Jestem też na Wattpadzie, gdyby ktoś mnie szukał :)
* * *
To był dosłownie ułamek sekundy. Logan od razu wstał z mojego łóżka marszcząc przy tym brwi, ale na jego twarzy wciąż widziałam niepewność. Wesołe iskierki, które tańczyły wcześniej w jego oczach całkowicie wyparowały i bałam się, że z mojego powodu nie wrócą tam przez bardzo długi czas.
* * *
To był dosłownie ułamek sekundy. Logan od razu wstał z mojego łóżka marszcząc przy tym brwi, ale na jego twarzy wciąż widziałam niepewność. Wesołe iskierki, które tańczyły wcześniej w jego oczach całkowicie wyparowały i bałam się, że z mojego powodu nie wrócą tam przez bardzo długi czas.
- Czy ty sobie ze mnie żartujesz? -
zapytał śmiejąc się w nerwowy sposób. - Lepiej, żeby tak było, bo przysięgam,
że nie wytrzymam - dodał ostrzegawczym tonem.
Wstrzymałam oddech zaplatając dłonie
na klatce piersiowej. Usta zaciskałam w prostą linię i chociaż chciałam
powiedzieć, że żartuję - nie mogłam tego zrobić. Nie zamierzałam go znowu
okłamywać, chciałam by znał prawdę. Wiedziałam, że Logan od razu zrozumiał
dlaczego nie odpowiedziałam. Sekundę później złapał w dłoń szklaną kulę, która
stała na półce nocnej i zamachnął się rzucając nią w moją stronę. Poczułam
powiew powietrza, gdy świsnęła tuż obok mojego ucha, a następnie rozbiła się na
malutkie kawałki uderzając w ścianę. Dudniło mi w uszach, moje dłonie pociły
się coraz bardziej, a w nogach czułam dziwne mrowienie.
- Logan ja... wszystko ci wyjaśnię -
zaczęłam drżącym, zdenerwowanym głosem.
- Słucham?! - warknął. - Co ty niby
chcesz wyjaśniać? Że pieprzyłaś się z tym śmieciem za moimi plecami? - podszedł
bliżej, ale zmarszczył czoło i zatrzymał się w miejscu wyciągając przed siebie
ręce. - Nie, poczekaj. Przecież nie jesteś, aż tak głupia, prawda? Nie zrobiłaś
tego z nim?
- Logan...
Od razu złapał się za głowę i
energicznie nią potrząsnął, jakby chciał się pozbyć z myśli jakiegoś obrazu.
Widziałam, że się stara, by nie zrobić czegoś głupiego, ale z każdą mijającą
sekundą emocje w nim narastały coraz bardziej i bardziej. A najgorsze było to,
że to nie złość była widoczna na jego twarzy, a zawód. Jakbym złamała mu serce,
albo zrobiła coś jeszcze straszniejszego.
- Popierdoliło cię? - zapytał
rozkładając ręce. - Chcesz powiedzieć, że kiedy ja byłem zajęty on...
- Przejmował się mną! - tupnęłam nogą
próbując usprawiedliwić siebie i Justina. - Wiem, że to wszystko było strasznie
głupie... Ja jestem głupia - przyznałam. - Nigdy nie powinnam na to wszystko
pozwolić, ale stało się. Tylko Logan, to nie ty byłeś przy mnie, gdy rodzice
się rozstali, to nie ty mi pomagałeś.
Otworzył na chwilę usta, a jego
dłonie zacisnęły się w pięści. Podszedł do mnie szybkim krokiem i mocno chwycił
za ramię.
- Jesteś z nim tak długo i dopiero
teraz mi o tym mówisz?! - wrzasnął, a mnie przeszły dreszcze. Nie potrafiłam
znaleźć w głowie słów, które zabrzmiałyby w miarę mądrze. Chciałam mu to
wszystko wyjaśnić, ale nic co przychodziło mi na myśl nie było wystarczająco
dobre i wiedziałam, że w żaden sposób nie ukoiłoby złości Logana. Chwycił wolną
dłonią ramkę ze zdjęciem, która stała na półce tuż obok i energicznie walnął
nią w drewnianą powierzchnię, a następnie upuścił na podłogę. Na szkle powstało
pęknięcie, które przypominało pajęczynę. To było nasze wspólne zdjęcie, ale nie
dbałam o nie. Mógł zniszczyć każdą jedną rzecz, która znajdowała się w moim
pokoju, byleby mi wybaczył. Zależało mi na tym bardziej niż na Justinie. Mogłam
nawet całkowicie zerwać z nim kontakt, byleby relacja pomiędzy mną, a Loganem
wróciła do normy.
