Zsunęłam się z jego kolan siadając na
ławce i opierając głowę o jego ramię. Wiedziałam, że ciągle siedzi z tym
głupawym uśmieszkiem. Spojrzałam na niego krótko i oczywiście miałam rację.
Niemal jak szczęśliwe dziecko siedział i cieszył się sam do siebie. Wyglądał
przeuroczo, ale nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała chociaż troszkę się z
nim podrażnić.
- Przestaniesz się tak uśmiechać czy
mam ci pomóc? - spytałam unosząc brwi.
- Nie mogę się cieszyć tym, że spędzę
weekend ze swoją dziewczyną?
Jego słowa, a konkretniej to jedno określenie
wywołało u mnie dziwne i zdecydowanie nie znane wcześniej uczucie, a kąciki ust
uniosły się do góry i chociażbym chciała przestać - nie potrafiłam. Justin
energicznie podniósł się ze swojego miejsca wyciągając w moim kierunku swoją
dłoń.
- Przejdziemy się księżniczko?
Skinęłam głową łapiąc za jego rękę.
Przyciągnął mnie do siebie jednym zwinnym ruchem, co jedynie sprawiło, że
wylądowałam prosto w jego ramionach. Uśmiechnął się z satysfakcją, co
oznaczało, że zrobił to celowo. Oparłam dłoń na jego torsie podnosząc głowę do
góry. Znowu byliśmy blisko siebie, a nasze twarze dzieliły dosłownie
centymetry. Omamiona jego ciepłym oddechem wpatrywałam się w jego tęczówki.
Jego usta niemal stykały się z moimi.
- Chciałbym cię pocałować - powiedział, a ja uśmiechnęłam się jedynie figlarnie i specjalnie lekko
przygryzłam usta, by po krótkiej chwili uwolnić je spod swoich zębów.
Wiedziałam, że to go drażni. - Mogę?
- No nie wiem - odpowiedziałam
odwracając głowę z uśmiechem. Zaśmiał się pod nosem słysząc moją odpowiedź, bo
doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że żartuję. Ponownie spojrzałam na niego,
a jego gorące wargi niemal od razu znalazły się na moich ustach. Jego dłonie
wędrowały po moich plecach, a palce zakreślały jakieś wzorki co jakiś czas
zaciskając się na materiale koszulki, którą miałam na sobie. Złapał moją górną wargę między swoje usta. Przysięgam, z każdą
kolejną sekundą moje serce biło tylko mocniej i mocniej. Bałam się, że je usłyszy. Byliśmy razem, ale tak naprawdę żadne z nas nie określiło
swoich uczuć i to było coś, co zaczynało mi doskwierać. Byłam w nim zakochana,
tego byłam pewna, ale czy on to odwzajemniał? Jego wszystkie gesty i czyny może
i mówiły same za siebie, ale... chyba wciąż nie ufałam mu w stu procentach.
Odepchnęłam go od siebie delikatnie, stwarzając pomiędzy nami troszkę
przestrzeni. Justin spojrzał na mnie pytająco nie rozumiejąc mojego zachowania,
uśmiechnęłam się do niego błagając w myślach, by nie pytał dlaczego to
zrobiłam. Westchnął jedynie cicho i splótł swoje palce z moimi.
- Kiedy nauczysz mnie strzelać?
- Znowu do tego wracamy?
- Tak, przypominam, że mi to obiecałeś.
- Nauczę - odparł niechętnie. - Ale
nie wiem kiedy.
- Jesteś okropny - fuknęłam, a on
jedynie się zaśmiał. - Powiesz mi o co chodziło z tą całą sytuacją z Sam?
- Chciała kupić morfinę - wyjaśnił,
- nie miała całej sumy, więc powiedziałem jej, żeby cię przekonała do spotkania
ze mną, a dostanie co chce.
Zmarszczyłam czoło.
- Po co jej morfina?
- Nie obchodzi mnie to - odpowiedział wywracając oczami. - Po co gadamy o tej idiotce Emily? Daj spokój,
nie jest warta twojego czasu.
- Zabawne, że zawsze mówiła to samo o
tobie - jego palce mocniej się zacisnęły, tak samo jak szczęka. Justin nie
lubi, gdy ktoś go obraża. Postanowiłam zmienić temat, żebyśmy przypadkiem znowu
się nie pokłócili o jakąś pierdołę. - Naprawdę pojedziesz ze mną do mojego
taty?
- Tak, załatw adres i prześlij mi go,
a ja zajmę się resztą.
- Dziękuję - odpowiedziałam
spoglądając na niego. Justin kiwnął głową i puścił moją dłoń, a następnie objął
w pasie przyciągając bliżej siebie.
- Będę za tobą tęsknić - wymruczał
pod nosem ciężko wzdychając. Spojrzałam na niego pytająco. - Nie będzie mnie
przez kilka dni.
- Dlaczego?
- Wyjeżdżam z moją mamą - wyjaśnił
niepewnie zerkając w moją stronę. - Wrócę w czwartek.
- W porządku.
- Nie jesteś zła?
- Nie - pocałowałam go w policzek. -
W końcu jedziesz ze swoją mamą, a nie z jakimiś dziewczynami - zaśmiał się
nerwowo słysząc co powiedziałam.
- No nie wiem, może jakieś spotkam.
- Kojarzysz chłopaków z naszej
szkoły? - spytałam unosząc pytająco brew do góry, kiwnął głową nie rozumiejąc
co mam na myśli. - Jest ich sporo i też z chęcią by się ze mną spotkali.
- Pfff - prychnął i popchnął mnie w
stronę drzewa szybko wsuwając swoje ręce za moje plecy amortyzując uderzenie,
jego twarz znajdowała się znowu kilka centymetrów przed moją, - jesteś moja
Emily - pocałował mnie w usta.
*
Nie umiałam się skupić na niczym do
końca naszego spotkania. To raz myślałam o tym jak bardzo uwielbiam tego
chłopaka, to znowu wracałam do Samanthy czy do myśli o spotkaniu się z moim
ojcem. Justin widział, że jestem w innym świecie, więc gdy zrobiło się całkiem
ciemno i po niesamowicie długim pocałunku na pożegnanie powiedział mi, że mam
iść do domu i nie zginąć po drodze. To było całkiem urocze jego strony -
martwił się. Miałam nadzieję, że upewnię się co do kwestii jego uczuć względem
mnie w przeciągu przyszłego weekendu, którego nie umiałam się doczekać. A
przecież jeszcze nawet nie zadzwoniłam do mojego taty.
Kierując się pytaniami, które miałam
do swojej czarnowłosej koleżanki, a także ciekawością wcale nie poszłam do domu
tak jak poradził mi Justin. Nie obchodziło mnie to, że jest już późno. Chciałam
poznać odpowiedzi, które znała tylko Sam, więc skręciłam w uliczkę prowadzącą
do domu z czerwonej cegły. Samantha. Musiałam z nią porozmawiać, bez względu na
to czy Justinowi by się to spodobało czy nie. Otworzyłam furtkę i przeszłam
przez piękny ogródek, a następnie znalazłam się pod drzwiami z ciemnego drewna.
Zastukałam w nie kilkakrotnie pięścią, a następnie kilkakrotnie wcisnęłam
dzwonek. Drzwi otworzyła jej mama ubrana w szlafrok.
- Emily? Co ty tu robisz o takiej
porze i czemu tak się dobijasz?
- Jest Sam?
- Tak - kiwnęła głową. - Wejdź.
Zamknęła za mną drzwi i spojrzała na
mnie troskliwie. Wyglądała jakby się martwiła.
- Cieszę się, że przyszłaś. Samantha
potrzebuje teraz przyjaciół, jest na górze w swoim pokoju.
- Dziękuję.
Szybko wspięłam się po schodach i
skierowałam się do pokoju, gdzie znajdowało się królestwo Samanthy i nawet nie
pukając wtargnęłam do środka. Nie rozumiałam co miała na myśli jej mama, ale czułam,
że lada moment się dowiem.
Na stoliku przy starej kanapie paliła
się lampka nocna, a czarnowłosa dziewczyna spała trzymając w dłoni jakąś
książkę. Wyglądała na zmęczoną i smutną. Byłam na nią zła, że udawała i, że
mnie oszukała, ale z drugiej strony wiem, że zależy jej na moim szczęściu. Nie
ma w nas zbyt wielu podobieństw, tylko, że w przyjaźni nie zawsze chodzi
właśnie o nie. Czasami chodzi o wspieranie się, akceptowanie drugiej osoby i
jej wad. Oczy zaszły mi łzami, a smutek ponownie wtargnął do mojego świata.
Nigdy nie sądziłam, że ktoś mam przyjaciółkę, a kiedy w końcu dotarło do mnie,
że ktoś taki jest w moim życiu nie minęła chwila i praktycznie ją straciłam.
Podeszłam bliżej Samanthy siadając obok niej na sofie, złapałam ją za ramię i
lekko nim potrzęsłam.
- Sam wstawaj. - Powiedziałam.
Otworzyła swoje zaspane powieki i zamrugała próbując wyostrzyć obraz przed
sobą. Zerknęła w moją stronę i poderwała się do góry.
- Co ty tu robisz?!
- Cześć.
- Wynoś się z mojego domu! - krzyknęła.
- Morfina Sam? - Spytałam ignorując
jej krzyki. - Po co ci to?
- Nie twój pieprzony interes Emily.
Mówię poważnie, wynoś się - teatralnie podeszła do drzwi wskazując mi drogę do
wyjścia. Podniosłam się ze swojego miejsca i stanęłam na przeciwko niej.
- Oh - mruknęłam z ironicznym
uśmieszkiem, - jasne, porozmawiam o morfinie z twoją mamą - zrobiłam krok w przód, a jej ręka znalazła
się na moim przedramieniu. Widziałam jak biła się z myślami nagromadzonymi w
jej umyśle.
- Dobra, zostań - warknęła. - Gadaj
co chcesz, a potem się wynoś.
Oparłam się o ścianę i przechyliłam
głowę spoglądając w jej stronę. Wyglądała na przybitą, trochę zagubioną i
taką... nie przypominała nawet siebie. Blade policzki zdawały się być
jaśniejsze niż zwykle, a czarne włosy były w istnym nieładzie.
- Wiesz, od momentu, gdy ten porąbany
McCann groził mi na imprezie Charliego wszystko zrobiło się jakieś popaprane - westchnęłam ciężko zdradzając jej coś o czym nikt nie wiedział. Zaskoczyłam ją.
Jej oczy zrobiły się ogromne i wiedziałam, że chcą chłonąć więcej informacji.
- Co? McCann? TEN McCann? - kiwnęłam
głową w odpowiedzi. - Powiedziałaś Loganowi?
- Nie. Wiesz tylko ty i ja.
- A Justin...?
- Nic nikomu nie powiedziałam. Do
teraz. Wiesz dlaczego? - spytałam. - Bo ci ufam Sam, właśnie dlatego. Nie
zdradziłaś nikomu żadnej mojej tajemnicy, którą poznałaś. Nawet po tej naszej
kłótni nie pobiegłaś do Logana i nie powiedziałaś mu, że spotykam się z
Justinem.
Siedziała ze spuszczoną głową na
sofie opierając łokcie o swoje uda. Zapadła długa cisza wgniatająca się w moją
czaszkę. Nie byłam pewna, czy jej milczenie oznacza, że mam sobie pójść i nie
wracać? Westchnęłam ciężko czując, że jeszcze trochę i sobie odpuszczę zabawę w
bohaterkę świata.
- Nie jestem z Nathanem - odpowiedziała. - Nigdy nie chciałam z nim być.
- Co?
- Jest przystojny, zawsze mi się
podobał, to prawda - powiedziała. - Myślałam, że jak się do niego zbliżę to
może pomoże mi z tą morfiną, ale on tylko się ze mną przespał i na tym w sumie
się skończyło.
- Po co ci to?
- Morfina? To nie było dla mnie - jej głos się załamał, a wzrok zrobił jakiś nieobecny. Przed kolejnymi słowami,
które wypowiedziała zapadła chwila ciszy. - To było dla kogoś, kogo bardzo
kochałam - gorące łzy spłynęły po jej bladych policzkach rozmazując resztki
tuszu do rzęs i tworząc ciemne zacieki. Bez zastanowienia podeszłam do niej
siadając u jej boku. Nie odzywałam się, bo wiedziałam, że wcale nie skończyła
mówić. Potrzebowała się wygadać.
- Emily, on nie żyje, rozumiesz? - zapłakała gorzko przytulając się do mnie. Nie miałam pojęcia o kim mówiła, kim była ta osoba i co dla niej tak naprawdę znaczyła. - Nigdy mu nie powiedziałam co do niego czuję... - jęknęła z wielką rozpaczą w głowie, która rozdarła moją duszę. To było okropne widzieć ją w takim stanie. Wyglądała naprawdę kiepsko, ale to co działo się w jej wnętrzu było istnym koszmarem, z którym zmagała się sama przez tyle dni. - Miał na imię Will, poznaliśmy się rok temu. Nic ci nie mówiłam, bo miał dziewczynę i nie chciałam, żebyś mi truła o tym, że mam sobie dać spokój. Chorował przez lata, a kiedy zaczęłam mu opowiadać, że znam ciebie i Logana spytał, czy nie mogłabym mu pomóc kupić morfiny albo czegoś innego, co pomogłoby mu poradzić sobie z bólem - jej łzy moczyły materiał mojej koszulki. - Przepraszam, że byłam dla ciebie i Justina taka okropna.
- Emily, on nie żyje, rozumiesz? - zapłakała gorzko przytulając się do mnie. Nie miałam pojęcia o kim mówiła, kim była ta osoba i co dla niej tak naprawdę znaczyła. - Nigdy mu nie powiedziałam co do niego czuję... - jęknęła z wielką rozpaczą w głowie, która rozdarła moją duszę. To było okropne widzieć ją w takim stanie. Wyglądała naprawdę kiepsko, ale to co działo się w jej wnętrzu było istnym koszmarem, z którym zmagała się sama przez tyle dni. - Miał na imię Will, poznaliśmy się rok temu. Nic ci nie mówiłam, bo miał dziewczynę i nie chciałam, żebyś mi truła o tym, że mam sobie dać spokój. Chorował przez lata, a kiedy zaczęłam mu opowiadać, że znam ciebie i Logana spytał, czy nie mogłabym mu pomóc kupić morfiny albo czegoś innego, co pomogłoby mu poradzić sobie z bólem - jej łzy moczyły materiał mojej koszulki. - Przepraszam, że byłam dla ciebie i Justina taka okropna.
- Nie Sam - przerwałam jej, -
przepraszam, że zostawiłam cię z tym samą. Pamiętaj, że zawsze będę tu dla
ciebie, bez względu na wszystko.
- Pinky promise?
- Pinky promise.
Zahaczyłyśmy o siebie swoje małe
palce i złączyłyśmy kciuki. Uśmiechnęła się słabo, a kolejna porcja łez znowu
sturlała się po jej policzku. Nie miałam zamiaru jej mówić, żeby się uspokoiła,
ani żeby przestała płakać. Nie wiem co to znaczy stracić osobę, którą się kocha
bardziej niż cokolwiek innego na świecie, więc mogłam się tylko domyślać co
przeżywa Sam. Szczególnie, że nigdy nie było jej dane nawet pocałować tego
Willa, czy zbliżyć się tak jakby tego chciała.
*
Ziewnęłam przechodząc pomiędzy
sklepowymi półkami. Wrzuciłam do koszyka, który niosła mama butelkę ketchupu.
- Jesteś wyrodną matką - powiedziałam oskarżycielskim tonem. Kobieta wywróciła oczami. Obudziła mnie o
siódmej rano za karę, bo wczoraj wróciłam za późno nie uprzedzając jej o tym
wcześniej. Nie dość, że miałam wyrzuty sumienia, bo zostawiłam Samanthę samą to
jeszcze moja mama męczyła mnie za chęć pomocy drugiej osobie. Denerwowało mnie
to, że traktowała w ten sposób jedynie mnie. Loganowi wiecznie wszystko
uchodziło na sucho. Plusem tak wczesnej pobudki było to, że mój mózg nie działał
na najwyższych obrotach, a raczej przypominał jeszcze kleistą papkę, więc wybierając
numer do swojego taty wcale się nie denerwowałam i nie zrobiłam z siebie
idiotki. Co więcej nie rozmawiałam z nim zbyt długo, a nawet nie pamiętam
połowy z tego co mówił. Umówiliśmy się na sobotę, w kawiarni której nazwę i
adres wysłał mi SMSem. Sądziłam, że będzie mi ciężej się z nim umówić, ale
widocznie mój zaspany mózg ułatwił całą sprawę. Jedyne co mi nie pasowało to
bycie w sklepie na zakupach, o takiej godzinie.
- Przynieś jeszcze przyprawę do
curry.
Podreptałam w kierunku miejsca, w
którym znajdowały się wszelkiego rodzaju dodatki do potraw tak bardzo
uwielbiane przez całe społeczeństwo. Przebiegłam palcami po swojej szyi
szukając tego co chciała moja mama.
- O, Emily!
Odwróciłam głowę słysząc swoje imię.
Pattie stała obok mnie z wielkim uśmiechem na swoich ustach.
- Dzień dobry - odpowiedziałam.
- Co ty tu robisz tak wcześnie?
- To moja kara za pomaganie do późna
przyjaciółce - westchnęłam, - nie zadzwoniłam do mamy i nie powiedziałam jej,
o której wrócę.
- Gdybym dawała kary Justinowi za
przychodzenie późno do domu musiałby utknąć w swoim pokoju do późnej
czterdziestki.
- Nie dałaby pani rady -
odpowiedziałam, - wyszedłby nawet gdyby miał zrobić dziurę w ścianie.
Pattie roześmiała się w głos
wrzucając do swojego koszyka jakieś pierdoły. Przesuwałam ręką od przyprawy do
przyprawy, szukając tej odpowiedniej. Odczytywałam nazwy w głowie co jakiś czas
zerkając na mamę Justina.
- Masz całkowitą rację.
W końcu znalazłam curry, o które
prosiła mama i chwyciłam je w swoje dłonie. Nie sądziłam, że znalezienie
przyprawy może mnie uratować od zbędnej gadaniny z Pattie. Jasne, lubiłam ją,
ale krępowały mnie rozmowy z nią.
- Życzę pani miłego urlopu, mam
nadzieję, że Justin będzie grzeczny.
- Jedziemy dzisiaj wieczorem, wydaje
mi się, że wytrzyma do wtorku bez pajacowania.
- Do wtorku?
- Tak, wracamy tego dnia. Nie mówił
ci?
- Um, mówił, oczywiście, że tak - sztuczny uśmiech pojawił się na mojej buzi, a serce zwolniło bicia. - Do
widzenia.
- Do zobaczenia Emily.
Odwróciłam się na pięcie wędrując w
kierunku swojej mamy. Szłam jak zahipnotyzowana, już wcale nie chciało mi się
spać. Nie wiem, może się przesłyszałam i Justin faktycznie powiedział wczoraj,
że wraca we wtorek? Bo niby dlaczego miałby mnie okłamywać? Z drugiej strony
byłam pewna, że mówił coś o czwartku.
- Co tak zbladłaś Emsy?
- Zbladłam? Wydaje ci się mamo.
Wszystko jest w porządku.
- W takim razie idziemy do kasy.
*
Wsiadłam do samochodu zapinając pasy.
Mocno zagryzłam usta próbując stłumić wszystkie myśli związane z Justinem w
swojej głowie. Dokładnie przeanalizowałam nasze wczorajsze spotkanie i jestem
pewna, że powiedział, że wróci w czwartek. Było mi przykro, a dodatkowym
utrudnieniem było utrzymanie uśmiechu, aż do powrotu do domu.
- Emily, widzę, że coś jest nie tak.
- Po prostu spotykam się z tatą - odpowiedziałam. - Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe?
- Nie Emily - powiedziała i zerknęła
na mnie krótko posyłając ciepły uśmiech, - to wciąż twój ojciec - wróciła do
patrzenia się na jezdnię. - Ale poradzisz sobie sama? Bo Logan nie chce go
widzieć, a ja... no wiesz, nie pojadę z tobą.
- Dam radę.
Gdy tylko znalazłyśmy się pod domem,
szybko wyciągnęłam zakupy i zostawiłam je w kuchni biegnąc do swojego pokoju.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi rzucając się na łóżko. Miałam tylko jedną możliwość,
by sprawdzić czy Justin mnie okłamał, czy po prostu źle usłyszałam. Nie było
jeszcze nawet dziewiątej, więc byłam pewna, że śpi, a nie chciałam go budzić o
takiej godzinie, bo od razu zorientowałby się, że coś jest nie tak.
Postanowiłam poczekać do jedenastej i wtedy do niego zadzwonić. Każda minuta
wlekła się w nieskończoność, zdążyłam sprawdzić wszystkie portale plotkarskie,
przejrzeć Tumblra oraz każdą inną znaną mi stronę. Z nerwów zaczęła mnie boleć
głowa. Nawet nie zjadłam śniadania, wypiłam jedynie kilka szklanek wody, bo
tylko to był w stanie przyjąć mój organizm. To nie jest ani normalne, ani
zdrowe. Raczej idiotyczne, ale nie umiem nic poradzić na to, że właśnie tak a
nie inaczej reaguję na Justina. Przekręciłam się na łóżku i sięgnęłam po swój
telefon, zerknęłam na wyświetlacz, który wskazywał dziesiątą dwadzieścia.
Niespodziewanie zaczął wibrować, a moje serce podskoczyło, gdy przeczytałam, że
to właśnie osoba przez, którą nie umiem się skupić dzwoni. Przełknęłam ślinę i
odebrałam połączenie.
- Halo?
- Cześć Emsy- powiedział wesołym
głosem, - nie obudziłem cię?
- Nie, nie śpię od dawna - odpowiedziałam starając się brzmieć normalnie. - Po co dzwonisz?
- Tęskniłem.
- Haha, - zaśmiałam się sztucznie,
chociaż miałam nadzieję, że tego nie zauważy, - to jak ty wytrzymasz beze mnie
przez te kilka dni?
- Będzie ciężko.
- Justin?
- Tak?
- Wracasz ze swoją mamą w czwartek?
- Tak.
Oczy zaszły mi łzami. Nie rozumiałam
dlaczego mnie okłamuje, przecież związki polegają na byciu szczerym. Nawet
jeśli miałby załatwiać swoje sprawy mógłby mi to powiedzieć. Pociągnęłam nosem.
- Emily, czy ty płaczesz? Dlaczego?
- Jesteś kiepskim kłamcą Justin,
spotkałam dzisiaj twoją mamę i mówiła coś innego - odpowiedziałam. Zamilkł co
jedynie potwierdziło, że został przyłapany na gorącym uczynku. - Nie chcę z
tobą gadać - dodałam i się rozłączyłam. To naprawdę boli, gdy ktoś na kim ci
zależy cię okłamuje, a ty nawet nie wiesz dlaczego. Może Justin wcale nie jest
taki jak mi się wydaje?
______________________________________
Wystarczy zwykłe czytam :)
To naprawdę proste - wpisuje się "czytam" w białe pole pod postem.
~ Tak, oficjalnie żyję, nie umarłam, nie porzuciłam tego opowiadania i nie zamierzam. Mam problemy z weną, co chyba widać wyżej.
~ Ta historia przekroczyła właśnie +49 tysięcy wyświetleń *kładę się i nie wstaję* DZIĘKUJĘ NAJPIĘKNIEJ.
~ Ponawiam pytanie o wydarzenia z perspektywy Justina, które chciałybyście przeczytać?
~ Miejmy nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej.
~ Proszę o kliknięcie tutaj, dziękuję :)
~ BUUUUUUUZIAKI.
Jakie problemy z weną? *____* Nawet jeśli je masz, to tego nie widać bo mi i tak sie to meeeeeeeeeeeeeeegaaaaaa podoba. <3 Też mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej bo nie mogę sie już doczekać. pozdrawiam. @justiin_biebr
OdpowiedzUsuńzapraszam też do siebie na http://impossible-become-possible-jbff.blogspot.com/ gdzie chłopak ratuje dziewczyne która próbuje popełnić samobójstwo. Po czym okazuje się że jest on... DUCHEM. Zapraszam i liczę na komentarz. x
świetne! <3
OdpowiedzUsuńOmg.. oby tylko Justin nie zrobił nic głupiego.
OdpowiedzUsuńWcale nie widać, że masz problemy z weną. Rozdział bardzo mnie zaciekawił.
Czekam na kolejny rozdział. :)
Czytam świetny ty zawsze kończysz w takich momentach... nie mogę doczekać się kolejnego
OdpowiedzUsuńA ja naiwna myślałam, że wszystko będzie im się dalej układać, zapomniałam jak lubisz im komplikować życie. : )
OdpowiedzUsuńJeśli twierdzisz, że pisząc ten rozdział nie miałaś weny, bo zastanawiam się jak wyglądają rozdziały, kiedy masz napływ weny. Hmmm?
Zrobię wyjątek i dziś ci nie napiszę, że bardzo cię uwielbiam i jesteś moim osobistym guru, bo to pewne już wiesz. <3
@Nawalona
To jest cudoooowne ! :)
OdpowiedzUsuńczytam
OdpowiedzUsuńJEEEEEEEJ ;**
OdpowiedzUsuńkocham twojego bloga! <3 I cb teeż, moocno ♥
Dawaj szybko NN!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :D
Twoje opowiadanie jest tak zajebiste że bardziej się nie da.
OdpowiedzUsuńTylko bym czytała i czytała.A co bym dała za takiego Justin.WSZYSTKO.Jesteś niesamowitą pisarką, jeśli piszesz książki to z pewnością ją kupię, jeśli jej nie piszesz ro zacznij a jeśli już napisałaś to koniecznie mi o tym powiedz.Pisz jak najszybciej nowy niesamowity rozdział.
Nie chcę pisać zbyt dużo, bo to chyba nie ma sensu. Przepraszam, że moje komentarze są takie nudzące.
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny i naprawdę nie mogę się już doczekać kolejnego.
koooooocham ♥
OdpowiedzUsuńkiedy następy ? ♥
OdpowiedzUsuńczytam
OdpowiedzUsuń:(((( o ja cie..
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dzisiaj CAŁE opowiadanie, wszystkie rozdziały, które do tej pory napisałaś i powiem Ci, że to jest świetne! Cały czas miałam motylki w brzuchu, teraz, kiedy są razem trochę ustały, ale zawsze tak jest, przynajmniej ze mną! xd. Złapałaś nową czytelniczkę, z niecierpliwością czekam na NN ;D
OdpowiedzUsuńWspaniały :))
OdpowiedzUsuńPoprostu super ! Kocham. <3
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest cudwone <33 Czekam nn :*
OdpowiedzUsuńTo jest świetne <3 Ja chętnie przeczytałabym coś z perspektywy Justina ;)
OdpowiedzUsuńI mam pytanie: co z twoim opowiadaniem o 1D?
Ntrafiłam na bloga zupełnie przypadkiem, zaczełam czytac i tak mnie wciągnęło ze zarwałam noc aby nadrobic rozdizały. Dziękuje ze piszesz ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
czytam .
OdpowiedzUsuńTo jest firvjfvifchi. kurwa dlaczego on ja oklamal?
OdpowiedzUsuńNareszcie, dovheuihderhvdhcidwedhevuhdsewhdvu!!
OdpowiedzUsuńZ perspektywy jak Justin ją bił.
A tak poza tym ciekawie :)
G. <3
Nieeeeeeeeeee!;_;
OdpowiedzUsuńA to taka świetna para!;_;
Oby wszystko się wyjaśniło w następnym rozdziale bo chyba umrę,LOL
oxoxo
@OMB_OMJ
Nie trać weny czekam na kolejny rozdział . :)
OdpowiedzUsuńjdhvjhsd kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńteraz zżera mnie ciekawość. nie dożyję.co ten Justin wyrabia
ale to cudowne <3
OdpowiedzUsuńCzytam to pijąc sok z czarnej porzeczki.:P
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że żyjesz bo już się martwiłam :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział jak zawsze! :D
Justin co ty odpierdzielasz? o.O
Już się nie mogę doczekać kolejnego :)
A co do perspektywy Justina to ten weekend był by fajny. Albo tłumaczenie się z tego całego kłamstwa :)
Buziaki, do następnego <3
@NowSuitUp
CZYTAM !!! *.* @xinspitex follow me - follow back :)
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! I JESZCZE RAZ, KOOOCHAM CIĘ!
OdpowiedzUsuńNie masz weny? Chyba literówka Ci się wkradła i jestem pewna, że chciałaś napisać, że ja masz, bo rozdziały GENIALNY. <3
Czytam ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze super <3
Czekam na nn
xoxo
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie <3 Chyba nigdy mi się nie znudzi, a co do perspektywy Justina to chyba wspólny weekend :D
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział !
OdpowiedzUsuńChciałam Was wszystkich zachęcić do czytania mojego bloga, jest już kolejny rozdział. http://two-person-in-one.blogspot.com/ Polecam serdecznie, buziaki !
czemu Justin miałby ją kłamać? co przed nią ukrywa?
OdpowiedzUsuńjestem strasznie ciekawa. z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
KC <3
Świetny rozdział i wydarzenia z perspektywy Justina by były bardzo fajne xoxo
OdpowiedzUsuńjej świetne opowiadanie, w jeden dzień nadrobiłam wszystkie rozdziały :D czekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa o co chodzi z Justinem..zachowuje się jakby mu na niej zależało a potem ją okłamuje..Przez Ciebie nie będę spać o nocach zastanawiając się o co chodzi....Kocham to opowiadanie i czekam na kolejny rozdział <3 /@Swagger_Dzager
OdpowiedzUsuńCzytam i kocham<3
OdpowiedzUsuńHej :D
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że pomimo tego, iż nie uważam się za Beliberkę i na to opowiadanie trafiłam przez przypadek to bardzo przypadło mi ono do gustu :)
Fakt, jest pare błędów, które zauważyłam ale myślę, że genialna treść sprawia, iż nie liczą się one tak bardzo ;)
Jeszcze raz gratuluję talentu i czekam na kolejny rozdział. Wiesz już może kiedy się pojawi ? :>
+ co do scen opisywanych z perspektywy Justina myślę, że fajnie byłoby przeczytać o ich wspólnie spędzonym dniu i nocy, robieniu projektu i może wyprawy nad rzekę?
trzymaj się :*
idealne
OdpowiedzUsuńczemu Justin jest taki tajemniczy ? łaj ? D: XD świetny rozdział :3
OdpowiedzUsuńuuuuu szkoda mi jej :( ale rozdział jest swietny xx
OdpowiedzUsuń@SylviaS_99
czytam od niedawna i jest super, chociaz wcale nie jestem fanką Justina :)
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest piękne <3
OdpowiedzUsuńCzytam :)
Ej to jest świetne :D
OdpowiedzUsuńJa bym mu w twarz dała B|
OdpowiedzUsuń