Przepraszam.
*
Przechyliłam głowę pozwalając by
lekko pozakręcane kosmyki moich włosów zsunęły się z ramion i swobodnie opadły
na plecy. Językiem zwilżyłam swoje usta, próbując zebrać jakoś swoje myśli. Denerwujący
głosik, który usłyszałam w zakamarkach swojego umysłu głośno krzyczał, że nie
mogę tego zrobić, bo nie wyjdzie z tego nic dobrego, ale kiedy podniosłam wzrok
na Justina głos zaczął niknąć. Zagłuszało go bicie mojego serca i chociaż
wiedziałam, że robię źle i łamię wszystkie zasady... miałam to gdzieś. Kiedy
byłam z tym niezrównoważonym erotomanem, wszystko inne odpływało i traciło
swoje znaczenie. Czy to nie jest coś pięknego? Czy to nie ma znaczenia? Jasne,
nie znamy się zbyt długo, może faktycznie robiąc te wszystkie różne rzeczy
wspólnie wykazujemy się ogromną bezmyślnością, ale czy to jest ważne? To jego
uśmiech mnie uspokajał, koił myśli i pozwalał cieszyć się chwilą. A tego
potrzebowałam. Oderwać się od rzeczywistości. Justin umożliwił mi w krótkim czasie
przeżyć i zobaczyć coś, czego wcześniej nie znałam. W mojej głowie pojawił się
obraz Logana. Mój brat był dla mnie wciąż najważniejszą osobą, a spędzanie
czasu z jego wrogiem wydawało mi się być okrutne z mojej strony. Oczywiście, że
ciągle odczuwałam ogromne poczucie winy, ale kiedy mówi się o uczuciach to
nawet najbardziej logiczne argumenty tracą swoje znaczenie. Nie chcąc, by mój
brat zajmował moje myśli dłużej podniosłam swoje oczy na Justina. Wpatrywał się
we mnie z ogromnym zainteresowaniem, a na jego twarzy malowało się
zniecierpliwienie. Chodziło w końcu o nas.
Nie miałam serca trzymać go dłużej w niepewności, ale też nie potrafiłam
wydusić chociażby słowa, więc nachyliłam się i złożyłam na jego ustach krótki
pocałunek. Odsunęłam się robiąc krok w tył i przygryzłam wewnętrzną stronę
policzka na kilka sekund. Justin zamrugał energicznie, a kąciki jego ust
mimowolnie uniosły się w górę. Karmelowe oczy zabłyszczały w nieznany mi
wcześniej sposób. Było w nich tyle ciepła i jakiejś dziwnej radości. Entuzjastycznie
złapał za brzegi mojej koszulki i energicznie, jednym, szybkim ruchem
przyciągnął mnie do siebie z wielką siłą, co sprawiło, że dosłownie na niego
wpadłam. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować chłopak uniósł dłonią mój podbródek
i mocno wpił się w moje usta. Zaświeciło mi się przed oczami, byłam tak strasznie
oszołomiona dotykiem jego gorących warg na swoich ustach, że zupełnie
zapomniałam o tym, gdzie jestem. Nawet nie wiem, kiedy moje ręce znalazły się
na jego szyi. To było coś zupełnie innego, w porównaniu z naszymi poprzednimi
pocałunkami. Było realniejsze, pełne jakiejś pasji i... uczucia. Dotykając jego
skóry czułam się, jakby z każdym ruchem przez opuszki moich palców przechodził
jakiś prąd, czy coś w tym rodzaju. Nie rozumiałam tego dlaczego moje ciało tak
reaguje, a już tym bardziej mój umysł.
Kiedy do moich uszu dobiegł dźwięk
głośnego i wyraźnie znaczącego odchrząknięcie za sobą, poczułam się dziwnie.
Jedną ręką delikatnie odepchnęłam od siebie Justina, który niemal od razu
mruknął z niezadowoleniem. Ignorując to, że wzmocnił uścisk wokół mojej talii,
jakby w ogóle się nie przejmując, że ktoś znajduje się w tym samym
pomieszczeniu co my. W przeciwieństwie do niego ja się przejmowałam, więc
odwróciłam głowę. Kiedy tylko dostrzegłam niską kobietę z rozpuszczonymi
włosami uchyliłam usta. Wiedziałam, że na moje policzki powoli wstępuje gorący
rumieniec. Pattie widząc moje zakłopotanie zachichotała.
- Um - bąknęłam, - dzień dobry.
Zagryzłam swoje wciąż gorące usta nie
wiedząc jak się zachować. To było takie niezręczne! Justin westchnął głośno i
rozluźnił uścisk odwracając się w stronę swojej mamy. Zauważyłam jak Pattie
posyła mu jedno, bardzo krótkie spojrzenie.
- Dzień dobry Emily - kiwnęła głową
w odpowiedzi. Panowała niezręczna cisza, którą ponownie przerwała kobieta
zerkając na zegarek, który nosiła na ręce. - A wy przypadkiem nie macie szkoły?