- Był kiedyś w naszym domu? -
zapytał, a ja bez zastanowienia skinęłam głową. - Kiedy?
- Pamiętasz jak kilka tygodni temu
znalazłeś w moim pokoju plamy z farbek? - zagryzłam usta, gdy zrobił wielkie
oczy. - Cóż, -westchnęłam - właśnie wtedy.
- Wpuściłaś go do środka? - zapytał
cicho przymykając oczy. Na jego czole pojawiła się mała pulsująca żyłka. - I ja
się kurwa zastanawiałem dlaczego ktoś rozwalił twój pokój! Spędziłem nad tym
tyle dni! A teraz wszystko jasne, to oczywiste, że to był on! - krzyczał
zaciskając swoją dłoń na moim ramieniu coraz bardziej.
- To nie mógł być on! Wyjechał wtedy
z Ryanem i wrócił zaraz po tym, gdy mu powiedziałam co się stało.
- Ryanem? - zaśmiał się w nerwowy
sposób. - Poznałaś jego przydupasów?
- Tylko Ryana - westchnęłam. -
Błagam, nie wściekaj się. Nic się tak naprawdę nie stało. Mieliśmy robić razem
projekt i tak wyszło...
- Jesteś kurwa taka naiwna - fuknął
odwracając się na pięcie. Przeszedł przez pokój w jedną stronę, a później w
drugą. Jego twarz czerwieniała coraz bardziej, starał się wszystko w sobie
stłamsić, ale byłam pewna, że nie da rady.
- Logan uspokój się.
- Uspokój?! - wrzasnął i z powrotem
znalazł się przy mnie. Złapał mnie mocno za ramiona, ale nawet nie zadrżałam.
Nie bałam się. Logan może i miał problemy ze złością, ale ja byłam jego
siostrą, a on jeszcze nigdy nie podniósł na mnie ręki. Ufałam mu całą sobą i
nie wierzyłam w to, że może mnie skrzywdzić. Przynajmniej fizycznie, bo jeśli
chodzi o kwestię psychiki mógł powiedzieć wszystko co miałoby na mnie zły
wpływ.
- Posłuchaj mnie.
- Nie, to ty posłuchaj mnie! Rozumiem
- kiwnął głową, - szukałaś kogoś na kim mogłabyś polegać, bo ja byłem wtedy
zajęty i zachowywałem się jak skończony cham. Obwiniałem cię za rozstanie
rodziców... popełniłem wtedy błąd, ale cholera jasna dlaczego wybrałaś jego?
Dlaczego nie Samantha? Dlaczego nie ktoś inny? Musiało paść akurat na Biebera?!
Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego ile jest ludzi w tym pieprzonym mieście?! -
warczał. - Nawet nie wiesz jak bardzo nieodpowiedzialnie i idiotycznie się
zachowałaś! Jestem pewien, że ten dureń tak ci namieszał w głowie, że w pewnym
momencie zaczęłaś wierzyć w to, że to ja jestem tym złym, prawda? - zapytał, a
moje serce pękło jeszcze bardziej, bo miał stu procentową rację. - Boże, jesteś
chyba skończoną idiotką myśląc, że to nie jest powiązane z naszymi pokojami.
Nie wpadłaś na to, że mógł to być ktoś inny z jego piesków? Nie pomyślałaś o
tym, że próbuje nas nastawić przeciwko sobie, że cię wykorzysta, a potem
zostawi?
- Nie zrobiłby tego... był wtedy
strasznie przejęty.
Logan pokręcił głową.
- Więc gdzie jest teraz Emily? -
zapytał ze śmiechem nachylając się nade mną. - Odszedł, prawda? Przespał się z
tobą a potem zniknął, mam rację?
