Rozdział dwudziesty dziewiąty

Nie mogłam w to uwierzyć. Podeszłam do miejsca, w którym powinny leżeć wszystkie jego rzeczy i przesunęłam po podłodze ręką jakby miały się tam magicznie pojawić. Pokręciłam mocno głową. To niemożliwe! Ze złością przycisnęłam telefon do ucha znowu wybierając do niego numer. Opadłam na ziemię nie mogąc sobie poradzić z tym wszystkim. Jak on mógł mnie zostawić samą? W obcym mieście? Nie wierzyłam w to. Justin tak nie był, nie zrobiłby mi czegoś takiego. Mocno zacisnęłam usta kręcąc głową. Może po prostu... chciałam go jakoś wytłumaczyć ale nie potrafiłam wymyślić niczego sensownego. Odwróciłam się i zobaczyłam, że wszystkie rzeczy należące do mnie leżą tak jak je wczoraj zostawiłam. Westchnęłam ciężko odsuwając od siebie telefon.
- Pieprzony dupek - burknęłam pod nosem wstając z podłogi. Szybko wybrałam jakieś ubrania i niedbale narzuciłam je na siebie, a resztę ciuchów wepchnęłam do torby zamykając ją przy pomocy zamka błyskawicznego. Zebrałam włosy do tyłu i upięłam je byle jak chcąc po prostu stąd wyjść i jak najszybciej dowiedzieć się o co chodzi. Podniosłam torbę, która - nie ukrywajmy trochę ważyła, a następnie chwyciłam za klucz do pokoju i niemal wybiegłam z pomieszczenia w ekspresowym tempie schodząc po schodach. Liczyłam na to, że w recepcji dowiem się gdzie on jest. Nie. Chwila. Tak naprawdę liczyłam, że znajdę go na dole, wpadnę w jego ramiona i wszystko będzie okej ale nie było go. Nigdzie. Rozejrzałam się jeszcze raz wstrzymując przy tym oddech, a potem odwróciłam się w stronę sympatycznej kobiety, która bacznie mi się przyglądała. Podeszłam do niej starając się uspokoić i uśmiechnęłam się lekko.
- Dzień dobry - powiedziała.
- Ja... um, pamięta mnie pani? Przyjechałam z takim chłopakiem...
- Oczywiście, że pamiętam - odpowiedziała z firmowym uśmiechem przyklejonym do swojej twarzy.
- Czy on... był tu? U pani? - zapytałam nerwowo kładąc ręce na blacie. Splotłam ze sobą palce walcząc z głupim nawykiem ich wyginania.
- Tak - kiwnęła głową. - Przyszedł w środku nocy, zapłacił za pokój z wyprzedzeniem i wyszedł.
Rozchyliłam usta czując, że moje nogi miękną. Poruszyłam nimi bezwładnie patrząc na nią wielkimi oczami. Chwilę zabrało mi dojście do siebie.
- Miał przy sobie wszystkie swoje rzeczy?
- Tak, - kiwnęła głową, - mówił, żeby pani została tak długo jak tylko pani chce, zapłacił też za śniadanie.
- Nie chcę żadnego pieprzonego śniadania! - wybuchłam zaciskając mocno zęby. Kobieta cofnęła się do tyłu patrząc na mnie jak na skończoną idiotkę ale nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Mogła mnie wziąć za furiatkę, idiotkę, za kogo chciała. Nie obchodziło mnie. Jedyne co mnie interesowało to, to, że Justin mnie zostawił mnie. Tak po prostu. Zabrał swoje rzeczy i wyszedł nic mi nie mówiąc zostawiając mnie na pastwę losu w obcym mieście, bez pieniędzy, bez niczego. Dlaczego to zrobił?! Dlaczego raz był taki szczęśliwy, a potem wkurzony na cały świat? Nie wierzę, że zostawił mnie bez powodu, to po prostu niemożliwe.
- Wszystko w porządku? - zapytała ostrożnie kobieta przyglądając mi się z niepokojem.
- Przepraszam - powiedziałam chociaż wcale nie czułam się winna swojemu zachowaniu. - Może mi pani powiedzieć jak trafię stąd do Stratford?
- Najszybciej będzie autobusem, chwileczkę - schyliła się sięgając po jakąś broszurę. - Tutaj - pokazała palcem na mapkę - jest dokładny opis jak trafić od przystanku do nas, więc myślę, że sobie poradzisz.
- Dziękuję - westchnęłam przyciskając skrawek papieru do piersi.