Justin?
- Pieprzenie! - fuknął niezadowolony.
Nie wiem czy chodziło mu o to, że jego mama przerwała nam... dość namiętny i gorący pocałunek, czy o to, że za kilkanaście minut zaczyna się pierwsza lekcja.
- Zaraz wracam - powiedział Justin i wyszedł z kuchni zostawiając mnie sam na sam z jego mamą. Zachowuj się normalnie, pomyślałam. Pewnie większość dziewczyn na moim miejscu podjęłaby rozmowę z Pattie, ale pomimo ogólnej pewności siebie jaką miałam, nie byłam typową dziewczyną, która znajduje wspólny język z niemal każdą napotkaną osobą. Co miałam zrobić? Zapytać jak się ma? Nerwowo zaczęłam obracać jednym z pierścionków, który znajdował się na palcu wskazującym. Pattie podeszła bliżej i zerknęła na stół, gdzie wciąż leżały brudne talerze i kilka zimnych już naleśników. Zrobiło mi się potwornie głupio, że nawet tego nie posprzątaliśmy, więc Pattie będzie musiała się tym zająć. Gdzie twoja kultura O'Connell? Zagryzłam jeszcze bardziej usta. Jestem chyba jakaś niewychowana.
Nie wiem czy chodziło mu o to, że jego mama przerwała nam... dość namiętny i gorący pocałunek, czy o to, że za kilkanaście minut zaczyna się pierwsza lekcja.
- Zaraz wracam - powiedział Justin i wyszedł z kuchni zostawiając mnie sam na sam z jego mamą. Zachowuj się normalnie, pomyślałam. Pewnie większość dziewczyn na moim miejscu podjęłaby rozmowę z Pattie, ale pomimo ogólnej pewności siebie jaką miałam, nie byłam typową dziewczyną, która znajduje wspólny język z niemal każdą napotkaną osobą. Co miałam zrobić? Zapytać jak się ma? Nerwowo zaczęłam obracać jednym z pierścionków, który znajdował się na palcu wskazującym. Pattie podeszła bliżej i zerknęła na stół, gdzie wciąż leżały brudne talerze i kilka zimnych już naleśników. Zrobiło mi się potwornie głupio, że nawet tego nie posprzątaliśmy, więc Pattie będzie musiała się tym zająć. Gdzie twoja kultura O'Connell? Zagryzłam jeszcze bardziej usta. Jestem chyba jakaś niewychowana.
- Kurcze - powiedziała zaskoczona
kobieta obchodząc stół, - zrobił to dla ciebie?
Spojrzała na mnie dużymi oczyma, a ja
nie rozumiałam co w tym takiego specjalnego? To tylko naleśniki, zwykłe
śniadanie dla zwykłej dziewczyny. Lekko uchylone usta Pattie świadczyły jednak
o tym, że chyba wydarzyło się coś ważnego i przełomowego.
- Tak - odpowiedziałam nieśmiało
kiwając głową. Jej kąciki ust uniosły się wysoko, ukazując tym samym piękny
uśmiech.
- Mój syn chyba naprawdę cię lubi.
Poczułam kolejną falę ciepła na
swojej twarzy. Boże, od kiedy ja się tyle rumienię?! Jej ciekawskie spojrzenie
było nie do wytrzymania. Co miałam odpowiedzieć? A wie pani, jesteśmy tak jakby
razem, więc to chyba logiczne, że mnie lubi? Jestem jakaś walnięta.
- Przepraszam za bałagan - palnęłam
nagle próbując zmienić temat. - Z chęcią pomogę przy sprzątnięciu - mój głos
brzmiał tak... dziwnie oficjalnie, nieswojo. Rozmowa z Pattie nie kleiła się
zbyt dobrze. Ba, tego nie można nawet nazwać rozmową, ale ona wciąż wyglądała
sympatycznie. Uśmiechała się i jakby w ogóle nie zwracała uwagi na to, że
jestem trochę skrępowana tym, że widziała jak całuję się z jej synem.
- Następnym razem, bo zaraz się
spóźnicie - odparła ponownie zerkając na swój nadgarstek. - Justin!!! - zawołała donośnym głosem.
Kiedy widzisz tak małą kobietę nie spodziewasz się, że potrafi wydobyć z siebie tak głośny krzyk. Wzdrygnęłam się, bo kiedy tylko wymieniła imię jej syna ton jej głosu od razu się zmienił, był strasznie chłodny. Chłopak niemal zaraz znalazł się w drzwiach kuchni, ale nawet na nią nie spojrzał. Nie wiem co jest grane pomiędzy nimi, ale powinni popracować nad wzajemnymi relacjami.
Kiedy widzisz tak małą kobietę nie spodziewasz się, że potrafi wydobyć z siebie tak głośny krzyk. Wzdrygnęłam się, bo kiedy tylko wymieniła imię jej syna ton jej głosu od razu się zmienił, był strasznie chłodny. Chłopak niemal zaraz znalazł się w drzwiach kuchni, ale nawet na nią nie spojrzał. Nie wiem co jest grane pomiędzy nimi, ale powinni popracować nad wzajemnymi relacjami.