Zatrzepotałam rzęsami chcąc, by
piekące łzy, które wypełniły moje oczy zniknęły. Odepchnęłam go od siebie, a
potem zakryłam usta dłonią odwracając się plecami. Nie mogłam tego znieść i nie
wierzyłam w to co mówił Logan. Doskonale pamiętałam to jak Justin się przejął,
gdy powiedziałam mu o bałaganie w moim pokoju. Wrócił do miasta następnego
dnia, ale jeśli to wszystko miało dla niego jakiekolwiek znaczenie powinien być
tutaj ze mną, więc Logan miał po części rację.
- Nic już nie mów - poprosiłam
łamiącym się głosem.
- Płaczesz przez tego frajera? -
zaśmiał się odwracając mnie w swoją stronę, jego ręka ponownie zacisnęła się na
moim ramieniu. - Witaj w prawdziwym świecie Emily! Okazuje się, że jesteś
kolejną dziwką, którą Bieber wykorzystał. Moje serdeczne gratulacje! Tylko
widzisz - oblizał nerwowo usta i mocno mnie odepchnął. - Tamte idiotki traciły
tylko jego. A ty? Popatrz do czego doprowadziłaś! Właśnie straciłaś mnie,
swojego własnego brata.
- Nie mów tak! - jęknęłam wyciągając
dłoń w jego stronę, ale od razu ją odepchnął. - Logan!
- Spierdalaj - warknął gardłowo. -
Myślałem, że mogę na tobie polegać, że jeśli ci czegoś zakazuję to mnie
posłuchasz. Wszystko co robiłem było zawsze dla twojego dobra!
- Wiem!
- Nie - rzucił przez ramię strącając
z półki doniczkę z kwiatkiem. - Wydaje ci się, że rozumiesz, ale to nie jest
prawda. Gdybyś naprawdę rozumiała nigdy byś mi tego nie zrobiła! Nie
zadawałabyś się z kimś kto prawie... - urwał. - Kurwa mać! Nie rozmawiałabyś z
nim o mnie, ani nie zdradzała sekretów!
- Nic mu nie powiedziałam! - tym
razem to ja zaczynałam się denerwować. - Rozumiem kurwa, jestem żałosną dziwką,
która popełniła błąd. Świetnie! Dotarło to mnie, okej? Tylko wyjaśnij mi jedno
Logan - mówiłam głośno, by mi nie przerwał. - Myślisz, że doszłoby do tego
wszystkiego, gdybyś chociaż raz wyjaśnił mi o co chodzi? Gdybyś powiedział mi
dlaczego go tak nienawidzisz?
- Słucham?! Więc teraz to moja wina?
- zapytał z niedowierzaniem i zacisnął zęby. - Kurwa, da się upaść jeszcze
niżej Emily?
- Dlaczego mnie nie słuchasz?! -
krzyknęłam uderzając go w klatkę piersiową. - Zawsze mnie zbywasz i odwracasz
kota ogonem! Dlatego nic ci nie powiedziałam! Nawet nie wiesz o tym, że McCann
groził mi na tamtej imprezie, gdy pobiłeś się z Justinem i nie wiesz jak bardzo
się bałam! Nic nie wiesz, ale gdybyś chociaż raz spokojnie mnie zapytał czy
jest w porządku, czy nie potrzebuję pomocy to wszystko bym ci powiedziała! Może
i chronisz mój tyłek, ale nie zapominaj, że ja robię dokładnie to samo! I to,
że byłam z Justinem nigdy tego nie zmieniło.
- Zamknij się - warknął.
- Dlaczego nigdy mi nic nie odpowiadasz,
gdy cię pytam? Dlaczego nie możesz mi wszystkiego wytłumaczyć? Nienawidzę tego
kurwa!
- Co ci powiedział McCann? - zapytał
przerywając mi. Zaczynałam odnosić wrażenie, że to nagle stało się dla niego
najważniejsze, ale ja też miałam swoje pytania i nie zamierzałam udzielić mu
odpowiedzi dopóki on sam mi nie odpowie.
- Logan!
- Co ci powiedział?!
- Dlaczego nienawidzisz Justina?
- Co ci powiedział? - zapytał
akcentując każde słowo.
- Najpierw ty!