- Powodzenia! - krzyknęła za mną posyłając mi ciepły uśmiech. Odwzajemniłam go i czym prędzej ruszyłam do wyjścia zostawiając wcześniej kluczyk do naszego byłego pokoju. Ciepłe powietrze otuliło moją zmęczoną, wciąż podpuchniętą od płaczu twarz. Było wcześnie rano, więc liczyłam na to, że uda mi się złapać od razu jakiś autobus i nie będę musiała tu siedzieć do południa. Co chwilę wybierałam numer do Justina i przez całą drogę rozglądałam się na boki, jakby miał wyskoczyć zza rogu i krzyknąć "niespodzianka!". Szłam bardzo szybko, moja złość i frustracja dodawały mi mnóstwo siły, więc bardzo szybko dotarłam do miejsca zaznaczonego na mapce. Sprawdziłam rozkład jazdy, a potem zaczęłam się denerwować czy aby na pewno starczy mi pieniędzy na bilet chociaż do połowy trasy. Taszcząc swoją ciężką torbę podreptałam w kierunku stanowiska skąd miał odjechać mój autobus. Zaskoczona zauważyłam, że w formułującej się już kolejce stoi ktoś bardzo dobrze mi znany.
- Joel? - rozchyliłam usta na jego widok. Odwrócił się do mnie z równie zdziwioną miną, a potem uśmiechnął się szeroko.
- Emily, hej! Co ty tu robisz? - zapytał rozkładając przede mną ręce. Przytuliłam się do niego na powitanie chociaż wciąż pamiętałam słowa Logana na jego temat.
- Byłam u taty - skłamałam nerwowo poprawiając opadające na czoło kosmyki włosów. Kolejka przesunęła się do przodu.
- Daj mi to - powiedział pokazując ręką moją torbę, a ja bez słowa sprzeciwu mu ją oddałam. Była całkiem ciężka, a skoro Joel się zaoferował to czemu miałam tego nie wykorzystać? Byłam strasznie zmęczona, a w dodatku teraz musiałam tłamsić w sobie wszystkie emocje. Kolejka znowu przesunęła się do przodu, a kolejna osoba zajęła swoje miejsce w autobusie. Czekałam na swoją kolej nerwowo grzebiąc w portfelu próbując uskładać odpowiednią kwotę, która starczyłaby na bilet.
- Zapłacę za ciebie - powiedział Joel. - Nie przejmuj się. Wiszę przysługę Loganowi, więc zapłacę za ciebie, a ty mu powiesz, że oddałem swój dług.
- Nie będzie zadowolony - odpowiedziałam marszcząc brwi. - Przecież wiesz, że jak masz dług u Logana to spłacasz go u niego. Nie będzie go obchodziło to, że zapłaciłeś za mój bilet i tak będziesz musiał oddać to co masz oddać - dodałam rozsuwając monety na dłoni. - I nie martw się, powinno mi wystarczyć - uśmiechnęłam się przez ramię wchodząc po schodkach do góry.
Wręczyłam wszystkie drobne kierowcy zaraz po tym jak podał mi cenę biletu i z trudem powstrzymałam śmiech, gdy zobaczył wszystkie monety, które dla niego przygotowałam. Z westchnięciem, nawet ich nie przeliczając wrzucił wszystkie do swojej kasy i machnął na mnie ręką. Przeszłam wąskim przejściem na sam koniec autobusu i zajęłam miejsce przy oknie czekając, aż Joel do mnie dołączy. Rzucił torbę na podłogę, a potem rozłożył się na wolnym fotelu tuż obok mnie. Przyglądałam mu się przez chwilę pamiętając słowa Logana, że nie może mu już ufać, że nie jest tym za kogo się podaje... ale gdyby tak było, to dlaczego by mi pomagał? Nie sądzę, żeby był taki zły. Może akurat wtedy się pokłócili? To bardzo prawdopodobne biorąc pod uwagę to jaki nerwowy był mój brat w ostatnich tygodniach.
- Mam pytanie - zaczęłam nie patrząc w stronę blondyna.
- Pytaj.
Zawahałam się przez chwilę, ale potem stwierdziłam, że to moja jedyna szansa, by się czegoś dowiedzieć. Miałam serdecznie dość niekończących się pytań bez odpowiedzi.
- Dlaczego Logan tak strasznie nienawidzi Biebera?
- Co? Po co o to pytasz? - coś na kształt zdziwienia przemknęło przez jego twarz.
- Po prostu chcę wiedzieć.
Wzruszyłam ramionami udając obojętność, chociaż samo wypowiedzenie jego nazwiska na głos sprawiło mi mnóstwo trudu.
