Rozdział dwudziesty drugi



Zsunęłam się z jego kolan siadając na ławce i opierając głowę o jego ramię. Wiedziałam, że ciągle siedzi z tym głupawym uśmieszkiem. Spojrzałam na niego krótko i oczywiście miałam rację. Niemal jak szczęśliwe dziecko siedział i cieszył się sam do siebie. Wyglądał przeuroczo, ale nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała chociaż troszkę się z nim podrażnić.
- Przestaniesz się tak uśmiechać czy mam ci pomóc? - spytałam unosząc brwi.
- Nie mogę się cieszyć tym, że spędzę weekend ze swoją dziewczyną?
Jego słowa, a konkretniej to jedno określenie wywołało u mnie dziwne i zdecydowanie nie znane wcześniej uczucie, a kąciki ust uniosły się do góry i chociażbym chciała przestać - nie potrafiłam. Justin energicznie podniósł się ze swojego miejsca wyciągając w moim kierunku swoją dłoń.
- Przejdziemy się księżniczko?
Skinęłam głową łapiąc za jego rękę. Przyciągnął mnie do siebie jednym zwinnym ruchem, co jedynie sprawiło, że wylądowałam prosto w jego ramionach. Uśmiechnął się z satysfakcją, co oznaczało, że zrobił to celowo. Oparłam dłoń na jego torsie podnosząc głowę do góry. Znowu byliśmy blisko siebie, a nasze twarze dzieliły dosłownie centymetry. Omamiona jego ciepłym oddechem wpatrywałam się w jego tęczówki. Jego usta niemal stykały się z moimi.
- Chciałbym cię pocałować - powiedział, a ja uśmiechnęłam się jedynie figlarnie i specjalnie lekko przygryzłam usta, by po krótkiej chwili uwolnić je spod swoich zębów. Wiedziałam, że to go drażni. - Mogę?
- No nie wiem - odpowiedziałam odwracając głowę z uśmiechem. Zaśmiał się pod nosem słysząc moją odpowiedź, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że żartuję. Ponownie spojrzałam na niego, a jego gorące wargi niemal od razu znalazły się na moich ustach. Jego dłonie wędrowały po moich plecach, a palce zakreślały jakieś wzorki co jakiś czas zaciskając się na materiale koszulki, którą miałam na sobie. Złapał moją górną wargę między swoje usta. Przysięgam, z każdą kolejną sekundą moje serce biło tylko mocniej i mocniej. Bałam się, że je usłyszy. Byliśmy razem, ale tak naprawdę żadne z nas nie określiło swoich uczuć i to było coś, co zaczynało mi doskwierać. Byłam w nim zakochana, tego byłam pewna, ale czy on to odwzajemniał? Jego wszystkie gesty i czyny może i mówiły same za siebie, ale... chyba wciąż nie ufałam mu w stu procentach. Odepchnęłam go od siebie delikatnie, stwarzając pomiędzy nami troszkę przestrzeni. Justin spojrzał na mnie pytająco nie rozumiejąc mojego zachowania, uśmiechnęłam się do niego błagając w myślach, by nie pytał dlaczego to zrobiłam. Westchnął jedynie cicho i splótł swoje palce z moimi.
- Kiedy nauczysz mnie strzelać?
- Znowu do tego wracamy?
- Tak, przypominam, że mi to obiecałeś.
- Nauczę - odparł niechętnie. - Ale nie wiem kiedy.
- Jesteś okropny - fuknęłam, a on jedynie się zaśmiał. - Powiesz mi o co chodziło z tą całą sytuacją z Sam?
- Chciała kupić morfinę - wyjaśnił, - nie miała całej sumy, więc powiedziałem jej, żeby cię przekonała do spotkania ze mną, a dostanie co chce.
Zmarszczyłam czoło.
- Po co jej morfina?
- Nie obchodzi mnie to - odpowiedział wywracając oczami. - Po co gadamy o tej idiotce Emily? Daj spokój, nie jest warta twojego czasu.
- Zabawne, że zawsze mówiła to samo o tobie - jego palce mocniej się zacisnęły, tak samo jak szczęka. Justin nie lubi, gdy ktoś go obraża. Postanowiłam zmienić temat, żebyśmy przypadkiem znowu się nie pokłócili o jakąś pierdołę. - Naprawdę pojedziesz ze mną do mojego taty?
- Tak, załatw adres i prześlij mi go, a ja zajmę się resztą.
- Dziękuję - odpowiedziałam spoglądając na niego. Justin kiwnął głową i puścił moją dłoń, a następnie objął w pasie przyciągając bliżej siebie.
- Będę za tobą tęsknić - wymruczał pod nosem ciężko wzdychając. Spojrzałam na niego pytająco. - Nie będzie mnie przez kilka dni.
- Dlaczego?
- Wyjeżdżam z moją mamą - wyjaśnił niepewnie zerkając w moją stronę. - Wrócę w czwartek.
- W porządku.
- Nie jesteś zła?
- Nie - pocałowałam go w policzek. - W końcu jedziesz ze swoją mamą, a nie z jakimiś dziewczynami - zaśmiał się nerwowo słysząc co powiedziałam.
- No nie wiem, może jakieś spotkam.
- Kojarzysz chłopaków z naszej szkoły? - spytałam unosząc pytająco brew do góry, kiwnął głową nie rozumiejąc co mam na myśli. - Jest ich sporo i też z chęcią by się ze mną spotkali.
- Pfff - prychnął i popchnął mnie w stronę drzewa szybko wsuwając swoje ręce za moje plecy amortyzując uderzenie, jego twarz znajdowała się znowu kilka centymetrów przed moją, - jesteś moja Emily - pocałował mnie w usta.

*
Nie umiałam się skupić na niczym do końca naszego spotkania. To raz myślałam o tym jak bardzo uwielbiam tego chłopaka, to znowu wracałam do Samanthy czy do myśli o spotkaniu się z moim ojcem. Justin widział, że jestem w innym świecie, więc gdy zrobiło się całkiem ciemno i po niesamowicie długim pocałunku na pożegnanie powiedział mi, że mam iść do domu i nie zginąć po drodze. To było całkiem urocze jego strony - martwił się. Miałam nadzieję, że upewnię się co do kwestii jego uczuć względem mnie w przeciągu przyszłego weekendu, którego nie umiałam się doczekać. A przecież jeszcze nawet nie zadzwoniłam do mojego taty.
Kierując się pytaniami, które miałam do swojej czarnowłosej koleżanki, a także ciekawością wcale nie poszłam do domu tak jak poradził mi Justin. Nie obchodziło mnie to, że jest już późno. Chciałam poznać odpowiedzi, które znała tylko Sam, więc skręciłam w uliczkę prowadzącą do domu z czerwonej cegły. Samantha. Musiałam z nią porozmawiać, bez względu na to czy Justinowi by się to spodobało czy nie. Otworzyłam furtkę i przeszłam przez piękny ogródek, a następnie znalazłam się pod drzwiami z ciemnego drewna. Zastukałam w nie kilkakrotnie pięścią, a następnie kilkakrotnie wcisnęłam dzwonek. Drzwi otworzyła jej mama ubrana w szlafrok.
- Emily? Co ty tu robisz o takiej porze i czemu tak się dobijasz?
- Jest Sam?
- Tak - kiwnęła głową. - Wejdź.
Zamknęła za mną drzwi i spojrzała na mnie troskliwie. Wyglądała jakby się martwiła.
- Cieszę się, że przyszłaś. Samantha potrzebuje teraz przyjaciół, jest na górze w swoim pokoju.
- Dziękuję.
Szybko wspięłam się po schodach i skierowałam się do pokoju, gdzie znajdowało się królestwo Samanthy i nawet nie pukając wtargnęłam do środka. Nie rozumiałam co miała na myśli jej mama, ale czułam, że lada moment się dowiem.
Na stoliku przy starej kanapie paliła się lampka nocna, a czarnowłosa dziewczyna spała trzymając w dłoni jakąś książkę. Wyglądała na zmęczoną i smutną. Byłam na nią zła, że udawała i, że mnie oszukała, ale z drugiej strony wiem, że zależy jej na moim szczęściu. Nie ma w nas zbyt wielu podobieństw, tylko, że w przyjaźni nie zawsze chodzi właśnie o nie. Czasami chodzi o wspieranie się, akceptowanie drugiej osoby i jej wad. Oczy zaszły mi łzami, a smutek ponownie wtargnął do mojego świata. Nigdy nie sądziłam, że ktoś mam przyjaciółkę, a kiedy w końcu dotarło do mnie, że ktoś taki jest w moim życiu nie minęła chwila i praktycznie ją straciłam. Podeszłam bliżej Samanthy siadając obok niej na sofie, złapałam ją za ramię i lekko nim potrzęsłam.
- Sam wstawaj. - Powiedziałam. Otworzyła swoje zaspane powieki i zamrugała próbując wyostrzyć obraz przed sobą. Zerknęła w moją stronę i poderwała się do góry.
- Co ty tu robisz?!
- Cześć.
- Wynoś się z mojego domu! - krzyknęła.
- Morfina Sam? - Spytałam ignorując jej krzyki. - Po co ci to?
- Nie twój pieprzony interes Emily. Mówię poważnie, wynoś się - teatralnie podeszła do drzwi wskazując mi drogę do wyjścia. Podniosłam się ze swojego miejsca i stanęłam na przeciwko niej.
- Oh - mruknęłam z ironicznym uśmieszkiem, - jasne, porozmawiam o morfinie z twoją mamą - zrobiłam krok w przód, a jej ręka znalazła się na moim przedramieniu. Widziałam jak biła się z myślami nagromadzonymi w jej umyśle.
- Dobra, zostań - warknęła. - Gadaj co chcesz, a potem się wynoś.
Oparłam się o ścianę i przechyliłam głowę spoglądając w jej stronę. Wyglądała na przybitą, trochę zagubioną i taką... nie przypominała nawet siebie. Blade policzki zdawały się być jaśniejsze niż zwykle, a czarne włosy były w istnym nieładzie.
- Wiesz, od momentu, gdy ten porąbany McCann groził mi na imprezie Charliego wszystko zrobiło się jakieś popaprane - westchnęłam ciężko zdradzając jej coś o czym nikt nie wiedział. Zaskoczyłam ją. Jej oczy zrobiły się ogromne i wiedziałam, że chcą chłonąć więcej informacji.
- Co? McCann? TEN McCann? - kiwnęłam głową w odpowiedzi. - Powiedziałaś Loganowi?
- Nie. Wiesz tylko ty i ja.
- A Justin...?
- Nic nikomu nie powiedziałam. Do teraz. Wiesz dlaczego? - spytałam. - Bo ci ufam Sam, właśnie dlatego. Nie zdradziłaś nikomu żadnej mojej tajemnicy, którą poznałaś. Nawet po tej naszej kłótni nie pobiegłaś do Logana i nie powiedziałaś mu, że spotykam się z Justinem.
Siedziała ze spuszczoną głową na sofie opierając łokcie o swoje uda. Zapadła długa cisza wgniatająca się w moją czaszkę. Nie byłam pewna, czy jej milczenie oznacza, że mam sobie pójść i nie wracać? Westchnęłam ciężko czując, że jeszcze trochę i sobie odpuszczę zabawę w bohaterkę świata.
- Nie jestem z Nathanem - odpowiedziała. - Nigdy nie chciałam z nim być.
- Co?
- Jest przystojny, zawsze mi się podobał, to prawda - powiedziała. - Myślałam, że jak się do niego zbliżę to może pomoże mi z tą morfiną, ale on tylko się ze mną przespał i na tym w sumie się skończyło.
- Po co ci to?
- Morfina? To nie było dla mnie - jej głos się załamał, a wzrok zrobił jakiś nieobecny. Przed kolejnymi słowami, które wypowiedziała zapadła chwila ciszy. - To było dla kogoś, kogo bardzo kochałam - gorące łzy spłynęły po jej bladych policzkach rozmazując resztki tuszu do rzęs i tworząc ciemne zacieki. Bez zastanowienia podeszłam do niej siadając u jej boku. Nie odzywałam się, bo wiedziałam, że wcale nie skończyła mówić. Potrzebowała się wygadać.
- Emily, on nie żyje, rozumiesz? - zapłakała gorzko przytulając się do mnie. Nie miałam pojęcia o kim mówiła, kim była ta osoba i co dla niej tak naprawdę znaczyła. - Nigdy mu nie powiedziałam co do niego czuję... - jęknęła z wielką rozpaczą w głowie, która rozdarła moją duszę. To było okropne widzieć ją w takim stanie. Wyglądała naprawdę kiepsko, ale to co działo się w jej wnętrzu było istnym koszmarem, z którym zmagała się sama przez tyle dni. - Miał na imię Will, poznaliśmy się rok temu. Nic ci nie mówiłam, bo miał dziewczynę i nie chciałam, żebyś mi truła o tym, że mam sobie dać spokój. Chorował przez lata, a kiedy zaczęłam mu opowiadać, że znam ciebie i Logana spytał, czy nie mogłabym mu pomóc kupić morfiny albo czegoś innego, co pomogłoby mu poradzić sobie z bólem - jej łzy moczyły materiał mojej koszulki. - Przepraszam, że byłam dla ciebie i Justina taka okropna.
- Nie Sam - przerwałam jej, - przepraszam, że zostawiłam cię z tym samą. Pamiętaj, że zawsze będę tu dla ciebie, bez względu na wszystko.
- Pinky promise?
- Pinky promise.
Zahaczyłyśmy o siebie swoje małe palce i złączyłyśmy kciuki. Uśmiechnęła się słabo, a kolejna porcja łez znowu sturlała się po jej policzku. Nie miałam zamiaru jej mówić, żeby się uspokoiła, ani żeby przestała płakać. Nie wiem co to znaczy stracić osobę, którą się kocha bardziej niż cokolwiek innego na świecie, więc mogłam się tylko domyślać co przeżywa Sam. Szczególnie, że nigdy nie było jej dane nawet pocałować tego Willa, czy zbliżyć się tak jakby tego chciała.

*
Ziewnęłam przechodząc pomiędzy sklepowymi półkami. Wrzuciłam do koszyka, który niosła mama butelkę ketchupu.
- Jesteś wyrodną matką - powiedziałam oskarżycielskim tonem. Kobieta wywróciła oczami. Obudziła mnie o siódmej rano za karę, bo wczoraj wróciłam za późno nie uprzedzając jej o tym wcześniej. Nie dość, że miałam wyrzuty sumienia, bo zostawiłam Samanthę samą to jeszcze moja mama męczyła mnie za chęć pomocy drugiej osobie. Denerwowało mnie to, że traktowała w ten sposób jedynie mnie. Loganowi wiecznie wszystko uchodziło na sucho. Plusem tak wczesnej pobudki było to, że mój mózg nie działał na najwyższych obrotach, a raczej przypominał jeszcze kleistą papkę, więc wybierając numer do swojego taty wcale się nie denerwowałam i nie zrobiłam z siebie idiotki. Co więcej nie rozmawiałam z nim zbyt długo, a nawet nie pamiętam połowy z tego co mówił. Umówiliśmy się na sobotę, w kawiarni której nazwę i adres wysłał mi SMSem. Sądziłam, że będzie mi ciężej się z nim umówić, ale widocznie mój zaspany mózg ułatwił całą sprawę. Jedyne co mi nie pasowało to bycie w sklepie na zakupach, o takiej godzinie.
- Przynieś jeszcze przyprawę do curry.
Podreptałam w kierunku miejsca, w którym znajdowały się wszelkiego rodzaju dodatki do potraw tak bardzo uwielbiane przez całe społeczeństwo. Przebiegłam palcami po swojej szyi szukając tego co chciała moja mama.
- O, Emily!
Odwróciłam głowę słysząc swoje imię. Pattie stała obok mnie z wielkim uśmiechem na swoich ustach.
- Dzień dobry - odpowiedziałam.
- Co ty tu robisz tak wcześnie?
- To moja kara za pomaganie do późna przyjaciółce - westchnęłam, - nie zadzwoniłam do mamy i nie powiedziałam jej, o której wrócę.
- Gdybym dawała kary Justinowi za przychodzenie późno do domu musiałby utknąć w swoim pokoju do późnej czterdziestki.
- Nie dałaby pani rady - odpowiedziałam, - wyszedłby nawet gdyby miał zrobić dziurę w ścianie.
Pattie roześmiała się w głos wrzucając do swojego koszyka jakieś pierdoły. Przesuwałam ręką od przyprawy do przyprawy, szukając tej odpowiedniej. Odczytywałam nazwy w głowie co jakiś czas zerkając na mamę Justina.
- Masz całkowitą rację.
W końcu znalazłam curry, o które prosiła mama i chwyciłam je w swoje dłonie. Nie sądziłam, że znalezienie przyprawy może mnie uratować od zbędnej gadaniny z Pattie. Jasne, lubiłam ją, ale krępowały mnie rozmowy z nią.
- Życzę pani miłego urlopu, mam nadzieję, że Justin będzie grzeczny.
- Jedziemy dzisiaj wieczorem, wydaje mi się, że wytrzyma do wtorku bez pajacowania.
- Do wtorku?
- Tak, wracamy tego dnia. Nie mówił ci?
- Um, mówił, oczywiście, że tak - sztuczny uśmiech pojawił się na mojej buzi, a serce zwolniło bicia. - Do widzenia.
- Do zobaczenia Emily.
Odwróciłam się na pięcie wędrując w kierunku swojej mamy. Szłam jak zahipnotyzowana, już wcale nie chciało mi się spać. Nie wiem, może się przesłyszałam i Justin faktycznie powiedział wczoraj, że wraca we wtorek? Bo niby dlaczego miałby mnie okłamywać? Z drugiej strony byłam pewna, że mówił coś o czwartku.
- Co tak zbladłaś Emsy?
- Zbladłam? Wydaje ci się mamo. Wszystko jest w porządku.
- W takim razie idziemy do kasy.

*

Wsiadłam do samochodu zapinając pasy. Mocno zagryzłam usta próbując stłumić wszystkie myśli związane z Justinem w swojej głowie. Dokładnie przeanalizowałam nasze wczorajsze spotkanie i jestem pewna, że powiedział, że wróci w czwartek. Było mi przykro, a dodatkowym utrudnieniem było utrzymanie uśmiechu, aż do powrotu do domu.
- Emily, widzę, że coś jest nie tak.
- Po prostu spotykam się z tatą - odpowiedziałam. - Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe?
- Nie Emily - powiedziała i zerknęła na mnie krótko posyłając ciepły uśmiech, - to wciąż twój ojciec - wróciła do patrzenia się na jezdnię. - Ale poradzisz sobie sama? Bo Logan nie chce go widzieć, a ja... no wiesz, nie pojadę z tobą.
- Dam radę.
Gdy tylko znalazłyśmy się pod domem, szybko wyciągnęłam zakupy i zostawiłam je w kuchni biegnąc do swojego pokoju. Zatrzasnęłam za sobą drzwi rzucając się na łóżko. Miałam tylko jedną możliwość, by sprawdzić czy Justin mnie okłamał, czy po prostu źle usłyszałam. Nie było jeszcze nawet dziewiątej, więc byłam pewna, że śpi, a nie chciałam go budzić o takiej godzinie, bo od razu zorientowałby się, że coś jest nie tak. Postanowiłam poczekać do jedenastej i wtedy do niego zadzwonić. Każda minuta wlekła się w nieskończoność, zdążyłam sprawdzić wszystkie portale plotkarskie, przejrzeć Tumblra oraz każdą inną znaną mi stronę. Z nerwów zaczęła mnie boleć głowa. Nawet nie zjadłam śniadania, wypiłam jedynie kilka szklanek wody, bo tylko to był w stanie przyjąć mój organizm. To nie jest ani normalne, ani zdrowe. Raczej idiotyczne, ale nie umiem nic poradzić na to, że właśnie tak a nie inaczej reaguję na Justina. Przekręciłam się na łóżku i sięgnęłam po swój telefon, zerknęłam na wyświetlacz, który wskazywał dziesiątą dwadzieścia. Niespodziewanie zaczął wibrować, a moje serce podskoczyło, gdy przeczytałam, że to właśnie osoba przez, którą nie umiem się skupić dzwoni. Przełknęłam ślinę i odebrałam połączenie.
- Halo?
- Cześć Emsy- powiedział wesołym głosem, - nie obudziłem cię?
- Nie, nie śpię od dawna - odpowiedziałam starając się brzmieć normalnie. - Po co dzwonisz?
- Tęskniłem.
- Haha, - zaśmiałam się sztucznie, chociaż miałam nadzieję, że tego nie zauważy, - to jak ty wytrzymasz beze mnie przez te kilka dni?
- Będzie ciężko.
- Justin?
- Tak?
- Wracasz ze swoją mamą w czwartek?
- Tak.
Oczy zaszły mi łzami. Nie rozumiałam dlaczego mnie okłamuje, przecież związki polegają na byciu szczerym. Nawet jeśli miałby załatwiać swoje sprawy mógłby mi to powiedzieć. Pociągnęłam nosem.
- Emily, czy ty płaczesz? Dlaczego?
- Jesteś kiepskim kłamcą Justin, spotkałam dzisiaj twoją mamę i mówiła coś innego - odpowiedziałam. Zamilkł co jedynie potwierdziło, że został przyłapany na gorącym uczynku. - Nie chcę z tobą gadać - dodałam i się rozłączyłam. To naprawdę boli, gdy ktoś na kim ci zależy cię okłamuje, a ty nawet nie wiesz dlaczego. Może Justin wcale nie jest taki jak mi się wydaje?


______________________________________

Wystarczy zwykłe czytam :)
 To naprawdę proste - wpisuje się "czytam" w białe pole pod postem.

~ Tak, oficjalnie żyję, nie umarłam, nie porzuciłam tego opowiadania i nie zamierzam. Mam problemy z weną, co chyba widać wyżej.
~ Ta historia przekroczyła właśnie +49 tysięcy wyświetleń *kładę się i nie wstaję* DZIĘKUJĘ NAJPIĘKNIEJ.
~ Ponawiam pytanie o wydarzenia z perspektywy Justina, które chciałybyście przeczytać?
~ Miejmy nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej.
~ Proszę o kliknięcie tutaj, dziękuję :)
~ BUUUUUUUZIAKI.

48 komentarzy:

  1. Jakie problemy z weną? *____* Nawet jeśli je masz, to tego nie widać bo mi i tak sie to meeeeeeeeeeeeeeegaaaaaa podoba. <3 Też mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej bo nie mogę sie już doczekać. pozdrawiam. @justiin_biebr
    zapraszam też do siebie na http://impossible-become-possible-jbff.blogspot.com/ gdzie chłopak ratuje dziewczyne która próbuje popełnić samobójstwo. Po czym okazuje się że jest on... DUCHEM. Zapraszam i liczę na komentarz. x

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg.. oby tylko Justin nie zrobił nic głupiego.
    Wcale nie widać, że masz problemy z weną. Rozdział bardzo mnie zaciekawił.
    Czekam na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam świetny ty zawsze kończysz w takich momentach... nie mogę doczekać się kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja naiwna myślałam, że wszystko będzie im się dalej układać, zapomniałam jak lubisz im komplikować życie. : )
    Jeśli twierdzisz, że pisząc ten rozdział nie miałaś weny, bo zastanawiam się jak wyglądają rozdziały, kiedy masz napływ weny. Hmmm?
    Zrobię wyjątek i dziś ci nie napiszę, że bardzo cię uwielbiam i jesteś moim osobistym guru, bo to pewne już wiesz. <3
    @Nawalona

    OdpowiedzUsuń
  5. JEEEEEEEJ ;**
    kocham twojego bloga! <3 I cb teeż, moocno ♥
    Dawaj szybko NN!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Twoje opowiadanie jest tak zajebiste że bardziej się nie da.
    Tylko bym czytała i czytała.A co bym dała za takiego Justin.WSZYSTKO.Jesteś niesamowitą pisarką, jeśli piszesz książki to z pewnością ją kupię, jeśli jej nie piszesz ro zacznij a jeśli już napisałaś to koniecznie mi o tym powiedz.Pisz jak najszybciej nowy niesamowity rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie chcę pisać zbyt dużo, bo to chyba nie ma sensu. Przepraszam, że moje komentarze są takie nudzące.
    Rozdział jest świetny i naprawdę nie mogę się już doczekać kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  8. koooooocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedy następy ? ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam dzisiaj CAŁE opowiadanie, wszystkie rozdziały, które do tej pory napisałaś i powiem Ci, że to jest świetne! Cały czas miałam motylki w brzuchu, teraz, kiedy są razem trochę ustały, ale zawsze tak jest, przynajmniej ze mną! xd. Złapałaś nową czytelniczkę, z niecierpliwością czekam na NN ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Poprostu super ! Kocham. <3

    OdpowiedzUsuń
  12. To opowiadanie jest cudwone <33 Czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń
  13. To jest świetne <3 Ja chętnie przeczytałabym coś z perspektywy Justina ;)
    I mam pytanie: co z twoim opowiadaniem o 1D?

    OdpowiedzUsuń
  14. Ntrafiłam na bloga zupełnie przypadkiem, zaczełam czytac i tak mnie wciągnęło ze zarwałam noc aby nadrobic rozdizały. Dziękuje ze piszesz ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. To jest firvjfvifchi. kurwa dlaczego on ja oklamal?

    OdpowiedzUsuń
  16. Nareszcie, dovheuihderhvdhcidwedhevuhdsewhdvu!!
    Z perspektywy jak Justin ją bił.
    A tak poza tym ciekawie :)


    G. <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Nieeeeeeeeeee!;_;
    A to taka świetna para!;_;
    Oby wszystko się wyjaśniło w następnym rozdziale bo chyba umrę,LOL
    oxoxo
    @OMB_OMJ

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie trać weny czekam na kolejny rozdział . :)

    OdpowiedzUsuń
  19. jdhvjhsd kocham to opowiadanie <3
    teraz zżera mnie ciekawość. nie dożyję.co ten Justin wyrabia

    OdpowiedzUsuń
  20. Czytam to pijąc sok z czarnej porzeczki.:P

    OdpowiedzUsuń
  21. To dobrze, że żyjesz bo już się martwiłam :)
    Cudowny rozdział jak zawsze! :D
    Justin co ty odpierdzielasz? o.O
    Już się nie mogę doczekać kolejnego :)

    A co do perspektywy Justina to ten weekend był by fajny. Albo tłumaczenie się z tego całego kłamstwa :)

    Buziaki, do następnego <3

    @NowSuitUp

    OdpowiedzUsuń
  22. CZYTAM !!! *.* @xinspitex follow me - follow back :)

    OdpowiedzUsuń
  23. KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! I JESZCZE RAZ, KOOOCHAM CIĘ!
    Nie masz weny? Chyba literówka Ci się wkradła i jestem pewna, że chciałaś napisać, że ja masz, bo rozdziały GENIALNY. <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Czytam ;)
    Rozdział jak zawsze super <3
    Czekam na nn
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  25. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  26. Kocham to opowiadanie <3 Chyba nigdy mi się nie znudzi, a co do perspektywy Justina to chyba wspólny weekend :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział !
    Chciałam Was wszystkich zachęcić do czytania mojego bloga, jest już kolejny rozdział. http://two-person-in-one.blogspot.com/ Polecam serdecznie, buziaki !

    OdpowiedzUsuń
  28. czemu Justin miałby ją kłamać? co przed nią ukrywa?

    jestem strasznie ciekawa. z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    KC <3

    OdpowiedzUsuń
  29. Świetny rozdział i wydarzenia z perspektywy Justina by były bardzo fajne xoxo

    OdpowiedzUsuń
  30. jej świetne opowiadanie, w jeden dzień nadrobiłam wszystkie rozdziały :D czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Jestem ciekawa o co chodzi z Justinem..zachowuje się jakby mu na niej zależało a potem ją okłamuje..Przez Ciebie nie będę spać o nocach zastanawiając się o co chodzi....Kocham to opowiadanie i czekam na kolejny rozdział <3 /@Swagger_Dzager

    OdpowiedzUsuń
  32. Czytam i kocham<3

    OdpowiedzUsuń
  33. Hej :D
    Muszę przyznać, że pomimo tego, iż nie uważam się za Beliberkę i na to opowiadanie trafiłam przez przypadek to bardzo przypadło mi ono do gustu :)
    Fakt, jest pare błędów, które zauważyłam ale myślę, że genialna treść sprawia, iż nie liczą się one tak bardzo ;)
    Jeszcze raz gratuluję talentu i czekam na kolejny rozdział. Wiesz już może kiedy się pojawi ? :>

    + co do scen opisywanych z perspektywy Justina myślę, że fajnie byłoby przeczytać o ich wspólnie spędzonym dniu i nocy, robieniu projektu i może wyprawy nad rzekę?

    trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
  34. czemu Justin jest taki tajemniczy ? łaj ? D: XD świetny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  35. uuuuu szkoda mi jej :( ale rozdział jest swietny xx

    @SylviaS_99

    OdpowiedzUsuń
  36. czytam od niedawna i jest super, chociaz wcale nie jestem fanką Justina :)

    OdpowiedzUsuń
  37. To opowiadanie jest piękne <3
    Czytam :)

    OdpowiedzUsuń