- Idziemy - ton głosu szatyna
zabrzmiał bardziej jak rozkaz niż prośba, czy oznajmienie. Nie chciałam się
jednak znowu kłócić, ani rujnować tego co powoli budowaliśmy, więc posłusznie
ruszyłam w jego kierunku. Odwróciłam się w stronę Pattie i rzuciłam jej krótkie
"do widzenia", a ona w odpowiedzi jedynie uśmiechnęła się przyjaźnie.
Justin wyciągnął do mnie rękę, w której trzymał moją torbę z książkami.
Ciekawe, że to akurat mogę nosić... przeszło mi przez myśl, kiedy przypomniałam
sobie jego reakcję, kiedy zabrałam swoje rzeczy z góry i zniosłam na dół. Nagle
zatrzymałam się w pół kroku.
- Czekaj, przecież nie możemy jechać
razem do szkoły - powiedziałam.
- Gratuluję Einsteinie - odparł
rozbawiony, - twoja koleżanka już na ciebie czeka.
Jeśli ktoś potrafiłby mi wyjaśnić
kiedy on to wszystko zaplanował, byłabym wdzięczna. Nie rozumiałam skąd było w
nim tyle pewności siebie, ani tego jak przekonał do tego wszystkiego Sam?
Dlaczego nagle zaczęli rozmawiać? Co takiego dla niej zrobił, że teraz ona mu
się odwdzięcza? Nic z tego nie rozumiem. Wychodząc poczułam powiew ciepłego
powietrza na swojej skórze. Samochód Samanthy stał na podjeździe, a ona
siedziała w środku wyprostowana jak struna. Zmarszczyłam czoło. Przecież to
głupie, że tu przyjechała, każdy może przejeżdżając obok zobaczyć cała naszą
trójkę, a wtedy bum i wszystko legnie w gruzach. Bez słowa Justin otworzył
tylne drzwi samochodu mojej koleżanki i położył na siedzeniu torbę z moimi
ciuchami, a potem spojrzał na mnie ze słabym uśmiechem.
- Do zobaczenia - odezwałam się
pierwsza, chłopak kiwnął głową i pocałował mnie w policzek, a następnie schował
dłonie do kieszeni swoich spodni, odwrócił się na pięcie wędrując w kierunku
garażu. Um, szczerze powiedziawszy spodziewałam się jakiegoś... żywszego
pożegnania? Szczególnie, że od tego momentu stajemy się dla siebie zupełnie
obcymi ludźmi? Wsiadłam do samochodu i mocno zacisnęłam usta nawet nie
spoglądając w stronę Samanthy. Pomimo to kątem oka widziałam, że jest trochę
zdenerwowana. Przekręciła kluczyk w stacyjce, a ja czułam jak atmosfera
pomiędzy naszą dwójką staje się coraz gęstsza. Uparcie milczałam wpatrując się
w drogę przed nami. Czarnowłosa nerwowo poprawiła dłonie zaciśnięte na
kierownicy i rzuciła w moją stronę jedno, ukradkowe i niemal błagalne
spojrzenie. Męczyła się. Było jej głupio, bo miała już świadomość, że wiem o
wszystkim. Usłyszałam jak przełyka ślinę.
- Emily... - zaczęła słabym, łamiącym
się głosem. - Bo ja... przepraszam.
- Wyjaśnij mi tylko co zrobił dla
ciebie Justin zanim cię zabiję.
Zachowywała się dziwnie od momentu,
kiedy zaczęła twierdzić, że Justin nie jest taki zły. No bo dlaczego nagle
zmieniła zdanie? To wszystko było podejrzane i jak zawsze moje przypuszczenia
mnie nie myliły.
- Pomógł mi - wyjaśniła. -
Potrzebowałam czegoś.
- Czego?
Westchnęła głośno.
- Emily, nie dzisiaj... to było
potrzebne komuś innemu, a ja nie chcę o tym rozmawiać. Ty masz swoje tajemnice,
a ja swoje.
Wywróciłam oczami, zupełnie nie
rozumiejąc co takiego było jej potrzebne, że akurat Justin musiał to dla niej
załatwić. A Logan? Nathan? Którykolwiek z chłopaków? Oczywiście, nie jestem na
nią całkowicie zła, bo w końcu... dzięki niej miło spędziłam czas.
- Nigdy więcej nie nakłonię cię do
spotkania z kimś takim. Przepraszam.
- Um... ale jest taki mały problem - powiedziałam i nieco skrępowana odwróciłam spojrzenie z jej twarzy. Wiedziałam,
że Sam wyczuła, że coś jest nie tak.
- Jaki problem?
- Bo... no wiesz - zająkałam się, -
tak jakby... jesteśmy razem.