- Byli kiedyś przyjaciółmi, na samym początku, jakieś dwa, trzy lata temu... - powiedział nie patrząc w moją stronę. - Wiesz jaki jest twój brat, prawda? Musi być najlepszy. A Bieber zaczął się wyłamywać. Sprzedawał najwięcej z nas wszystkich, z jakiegoś powodu ludzie mu bardziej ufali, więc miał mnóstwo klientów, którzy przychodzili tylko do niego i tylko od niego chcieli kupować, a to przeszkadzało Loganowi. Wtedy zaczęły się pierwsze spięcia. Potem gdy Bieber chciał żeby do ekipy dołączyło jego dwóch kumpli Logan się po prostu wściekł. Uważał, że został zdradzony, bo Bieber wygadał tamtym wszystkie tajemnice. Logan kazał mu wypierdalać i nim się obejrzeliśmy ten szczyl już latał po mieście ze swoimi pieskami.
- I to wszystko? - zamrugałam powiekami patrząc na Joela z niedowierzaniem. Przecież to jest idiotyczne! - Pokłócili się o coś takiego?
- Tylko tyle wiem - odpowiedział wzruszając ramionami.
- Ale to przecież dziwne... przyjaźnili się i pozwolili, żeby to się rozpadło przez te wasze głupie gangi?
- Emily - skarcił mnie.
- No co? Przecież wy tak naprawdę nic takiego nie robicie! Zajmujecie się głupotami i wściekacie o byle co.
- Nie wściekamy się o byle co!
- Właśnie, że tak. Po za tym, co jest z tobą i Loganem? Mówił mi, że nie może już na ciebie liczyć.
- Pokłóciliśmy się, ale to już nie ważne - mówiąc to odwrócił wzrok. - O, patrz kto idzie - odezwał się wskazując głową w stronę idącego w naszym kierunku chłopaka. Na oko był nieco wyższy ode mnie i miał roztrzepane we wszystkie strony włosy. Znałam go tylko z widzenia, chodził do naszej szkoły ale nie miałam pojęcia jak się nazywa. Wyglądał na wykończonego, jakby ostatnią noc spędził na szalonej imprezie. Potarł zaspaną twarz i podniósł głowę patrząc wprost na nas. Uśmiechnęłam się w jego stronę nieśmiało chociaż wcale nie miałam na to ochoty. Prawdę mówiąc chciało mi się płakać i krzyczeć. Tak, przede wszystkim chciałam krzyczeć tak głośno jak było to tylko możliwe. Pieprzony Justin. Nie mogłam uwierzyć, że Logan i on pokłócili się o jakąś pierdołę, która w rzeczywistości nie miała najmniejszego znaczenia. Nie wiedziałam jak się poznali, ani ile czasu trwała ta przyjaźń ale nadal uważałam, że głupotą było zniszczenie tego wszystkiego przez pieprzone drgai.
- Joel? - bezimienny zrobił ogromne oczy. - Cześć!
- No siema. Co ty tu robisz?
-Mówię ci stary, impreza roku! Tyle alkoholu ile możesz sobie wymarzyć, najlepsze dup... oh, cześć Emily - powiedział spoglądając na mnie. - Jestem Aiden - dodał z wielkim uśmiechem.
- Chciałeś powiedzieć... dupami? - zapytałam unosząc w kpiący sposób brwi. Zmieszał się nerwowo pocierając brodę prawą dłonią. Wywróciłam oczami świadoma tego, że mam rację.
- Emsy, nazywamy tak dziewczyny, które są puszczalskie - wtrącił się Joel. - A przecież ty nie jesteś taka, więc nie czuj się urażona. No chyba, że o czymś nie wiemy? - dodał znacznie ciszej uśmiechając się w głupi sposób.
- Ciebie nigdy bym tak nie nazwał - powiedział Aiden zajmując miejsce po przeciwnej stronie. Opierał się plecami o ścianę z nogami położonymi na reszcie wolnych siedzeń. Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie próbując uwierzyć w to co miał na myśli. Oparłam głowę o ramię Joela zmęczona dosłownie wszystkimi przeżyciami, które mnie ostatnio dotknęły. Powinnam zadzwonić do Justina. Spróbować jeszcze raz... może tym razem oddzwoni? Hej, a co jeśli właśnie wrócił pod motel i panikuje, bo chciał mi zrobić żart i...? Nie, to nie to. Westchnęłam głośno.
- A co ty tu robisz Joel?