Krzyknął coś niezrozumiałego, a potem
jednym, bardzo szybkim ruchem odepchnął mnie z taką siłą, że upadłam na podłogę.
Uderzyłam łokciami o panele, ale nawet się nie skrzywiłam, prawdę mówiąc nic mi
się nie stało.
- Teraz rozumiem, że ten idiota jest
dla ciebie ważniejszy niż cokolwiek - splunął. - Życzę kurwa powodzenia, od
teraz radzisz sobie sama!
- Logan proszę! - krzyknęłam za nim,
ale było już za późno. Trzasnął mocno drzwiami wychodząc. Słyszałam dudnienie
jego stóp, gdy zbiegł na sam dół. Przeklinał, krzyczał, zupełnie zignorował
mamę, która pytała o co chodzi i chyba stłukł po drodze kilka rzeczy. Usiadłam
podciągając pod brodę kolana zastanawiając się co mam teraz zrobić? Mimo
wszystko Logan przyjął to w miarę dobrze... nie twierdzę, że nie spodziewałam
się po nim tego, że może powiedzieć o kilka rzeczy za dużo, ale przerażała mnie
myśl, że naprawdę zerwie ze mną kontakt. Nie mogłam się uspokoić. Poczułam
lodowate dreszcze na całym ciele, więc skuliłam się jeszcze bardziej. Jeśli
naprawdę mnie zostawił to zostałam całkiem sama. Bez Justina i bez Logana
czułam się okropnie, jakby czegoś zabrakło w moim życiu. Nieznośny i całkowicie
niezrozumiały ból w klatce piersiowej zdawał się rozchodzić po całym moim
ciele. Przyciskałam zaciśniętą pięść do ust odliczając w myślach od zera do
dziesięciu, próbując skupić myśli na głupich liczbach, ale to w niczym mi nie
pomogło. Były tylko dwie osoby, o których nie mogłam przestać myśleć i
zaczynało mnie to doprowadzać do szału.
*
Minęły dwa tygodnie. Dwa długie,
ciągnące się w nieskończoność tygodnie, które sprawiły, że czułam się jak
śmieć. Nie potrafiłam się na niczym skupić, ciągle chciało mi się płakać i łatwo
można było mnie wyprowadzić z równowagi. Czułam się jak wrak człowieka i tak
naprawdę na niczym już mi nie zależało. Marzyłam o tym, żeby spakować się i
uciec na drugi koniec kraju i nigdy nie wrócić do tego głupiego miasta.
- Logan się odzywał? - zapytała
Samantha w środę rano przytulając mnie do siebie.
- Próbowałam się do niego dodzwonić,
ale nie odbiera, a mama nie chce mi podać jego nowego adresu, powiedziała, że on
jej zabronił - westchnęłam ciężko pocierając twarz palcami. - Nie wiem tylko od
kiedy ona go tak słucha.
- Jest kiepsko, co?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Wczoraj
myślałam, że dostanę kręćka.
- Czemu nie dałaś mi znać? Mogłyśmy
gdzieś wyskoczyć - powiedziała marszcząc czoło.
- Wolałam zostać w domu.
- Znowu płakałaś, co? - skinęłam
głową czując, że znowu zbiera mi się na płacz. - Użalanie się nad sobą w
samotności kompletnie do ciebie nie pasuje Emsy.
- Ciesz się, że nadal ubieram się w
normalny sposób.
- Tak, to dobry znak - uśmiechnęła
się przyglądając się mojej koszulce. - Ale od początku ci mówiłam, że to...
- Daruj sobie Sam - warknęłam
zatrzymując się w miejscu. - Nie chcę tego słuchać, jestem pewna, że on po
prostu musiał gdzieś wyjechać i załatwić coś bardzo ważnego, więc daj mi
spokój.
- Wiesz - zaczęła i urwała.
Spojrzałam na nią pytająco, jej twarz złagodniała, ale widać było po niej, że
jest czymś zaskoczona.
- Co?
- Gdyby wyjechał... - oblizała usta
nerwowo przenosząc na mnie spojrzenie. - Nie stałby tam z taką beztroską miną -
powiedziała wskazując kierunek dłonią.
