Rozdział dwudziesty

Przepraszam.

*


Przechyliłam głowę pozwalając by lekko pozakręcane kosmyki moich włosów zsunęły się z ramion i swobodnie opadły na plecy. Językiem zwilżyłam swoje usta, próbując zebrać jakoś swoje myśli. Denerwujący głosik, który usłyszałam w zakamarkach swojego umysłu głośno krzyczał, że nie mogę tego zrobić, bo nie wyjdzie z tego nic dobrego, ale kiedy podniosłam wzrok na Justina głos zaczął niknąć. Zagłuszało go bicie mojego serca i chociaż wiedziałam, że robię źle i łamię wszystkie zasady... miałam to gdzieś. Kiedy byłam z tym niezrównoważonym erotomanem, wszystko inne odpływało i traciło swoje znaczenie. Czy to nie jest coś pięknego? Czy to nie ma znaczenia? Jasne, nie znamy się zbyt długo, może faktycznie robiąc te wszystkie różne rzeczy wspólnie wykazujemy się ogromną bezmyślnością, ale czy to jest ważne? To jego uśmiech mnie uspokajał, koił myśli i pozwalał cieszyć się chwilą. A tego potrzebowałam. Oderwać się od rzeczywistości. Justin umożliwił mi w krótkim czasie przeżyć i zobaczyć coś, czego wcześniej nie znałam. W mojej głowie pojawił się obraz Logana. Mój brat był dla mnie wciąż najważniejszą osobą, a spędzanie czasu z jego wrogiem wydawało mi się być okrutne z mojej strony. Oczywiście, że ciągle odczuwałam ogromne poczucie winy, ale kiedy mówi się o uczuciach to nawet najbardziej logiczne argumenty tracą swoje znaczenie. Nie chcąc, by mój brat zajmował moje myśli dłużej podniosłam swoje oczy na Justina. Wpatrywał się we mnie z ogromnym zainteresowaniem, a na jego twarzy malowało się zniecierpliwienie. Chodziło w końcu o nas. Nie miałam serca trzymać go dłużej w niepewności, ale też nie potrafiłam wydusić chociażby słowa, więc nachyliłam się i złożyłam na jego ustach krótki pocałunek. Odsunęłam się robiąc krok w tył i przygryzłam wewnętrzną stronę policzka na kilka sekund. Justin zamrugał energicznie, a kąciki jego ust mimowolnie uniosły się w górę. Karmelowe oczy zabłyszczały w nieznany mi wcześniej sposób. Było w nich tyle ciepła i jakiejś dziwnej radości. Entuzjastycznie złapał za brzegi mojej koszulki i energicznie, jednym, szybkim ruchem przyciągnął mnie do siebie z wielką siłą, co sprawiło, że dosłownie na niego wpadłam. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować chłopak uniósł dłonią mój podbródek i mocno wpił się w moje usta. Zaświeciło mi się przed oczami, byłam tak strasznie oszołomiona dotykiem jego gorących warg na swoich ustach, że zupełnie zapomniałam o tym, gdzie jestem. Nawet nie wiem, kiedy moje ręce znalazły się na jego szyi. To było coś zupełnie innego, w porównaniu z naszymi poprzednimi pocałunkami. Było realniejsze, pełne jakiejś pasji i... uczucia. Dotykając jego skóry czułam się, jakby z każdym ruchem przez opuszki moich palców przechodził jakiś prąd, czy coś w tym rodzaju. Nie rozumiałam tego dlaczego moje ciało tak reaguje, a już tym bardziej mój umysł.
Kiedy do moich uszu dobiegł dźwięk głośnego i wyraźnie znaczącego odchrząknięcie za sobą, poczułam się dziwnie. Jedną ręką delikatnie odepchnęłam od siebie Justina, który niemal od razu mruknął z niezadowoleniem. Ignorując to, że wzmocnił uścisk wokół mojej talii, jakby w ogóle się nie przejmując, że ktoś znajduje się w tym samym pomieszczeniu co my. W przeciwieństwie do niego ja się przejmowałam, więc odwróciłam głowę. Kiedy tylko dostrzegłam niską kobietę z rozpuszczonymi włosami uchyliłam usta. Wiedziałam, że na moje policzki powoli wstępuje gorący rumieniec. Pattie widząc moje zakłopotanie zachichotała.
- Um - bąknęłam, - dzień dobry.
Zagryzłam swoje wciąż gorące usta nie wiedząc jak się zachować. To było takie niezręczne! Justin westchnął głośno i rozluźnił uścisk odwracając się w stronę swojej mamy. Zauważyłam jak Pattie posyła mu jedno, bardzo krótkie spojrzenie.