Całym samochodem, aż zarzuciło kiedy
czarnowłosa nagle zahamowała. Poczułam jak pasy bezpieczeństwa wręcz wżynają
się w moją skórę. Zaklęłam pod nosem spoglądając na nią jak na idiotkę, ona
patrzyła na mnie tym samym spojrzeniem choć z zupełnie innego powodu.
- Zwariowałaś?!
- Przecież dopiero co sama mnie do
tego nakłaniałaś!
- Ale to nie było na serio, musiałam
to zrobić!
- Więc... nie pomożesz mi?
Poczułam się jakby ktoś przyłożył mi
w twarz. Uderzyła we mnie rzeczywistość, wcale nie miałam Samanthy po swojej
stronie. Byłam sama z całym tym bałaganem. Zrobiło mi się słabo, bo jeśli nie
mogę liczyć na czarnowłosą to nie ma mowy, żebym mogła być z Justinem. Nie będę
mieć nikogo kto będzie mnie krył. Po cholerę się na to zgodziłam?! Naprawdę
pójdę do piekła! Uniosłam prawą dłoń do góry przykładając ją do czoła, a
bransoletki zsunęły się niżej.
- Co to jest, do cholery jasnej?! - usłyszałam podniesiony głos swojej koleżanki i od razu zrozumiałam, że
zauważyła otarcia na nadgarstku. Poczułam, że jeszcze trochę i zaraz się
rozpłaczę. - To on, tak?!
- Sam...
- I ty myślisz, że będę kryła tego
dupka! On cię krzywdzi!
Podniosłam głowę i spojrzałam na nią.
- Nie masz kryć jego - wyjaśniłam. -
A mnie. To chyba robią... przyjaciele, prawda? Pomagają sobie, wspierają się i
takie tam.
- Emily, dobrze wiesz, że możesz na
mnie liczyć, ale...
- Proszę cię Sam! To jest dla mnie
ważne. On jest dla mnie ważny.
- Nawet go nie znasz - fuknęła z
niedowierzaniem kiwając głową. Oblizując swoje usta skręciła w jedną z dróg. -
A co z Loganem, pomyślałaś o nim?
- Nie pierdol mi tu o Loganie - warknęłam. - Nie mieszaj go w to.
- Huh - zaśmiała się ironicznie, -
no tak, przecież doskonale wiesz jak oni bardzo się lubią...
- Pomogłam ci z Nathanem. Pomóż mi z
Justinem.
- Nie.
Jej dobitność oraz pewność siebie
sprawiły, że nie chciałam już dłużej kontynuować naszej rozmowy. Nie było w tym
sensu.
- Obiecaj m, - zaczęłam kiedy
znalazłyśmy się na parkingu, - że nie powiesz nikomu słowa o tym co miało
miejsce. Zrób dla mnie chociaż tyle - pokręciła mocno głową, co oznaczało, że
kompletnie się ze mną nie zgadza. Mocno zacisnęłam zęby, czują jak ciśnienie
zaczyna coraz bardziej rosnąć, a krew w moich żyłach buzować. Uśmiechnęłam się
do niej gorzko, kiedy wysiadłam z samochodu. Bez słowa wyciągnęłam z tylnego
siedzenia torbę ze swoimi rzeczami, a drugą z książkami przewiesiłam przez
ramię.
- Zostaw to - usłyszałam jej głos, -
odwiozę cię przecież do domu po lekcjach.
Trzasnęłam drzwiami jej samochodu na
tyle głośno, że blondynka stojąca kilka metrów przed nami, aż się odwróciła.
- Pierdol się, nie chcę od ciebie
zupełnie nic - powiedziałam. - Zawsze mogłaś na mnie liczyć, ale kiedy ja
potrzebuję pomocy, ty nawet nie chcesz mnie posłuchać! - zacisnęła usta w
prostą linię. Nie potrafiła mi nawet odpowiedzieć. Wywróciłam oczami i
rozejrzałam się za którymś z kumpli Logana. O dziwo dostrzegłam swojego brata
we własnej osobie. Czyżby czas jego zawieszenia w szkole w końcu się skończył?
Zaskoczona podreptałam w jego kierunku. Już z daleka wyglądał nadzwyczaj
dobrze, chyba nawet żartował z Nathanem.
- Emily! - uśmiechnął się szeroko na
mój widok rozkładając ręce. Nie pamiętam kiedy ostatnio mnie tak przywitał.
Ogromne wyrzuty sumienia niemal do razu we mnie uderzyły. Nie wyglądał jak
ćpun, nie wyglądał jak narwany chłopak, był taki... normalny i przypominał
mojego brata, tego sprzed wielu miesięcy. Uścisnęłam go lekko.
- Dobrze się czujesz?
- Nadzwyczaj! - zaświergotał wesoło.
- A ty? Sam wczoraj dzwoniła, że zasłabłaś na parkingu i zawiozła cię do
siebie.
Błagałam w myślach, żeby to się
skończyło. Kłamanie w oczy mojemu bratu było najpotworniejszą rzeczą, z jaką
przyszło mi się zmierzyć, szczególnie teraz.