Powiodłam wzrokiem w tamtą stronę i
wydawało mi się, że moje serce na chwilę stanęło. Ogarnęło mnie dziwne uczucie,
jakby było mi słabo. Justin Bieber we własnej osobie dyskutował o czymś zawzięcie
z Ryanem, a potem wybuchnął śmiechem jak gdyby nigdy nic. Poruszyłam ustami
patrząc w jego kierunku i poczułam, że moje dłonie zrobiły się zimne, a głowa
wypełniła się różnymi scenariuszami. Gapiłam się na niego nie wiedząc co
powinnam zrobić. Widziałam jak szatyn przybija piątkę z Ryanem, a potem odwraca
się w moją stronę i zmierza przed siebie. Zaschło mi w gardle, żołądek zacisnął
się boleśnie i wydawało mi się, że moje płuca stały się jakieś mniejsze. Justin
przeszedł tuż obok mnie, niemal dotknął swoim ramieniem mojego, ale nawet na
mnie nie spojrzał. Nie zareagował na mnie w żaden sposób. Jakbym była tylko i
wyłącznie powietrzem, obcą osobą, z którą nie ma i nie chce mieć nic wspólnego.
Zaczęłam ciężko oddychać czując narastającą wściekłość. Moje zęby zaczęły boleć
od ich mocnego zaciskania. Gdy otworzyłam dłoń zauważyłam na niej małe ślady
półksiężyców od swoich własnych paznokci. Nie zostawię tego w ten sposób.
- Emily - zaczęła Samantha
wystraszonym głosem widząc, że zamierzam pójść za Justinem, który właśnie wszedł
na stołówkę. - Stój! - szarpnęła mnie za rękę. Rzuciłam jej gniewne spojrzenie
chcąc, by dała mi spokój, albo przynajmniej nie wchodziła mi w drogę.
- O co ci chodzi?
- Co zamierzasz zrobić?! Przecież nie
możesz! Logan już i tak jest dostatecznie wkurzony, więc... a przecież ktoś mu
powie i... Emily!
- Zobaczysz co zamierzam zrobić -
powiedziałam. - A teraz puszczaj! Idziemy do stołówki jak normalni ludzie, jest
długa przerwa do cholery! - fuknęłam wyszarpując rękę z jej uścisku.
Wolnym, wymuszonym aczkolwiek pewnym
siebie krokiem ruszyłam w stronę stołówki. Byłam tak wściekła na Justina, że
nie zwróciłam uwagi głupim idiotkom, które bezczelnie plotkowały na mój temat.
Przekroczyłam próg stołówki z zaniepokojoną Samanthą u boku i zatrzymałam się pół kroku. Prychnęłam śmiejąc się do samej
siebie. To nawet mnie nie zabolało jakoś wyjątkowo mocno. Moja podświadomość od
razu postawiła mi ten obraz przed oczami, więc nie zrobiło to na mnie, aż
takiego wrażenia. Wiedziałam, że to się w końcu stanie. Stałam w drzwiach z
lekko przechyloną na bok głową patrząc na to wszystko z dystansem. Samantha
była trochę bledsza niż ja, a na jej twarzy widać było obrzydzenie i niedowierzanie,
złapała mnie za rękę jakby chcąc, bym się wycofała i wyszła razem z nią.
Doskonale widziałam jak Justin
poprawia się na swoim miejscu, a następnie łapie twarz Molly w ręce odwracając
jej głowę w swoją stronę, by następnie zachłannie wepchnąć język do jej gardła.
To nie był pierwszy lepszy pocałunek i przyznaję, patrzenie na to z każdą
sekundą było coraz trudniejsze. Justin wplótł palce w jej włosy przyciskając
swoją twarz do jej. Ohyda. Przez moment odniosłam wrażenie, że Molly próbuje go
od siebie odepchnąć, ale od razu przyszło mi na myśl, że po prostu chcę w to
wierzyć, a w rzeczywistości dziewczyna czerpie z tego mnóstwo przyjemności.
Przecież Justin świetnie całuje, więc to niemożliwe, by go próbowała odepchnąć.
Zresztą, ona i on mają za sobą wspólną przeszłość, cóż pewnie też i
przyszłość...