- Ja? Zajmuję się siostrą O'Connella - odpowiedział. Miałam przymknięte oczy ale wiedziałam, że wskazał na mnie dłonią. Kłamstwo. Nie potrzebowałam niańki ani teraz, ani nigdy indziej, więc co robił Joel w tym mieście. Wbiłam mu palec w bok przez co syknął.
- Nie kłam, nie przyjechałeś tutaj ze mną - powiedziałam.
- Nie mogę powiedzieć - przyznał. - I nie jadę z wami do Stratford, wysiadam trochę wcześniej. Hej Emsy, jak spotkasz Logana to przekaż mu moje pozdrowienia, powiedz mu, że zobaczę się z nim jak wrócę.
Otworzyłam oczy i przetarłam je zerkając na Joela, wyglądał na bardzo poważnego, jakby miał zrobić coś istotnego. Może nowy towar? Wzruszyłam z obojętnością ramionami i ponownie oparłam o niego głowę zamykając oczy. Chciałam po prostu zasnąć. Przespać to wszystko i obudzić się za kilka lat, gdy wszystko się uspokoi. Cały czas trzymałam w dłoni telefon skupiając się tylko na nim. Joel i Aiden o czymś rozmawiali ale nie obchodziły mnie ich tematy. Chciałam być już w domu, chciałam spotkać Justina, chciałam pogadać z Loganem i opowiedzieć wszystko Sam. Być może ona powiedziałaby mi coś sensownego lub nakierowała w jakiś sposób na właściwy tor.
Pomijając te wszystkie istotne rzeczy była też jeszcze jedna, bardzo ale to bardzo istotna sprawa - dlaczego mój tata się ze mną nie spotkał? Przecież po to był ten cały wyjazd. Po to, żebym mogła z nim normalnie porozmawiać na neutralnym gruncie. W tym samym momencie, gdy tylko o nim pomyślałam poczułam wibracje telefonu. Na ekranie wyświetlał się wielki napis "Numer nieznany dzwoni", wzięłam głęboki oddech i dopiero wtedy odebrałam połączenie.
- Cześć Emily.
- Nie chce mi się z tobą gadać - burknęłam na wstępie rozpoznając głos po drugiej stronie.
- To nie moja wina!
- Więc wyjaśnij mi gdzie byłeś! Bez kłamstw.
- Miałem pechowy dzień dziecko - westchnął ciężko. - Najpierw zgubiłem telefon, więc nie miałem jak zadzwonić, że już jadę.
- Nie dojechałeś kłamco.
- Nie zapominaj, że jestem twoim ojcem i, że masz mnie szanować - fuknął. - Jechałem do ciebie, a potem... - urwał, a w tle było słychać jakieś szumy, przesuwanie, ktoś chyba coś mówił. Słyszałam też jakieś dziwne pikanie. Co jest grane?!
- Tato?
- Jestem. To tylko pielęgniarka.
- O czym ty mówisz?! - podniosłam głos mając gdzieś, że ludzie się na mnie oglądają.
- Mówiłem, że jechałem żeby się z tobą zobaczyć i... Emily, hamulec nie zadział, rozumiesz? Dobrze, że jechałem powoli...
Zakryłam oczy dłonią nie mogąc w to uwierzyć. Czyli wtedy, gdy ja wyklinałam go w myślach, gdy byłam na niego taka zła on po prostu miał wypadek?
- Co ci się stało? - zapytałam drżącym głosem.
- Nic, Emily. Jest w porządku, mam tylko siniaki i kilka zadrapań - zaśmiał się. - Wiesz, byłoby dużo gorzej, gdyby nie to, że jechałem powoli i, że na drodze stanął mi tylko jakiś mały samochód.
- Tato to nie jest zabawne! - warknęłam. - Mogłeś się zabić! Kiedy ostatnio robiłeś przegląd?!
- Dawno - przyznał. - Dzwonię po to, żeby powiedzieć ci, że nic mi nie jest. Nie chcę żebyś pomyślała, że nie chciałem cię widzieć.
- A ona? - zapytałam zaciskając zęby.
- Jest tutaj. Nic jej nie jest - odpowiedział wymijająco. - Pewnie jedziesz już do domu, co? - westchnął. - Jutro wyjdę ze szpitala i sam niedługo cię odwiedzę.
- Ale wcześniej sprawdź samochód, okej?
- Jasne - zachichotał. - Muszę kończyć, bo będą mi zmieniać opatrunki. Widzimy się za kilka tygodni!
Nim zdążyłam odpowiedzieć rozłączył się. Odsunęłam od ucha telefon wstrzymując oddech. Czułam na sobie spojrzenia chłopaków ale nie chciałam nic mówić. Odwróciłam od nich wzrok wpatrując się w obraz za oknem próbując policzyć jak najwięcej drzew i tym samym oddalić się od nieprzyjemnych myśli.