- Dzień dobry Emily - kiwnęła głową w odpowiedzi. Panowała niezręczna cisza, którą ponownie przerwała kobieta zerkając na zegarek, który nosiła na ręce. - A wy przypadkiem nie macie szkoły? Justin?
- Pieprzenie! - fuknął niezadowolony.
Nie wiem czy chodziło mu o to, że jego mama przerwała nam... dość namiętny i gorący pocałunek, czy o to, że za kilkanaście minut zaczyna się pierwsza lekcja.
- Zaraz wracam - powiedział Justin i wyszedł z kuchni zostawiając mnie sam na sam z jego mamą. Zachowuj się normalnie, pomyślałam. Pewnie większość dziewczyn na moim miejscu podjęłaby rozmowę z Pattie, ale pomimo ogólnej pewności siebie jaką miałam, nie byłam typową dziewczyną, która znajduje wspólny język z niemal każdą napotkaną osobą. Co miałam zrobić? Zapytać jak się ma? Nerwowo zaczęłam obracać jednym z pierścionków, który znajdował się na palcu wskazującym. Pattie podeszła bliżej i zerknęła na stół, gdzie wciąż leżały brudne talerze i kilka zimnych już naleśników. Zrobiło mi się potwornie głupio, że nawet tego nie posprzątaliśmy, więc Pattie będzie musiała się tym zająć. Gdzie twoja kultura O'Connell? Zagryzłam jeszcze bardziej usta. Jestem chyba jakaś niewychowana.
- Kurcze - powiedziała zaskoczona kobieta obchodząc stół, - zrobił to dla ciebie?
Spojrzała na mnie dużymi oczyma, a ja nie rozumiałam co w tym takiego specjalnego? To tylko naleśniki, zwykłe śniadanie dla zwykłej dziewczyny. Lekko uchylone usta Pattie świadczyły jednak o tym, że chyba wydarzyło się coś ważnego i przełomowego.
- Tak - odpowiedziałam nieśmiało kiwając głową. Jej kąciki ust uniosły się wysoko, ukazując tym samym piękny uśmiech.
- Mój syn chyba naprawdę cię lubi.
Poczułam kolejną falę ciepła na swojej twarzy. Boże, od kiedy ja się tyle rumienię?! Jej ciekawskie spojrzenie było nie do wytrzymania. Co miałam odpowiedzieć? A wie pani, jesteśmy tak jakby razem, więc to chyba logiczne, że mnie lubi? Jestem jakaś walnięta.
- Przepraszam za bałagan - palnęłam nagle próbując zmienić temat. - Z chęcią pomogę przy sprzątnięciu - mój głos brzmiał tak... dziwnie oficjalnie, nieswojo. Rozmowa z Pattie nie kleiła się zbyt dobrze. Ba, tego nie można nawet nazwać rozmową, ale ona wciąż wyglądała sympatycznie. Uśmiechała się i jakby w ogóle nie zwracała uwagi na to, że jestem trochę skrępowana tym, że widziała jak całuję się z jej synem.
- Następnym razem, bo zaraz się spóźnicie - odparła ponownie zerkając na swój nadgarstek. - Justin!!! - zawołała donośnym głosem.
Kiedy widzisz tak małą kobietę nie spodziewasz się, że potrafi wydobyć z siebie tak głośny krzyk. Wzdrygnęłam się, bo kiedy tylko wymieniła imię jej syna ton jej głosu od razu się zmienił, był strasznie chłodny. Chłopak niemal zaraz znalazł się w drzwiach kuchni, ale nawet na nią nie spojrzał. Nie wiem co jest grane pomiędzy nimi, ale powinni popracować nad wzajemnymi relacjami.
- Idziemy - ton głosu szatyna zabrzmiał bardziej jak rozkaz niż prośba, czy oznajmienie. Nie chciałam się jednak znowu kłócić, ani rujnować tego co powoli budowaliśmy, więc posłusznie ruszyłam w jego kierunku. Odwróciłam się w stronę Pattie i rzuciłam jej krótkie "do widzenia", a ona w odpowiedzi jedynie uśmiechnęła się przyjaźnie. Justin wyciągnął do mnie rękę, w której trzymał moją torbę z książkami. Ciekawe, że to akurat mogę nosić... przeszło mi przez myśl, kiedy przypomniałam sobie jego reakcję, kiedy zabrałam swoje rzeczy z góry i zniosłam na dół. Nagle zatrzymałam się w pół kroku.
- Czekaj, przecież nie możemy jechać razem do szkoły - powiedziałam.
- Gratuluję Einsteinie - odparł rozbawiony, - twoja koleżanka już na ciebie czeka.
Jeśli ktoś potrafiłby mi wyjaśnić kiedy on to wszystko zaplanował, byłabym wdzięczna. Nie rozumiałam skąd było w nim tyle pewności siebie, ani tego jak przekonał do tego wszystkiego Sam? Dlaczego nagle zaczęli rozmawiać? Co takiego dla niej zrobił, że teraz ona mu się odwdzięcza? Nic z tego nie rozumiem. Wychodząc poczułam powiew ciepłego powietrza na swojej skórze. Samochód Samanthy stał na podjeździe, a ona siedziała w środku wyprostowana jak struna. Zmarszczyłam czoło. Przecież to głupie, że tu przyjechała, każdy może przejeżdżając obok zobaczyć cała naszą trójkę, a wtedy bum i wszystko legnie w gruzach. Bez słowa Justin otworzył tylne drzwi samochodu mojej koleżanki i położył na siedzeniu torbę z moimi ciuchami, a potem spojrzał na mnie ze słabym uśmiechem.
- Do zobaczenia - odezwałam się pierwsza, chłopak kiwnął głową i pocałował mnie w policzek, a następnie schował dłonie do kieszeni swoich spodni, odwrócił się na pięcie wędrując w kierunku garażu. Um, szczerze powiedziawszy spodziewałam się jakiegoś... żywszego pożegnania? Szczególnie, że od tego momentu stajemy się dla siebie zupełnie obcymi ludźmi? Wsiadłam do samochodu i mocno zacisnęłam usta nawet nie spoglądając w stronę Samanthy. Pomimo to kątem oka widziałam, że jest trochę zdenerwowana. Przekręciła kluczyk w stacyjce, a ja czułam jak atmosfera pomiędzy naszą dwójką staje się coraz gęstsza. Uparcie milczałam wpatrując się w drogę przed nami. Czarnowłosa nerwowo poprawiła dłonie zaciśnięte na kierownicy i rzuciła w moją stronę jedno, ukradkowe i niemal błagalne spojrzenie. Męczyła się. Było jej głupio, bo miała już świadomość, że wiem o wszystkim. Usłyszałam jak przełyka ślinę.
- Emily... - zaczęła słabym, łamiącym się głosem. - Bo ja... przepraszam.
- Wyjaśnij mi tylko co zrobił dla ciebie Justin zanim cię zabiję.
Zachowywała się dziwnie od momentu, kiedy zaczęła twierdzić, że Justin nie jest taki zły. No bo dlaczego nagle zmieniła zdanie? To wszystko było podejrzane i jak zawsze moje przypuszczenia mnie nie myliły.
- Pomógł mi - wyjaśniła. - Potrzebowałam czegoś.
- Czego?
Westchnęła głośno.
- Emily, nie dzisiaj... to było potrzebne komuś innemu, a ja nie chcę o tym rozmawiać. Ty masz swoje tajemnice, a ja swoje.
Wywróciłam oczami, zupełnie nie rozumiejąc co takiego było jej potrzebne, że akurat Justin musiał to dla niej załatwić. A Logan? Nathan? Którykolwiek z chłopaków? Oczywiście, nie jestem na nią całkowicie zła, bo w końcu... dzięki niej miło spędziłam czas.
- Nigdy więcej nie nakłonię cię do spotkania z kimś takim. Przepraszam.
- Um... ale jest taki mały problem - powiedziałam i nieco skrępowana odwróciłam spojrzenie z jej twarzy. Wiedziałam, że Sam wyczuła, że coś jest nie tak.
- Jaki problem?
- Bo... no wiesz - zająkałam się, - tak jakby... jesteśmy razem.
Całym samochodem, aż zarzuciło kiedy czarnowłosa nagle zahamowała. Poczułam jak pasy bezpieczeństwa wręcz wżynają się w moją skórę. Zaklęłam pod nosem spoglądając na nią jak na idiotkę, ona patrzyła na mnie tym samym spojrzeniem choć z zupełnie innego powodu.
- Zwariowałaś?!
- Przecież dopiero co sama mnie do tego nakłaniałaś!
- Ale to nie było na serio, musiałam to zrobić!
- Więc... nie pomożesz mi?
Poczułam się jakby ktoś przyłożył mi w twarz. Uderzyła we mnie rzeczywistość, wcale nie miałam Samanthy po swojej stronie. Byłam sama z całym tym bałaganem. Zrobiło mi się słabo, bo jeśli nie mogę liczyć na czarnowłosą to nie ma mowy, żebym mogła być z Justinem. Nie będę mieć nikogo kto będzie mnie krył. Po cholerę się na to zgodziłam?! Naprawdę pójdę do piekła! Uniosłam prawą dłoń do góry przykładając ją do czoła, a bransoletki zsunęły się niżej.
- Co to jest, do cholery jasnej?! - usłyszałam podniesiony głos swojej koleżanki i od razu zrozumiałam, że zauważyła otarcia na nadgarstku. Poczułam, że jeszcze trochę i zaraz się rozpłaczę. - To on, tak?!