- Niewiarygodne, co? - westchnęłam wsuwając
niesforny kosmyk za ucho. Oficjalnie nie
będziemy w związku, jego słowa dudniły w mojej głowie bardzo głośno,
odbijając się od siebie i dźwięcząc w uszach. Dopiero teraz zrozumiałam sens
tych słów. I chociaż bardzo chciałam, by myśl o Justinie, który mnie zdradza
zniknęła z mojej głowy domyślałam się, że to jest rzeczywiste i, że on niczym
się nie przejmuje, więc zdradzenie mnie nie było dla niego większym problemem.
- Emsy, chodźmy stąd.
- Nie - powiedziałam uśmiechając się
szeroko. - Zostań tutaj Sam - dodałam poprawiając materiał swojej bluzki.
Zaczęłam rozglądać się po stołówce. - Uwierz mi, nie chcesz tego przegapić -
puściłam jej oczko zostawiając ją za sobą.
Oczywiście nie mogłam podejść do
Justina i zrobić mu sceny. Nie mogłam strzelić mu w pysk, zacząć krzyczeć,
płakać, nie mogłam zrobić żadnej z tych rzeczy. Logan miał pieprzoną rację co
do mojej naiwności, a ja do ostatniego momentu wierzyłam, że to nie jest tak,
że Justin wróci i wszystko mi wyjaśni. Jak w ogóle mogło mi przyjść do głowy, że
jestem w poważnym związku? Jak?! Niektórzy faceci są straszni. Oszukują nas
słowami, karmią słodkimi kłamstwami, a tobie nagle wydaje się, że poznałaś
anioła, który zawsze będzie cię chronił, ale prawda jest taka, że nie ma
aniołów, a jedyną osobą, na której możesz polegać jestem ja sama. Problem
Justina polegał na tym, że zbyt wiele dziewczyn znajdowało sobie miejsce w jego
sercu. Tylko w przeciwieństwie do jego byłych ja nie zamierzałam odejść ze
spuszczoną głową, ani wybuchać płaczem na jego oczach. Szłam pewnym siebie
krokiem pomiędzy stolikami celowo wybierając taką drogę, by przejść obok
Justina. Niby przypadkiem zahaczyłam mocno o ramię Molly, która oburzona moją
niezdarnością od razu odwróciła w moją stronę głowę odklejając się od Justina.
- Sorry - powiedziałam ze sztucznym
uśmiechem i od razu to poczułam. Piekący wzrok Justina niemal wypalał dziury w
mojej skórze co oznaczało, że pierwsza część mojego planu podziałała. Nie siląc
się na odpowiedź Molly, mając świadomość tego, że coraz więcej osób na mnie
spogląda ruszyłam dalej. Bycie siostrą Logana miało swoje minusy, bo każdy mnie znał i wiedział kim jestem, ale
naprawdę już mnie to nie obchodziło. Podeszłam do dwóch wysokich chłopaków,
którzy stali pod oknami i bez zastanowienia, bojąc się, że spękam stuknęłam
kilka razy w ramię Aidena, a gdy tylko się do mnie odwrócił uśmiechnęłam się do
niego szeroko.
- Hej - powiedziałam.
- Emily - odparł zaskoczonym tonem.
- Nie cieszysz się na mój widok? -
zapytałam ze śmiechem udając obrażoną. Rozłożyłam ręce, a on przytulił się do
mnie na powitanie.
- Cholera, jasne, że się cieszę!
- Mam do ciebie sprawę, możemy na
chwilę odejść gdzieś na bok? - spytałam kokieteryjnie podnosząc na niego swoje
spojrzenie. Nerwowo przełknął ślinę i wypiął do przodu klatkę piersiową.
- Stary, mógłbyś? - zwrócił się do
swojego kolegi, który zamrugał energicznie powiekami mierząc mnie uważnie
wzrokiem, a potem bez słowa zaczął się wycofywać. Zaśmiałam się widząc jego
reakcję.
- On tak zawsze?
- Tak - skinął głową. - Jest trochę nieśmiały
- wyjaśnił. - W każdym razie, o co chodzi?
- Trochę głupio mi o to prosić, ale
jesteś tutaj jedynym przystojnym chłopakiem, z którym rozmawiam - westchnęłam
poprawiając włosy. - A muszę komuś zrobić na złość.
- Okej, więc?