*

- Emily - poczułam, że ktoś potrząsa moim ramieniem. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą nachylonego Aidena. Chwila... dlaczego? Podniosłam się gwałtownie do góry niema uderzając czołem w jego głowę. Czy ja spałam... na nim? Na jego kolanach?! Jak to się stało? Zdezorientowana odwróciłam się w jego stronę czekając na jakieś wyjaśnienia.
- To nic - wyjaśnił. - Joel wysiadł już dawno i powiedział, że powinnaś się przespać. Nie chciał cię budzić i nie chcieliśmy żeby wszystko cię bolało.
- Oh - bąknęłam niezręcznie. - Dzięki.
- A obudziłem cię, bo za jakieś piętnaście minut będziemy na miejscu - dodał z uśmiechem. Kiwnęłam głową odsuwając się od niego na bezpieczną odległość. Proszę, niech tylko on mi nie każe udawać, że wszystko jest okej. Te uśmiechy mnie wykańczają.
- Nie chcę być natrętny, ale wszystko w porządku? - zapytał z troską. Wzruszyłam obojętnie ramionami. - Wyglądasz naprawdę marnie.
- Dzięki za komplement - odpowiedziałam. - Dawno nikt tak nie docenił mojej urody, naprawdę - zaśmiałam się starając brzmieć uprzejmie.
- Hej! Ja doceniam twoją urodę! - uniósł ręce w geście obronnym. - Zajmujesz wysokie miejsce w moim rankingu - dodał śmiejąc się.
- Lepiej żebym tam została, bo Logan nie byłby zadowolony, że ktoś tak o mnie myśli - powiedziałam puszczając mu oczko.
- Nie musisz mi mówić - powiedział lekko przerażonym głosem. - Byłem na tej imprezie, na której pobił się z Bieberem - odparł, a mnie skręciło w środku. - Nie dziwię, że Logan tak się wściekł. Gdyby ktoś się tak wyrażał o mojej siostrze też chciałabym mu wybić zęby.
- Co? - spojrzałam na niego rozchylając usta. - O czym ty mówisz?
- Nie wiedziałaś? Strasznie się pokłócili, podobno Logan podsłuchał jak jakaś banda idiotów o tobie gada i był wśród nich Justin, a wiesz jak to jest z Loganem. Jemu naprawdę wystarczy mało, by się wściec. Justin stał najbliżej i dlatego to na niego trafiło.
- Nic z tego nie rozumiem - powiedziałam pocierając zmęczoną twarz. - Skąd tyle wiesz o Loganie?
- Kiedyś razem trenowaliśmy - uśmiechnął się. - Pamiętam jak strasznie się wściekał, gdy przegrywaliśmy mecze.
Aiden wyglądał na sympatycznego. Był bardzo kulturalny i przystojny, nie był w żadnym popapranym gangu, nie miał napadów złości w przeciwieństwie do Justina. Dlaczego nie mogłam ulokować swoich uczuć w kimś takim jak Aiden? Jestem pewna, że Logan miałby mniejszy problem z zaakceptowaniem jego niż Justina. Jestem ekspertką w utrudnianiu sobie życia. Chłopak zaczął coś opowiadać o jakimś treningu, a ja grzecznie potakiwałam głową lub uśmiechałam się chociaż wcale go nie słuchałam.
Gdzie jest Justin? Nie mogłam przestać o nim myśleć. Nim się obejrzałam autobus się zatrzymał i wysiedliśmy z niego. Stanęłam na dobrze znanym mi chodniku rozglądając się na boki. Teraz muszę tylko trafić do domu.
- To moja siostra - wskazał ręką na niską dziewczynę, która stała przy granatowym samochodzie - Chodź, odwieziemy cię - dodał i uśmiechnął się popychając mnie lekko w stronę dziewczyny, która wyglądała na dwadzieścia parę lat. Aiden niósł moją torbę i znowu coś opowiadał, ale słuchanie go w tych okolicznościach było naprawdę trudne. Nie mogłam się skupić. Martwiłam się o tatę, chciałam zadać tysiące pytań swojemu bratu i dowiedzieć się czemu Justin mnie zostawił. To mnie wykańczało, szczególnie ostatnia część. Nie potrafiłam tego pojąć jak on mógł mi coś takiego zrobić, w dodatku po tym wszystkim. Czułam się wykorzystana i oszukana, ale ciągle wewnątrz mnie tlił się płomyk nadziei, że da się to racjonalnie wyjaśnić.