- Sam...
- I ty myślisz, że będę kryła tego dupka! On cię krzywdzi!
Podniosłam głowę i spojrzałam na nią.
- Nie masz kryć jego - wyjaśniłam. - A mnie. To chyba robią... przyjaciele, prawda? Pomagają sobie, wspierają się i takie tam.
- Emily, dobrze wiesz, że możesz na mnie liczyć, ale...
- Proszę cię Sam! To jest dla mnie ważne. On jest dla mnie ważny.
- Nawet go nie znasz - fuknęła z niedowierzaniem kiwając głową. Oblizując swoje usta skręciła w jedną z dróg. - A co z Loganem, pomyślałaś o nim?
- Nie pierdol mi tu o Loganie - warknęłam. - Nie mieszaj go w to.
- Huh - zaśmiała się ironicznie, - no tak, przecież doskonale wiesz jak oni bardzo się lubią...
- Pomogłam ci z Nathanem. Pomóż mi z Justinem.
- Nie.
Jej dobitność oraz pewność siebie sprawiły, że nie chciałam już dłużej kontynuować naszej rozmowy. Nie było w tym sensu.
- Obiecaj m, - zaczęłam kiedy znalazłyśmy się na parkingu, - że nie powiesz nikomu słowa o tym co miało miejsce. Zrób dla mnie chociaż tyle - pokręciła mocno głową, co oznaczało, że kompletnie się ze mną nie zgadza. Mocno zacisnęłam zęby, czują jak ciśnienie zaczyna coraz bardziej rosnąć, a krew w moich żyłach buzować. Uśmiechnęłam się do niej gorzko, kiedy wysiadłam z samochodu. Bez słowa wyciągnęłam z tylnego siedzenia torbę ze swoimi rzeczami, a drugą z książkami przewiesiłam przez ramię.
- Zostaw to - usłyszałam jej głos, - odwiozę cię przecież do domu po lekcjach.
Trzasnęłam drzwiami jej samochodu na tyle głośno, że blondynka stojąca kilka metrów przed nami, aż się odwróciła.
- Pierdol się, nie chcę od ciebie zupełnie nic - powiedziałam. - Zawsze mogłaś na mnie liczyć, ale kiedy ja potrzebuję pomocy, ty nawet nie chcesz mnie posłuchać! - zacisnęła usta w prostą linię. Nie potrafiła mi nawet odpowiedzieć. Wywróciłam oczami i rozejrzałam się za którymś z kumpli Logana. O dziwo dostrzegłam swojego brata we własnej osobie. Czyżby czas jego zawieszenia w szkole w końcu się skończył? Zaskoczona podreptałam w jego kierunku. Już z daleka wyglądał nadzwyczaj dobrze, chyba nawet żartował z Nathanem.
- Emily! - uśmiechnął się szeroko na mój widok rozkładając ręce. Nie pamiętam kiedy ostatnio mnie tak przywitał. Ogromne wyrzuty sumienia niemal do razu we mnie uderzyły. Nie wyglądał jak ćpun, nie wyglądał jak narwany chłopak, był taki... normalny i przypominał mojego brata, tego sprzed wielu miesięcy. Uścisnęłam go lekko.
- Dobrze się czujesz?
- Nadzwyczaj! - zaświergotał wesoło. - A ty? Sam wczoraj dzwoniła, że zasłabłaś na parkingu i zawiozła cię do siebie.
Błagałam w myślach, żeby to się skończyło. Kłamanie w oczy mojemu bratu było najpotworniejszą rzeczą, z jaką przyszło mi się zmierzyć, szczególnie teraz.
- Jest okej - odparłam nie patrząc w jego stronę. - A co z twoimi problemami?
- Wszystko idzie w dobrym kierunku - powiedział, - ale nie mówmy o tym.
- Dobra Logan, musimy spadać - wtrącił się Nathan.
- Nie idziecie do szkoły?
- Dalej jestem zawieszony Emsy.
- Um, okej - odpowiedziałam. - Możesz zabrać torbę z moimi rzeczami do domu?
Logan pokiwał ochoczo głową i zabrał ode mnie ciężar. Pożegnałam się z nimi i ruszyłam w kierunku szkoły. Nie rozumiałam tego co robił tu mój brat skoro wciąż był zawieszony? Po co przyjechał? Po Nathana? Przecież równie dobrze mógłby wpaść po niego, a nie przyjeżdżać tutaj. Może sprawdzał teren? Logan był ważny w swojej grupie, może faktycznie sprawdzał jak idą interesy, bo nie ma czasu dla swoich kumpli. To wszystko zaczyna mnie powoli przerastać, mam więcej pytań niż odpowiedzi. Pozostawała jeszcze kwestia tego czy mój braciszek bierze, czy nie? Oczywiście nie przypominał dzisiaj niczym ćpuna czy kogoś w tym rodzaju, ale nie zamierzałam tego tak zostawić.

*
Przez cały dzień nigdzie nie widziałam Justina, ale wiedziałam, że przyjdzie na biologię. Siedziałam w swojej... wróć, w naszej ławce powtarzając sobie w głowie, że muszę wyglądać normalnie. Nie odwracać się w jego stronę, nie patrzeć, ani nie zerkać. Muszę udawać obojętność czy coś w tym stylu. Pomimo tego, że siedziałam sama ciągle czułam na sobie ciekawskie spojrzenia. Nie sądziłam, że to okaże się takie trudne, ale przyjdzie mi się dzisiaj zmierzyć z czymś jeszcze gorszym. Wpadł do klasy jak zawsze spóźniony, ciężko dysząc opadł na miejsce obok mnie. Smith, nauczyciel biologii nawet nie zwrócił na niego uwagi, był już do tego przyzwyczajony. Niemal od razu poczułam zapach perfum Justina, a mój żołądek wykonał fikołek. Mocno zagryzłam wnętrze policzka zwalczając chęć spojrzenia na niego, to by wszystko jeszcze bardziej skomplikowało. Po chwili poczułam metalowy posmak w ustach. Oh, świetnie! Krew. Uwolniłam skórę i udając obojętność podparłam głowę na ręce, czułam jak moje ciało drży, a mięśnie powoli się napinają. Justin wydawał się być wyluzowany, widać nie działam na niego tak jak on na mnie... może to i dobrze? Po rozmowie, którą będę musiała z nim odbyć nie będzie taki zły.
- Spójrzcie tutaj - powiedział pan Smith wskazując na tablicę, - tą reakcję trzeba rozpisać w ten sposób - wyjaśniał. Wciąż omawialiśmy nasz projekt z biologii, w którym było więcej chemii, ale wszystko było proste, więc nikt nie podejmował dyskusji na ten temat. - Okej, teraz sami spróbujcie to rozpisać, strona piąta w waszych teczkach.
Justin ochoczo złapał za niebieski, plastikowy przedmiot leżący na środku ławki i wyciągnął ze środka odpowiednią kartę. Wiedziałam, że jego zapał do pracy skończy się na podsunięciu mi pod nos materiału, który mieliśmy zrobić. Tak też się stało.
- Nie zrobię tego sama - powiedziałam i pierwszy raz podniosłam na niego swoje oczy. Jego włosy były w strasznym nieładzie, jakby w ogóle ich nie rozczesał od samego rana. Oblizał usta, sprawiając, że zrobiło mi się gorąco. Moje policzki delikatnie się zarumieniły, a jego dłoń znalazła się tuż obok mojej.
- Pomogę.
Siedzieliśmy zdecydowanie za blisko siebie, dopiero teraz to zauważyłam. Niemal stykaliśmy się ciałami. Chciałam się odsunąć, ale wtedy napotkałam jego mrożące krew w żyłach spojrzenie. Speszona odwróciłam głowę i zajęłam się próbą zrobienia naszej pracy. Przyłożyłam długopis do ust i kilkakrotnie stuknęłam nim o nie, szukając w głowie rozwiązania. Zastygłam kiedy poczułam jak jego opuszki palców przejeżdżają po wystających kostkach mojej dłoni. Spojrzałam na niego pytająco, a on znowu się uśmiechnął. Podniosłam głowę i rozejrzałam się sprawdzają, czy ktoś przypadkiem na nas nie patrzy. Jedna osoba przyglądała się naszej dwójce. Samantha.
- Uspokój się - wyszeptał Justin, - są zajęci sobą.
Nie chodziło mi całkiem o to. Samantha była problemem. A nasze relacje były kłopotem. Czułam jakiś uścisk w klatce piersiowej i ciężar na swoich ramionach. To nie było tak, że nic do niego nie czułam, bo mówiąc coś takiego znowu bym skłamała. Ale bez wsparcia trzeciej osoby nie damy rady. Nie będę mogła z nim wychodzić wieczorami, ani spotykać się w weekendy, bo nikt nie będzie mnie krył. Mam, to znaczy, miałam tylko jedną osobę, która mogła pomóc, ale się zawiodłam. Chcę tego, ale zbyt dużo bym ryzykowała pakując się w to sama. Nie patrząc w jego stronę cofnęłam dłoń, zagryzając usta. Odsunęłam swoje krzesło na bok i przełknęłam ślinę. Wiedziałam, że Justin zmarszczył czoło i, że jest całkowicie zdezorientowany.
- Emily? Coś się stało?
- Przepraszam Justin - powiedziałam cicho przygryzając usta. Dalej nic nie rozumiał. Spojrzałam na niego długo, a potem przeniosłam spojrzenie na Samanthę, byłam pewna, że jego karmelowe tęczówki powędrowały w tym samym kierunku co moje oczy.
- Czyli...
- Po prostu przepraszam - powtórzyłam, a mój głos się załamał. Zauważyłam jak zaciska ręce w pięści. Nie mogłam znieść tego, że siedzę obok osoby, która pomimo tego, że była tuż obok wciąż wydawała się być tak odległa. Tak trudno było mi się pogodzić z tym, że nigdy nie będzie tak jakbym chciała żeby było. Nigdy nie będę mogła przyprowadzić Justina do domu, przedstawić go mamie. Nie będziemy spacerować ulicami naszego miasta czując na sobie zazdrosne spojrzenia, nie będzie nic. Nadzieja, którą miałam obumierała z każdą kolejną sekundą. Pociągnęłam cicho nosem, czując łzy w kącikach oczu, które tak bardzo chciały spłynąć po policzkach. Poczułam jak Justin łapie mnie za rękę, spojrzałam na niego pytająco.
- Nie odejdziesz tak łatwo - wyszeptał patrząc na mnie z troską. - Nie teraz, kiedy w końcu mam cię przy sobie.

_______________________________________

Wystarczy zwykłe czytam :)
 To naprawdę proste, wpisuje się "czytam" w białe pole pod postem.

~ Myślałam, że nigdy tego nie napiszę...
~ Nie sprawdzałam jeszcze, więc sorki za błędy, wiem, że długo czekaliście, więc dodaję już teraz.
~ Dziękuję za komentarze, wejścia i słowa otuchy :)
~ Przeprosiny na początku dotyczą się tego, że wiem, że Was zawiodłam.
~ Módlmy się, żeby wena do mnie wróciła.
~ Jeśli macie jakieś pytania, to piszcie na twitterze, albo na asku, linki po prawej.

56 komentarzy:

  1. W końcu nowy! Zaczynam czytać <3

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham Cię, oczywiście, zawsze czytam ;d @Juliaa__Official

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta końcówka mnie wzruszyła. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. KOCHAM TO !!! ♥ CZEKAM NA NASTĘPNY ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie lubię pisać 'czytam', bo to takie mało kreatywne, a wystukiwanie przypadkowych literek kojarzy mi się z autyzmem albo upośledzeniem, a nie chcę się tak sobie kojarzyć. Lol, żartuję, na początku zawsze stukam w klawiaturę jak niedorozwinięta.
    Twoje opowiadanie ma w sobie coś co sprawia, że się uśmiecham i z tym uśmiechem na moim krzywym ryju czytam dalej i dalej, i dalej i nagle jest koniec. :'c Masz świetny styl pisania, który wciąga i nie nudzi się, a to wiele. Jestem potworną fanatyczką sposobu narracji i zwracam na to szczególną uwagę, a twoja narracja jest świetna. Nie wiem co by ci tu napisać jeszcze. W każdym bądź razie nie przestawaj pisać, cokolwiek by się nie działo nie przestawaj pisać.
    Twoja najwierniejsza czytelniczka @nawalona :D
    ohohohohoh, pierwszy raz nie musiałam się ograniczać do 140 znaków.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział, ciekawa jestem jak rozwinie się sytuacja z Samanthą... Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie, nie nie! Jak nie Logan to znowu Sam! No fuck! A miało być tak pięknie kurde!
    Walić i Sam i Logana!

    Świetny rozdział, jak zawsze :D :* <3
    @ameneris.

    OdpowiedzUsuń
  8. O matko jaka końcówka! Oni muszą być razem!
    @Syllvi_a

    OdpowiedzUsuń
  9. Wcale nas nie zawiodłaś! wręcz przeciwnie. :)
    Ugh... serio? teraz Sam? ;____;

    No nic.. życzę powrotu weny! ;-))

    OdpowiedzUsuń
  10. tak jakoś nie mam siły nic napisać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten rozdział ...=C.U.D.O.W.N.Y.
    Normalnie popłakałam się czytając końcówkę i początek.
    i ten tekst mnie rozwalił:
    ,,Poczułam jak Justin łapie mnie za rękę, spojrzałam na niego pytająco.
    - Nie odejdziesz tak łatwo. - Wyszeptał patrząc na mnie z troską. - Nie teraz, kiedy w końcu mam cię przy sobie.''
    Normalnie nie mogę i płaczę.
    Czekam na następny ...

    OdpowiedzUsuń
  12. O nie, co ta Emsy znów kombinuje :c

    OdpowiedzUsuń
  13. Awww.;3
    Ta na końcu.;o <3
    Soł słit!XD
    Nie mogłam się doczekać,aż pojawi się nowy rozdział.:D
    @OMB_OMJ

    OdpowiedzUsuń
  14. Jemsy *.* nduwhewkghyk nie kończ w tak ciekawych momentach no D: xd

    OdpowiedzUsuń
  15. Oh fuck,poryczalam się na końcu,boże to opowiadanie jest przepiękne

    OdpowiedzUsuń
  16. świetny odcinek, przyjemnie się czytało, a końcowy tekst Justina był po prostu aww :D czekam na kolejny odcinek :) x
    p.s po tym momencie, gdy Emsy daje torbe Loganowi masz dwa razy napisaną taką samą część tekstu :)

    OdpowiedzUsuń
  17. NIE ZAWIODŁAŚ! JEST SUPER <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Uwielbiam to opowiadanie <3 Codziennie staram się wejść tutaj i sprawdzić czy może przypadkiem nie miałaś więcej czasu, albo wena nagle Cię nie dopadła i nie dodałaś przypadkiem kolejnej części. Masz cudowny styl pisania, nie można po prostu oczu od tego oderwać <3
    Czekam z niecierpliwością aż napiszesz kolejną część.
    Uwielbiam, Astera.

    OdpowiedzUsuń
  19. Cudo! Jejku, bardzo się cieszę, że wreszcie udało Ci się coś naskrobać. A co do rozdziału. Moja wytrzymałość się zachwiała, kiedy pojawiła się sytuacja z Sam. O nieee, tssa, "przyjaciółka". I mam wrażenie, że Justin się już zupełnie przełamuje. Kontakt z Emsy... przy ludziach? Szaleje chłopak. Ostatni tekst jest niesamowity i sama nie wiem, ale tak jakoś zrobiło mi się ciepło na sercu jak go przeczytałam. Nie wiem, co robisz ze mną pisząc to opowiadanie, ale z pewnością nie prowadzi to do ułożenia sobie życia w przyszłości. :))
    @Inkowa_ xxx

    OdpowiedzUsuń
  20. tak długo na niego czekałam <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie bylam zaskoczona reakcja Sam. Ty jak zwykle musisz wszystko pokomplikowac...
    cale twoje opowiadanie jest... Matko ja nawet nie potriafie znalezc odpowiedniego przymiotnika zeby to opisac. Tak strasznie chcialabym umiec pisac tak jak ty ale to jest po prostu awykonalne. Te wszystkie dialogi i opisy i sytuacje zawsze do siebie pasuja i nie ma nic do czego mozna sie przyczepic. Kocham ciebie i to co tworzysz i wiedz ze zapewne wiekszosc tutaj czeka z utesknieniem na kolejne rozdzialy.

    OdpowiedzUsuń
  22. "Uderzyła we mnie rzeczywistość." <3
    Ja wiem, że Emily dała nie bez powodu mu tą torbę. Na pewno coś się stanie, na pewno!
    Jutro skomentuję po swojemu,
    teraz jestem na telefonie, a każdy wie jak beznadziejnie komentuje się z telefonu.

    OdpowiedzUsuń
  23. czytamczytamczytamczytam ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  24. Cudowny i ta końcówka ;) czekam na kolejny ♡

    OdpowiedzUsuń
  25. swietny rozdzial. czekam na kolejny. jak mozesz to mnie informuj. @ luvmesexybieber

    OdpowiedzUsuń
  26. tak dlugo czekalam! bylo warto!
    koncowka najlepsza, wzruszylam sie :')
    cudowny rozdzial i czekam na nastepny :)

    kocham Cie <3

    OdpowiedzUsuń
  27. swietny
    jestem ciekawa co bedzie jak Logan sie o wszystkim dowie

    jestes cudowna <3 dodaj jak najszybcciej nastepny <3

    OdpowiedzUsuń
  28. Swietny:) Oplacalo sie czekac na nowy rozdzial:D

    OdpowiedzUsuń
  29. Ostatnie zdanie najlepsze!! <333 :D

    OdpowiedzUsuń
  30. awww to na końcu było takie cudowne <3 musisz dodać szybko następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  31. W końcu. Kocham to! <3
    @Maggs_Brykner

    OdpowiedzUsuń
  32. ooo w końcu coś dodałaś <3

    OdpowiedzUsuń
  33. jejku! to jest świetne! i ostatnie zdanie <3 kocham! @dajtymbarka // http://karlies-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  34. "Nie odejdziesz tak łatwo[...]Nie teraz, kiedy w końcu mam cię przy sobie."
    awww *.*
    A z tą torbą co ona dała Loganowi to na pewno coś będzie. Ja to czuję. Coś będzie w torbie, albo coś się stanie! xD
    Jeśli Ty to nazywasz brakiem weny to ja nie mam już nerwów do ciebie! :)
    Nie musisz przepraszać, że nie było rozdziału. Każdy ma swoje życie i swoje problemy, rozumiemy to :)
    Czekam na kolejny :)
    Kocham Cię <3

    @aania46

    OdpowiedzUsuń
  35. Czy to jest dla Ciebie naprawdę brak weny? Skoro to jest bez weny to jakie jest z weną? Naprawdę jestem wielka podziwu, że potrafisz tak świetnie pisać. I jeszcze ta minimalna ilość dialogów, nie umiałabym tak.
    Jestem naprawdę ciekawa co będzie dalej i jak zachowywać będzie się Sam.
    Powodzenia skarbie. x

    OdpowiedzUsuń
  36. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  37. Zaczelam dopiero czytac. Strasznie mi się podoba, czekam na nowy rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  38. ohh teraz nie będę mogła zasnąć, bo będę rozmyślała o Jemsy <3
    a więc, nie przestaję modlić się o wenę i wyczekuję kolejnego rozdziału!
    kocham Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  39. Czekam na kolejny rozdział :)
    Zapraszam do mnie do czytania :)
    http://reemember-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  40. Koooocham to opowiadanie ! <3

    OdpowiedzUsuń
  41. kochamkochamkochamkochamkochamkocham <3

    OdpowiedzUsuń
  42. Końcówka.<33333

    OdpowiedzUsuń
  43. Proszę proszę proszę proooooooszę! Dodaj już kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  44. Jshdudbsjzjsjzjsjdbrjslahxhskzidhevaksjxh *-* Ten blog jest genialny, kocham go, kocham #jemsy i kocham Ciebie, że piszesz to opowiadanie. To co robisz jest świetne, co do przecinków na które tak narzekasz, jest coraz lepiej :)). Opowiadanie czyta się płynnie i szybko, rozdziały są odpowiedniej długości, a teraz co do historii. Jestem ogromnie ciekawa co się wydarzy dalej, po każdym rozdziale ma się ochotę na więcej i więcej - o to chodzi w tej dziedzinie. Zarwałam dwie nocki tylko po to by móc czyyytać to cudo :)). Justin tu jest taki słodki *-* podoba mi się ta gra którą pomiędzy sobą toczą z Emsy fsjdhjdud :)). Życzę weeeny, weny i jeszcze raz weny! Jestem tu nowa, ale z pewnością zostanę na dłużej :D

    @Raczurek

    OdpowiedzUsuń
  45. gegqjewhewrjeghrehrhg KOCHAM TO OPOWIADANIE! MASZ NIEBYWAŁY TALENT! KOCHAM CIĘ NORMALNIE CZAISZ?! Justin jest taki kochany! zakochał się chłopaczyna! awwww JA PIERDOLE JAK MNIE WKURWIA TEN LOGAN I SAM! DNQJRJEWRJQRJEHJRWHWEJHJRJ ONA NIE POWINNA PRZEJMOWAĆ SIĘ SWOIM BRATEM JEŚLI CHODZI O JUSTINA! TO ONA JEST Z NIM! LOGAN TO DUPEK, POWINIEN ZROZUMIEĆ ŻE JUSTIN JEST JEGO WROGIEM, A WROGIEM JEGO SIOSTRY! MDEJEWJRHJE OK JA KOŃCZĘ BO SPADAM DO SZKOŁY. ZA 5 MINUT MAM AUTOBUS ALE WOLAŁAM CZYTAĆ ROZDZIAŁ. PIERDOLE NAJWYŻEJ NIE PÓJDĘ NA PIERWSZĄ LEKCJĘ! ROZDZIAŁ WAŻNIEJSZY! KC! NICH CI WENA WCIĄŻ DOPISUJE CZEKAM NA KOLEJNY XXX

    OdpowiedzUsuń
  46. sdxcfvghbjnkilopdrfyuijoklpdrftuhjikol
    dziękuje Bogu, ze trafiłam na to opowiadanie! JEST G E N I A L N E!!!
    czekam, czekam, czekam i czekam na dalszy ciag tej historii!
    błagam nie przestawaj pisac. :))))))))))))))))))


    A W E S O M E

    OdpowiedzUsuń
  47. Ta końcówka! *.*

    OdpowiedzUsuń
  48. super rozdział i te słowa ostanie Justina *.* xx

    @SylviaS_99

    OdpowiedzUsuń
  49. Czytam xD
    your-love-is-my-drug-jb.blogspot.com <3

    OdpowiedzUsuń