- Pocałuj mnie, ale tylko raz, okej?
Jeden raz - powiedziałam patrząc prosto w jego oczy. - Teraz.
Nie musiałam dwa razy powtarzać.
Aiden zawahał się przez moment, ale gdy zobaczył moją minę od razu zrozumiał,
że nie żartuję. Ujął moją twarz w swoje dłonie obracając się bokiem do
stołówki. Miałam ochotę krzyknąć do tych wszystkich ludzi, którzy się na nas
gapili, że jeśli chcą widowiska to proszę bardzo. Emily O'Connell całuje się z
Aidenem, chłopakiem ze szkolnej drużyny, który ma świetną opinię, dobre oceny,
jest diabelnie przystojny, a wy możecie się tylko gapić. Próbowałam przekonać
samą siebie, że to jest właściwie, ale czułam jakąś wewnętrzną blokadę. Aiden
uniósł mój podbródek i bez zastanowienia wpił się w moje usta. Odwzajemniłam
jego gest pozwalając mu na więcej niż powinnam, niemal od razu rozchyliłam
wargi. Uśmiechał się przez cały pocałunek przesuwając palcami po mojej szyi.
Był w tym naprawdę dobry, bardzo delikatny i zmysłowy. Skłamałabym mówiąc, że
mi się nie podobało, ale chciałam, by ktoś inny stał na jego miejscu. Tylko, że
ten ktoś chyba miał mnie gdzieś... Uniosłam do góry ręce i zarzuciłam je
Aidenowi na szyję. Nasz pocałunek nie trwał długo, ale zapewne trochę, by się
przeciągnął gdyby nie to, że odskoczyłam do niego jak poparzona, gdy po całej
stołówce rozniósł się huk. Głośne echo odbiło się od ścian i nie musiałam nawet
patrzeć, bo już wiedziałam co się stało. Osiągnęłam to co chciałam. Spojrzałam
na Aidena z przepraszającą miną, ale on nadal uśmiechał się do mnie z
zadowoleniem wymalowanym na całej twarzy. Ściągnęłam dłonie z jego szyi i
odwróciłam głowę w stronę, w którą wszyscy się teraz wpatrywali. Molly stała z
wystraszoną miną zasłaniając przy tym usta, a stolik przy którym wcześniej
siedziała leżał teraz przewrócony. Podczas, gdy wszyscy patrzyli na Justina lub
na mnie i Aidena, on sam wpatrywał się w jeden punkt. Mimo odległości, która
nas dzieliła widziałam, że na jego szyi widać żyły, a jego twarz poczerwieniała
ze złości. Wydawało mi się, że chłopak zaraz eksploduje. Zaciskając pięści
przesunął nimi po ustach. Wyglądało na to, że naprawdę mocno je zaciska, bo
całe, aż pobielały. Szybko pocałowałam Aidena w policzek i nie czekając na jego
reakcję odwróciłam się na pięcie zmierzając do wyjścia. Zostawiłam za sobą
wściekłego Biebera i zdezorientowanych ludzi, ale to się nie liczyło. Jedno
było ważne - był o mnie zazdrosny, więc mimo tej popieprzonej sytuacji wciąż mu
na mnie zależało.
* * *
- Nie pamiętam kiedy ostatnio tak strasznie okrajałam jakieś swoje opowiadanie i może nawet trochę za bardzo się rozpędziłam, ale naprawdę zależy mi na tym, żeby jak najszybciej skończyć z Jemsy i odciąć się od nich (żeby nie było - ja naprawdę bardzo ich kocham haha).
- Nic więcej nie będę pisać, mam tylko nadzieję, że mnie nie zabijecie za częstotliwość dodawania rozdziałów czy coś haha. A! I zapraszam na Diabelską Duszę!
- Na koniec powiem tylko, że cholernie się cieszę, że ze wszystkich osób, które kiedykolwiek czytały to ff to właśnie Wy tutaj zostaliście. Koooooooooocham :)
Uwielbiam i ciebie i to opowiadanie :) nie mogę się doczekać ich dalszych losów!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńpomimo, iż nie jestem Belieber to naprawdę kooocham to opowiadanie *o*
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny :)
Nie wiem jak możesz chcieć z nimi skończyć! Boże, to jest naprawdę najlepsze opowiadanie jakie czytałam! Kocham :)
OdpowiedzUsuńŚewieetne! Kocham :*
OdpowiedzUsuńsuper ;)
OdpowiedzUsuńExtra :)
OdpowiedzUsuńRozdział na prawdę genialny!
OdpowiedzUsuńCzekam nn.
btw dodasz Aidena do bohaterów? chciałabym wiedzieć jak go sobie wyobrażasz. :)
Super!
OdpowiedzUsuńRozdział przecudowny *.* / @monikapxo
OdpowiedzUsuńrozdział jest genialny, umieram żeby się dowiedzieć co bd w następnym.. kocham twoje opowiadania, czytam też Pure i Diabelska Dusza.. jesteś boska, niesamowita, kocham cię!!! ;p NAJLEPSZA PISARKA EVER ♡ xx
OdpowiedzUsuńNajlepsze <3 <3
OdpowiedzUsuńkochamkochamkocham to opowiadanie! <3
OdpowiedzUsuńOMFG KOMPLETNIE SIĘ TEGO NIE SPODZIEWAŁAM PO JUSTINIE...
OdpowiedzUsuńTYM BARDZIEJ TA KOŃCÓWKA, BOŻE.... ♥
ALE... DLACZEGO JUSTIN TEN IDIOTYCZNY DUPEK TO ZROBIŁ?
MAM NADZIEJĘ, ŻE WKRÓTCE SIĘ DOWIEM
Nie podoba mi się to, że Justin ją unika! :/ mam nadzieje, że nie będzie smutnego zakończenia, bo nie wiem co bym zrobiła sobie jak i tobie haha xD mam nadzieję, że dodasz jak najszybciej nowy i że coś się w nim wytłumaczy. A więc... do następnego ♡ :)
OdpowiedzUsuń<3 uuu Emily zrobiła się zadziorna!!
OdpowiedzUsuńO moj boze kurwa mac nie boze nie jezu nie tylko nie ja sir poplakalam
OdpowiedzUsuńW koncu pokazala Justinowi gdzie jego miejsce ! Czekam z niecierpliwoscia na ciag dalszy i mam nazieje ze w nim sie wszystko wyjasni. A tak btw to kiedy nastepny na pure? :)
OdpowiedzUsuńsuuper
OdpowiedzUsuńO matko to jest genialne! Już się bałam; że Emily zrobi aferę Justin owi na stołówce uff... Nie mogę się doczekać nowego rozdziału :))
OdpowiedzUsuńBoskie ;) Już po prostu nie mogę się doczekać co będzie w następnym rozdziale ;))
OdpowiedzUsuńŚWIETNY ROZDZIAŁ ! <3
OdpowiedzUsuńBŁAGAM CIĘ
OdpowiedzUsuńNIE KOŃCZ TEGO
NIGDY
Jejcujejciujejciiu! JEST TAK SUPER ŻE AŻ SUPER XD
OdpowiedzUsuńPo prostu kocham ♡długie czekanie bardzo sie opłaciło.kocham wszystkie opowiadania Twojego autorstwa
OdpowiedzUsuńBoski rozdzial kochaniee *, * czekam na kolejny ^ ^
OdpowiedzUsuńwow . jest zazdrosny czyli mu na niej zalezy . :)
OdpowiedzUsuńjejju,mega się wciągnęłam :OO mogłabym czytać i czytać .. mam nadzieję,że szybko dodasz kolejny rozdział ;) kocham to opowiadanie ♥ ♥
OdpowiedzUsuń@jdbakamyideal
Kiedy nn
OdpowiedzUsuńzaczęłam się trząść widząc że nie ma kolejnego rozdziału. zaczęłam wczoraj czytać i tak się zakochałam, że żyć nie mogę :x bardzo ładnie i schudnie piszesz, do tego fabuła!<3 kocham Cię dziewczyno. Justin pokazał, że kocha Emily, rozwala mnie widząc że coś jest na rzeczy a ja nie wiem co :c Emsy pokazała klasę! weny życzę <3 i czekam na next :3 / revenge-justin-bieber.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNiech Aiden będzie z Emyli :D Nowy paring XD
OdpowiedzUsuń