*

W ogóle nie zdziwiło mnie to, że jest niedzielne popołudnie a Logana nie ma w domu. Nie wiedziałam tylko dlaczego ostatnio prawie wcale go nie było, ciągle był czymś zajęty. Miałam tylko nadzieję, że się pilnuje, nic nie bierze i uważa na siebie. Nadal to na nim zależało mi najbardziej na świecie ale z drugiej strony był jeszcze Justin. Nie chciałam go bezpodstawnie osądzać, chciałam mu dać szansę na wytłumaczenie się, więc dlatego postanowiłam odwiedzić stary, rozpadający się dom, w którym często przebywał ze swoimi kumplami. Nie obchodziło mnie to, czy będą tam wszyscy jego znajomi czy tylko Ryan i on. Po prostu chciałam znać odpowiedź na swoje pytanie i nie zamierzałam łatwo odpuścić. Dotarcie pod budynek rodem z horroru zajęło mi sporo czasu ale byłam pewna, że to wszystko jest tego warte. Dzięki temu, że rozpoczęła się wiosna i na trawniku wyrosło kilka kwiatków rozpadająca się chata zaczęła wyglądać jakoś sympatyczniej ale nadal biło od niej niewytłumaczalne zło. Oblizałam usta zaciskając palce na nosie, a potem biorąc haust powietrza uderzyłam kilka razy pięścią w drzwi, starałam się to zrobić w miarę mocno, by też w jakiś sposób wyładować swoją złość. Minęło kilka sekund i nadal nic. Nie wierzyłam w to, że nikogo nie ma w środku, więc używając jeszcze większej siły po prostu zaczęłam walić w drzwi.
- IDĘ! - wrzasnął Ryan, którego poznałam po głosie. Stanął na przeciw mnie z obojętną miną, jak zwykle na jego nadgarstku znajdowała się przewiązana bandana.
- Ryan.
- Czego chcesz Emily? - spytał sucho.
Dlaczego był dla mnie taki wredny? Gdy widziałam go wcześniej zawsze emanował optymizmem, był takim szalonym wariatem, który uwielbiał sobie żartować.
- Gdzie on jest? - zapytałam ignorując go. Dyskretnie wystawiłam nogę do przodu wiedząc, że może mi zatrzasnąć drzwi przed nosem.
- Niby kto?
Zszokowana jego zachowaniem zmarszczyłam brwi nie potrafią go zrozumieć. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, nie uśmiechał się i był zupełnie poważny.
- Przestań - skarciłam go. - Dobrze wiesz o kogo mi chodzi. Gdzie jest Justin?!
- Hmm - przymrużył oczy. - Zgaduję, że nie jest z tobą.
- Ryan proszę cię, muszę z nim pogadać.
- Pomyślałaś o tym, że on nie chce gadać z tobą? - warknął krzyżując ręce. Zrobił krok do przodu zmuszając mnie do tego, bym się cofnęła. Staliśmy teraz na zewnątrz.
- Ale przecież... to niemożliwe! Dopiero co mówił, że mnie kocha i, że...
Ryan prychnął i zaśmiał się gorzko.
- Nie znasz go? Mówi jedno, a robi drugie - wzruszył ramionami patrząc prosto w moje zaszklone oczy.
- Zostawił mnie samą w obcym mieście, chcę z nim porozmawiać!
- Idź do domu Emily.
- Nie! - tupnęłam z frustracji nogą. - Nic nie rozumiesz! Ja muszę z nim porozmawiać, muszę wiedzieć dlaczego to zrobił! Nie rozumiesz Ryan?!
Zakryłam usta dłonią czując okropny ból w klatce piersiowej. Nie umiałam podać źródła jego dochodzenia, po prostu czułam jakby ktoś zabrał coś z wnętrza mnie. Nie potrafiłam już płakać. Podejrzewam, że nie miałam już czym. Najgorszy moment w życiu jest wtedy, gdy wydaje ci się, że wszystko będzie już dobrze, a potem nastaje taka chwila, moment, w którym nie masz już na nic sił. Nawet na płakanie. Czułam jak ogarnia mnie rozpacz, nie wiedziałam co mam robić podczas gdy Ryan stał i patrzył na mnie milcząc. Widziałam po nim, że jest mu mnie szkoda ale nadal niczego nie rozumiałam. Co się działo? Chciałam wiedzieć wszystko już teraz, w tym momencie.
- Gdzie on jest? - zapytałam drżącym głosem. - Musisz mi powiedzieć.
- Nie ma go Emily, idź do domu.
- GDZIE?!
- Emily, płakanie nic ci nie da. Skoro cię zostawił to nie chce cię widzieć.
- Ale...
- Idź do domu! - warknął i cofnął się zatrzaskując mocno drzwi tuż przed moim nosem.
Stałam oniemiała wpatrując się w nie z niedowierzaniem. Tupnęłam ze złości nogą i zaczęłam je okładać pięściami ale to nic nie dało. Oddychając ciężko zaczęłam się wracać do domu i jedyne o czym mogłam myśleć pokonując tę trasę było to, że nadeszła odpowiednia pora, by Logan poznał prawdę. Nie miałam już nic do stracenia.