- Jest okej - odparłam nie patrząc w
jego stronę. - A co z twoimi problemami?
- Wszystko idzie w dobrym kierunku -
powiedział, - ale nie mówmy o tym.
- Dobra Logan, musimy spadać - wtrącił się Nathan.
- Nie idziecie do szkoły?
- Dalej jestem zawieszony Emsy.
- Um, okej - odpowiedziałam. -
Możesz zabrać torbę z moimi rzeczami do domu?
Logan pokiwał ochoczo głową i zabrał
ode mnie ciężar. Pożegnałam się z nimi i ruszyłam w kierunku szkoły. Nie
rozumiałam tego co robił tu mój brat skoro wciąż był zawieszony? Po co
przyjechał? Po Nathana? Przecież równie dobrze mógłby wpaść po niego, a nie
przyjeżdżać tutaj. Może sprawdzał teren? Logan był ważny w swojej grupie, może
faktycznie sprawdzał jak idą interesy, bo nie ma czasu dla swoich kumpli. To
wszystko zaczyna mnie powoli przerastać, mam więcej pytań niż odpowiedzi.
Pozostawała jeszcze kwestia tego czy mój braciszek bierze, czy nie? Oczywiście
nie przypominał dzisiaj niczym ćpuna czy kogoś w tym rodzaju, ale nie
zamierzałam tego tak zostawić.
*
Przez cały dzień nigdzie nie
widziałam Justina, ale wiedziałam, że przyjdzie na biologię. Siedziałam w
swojej... wróć, w naszej ławce powtarzając sobie w głowie, że muszę wyglądać
normalnie. Nie odwracać się w jego stronę, nie patrzeć, ani nie zerkać. Muszę
udawać obojętność czy coś w tym stylu. Pomimo tego, że siedziałam sama ciągle
czułam na sobie ciekawskie spojrzenia. Nie sądziłam, że to okaże się takie
trudne, ale przyjdzie mi się dzisiaj zmierzyć z czymś jeszcze gorszym. Wpadł do
klasy jak zawsze spóźniony, ciężko dysząc opadł na miejsce obok mnie. Smith,
nauczyciel biologii nawet nie zwrócił na niego uwagi, był już do tego
przyzwyczajony. Niemal od razu poczułam zapach perfum Justina, a mój żołądek
wykonał fikołek. Mocno zagryzłam wnętrze policzka zwalczając chęć spojrzenia na
niego, to by wszystko jeszcze bardziej skomplikowało. Po chwili poczułam
metalowy posmak w ustach. Oh, świetnie! Krew. Uwolniłam skórę i udając
obojętność podparłam głowę na ręce, czułam jak moje ciało drży, a mięśnie
powoli się napinają. Justin wydawał się być wyluzowany, widać nie działam na
niego tak jak on na mnie... może to i dobrze? Po rozmowie, którą będę musiała z
nim odbyć nie będzie taki zły.
- Spójrzcie tutaj - powiedział pan
Smith wskazując na tablicę, - tą reakcję trzeba rozpisać w ten sposób - wyjaśniał. Wciąż omawialiśmy nasz projekt z biologii, w którym było więcej
chemii, ale wszystko było proste, więc nikt nie podejmował dyskusji na ten
temat. - Okej, teraz sami spróbujcie to rozpisać, strona piąta w waszych
teczkach.
Justin ochoczo złapał za niebieski,
plastikowy przedmiot leżący na środku ławki i wyciągnął ze środka odpowiednią
kartę. Wiedziałam, że jego zapał do pracy skończy się na podsunięciu mi pod nos
materiału, który mieliśmy zrobić. Tak też się stało.
- Nie zrobię tego sama - powiedziałam i pierwszy raz podniosłam na niego swoje oczy. Jego włosy były w
strasznym nieładzie, jakby w ogóle ich nie rozczesał od samego rana. Oblizał
usta, sprawiając, że zrobiło mi się gorąco. Moje policzki delikatnie się
zarumieniły, a jego dłoń znalazła się tuż obok mojej.
- Pomogę.
Siedzieliśmy zdecydowanie za blisko
siebie, dopiero teraz to zauważyłam. Niemal stykaliśmy się ciałami. Chciałam
się odsunąć, ale wtedy napotkałam jego mrożące krew w żyłach spojrzenie.
Speszona odwróciłam głowę i zajęłam się próbą zrobienia naszej pracy.
Przyłożyłam długopis do ust i kilkakrotnie stuknęłam nim o nie, szukając w
głowie rozwiązania. Zastygłam kiedy poczułam jak jego opuszki palców
przejeżdżają po wystających kostkach mojej dłoni. Spojrzałam na niego pytająco,
a on znowu się uśmiechnął. Podniosłam głowę i rozejrzałam się sprawdzają, czy
ktoś przypadkiem na nas nie patrzy. Jedna osoba przyglądała się naszej dwójce.
Samantha.
- Uspokój się - wyszeptał Justin, -
są zajęci sobą.
Nie chodziło mi całkiem o to.
Samantha była problemem. A nasze relacje były kłopotem. Czułam jakiś uścisk w
klatce piersiowej i ciężar na swoich ramionach. To nie było tak, że nic do
niego nie czułam, bo mówiąc coś takiego znowu bym skłamała. Ale bez wsparcia
trzeciej osoby nie damy rady. Nie będę mogła z nim wychodzić wieczorami, ani
spotykać się w weekendy, bo nikt nie będzie mnie krył. Mam, to znaczy, miałam
tylko jedną osobę, która mogła pomóc, ale się zawiodłam. Chcę tego, ale zbyt
dużo bym ryzykowała pakując się w to sama. Nie patrząc w jego stronę cofnęłam
dłoń, zagryzając usta. Odsunęłam swoje krzesło na bok i przełknęłam ślinę.
Wiedziałam, że Justin zmarszczył czoło i, że jest całkowicie zdezorientowany.
- Emily? Coś się stało?
- Przepraszam Justin - powiedziałam
cicho przygryzając usta. Dalej nic nie rozumiał. Spojrzałam na niego długo, a
potem przeniosłam spojrzenie na Samanthę, byłam pewna, że jego karmelowe
tęczówki powędrowały w tym samym kierunku co moje oczy.
- Czyli...
- Po prostu przepraszam - powtórzyłam, a mój głos się załamał. Zauważyłam jak zaciska ręce w pięści. Nie
mogłam znieść tego, że siedzę obok osoby, która pomimo tego, że była tuż obok
wciąż wydawała się być tak odległa. Tak trudno było mi się pogodzić z tym, że
nigdy nie będzie tak jakbym chciała żeby było. Nigdy nie będę mogła
przyprowadzić Justina do domu, przedstawić go mamie. Nie będziemy spacerować
ulicami naszego miasta czując na sobie zazdrosne spojrzenia, nie będzie nic.
Nadzieja, którą miałam obumierała z każdą kolejną sekundą. Pociągnęłam cicho
nosem, czując łzy w kącikach oczu, które tak bardzo chciały spłynąć po
policzkach. Poczułam jak Justin łapie mnie za rękę, spojrzałam na niego
pytająco.
- Nie odejdziesz tak łatwo - wyszeptał patrząc na mnie z troską. - Nie teraz, kiedy w końcu mam cię przy
sobie.
Wystarczy zwykłe czytam :)
To naprawdę proste, wpisuje się "czytam" w białe pole pod postem.
~ Myślałam, że nigdy tego nie napiszę...
~ Nie sprawdzałam jeszcze, więc sorki za błędy, wiem, że długo czekaliście, więc dodaję już teraz.
~ Dziękuję za komentarze, wejścia i słowa otuchy :)
~ Przeprosiny na początku dotyczą się tego, że wiem, że Was zawiodłam.
~ Módlmy się, żeby wena do mnie wróciła.
~ Jeśli macie jakieś pytania, to piszcie na twitterze, albo na asku, linki po prawej.
W końcu nowy! Zaczynam czytać <3
OdpowiedzUsuńkocham Cię, oczywiście, zawsze czytam ;d @Juliaa__Official
OdpowiedzUsuńTa końcówka mnie wzruszyła. :)
OdpowiedzUsuńKOCHAM TO !!! ♥ CZEKAM NA NASTĘPNY ;D
OdpowiedzUsuńNie lubię pisać 'czytam', bo to takie mało kreatywne, a wystukiwanie przypadkowych literek kojarzy mi się z autyzmem albo upośledzeniem, a nie chcę się tak sobie kojarzyć. Lol, żartuję, na początku zawsze stukam w klawiaturę jak niedorozwinięta.
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie ma w sobie coś co sprawia, że się uśmiecham i z tym uśmiechem na moim krzywym ryju czytam dalej i dalej, i dalej i nagle jest koniec. :'c Masz świetny styl pisania, który wciąga i nie nudzi się, a to wiele. Jestem potworną fanatyczką sposobu narracji i zwracam na to szczególną uwagę, a twoja narracja jest świetna. Nie wiem co by ci tu napisać jeszcze. W każdym bądź razie nie przestawaj pisać, cokolwiek by się nie działo nie przestawaj pisać.
Twoja najwierniejsza czytelniczka @nawalona :D
ohohohohoh, pierwszy raz nie musiałam się ograniczać do 140 znaków.
Świetny rozdział, ciekawa jestem jak rozwinie się sytuacja z Samanthą... Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNie, nie nie! Jak nie Logan to znowu Sam! No fuck! A miało być tak pięknie kurde!
OdpowiedzUsuńWalić i Sam i Logana!
Świetny rozdział, jak zawsze :D :* <3
@ameneris.
O matko jaka końcówka! Oni muszą być razem!
OdpowiedzUsuń@Syllvi_a
Wcale nas nie zawiodłaś! wręcz przeciwnie. :)
OdpowiedzUsuńUgh... serio? teraz Sam? ;____;
No nic.. życzę powrotu weny! ;-))
tak jakoś nie mam siły nic napisać. ;)
OdpowiedzUsuńTen rozdział ...=C.U.D.O.W.N.Y.
OdpowiedzUsuńNormalnie popłakałam się czytając końcówkę i początek.
i ten tekst mnie rozwalił:
,,Poczułam jak Justin łapie mnie za rękę, spojrzałam na niego pytająco.
- Nie odejdziesz tak łatwo. - Wyszeptał patrząc na mnie z troską. - Nie teraz, kiedy w końcu mam cię przy sobie.''
Normalnie nie mogę i płaczę.
Czekam na następny ...
KOCHAM TO
OdpowiedzUsuńO nie, co ta Emsy znów kombinuje :c
OdpowiedzUsuńAwww.;3
OdpowiedzUsuńTa na końcu.;o <3
Soł słit!XD
Nie mogłam się doczekać,aż pojawi się nowy rozdział.:D
@OMB_OMJ
Jemsy *.* nduwhewkghyk nie kończ w tak ciekawych momentach no D: xd
OdpowiedzUsuńOh fuck,poryczalam się na końcu,boże to opowiadanie jest przepiękne
OdpowiedzUsuńświetny odcinek, przyjemnie się czytało, a końcowy tekst Justina był po prostu aww :D czekam na kolejny odcinek :) x
OdpowiedzUsuńp.s po tym momencie, gdy Emsy daje torbe Loganowi masz dwa razy napisaną taką samą część tekstu :)
NIE ZAWIODŁAŚ! JEST SUPER <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie <3 Codziennie staram się wejść tutaj i sprawdzić czy może przypadkiem nie miałaś więcej czasu, albo wena nagle Cię nie dopadła i nie dodałaś przypadkiem kolejnej części. Masz cudowny styl pisania, nie można po prostu oczu od tego oderwać <3
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością aż napiszesz kolejną część.
Uwielbiam, Astera.
Cudo! Jejku, bardzo się cieszę, że wreszcie udało Ci się coś naskrobać. A co do rozdziału. Moja wytrzymałość się zachwiała, kiedy pojawiła się sytuacja z Sam. O nieee, tssa, "przyjaciółka". I mam wrażenie, że Justin się już zupełnie przełamuje. Kontakt z Emsy... przy ludziach? Szaleje chłopak. Ostatni tekst jest niesamowity i sama nie wiem, ale tak jakoś zrobiło mi się ciepło na sercu jak go przeczytałam. Nie wiem, co robisz ze mną pisząc to opowiadanie, ale z pewnością nie prowadzi to do ułożenia sobie życia w przyszłości. :))
OdpowiedzUsuń@Inkowa_ xxx
tak długo na niego czekałam <3 <3
OdpowiedzUsuńczytam
OdpowiedzUsuńNie bylam zaskoczona reakcja Sam. Ty jak zwykle musisz wszystko pokomplikowac...
OdpowiedzUsuńcale twoje opowiadanie jest... Matko ja nawet nie potriafie znalezc odpowiedniego przymiotnika zeby to opisac. Tak strasznie chcialabym umiec pisac tak jak ty ale to jest po prostu awykonalne. Te wszystkie dialogi i opisy i sytuacje zawsze do siebie pasuja i nie ma nic do czego mozna sie przyczepic. Kocham ciebie i to co tworzysz i wiedz ze zapewne wiekszosc tutaj czeka z utesknieniem na kolejne rozdzialy.
"Uderzyła we mnie rzeczywistość." <3
OdpowiedzUsuńJa wiem, że Emily dała nie bez powodu mu tą torbę. Na pewno coś się stanie, na pewno!
Jutro skomentuję po swojemu,
teraz jestem na telefonie, a każdy wie jak beznadziejnie komentuje się z telefonu.
czytamczytamczytamczytam ♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńCudowny i ta końcówka ;) czekam na kolejny ♡
OdpowiedzUsuńswietny rozdzial. czekam na kolejny. jak mozesz to mnie informuj. @ luvmesexybieber
OdpowiedzUsuńtak dlugo czekalam! bylo warto!
OdpowiedzUsuńkoncowka najlepsza, wzruszylam sie :')
cudowny rozdzial i czekam na nastepny :)
kocham Cie <3
swietny
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa co bedzie jak Logan sie o wszystkim dowie
jestes cudowna <3 dodaj jak najszybcciej nastepny <3
Swietny:) Oplacalo sie czekac na nowy rozdzial:D
OdpowiedzUsuńOstatnie zdanie najlepsze!! <333 :D
OdpowiedzUsuńczytam ;)
OdpowiedzUsuńawww to na końcu było takie cudowne <3 musisz dodać szybko następny ♥
OdpowiedzUsuńW końcu. Kocham to! <3
OdpowiedzUsuń@Maggs_Brykner
ooo w końcu coś dodałaś <3
OdpowiedzUsuńjejku! to jest świetne! i ostatnie zdanie <3 kocham! @dajtymbarka // http://karlies-world.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń"Nie odejdziesz tak łatwo[...]Nie teraz, kiedy w końcu mam cię przy sobie."
OdpowiedzUsuńawww *.*
A z tą torbą co ona dała Loganowi to na pewno coś będzie. Ja to czuję. Coś będzie w torbie, albo coś się stanie! xD
Jeśli Ty to nazywasz brakiem weny to ja nie mam już nerwów do ciebie! :)
Nie musisz przepraszać, że nie było rozdziału. Każdy ma swoje życie i swoje problemy, rozumiemy to :)
Czekam na kolejny :)
Kocham Cię <3
@aania46
Czy to jest dla Ciebie naprawdę brak weny? Skoro to jest bez weny to jakie jest z weną? Naprawdę jestem wielka podziwu, że potrafisz tak świetnie pisać. I jeszcze ta minimalna ilość dialogów, nie umiałabym tak.
OdpowiedzUsuńJestem naprawdę ciekawa co będzie dalej i jak zachowywać będzie się Sam.
Powodzenia skarbie. x
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZaczelam dopiero czytac. Strasznie mi się podoba, czekam na nowy rozdział! <3
OdpowiedzUsuńohh teraz nie będę mogła zasnąć, bo będę rozmyślała o Jemsy <3
OdpowiedzUsuńa więc, nie przestaję modlić się o wenę i wyczekuję kolejnego rozdziału!
kocham Cię <3
supeer, czytam :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie do czytania :)
http://reemember-you.blogspot.com/
Koooocham to opowiadanie ! <3
OdpowiedzUsuńkochamkochamkochamkochamkochamkocham <3
OdpowiedzUsuńczzyyyyyyytam
OdpowiedzUsuńKońcówka.<33333
OdpowiedzUsuńProszę proszę proszę proooooooszę! Dodaj już kolejny!
OdpowiedzUsuńJshdudbsjzjsjzjsjdbrjslahxhskzidhevaksjxh *-* Ten blog jest genialny, kocham go, kocham #jemsy i kocham Ciebie, że piszesz to opowiadanie. To co robisz jest świetne, co do przecinków na które tak narzekasz, jest coraz lepiej :)). Opowiadanie czyta się płynnie i szybko, rozdziały są odpowiedniej długości, a teraz co do historii. Jestem ogromnie ciekawa co się wydarzy dalej, po każdym rozdziale ma się ochotę na więcej i więcej - o to chodzi w tej dziedzinie. Zarwałam dwie nocki tylko po to by móc czyyytać to cudo :)). Justin tu jest taki słodki *-* podoba mi się ta gra którą pomiędzy sobą toczą z Emsy fsjdhjdud :)). Życzę weeeny, weny i jeszcze raz weny! Jestem tu nowa, ale z pewnością zostanę na dłużej :D
OdpowiedzUsuń@Raczurek
gegqjewhewrjeghrehrhg KOCHAM TO OPOWIADANIE! MASZ NIEBYWAŁY TALENT! KOCHAM CIĘ NORMALNIE CZAISZ?! Justin jest taki kochany! zakochał się chłopaczyna! awwww JA PIERDOLE JAK MNIE WKURWIA TEN LOGAN I SAM! DNQJRJEWRJQRJEHJRWHWEJHJRJ ONA NIE POWINNA PRZEJMOWAĆ SIĘ SWOIM BRATEM JEŚLI CHODZI O JUSTINA! TO ONA JEST Z NIM! LOGAN TO DUPEK, POWINIEN ZROZUMIEĆ ŻE JUSTIN JEST JEGO WROGIEM, A WROGIEM JEGO SIOSTRY! MDEJEWJRHJE OK JA KOŃCZĘ BO SPADAM DO SZKOŁY. ZA 5 MINUT MAM AUTOBUS ALE WOLAŁAM CZYTAĆ ROZDZIAŁ. PIERDOLE NAJWYŻEJ NIE PÓJDĘ NA PIERWSZĄ LEKCJĘ! ROZDZIAŁ WAŻNIEJSZY! KC! NICH CI WENA WCIĄŻ DOPISUJE CZEKAM NA KOLEJNY XXX
OdpowiedzUsuńsdxcfvghbjnkilopdrfyuijoklpdrftuhjikol
OdpowiedzUsuńdziękuje Bogu, ze trafiłam na to opowiadanie! JEST G E N I A L N E!!!
czekam, czekam, czekam i czekam na dalszy ciag tej historii!
błagam nie przestawaj pisac. :))))))))))))))))))
A W E S O M E
Ta końcówka! *.*
OdpowiedzUsuńsuper rozdział i te słowa ostanie Justina *.* xx
OdpowiedzUsuń@SylviaS_99
Czytam
OdpowiedzUsuńSuper <333
OdpowiedzUsuńCzytam xD
OdpowiedzUsuńyour-love-is-my-drug-jb.blogspot.com <3