* * *
  • To dziwne, bo kocham Jemsy ale nie mogę się już doczekać, aż z nimi skończę... nie żebym nie lubiła tego opowiadania, ale z perspektywy czasu wiem, że gdybym teraz zaczęła je pisać wszystko byłoby dużo lepsze.
  • Zagrajmy w malutką grę... gdzie jest Justin? ;> Co robi? Dlaczego to robi? Oj, chyba obiecałam odpowiedzi, a dalej ich nie ma haha, ale będą. Już niedługo (zaczynam się czuć jak Justin z tym jego "soon" lol).
  • Trochę śmieszą mnie te wasze teorie dotyczące tej historii. Uwierzcie mi, nie jestem, aż tak przewidywalna jak się Wam wydaje. Chociaż uwielbiam czytać te wszystkie wasze domysły, bo niektórzy podsunęli mi kilka pomysłów.
  • Kocham Was wszystkich bardzo mocno.

31 komentarzy:

  1. O boze, Justin ty chuju. Tesknilam <3 nie moge sie doczekac nastepnego! Jestes n a j l e p s z a !!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu, Emily tak mnie wkurza...jak można się tak narzucać?! Zupełnie nie rozumiem jej zachowania. Justin też jest kutasem, zostawić dziewczynę samą w obcym mieście... Wyprowadził mnie z równowagi ten rozdział. Czekam tylko na wielkie rozstanie, Justin złamie malutkie serduszko Emily, a ona będzie za nim biegać i prosić by do niej wrócił. Dobra, kończę mój wywód. Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie mam żadnych zastrzeżeń do tego ff.. Jest fajne takie jakie jest i mam nadzieję, że jednak będziesz pisać dalej...
    Gdybyśmy wszystko mogli zmieniać życie byłoby nudne, świeże pomysły są najlepsze więc pisz tak jak do tej pory ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. NIEEEEE!!1 ONI MUSZA BYC RAZEM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. mi w zasadzie kompletnie nie przychodzi do głowy czemu justin sie tak zachowal, kompletna pustka juz sie nie moge doczekać!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow *.* Świetny rozdział <3 Jestem bardzo ciekawa gdzie jest Justin :o ~Justyna :**

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo mi się podoba ;)
    ps kiedy bedzie nowy rozdział Pure? <3

    OdpowiedzUsuń
  8. nanana jak fajnie nie musieć się upominać o nowy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  9. o moj boze juz wiem. Kiedy aiden powiedzial ze stala ta grupka na imprezie i mowily o Em pewnie zakladali sie z Justinem ze ją przeleci i zostawi a logan pewnie to uslyszal i sie wściekł a pozniej mowil Emily zeby sie z nim nie zadawala !! Justin ją przelecił a wtedy rano czul się jak chuj dlatego byl taki przybity bo na prawde cos do niej czuje, ale jednak postanowil wyjechac a teraz pewnie tego zaluje a przed kolegami ją wyzywa i mowi jaka to ona nie byla zajebista w lozku!!! rozszyfrowałam yay

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeciez sekjut napisala, ze mamy sie spodziewac czegos nieprzewidywalnego a to co napisalas jest za latwe. na pewno Logan cos uslyszal na tej imprezie ale wydaje mi sie ze chodzilo o inna sprawe. logan zabranial Emily spotykac sie i wg gadac z Justinem jeszcze zanim sie pobili. Tu na pewno chodzi o co wiecej niz to ze justin ja przelecial i ze sie zakochal a nie powinien.

      Usuń
  10. Smutny ;c Emily sie za bardzo narzuca ech ;/ czekam na nastepny ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny! <3 Szkoda mi Emily. :-\

    OdpowiedzUsuń
  12. draaama time haha ♥
    biedna Emily. ja tak kochałam Emsy ale już nic z tego nie będzie raczej :c
    czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeeeejku Musisz tak cały czas trzymać w niepewności :o Nie mam pojęcia co się stało z Justinem i na tej imprezie :( Mam nadzieję, że w następnym rozdziale to wszystko wyjaśnisz ;D Rozdział cudowny, nie mam żadnych zastrzeżeń ♥ Kocham ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Hm, już wiem!
    Logan jakimś sposobem dowiedział się, że Justin i Emily są razem i w jakiś sposób zemścił się na Ryanie i chłopakach, nie wiem, zniszczył ich towar. Mógł do tego powiedzieć, że to wszystko było ustalone z Emily. Ryan zadzwonił do Justina i gdy ten się dowiedział, że ona go zdradziła udawał, że wszystko jest ok. W nocy odszedł ze złamanym sercem, bo on naprawdę ją kochał i próbował chronić, a ona go oszukała.
    I tyle na razie wymyśliłam...
    Czekam na następny (obym miała rację)
    Życzę weny x
    @AniolyCiemnosci

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudny rozdział czekam szybko na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  16. jezu jak mi szkoda Emily:\ GDZIE JEST TEN CHOLERNY JUSTIN! jestes najlepszą pisarką, naprawde. kocham twojego bloga i powodzenia w pisaniu! lov

    OdpowiedzUsuń
  17. Boze to jest najlepsze ff jakie cxytalam powinni je tlumacxyc w USA dawaj kolejny rozdzial bo ja tu sikam.🙆

    OdpowiedzUsuń
  18. To jest takie perfekcyjne.! Hfyfufydtftuhh <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  20. co jest grane?

    OdpowiedzUsuń
  21. Boże, dlaczego w takim momencie? : o Halo, ja umrę jak mi nie dasz następnego rozdziału. Proszę powiedz, ze będzie okej :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Mi się wydaje, że cała ta sytuacja ma cos wspólnego z McCannem. Że on to zaplanował. Miał z Justinem jakiś układ, ten kazał mu rozkochać w sobie Emily, a potem zrobić jej krzywdę. Słowa McCanna, na początku opowiadania, ze zrobi jej coś, co będzie ja bardzo bolało. Potem nagle pojawia sie Justin.
    Wydaje mi się, że próbował ja w sobie rozkochać, a potem sam do niej coś poczuł wiec nie potrafił jej skrzywdzić, dlatego odszedł.
    NIE WIEM, NIE POTRAFIE MYŚLEĆ. BŁAGAM DAWAJ NASTEPNY <3

    OdpowiedzUsuń
  23. Witaj! ;)
    W ciągu kilku godzin pochłonęłam twoje opowiadanie i jestem pod wielkim wrażeniem. Do tej pory miałam cztery opowiadania, do których zawsze wracałam. Teraz i Ty jesteś na tej liście! :D
    Z niecierpliwością czekam na następny.
    Pozdrawiam,
    Eva :*

    OdpowiedzUsuń
  24. Kiedy kolejny?!?!?. Kobieto ja czekam na kolejny. Chyba nas nie opuszczasz? Proszę pisz dalej plisss czekamm

    OdpowiedzUsuń
  25. Nareszcie, kocham to opowiadanie.Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń