Może i zaciągnął mnie do samego
samochodu, ale nie zamierzałam wsiąść do środka. Widziałam jak nerwowo zajmuje
swoje miejsce i zaczyna bębnić palcami o kierownicę czekając, aż znajdę się w
środku. Był wyraźnie zestresowany rozmową z tymi dwoma typami ale dla mnie nie
miało to żadnego znaczenia. To nie była moja sprawa. Zamiast drzwi z przodu otworzyłam
te tylne sięgając ręką po swoją torbę z książkami. Chwytając ją od razu
cofnęłam się do tyłu. Nigdzie z nim nie jadę. Justin nie zaskoczył mnie, kiedy
energicznie wyskoczył ze swojego samochodu.
- Kurwa! - wrzasnął. - Emily!
- Nawet nie podchodź! - odpowiedziałam wyciągając przed siebie rękę w geście obronnym. Przystanął na
chwilę nie rozumiejąc o co mi chodzi. Dla niego wszystko było takie proste, mówił
coś i po prostu to robił. Oczekiwał, że tak samo będzie ze mną, że będę słuchać
każdego z jego poleceń. Przecież nawet mnie nie lubił! Wszystkie te teksty o
tym, że chciałby być dla mnie odpowiedni, że nie kontroluje się przy mnie było
stertą kłamstw.
- O co ci chodzi?
Uchyliłam usta. O co mi chodzi?!
Poczułam jak na moje policzki powoli wstępują gorące rumieńce, a oddech staje
się nierówny. Zamknęłam oczy na chwilę zwalczając chęć przyłożenia temu
palantowi. Uśmiechnęłam się do niego ironicznie przechylając głowę na bok.
- Oh, - machnęłam swoją dłonią, - po
prostu nadal nie chcę żebyś tracił na mnie swój cenny czas - tym razem to on uchylił
swoje usta. - Jeśli chcesz, żeby ktoś pojechał z tobą do tych twoich
chłoptasiów zadzwoń do Molly, albo wróć się po tą blondynkę z baru.
Mrugnęłam do niego jednym okiem, co
sprawiło, że jego szczęka zadrżała z nerwów. Tym razem to on był całkowicie
zszokowany moim zachowaniem. Oczywiście liczył, że grzecznie wsiądę do
samochodu i będę udawać, że niczego nie słyszałam. Zmarszczył swoje czoło
patrząc wprost na mnie.
- Nie miałem tego na myśli!
- Oczywiście, że miałeś! - potrząsnęłam głową. - Gdybyś nie miał, to nigdy byś niczego nie powiedział.
Z wielką frustracją krzyknął coś z
głową skierowaną do góry wyglądając jak totalny idiota. Uniosłam prawą brew
odsuwając się odrobinkę. Z tym dzieciakiem nigdy nic nie wiadomo. Zagryzłam
swoje usta czekając na rozwój zdarzeń.
- Mam milion lepszych spraw do
robienia, - powiedział sprawiając mi znowu przykrość, - to fakt.
- Doprawdy? - odparłam próbując nie
pokazać mu, że rani mnie swoimi słowami. To co powiedział jedynie podziałało na
mnie jak płachta na byka. - Więc proszę, jedź i rób te lepsze sprawy! Oczywiście
rozumiem, że masz piękne znajome, które z pewnością nie są takimi sukami jak
ja, co? Które nie są takie niewdzięczne i zawsze się słuchają!
Wspomnienie z przed wielu godzin
wciąż było świeże. Justin zapewne sądził, że jego "przepraszam"
wszystko naprawiło, ale był w wielkim błędzie. Czy ja wyglądam jak bym nie
miała uczuć? Tak się składa, że jednak posiadam coś takiego, a słowa
wypowiadane przez niektóre osoby naprawdę mogą mnie zranić.
- Emily...
- Pierdol się Bieber! - warknęłam
uderzając go w ramię i próbując wyładować na nim całą swoją złość i frustrację.
Należało mu się! To on był tym przez którego czułam się w ten sposób, to on
sprawiał, że wariowałam. Chłopak nawet nie drgnął. Nie jestem zbyt silna, moje
chude ręce i małe piąstki nie potrafiłby mu wyrządzić żadnej krzywdy. Leniwie podniósł
na mnie swoje karmelowe tęczówki. - Skoro tak bardzo mnie nie lubisz to
dlaczego, do jasnej cholery, wziąłeś mnie ze sobą?!
Wzruszył obojętnie ramionami.
- Wiesz O'Connell, gdyby ci na mnie
nie zależało, już dawno by cię tu nie było.
Miał odrobinę racji. Wciąż stałam
przed nim zamiast odejść tak jak planowałam. Pokręciłam głową i zsunęłam torbę
ze swojego ramienia. Chciał, żebym odeszła? No to proszę bardzo! Chwyciłam za
brzeg bluzy zręcznie przeciągając ją przez głowę. Ponownie podniosłam swoją
własność z asfaltowej powierzchni i po prostu podeszłam do Justina przyciskając
bluzę do jego klatki piersiowej z gorzkim uśmiechem na ustach. Następnie
wyminęłam go oraz jego samochód idąc przed siebie. Ignorowałam chłodne
powietrze, które czułam na swojej skórze. Nie musiałam długo czekać, by poczuć
nieprzyjemne dreszcze. Pozostawała jeszcze kwestia jego kurtki, którą pożyczył
mi kilka tygodni temu... Nie chcę mieć z nim nic wspólnego, więc najwyżej
przyniosę ją do szkoły i zostawię pod jego szafką, albo położę na naszej ławce w
sali, gdzie mieliśmy biologię. Nie wiem jak przeżyję kolejne lekcje z nim u
boku... Westchnęłam ciężko pocierając swoje zziębnięte ramiona. Szłam
chodnikiem szukając jakiegoś człowieka, który mógłby mi powiedzieć jak nazywa
się to miasto. Na moje nieszczęście nie było nikogo. W dodatku dziwiło mnie to,
że mój telefon milczał przez cały dzień, ani mama, Logan czy nawet Samantha nie
pytali co się ze mną dzieje. Oczywiście, Sam wiedziała z kim jestem, ale
wydawało mi się to podejrzane, że nie dała znaku życia. Obok mnie przejechał
czarny samochód. Doskonale go znałam, bo przecież spędziłam w nim dzisiaj jakąś
część dnia. Oh, cóż za szlachetny gest Justinie Bieberze! Zadrwiłam w myślach,
kiedy zatrzymał się kilka metrów przede mną. Ten człowiek wmawiał mi, że to on
mi się podoba, że to mi na nim zależy podczas, kiedy to on ciągle za mną
chodził i niemal prosił o moją uwagę. Widziałam jak wysiada ze swojego
ukochanego samochodu i opiera się o maskę od strony chodnika. Wzruszające. Nie
zamierzałam się obok niego zatrzymywać. W momencie, gdy byłam już niemal przy
nim nawet nie obdarzyłam go przelotnym spojrzeniem, po prostu szłam dalej w
kierunku centrum miasteczka. Zatrzęsłam się przez kolejny zimny powiew wiatru.
Jeszcze trochę i zacznę szczękać zębami. Nagle Justin wyminął mnie i zagrodził
mi drogę. Wow, nowa taktyka! Nie złapał mnie za rękę, czy tam za ramię i nie
zaczął ciągnąć w kierunku w jakim chciał, żebym była.
- Co znowu? - spytałam przepełnionym
pretensjami głosem.
Przyciągnął mnie do siebie oplatając
moją talię ręką. Byłam w takim szoku, że nawet nie zdążyłam mrugnąć, czy nawet
zorientować się co właściwie się dzieje. Justin drugą ręką przejechał po moim
policzku, a następnie musnął moje usta swoimi. Znowu! Kiedy do mojej
świadomości dotarł obraz tego co się dzieje od razu odepchnęłam go od siebie.
- Przestań to robić!
- Co robić?
- Udawać, że ci na mnie zależy!
Udawać, że mam dla ciebie znaczenie! Nie jestem twoją pieprzoną zabawką!
Dotknęłam dłonią swoich ust i
energicznie potrząsnęłam głową. To się nie działo... chciałam żeby to wszystko
się skończyło. Już chyba wolałam moje nudne życie, z wiecznie nadopiekuńczym
bratem, niż z jakimś wariatem, który ma huśtawki nastrojów. Justin zmarszczył
czoło wplatając palce w swoje włosy, wyglądał na zmęczonego.
- Emsy, to nie jest tak - westchnął.
- Sam tak mówiłeś! - odparłam wracając do
rozmowy, którą dopiero co odbyliśmy. - Zresztą nieważne. Po prostu powiedz mi
jak nazywa się to miejsce.
Pokręcił głową wracając do swojego
samochodu i otwierając drzwi od strony pasażera. Naprawdę liczył, że będzie tak
jak wcześniej?
- Chodź.
- Nie.
- Emily słuchaj, - powiedział po
głośnym westchnięciu - tych dwóch typków wciska twojemu bratu towar z jakimś
świństwem.
- Co ma do tego Logan? On tylko
sprzedaje.
- Emily... - Justin zostawił otwarte
drzwi podchodząc do mnie. Spróbował podnieść moją rękę do góry, ale od razu ją
wyrwałam. Westchnął i przebiegł palcami po swojej szyi, jakby denerwował się
tym co chce powiedzieć. - Logan od jakiegoś czasu bierze.
Zacisnęłam usta w cienką linię. Co do
cholery?! Nie wierzyłam w te jego brednie. To niemożliwe! Mój brat może i jest
idiotom, ale nie całkowitym!
- Nie wierzę ci - powiedziałam. - W
dodatku nie obchodzi cię Logan, więc po co gadasz takie głupoty? Czemu
wykorzystujesz coś takiego jako argument, żebym wsiadła do twojego samochodu?
- Bo zależy mi na tobie, a nie na
twoim pieprzonym bracie! - wrzasnął. - Słyszałaś jak oni o tobie mówili?!
Roześmiałam się ironicznie.
- Ich określenia nie różniły się
zbytnio od tych twoich.
- Nie jestem tacy jak oni Emily.
Proszę cię, wsiądź do samochodu.
- Podaj mi jeden logiczny powód, to
cię posłucham.
Spojrzałam na niego, a on po raz
pierwszy od naszej znajomości uciekł wzrokiem na bok. To była moja odpowiedź,
nie miał powodu, a ja miałam rację - po prostu się bawił. Już chciałam ruszyć
dalej, kiedy podniósł głowę a jego spojrzenie przeszyło moją sylwetkę.
- Nie mam logicznego powodu - powiedział spokojnie. - Chodzi o to, że nigdy nie czułem się przy nikim tak jak
czuję się przy tobie.
Uśmiechnął się blado, a ja nie miałam
pojęcia co mam ze sobą zrobić. Uderzyła mnie mieszanka emocji od ekscytacji po
wielką niepewność. Starałam się ignorować gorąco, które czułam w swojej klatce
piersiowej, ale nie potrafiłam. Coś sprawiało, że pomimo tego wzajemnego
odpychania siebie, wciąż wracaliśmy do siebie i chociażbym nie wiem jak
próbowała go znienawidzić czy ignorować nie umiałam. Podał mi logiczny powód,
więc nieco się ociągając podeszłam bliżej zajmując miejsce pasażera. Dałam mu
satysfakcję z wygranej, ale z drugiej strony pokazałam, że potrafię dotrzymać
słowa.
- Odwieziesz mnie do domu? - spytałam
kiedy uruchomił silnik.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Twój brat i mama myślą, że nocujesz
u Samanthy - spojrzałam na niego pytająco nie rozumiejąc o co chodzi. -
Przekonała cię, żebyś się ze mną spotkała.
- Przecież ona cię nie lubi.
Justin roześmiał się słysząc moje
słowa.
- Po prostu musiała mi się za coś
odwdzięczyć - przechyliłam głowę spoglądając na niego. - Wiem, że nie chcesz
jechać do moich kumpli, ale muszę z nimi o czymś porozmawiać.
- Nie chcę, żeby wiedzieli, że się
znamy - odpowiedziałam.
- Poznasz tylko Ryana, to mój
najlepszy kumpel, wie o wszystkim.
Widocznie ani ja, ani on nie
potrafiliśmy do końca dotrzymać słowa. Mieliśmy nikomu o niczym nie mówić, a
okazuje się, że ja i on trochę nagięliśmy warunki naszej umowy. Czułam się
dziwnie ze świadomością, że przyjaciel Justina wie o tym, że się widujemy. Od
początku wydawało mi się, że każdy z jego kumpli miałby mnóstwo pretensji o
nasze relacje, bo w końcu jestem siostrą Logana. Samo wspomnienie o moim bracie
przyniosło mi na usta masę pytań. Martwiłam się o niego, ale nigdy bym nie
podejrzewała, że może brać. Był dilerem, a nie narkomanem.
- Myślisz o Loganie? - pokiwałam
głową, zdziwiło mnie to, że Justin bez trudu zgadł co mnie teraz nurtuje. -
Jest głupi, więc nie powinno cię... - urwał kiedy poczuł na sobie moje mrożące
spojrzenie. Uśmiechnął się delikatnie. - To znaczy, większość z dilerów bierze,
żeby sprawdzać towar.
- Ale Logan nigdy wcześniej tego nie
robił.
- Widziałaś tamtych dwóch? - skinęłam
głową. - To trochę skomplikowane, ale tworzy się nowa grupa z inicjatywy
twojego brata.
- Przecież...
- Tak, ma swoją paczkę, ale jemu jest
mało. Logan nie jest tym kim myślisz.
- Nie rozmawiajmy o tym... - mruknęłam odwracając spojrzenie z jego twarzy. Nie chciałam się już z nim
dzisiaj sprzeczać, to za bardzo mnie męczyło.
- Musisz na siebie uważać -
powiedział, - wiem, że mi nie ufasz, ale powiesz mi jeśli ktoś będzie ci
groził, prawda?
Z trudem przełknęłam ślinę.
Przypomniała mi się sytuacja z ostatniej imprezy u Charliego, kiedy ten
dzieciak, McCann powiedział, że będzie bolało. Wyraz jego twarzy spędzał mi sen
z powiek przez kilka nocy. Nie rozumiałam jego intencji, ani tego co planował,
ale skoro wyjechał nie chciałam o tym myśleć.
- Um, jasne - skłamałam nie
spoglądając w jego stronę.
*
Kiedy Justin zatrzymał się pod jakimś
starym domem, aż wstrzymałam oddech. Znajdowaliśmy się w starej części miasta,
gdzie rzadko bywałam, ponieważ to tu kręciło się najwięcej zbirów, a oni mieli
tu swoją... bazę? Nie wiem czy to jest odpowiednie określenie. Budynek wyglądał
okropnie, stare cegły sprawiały wrażenie, że wszystko to zaraz się rozpadnie,
dach był dziwnie wygięty i byłam pewna, że jest dziurawy.
- Nie wejdę do tej rudery - powiedziałam odwracając się w stronę Justina. - To wygląda jak sceneria z
horroru.
Chłopak roześmiał się i wyciągnął w
moją stronę swoją dłoń.
- Obiecuję, że nie jestem seryjnym
mordercą - powiedział. Zmrużyłam oczy.
- A ten... Ryan?
Z rozbawieniem zaprzeczył ruchem
głowy, a ja zagryzając usta złapałam jego dłoń. Uwielbiałam to robić, splatać
swoje palce z jego, to było coś na co mogłam mu pozwolić bez odczuwania
wyrzutów sumienia względem mojego brata.
Justin otworzył drzwi, które groźnie
skrzypnęły. Naprawdę, zaczyna się tak jak we wszystkich horrorach. Narwany, ale
niesamowicie przystojny chłopak zaprasza zwykłą dziewczynę do opuszczonego
domu. Przekroczyłam próg z zamkniętymi oczami, a kiedy je otworzyłam byłam
zaskoczona. Wnętrze nie było takie przerażające, zwykły przedpokój z lustrem na
jednej ze ścian, jakimiś obrazami i półką. Rozejrzałam się bardziej, kiedy
weszliśmy do jakiegoś pokoju. Stały tam dwie sofy, a na środku spory stół, na
którym leżał pistolet. Zwróciłam na niego uwagę i uważnie zerknęłam na Justina.
- Usiądź tutaj, zaraz przyjdzie Ryan,
a ja pójdę na górę do chłopaków.
Nie czułam się pewnie będąc w jednym
budynku z grupą osób, która poniekąd konkurowała z moim bratem. To tak jakbym
go zdradzała, a wcale nie o to mi chodziło. Prawda jest taka, że zaczynam coś
czuć do Justina, nie wiem jeszcze co, ale jestem pewna, że to nie przyniesie
niczego dobrego. Potarłam skronie siadając na sofie, a chłopak gdzieś poszedł.
Nie wiem czemu zostawił mnie w pomieszczeniu, gdzie mógł wejść każdy z jego
kumpli, a przecież wcale tego nie chciałam. Miałam nadzieję, że żaden z nich
nie wejdzie tu przypadkiem i nie zacznie mnie wyzywać czy coś w tym stylu. Mój
wzrok ponownie padł na broń leżącą na stole. Czy takich rzeczy nie powinno się
chować? Nigdy w życiu nie trzymałam w ręce pistoletu i nagle poczułam ogromną
ochotę, by to zrobić. Strzelanie nie może być takie trudne. Ciekawe ile osób
zabili, czy w ogóle pozbawili kogoś życia, a jeśli tak to ile osób? To było
dość dziwne, miałam nadzieję, że jednak żadne z nich tego nie zrobiło.
Próbowałam sobie wmówić, że broń jest im potrzebna do zastraszania dzieciaków,
a nie do zabijania. Nie chciałam myśleć o tym, że Justin może komuś zrobić
krzywdę, pozbawić go życia, ale przecież z taką łatwością narobił mi siniaków.
Zawsze mam wrażenie, że stara się hamować, więc wolę nie wiedzieć jak wygląda,
kiedy naprawdę jest zdenerwowany.
- Bu - usłyszałam jakiś głos.
Podniosłam głowę i zauważyłam chłopaka opartego o framugę drzwi. Miał
podwinięte rękawki swojej białej koszulki, bandanę przewiązaną na ręce i
śnieżnobiały uśmiech. To chyba miało mi jakoś zaimponować? Podszedł bliżej i
wyciągnął do mnie swoją rękę. Spojrzałam na niego pytająco. - Chcę się
przedstawić oficjalnie, to ten moment, w którym ściskasz moją dłoń i mówimy
swoje imię - zaśmiałam się lekko i doceniając jego gest przedstawiliśmy się
sobie.
- Więc jesteś teraz dziewczyną
Biebera? - spytał rozsiadając się obok.
- Zapewne w jego marzeniach.
- Uuu - zawył zwijając się ze
śmiechu, - widzę, że niezłe z ciebie ziółko O'Connell.
Modliłam się, żeby nie usłyszeli go
pozostałe osoby, które znajdowały się w tym domu. Był głośny i wyglądał jakby
kochał imprezować, jakby niewiele rzeczy miało dla niego znaczenie, a przy tym
wydawał się być zabawny.
- Nie przeszkadza ci to, że widuje
się z Justinem? - spytałam. Spojrzał na mnie uśmiechając się.
- Skoro on cię lubi to nic mi do
tego - wzruszył ramionami, - nie mogę cię nienawidzić tylko dlatego, że jesteś
siostrą Logana. To nie twoja wina.
Uśmiechnęłam się do niego, poczułam
się o wiele lepiej po tym co powiedział. Ryan zmrużył oczy spoglądając na moje
nadgarstki, żałowałam, że nie mam na sobie bluzy Justina, bo wtedy mogłabym je
ukryć. Przygryzając wewnętrzną stronę policzka spojrzałam na chłopaka.
- Justin?
- Pokażesz mi jak się strzela? - spytałam ignorując jego pytanie. Zauważyłam zdziwienie, które przemknęło po
jego twarzy. Zawahał się spoglądając na stół, a potem znowu na moje wciąż
odsłonięte nadgarstki.
- Ten dzieciak jest taki narwany - westchnął.
Wyciągnęłam rękę w stronę pistoletu i podniosłam go do góry. Niepewnie
zerknęłam na Ryana, który wydawał się być zamyślony. Nawet nie zauważył co
zrobiłam.
- Pokażesz? - spytałam przywołując go
na ziemię. Jego tęczówki powiększyły się do nienaturalnie dużych rozmiarów,
kiedy zauważył co znajduje się w moim posiadaniu. Uśmiechnęłam się do niego.
- To nie jest najlepszy pomysł Emily
- powiedział, - odłóż to.
Podniosłam się szybko uniemożliwiając
mu zabranie pistoletu. Przerzucałam przedmiot z ręki do ręki kręcąc się po
pomieszczeniu.
- Po co wam broń?
- Żeby odzyskiwać to co nam się
należy.
Odwróciłam się w jego stronę czując
nieprzyjemne ciarki na plecach.
- Czyli...? - wydusiłam z trudem.
- Zabijamy jeśli istnieje taka
potrzeba.
Cofnęłam się odrobinę i zrozumiałam,
że w sumie dobrze, że zabrałam ten pistolet ze stołu. Nie znałam Ryana, z
pozoru wydawał się chłopakiem, z którym mogłabym się zaprzyjaźnić, ale nie
miałam zaufania do żadnej osoby w tym domu. Byłam siostrą Logana, więc tak
jakby samowolnie weszłam do paszczy lwa. Nie zdziwiłabym się, gdyby to
wykorzystali. Modliłam się w duchu, żeby było tak jak powiedział Justin, że
poza nami tylko Ryan i Samantha wiedzą o nas. W mojej głowie pojawiały się
obrazy, w których to dostaję kulkę w łeb, a potem cała ta banda śmieje się z
Logana i mojej naiwności.
- Hej, nic ci nie zrobię -
powiedział Ryan śmiejąc się, - strasznie zbladłaś.
- Ile osób zabiłeś? - spytałam.
- Justin nie byłby zadowolony gdyby
się dowiedział o czym rozmawiamy.
Zamilkłam i przerzuciłam pistolet do
prawej ręki i wymierzyłam w jakiś cel przymykając jedno oko.
- Co ty wyprawiasz?! - usłyszałam
krzyk Justina przez co, aż podskoczyłam a broń wypadła mi z ręki. Wywróciłam
oczami odwracając się za siebie, patrzył złowrogo to na mnie to na Ryana.
Schyliłam się i ponownie podniosłam przedmiot.
- Twój kolega nie chciał mnie niczego
nauczyć - powiedziałam, - więc sama próbuję.
- Odłóż to natychmiast! Ryan, miałeś
jej pilnować!
- Woah - powiedział chłopak unosząc
obie ręce do góry, - wolałem nie wchodzić jej w drogę. Zresztą popatrz, wygląda
dość seksownie z bro... - Zamilkł kiedy ja i Justin zmroziliśmy go naszymi
spojrzeniami. Ryan uśmiechnął się głupkowato. - To ja może już pójdę do reszty.
Po tym jak wymknął się z pokoju
Justin znowu na mnie spojrzał.
- Odłóż to Emsy.
- Mam do ciebie kilka pytań - powiedziałam, a kiedy tylko uniosłam pistolet do góry zauważyłam jak chłopak
zastyga bez ruchu na kilka sekund.
- Porozmawiamy w drodze do domu - odparł podchodząc bliżej. Wyciągnął rękę, z wielką niechęcią oddałam mu broń.
Naprawdę chciałam nauczyć się strzelać, to mogłoby mi się przydać, nie wiem w
czym, ale byłaby to kolejna rozrywka w moim życiu. Oblizując usta oddałam mu
pistolet. Justin odłożył go na stół i ponownie wyciągnął w moim kierunku dłoń.
- Jestem zmęczony, jedziemy?
Kiwnęłam głową nie potrafią
wykrztusić słowa, kiedy nasze palce ponownie się ze sobą splotły. Powoli
uświadamiałam sobie, że pomimo całego zła, pomimo tych okropnych błędów jakie
popełnialiśmy chciałam z nim spędzać czas i chciałam żeby był blisko.
- Odwieziesz mnie do Samanthy? - spytałam.
- Pff, - prychnął, - jedziemy do mnie
shawty.
Nie miałam siły, ani ochoty się z nim
kłócić. Co dziwne... chciałam do niego jechać.
*
Siedzieliśmy w samochodzie w zupełnej
ciszy przed domem Justina. Żadne z nas nie próbowało wysiąść. Jedynym źródłem
światła była stojąca kilka metrów przed nami latarnia rozjaśniająca mrok tego
wieczoru. Odwróciłam się w stronę Justina przekładając włosy na prawe ramię.
- Mam nadzieję, że mimo wszystko dobrze
się dziś bawiłaś - powiedział zerkając na mnie.
Pokiwałam głową z zagryzionymi ustami.
Nie chciałam, by ten dzień się kończył, nie chciałam tak po prostu wysiąść z
jego samochodu i zostawić tego wszystkiego za sobą. Po prostu bałam się, że
zaczniemy się kłócić, a potem wszystko znowu zacznie się sypać. Nie mogłam
ukrywać do końca życia, że go polubiłam. Pod tą jego powłoką złości znajdował
się niesamowity chłopak, którego chciałam lepiej poznać. Zaczęłam obracać
pierścionki na swoich palcach.
- Justin? - spytałam cicho, a z jego
strony usłyszałam jedynie ciche mruknięcie. - Dzisiaj... było naprawdę w porządku - powiedziałam
nieśmiało. Niemal od razu poczułam jak jego palce łapią za kosmyk moich włosów,
a następnie wsuwają je za ucho. Oblizując usta spojrzałam na niego. Jego
karmelowe tęczówki błyszczały w ciemności, wypełnione ciepłem, które tak bardzo
lubiłam. Uśmiechając się przesunął opuszkami po mojej skórze, dokładnie
zakreślił linię mojej szczęki przyprawiając mnie o małe dreszcze. Dyskretnie przysunęłam
się bliżej, a jego palce zsunęły się na moją szyję. Przejechał po moich
wystających obojczykach i nachylił się. Podniósł drugą dłoń i kciukiem musnął
moje usta.
- Mogę cię w końcu pocałować?
Przechyliłam głowę w prawo udając, że
zastanawiam się nad tym co powiedział. Widziałam niecierpliwość wymalowaną na
jego twarzy, oraz jakąś nerwowość. Od kiedy ktoś taki jak on się denerwuje?
Przygryzłam ponownie usta i poprawiłam się na swoim siedzeniu odwracając się
tak bardzo jak było to możliwe w jego stronę.
Zastanawiałam się nad tym co robię, czy to na pewno jest to czego chciałam? Byłam
pewna wątpliwości, pytań, sprzecznych uczuć. Powoli podniosłam swoje oczy na
niego i uśmiechnęłam się nieśmiało kiwając głową. Jego karmelowe tęczówki
zabłyszczały jak na zawołanie, śmiało przysunął się bliżej i musnął moje usta
swoimi, co od razu odwzajemniłam. Poczułam się niesamowicie. Uśmiechając się
podniosłam swoje ręce zarzucając mu je na szyję. Wszystko na około zdawało się
delikatnie wirowa, a gorąco, które czułam w klatce piersiowej po raz pierwszy
zdawało się być przyjemne. Nie myślałam o niczym innym, tylko o tym, by
zapamiętać ten moment na zawsze. Bo to właśnie tak powinien wyglądać nasz
pierwszy pocałunek. Justin wierzchem dłoni przesunął po moim policzku, a ja
zachichotałam, gdy przysunął się jeszcze bliżej łaskocząc mnie swoimi długimi
rzęsami. Odsunął się i ostrożnie spojrzał na mnie, jakby bojąc się, że zaraz mu
ucieknę. Był tylko jeden mały problem.
Nie miałam zamiaru się ruszyć.
________________________________
Wystarczy zwykłe czytam :)
To naprawdę proste, wpisuje się to w białe pole pod postem ;)
~ Jeszcze trochę i się na was obrażę............................
~ Chyba w końcu macie to na co tyle czekałyście #Jemsy ;)
~ Zapraszam TUTAJ jeśli szukacie czegoś nowego i oryginalnego.
~ Błędy poprawię w wolnej chwili.
OMOMOMOMOM był pocałunek!! I to jaki!! Czekałam właśnie na coś takiego, aaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNormalnie oh i ah rozdział. Kocham Cię, ale to chyba wiesz? :D
@ameneris
Szczerze to nie ma co poprawiać. ;D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jak zawsze.
i Jemsy. <333
awwww, tyle czekania ale się opłaciło <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam Cię, i twoje opowiadanie c:
dnewkjabdjmhy ♥ boskie, boskie, boskie :3 musiałaś w takim momencie skończyć ? D:
OdpowiedzUsuńkocham <3 @Juliaa_Official
OdpowiedzUsuńja pierdzielę! kocham to opowiadanie! :D
OdpowiedzUsuń@Syllvi_a
Awdjfscfgvjifsxgjnvdsfho <3
OdpowiedzUsuńczytam i kocham <3
OdpowiedzUsuńczekam na NN :*
Ajgsbgnsxyaja, nareszcie, omg!
OdpowiedzUsuńawkward ♥♥♥♥ kocham to!!!!!
OdpowiedzUsuńGenialny!!! Ciekawe co będzie daleeej ;D
OdpowiedzUsuńawww.. już się ciesze, piszczę i skacze po całym pokoju <3 <3 <3 dawaj tu kolejny rozdział <3 kocham twoje opowiadanie.. tyle czekałam na 17 rozdział i 18.. a tu patrz.. juz jest <3 czekam na kolejny.. dodawaj jak najszybciej.. ! kocham ! <3 aaaaa...!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńabsuvsusvhss. *_* możesz informować mnie o nn ? @EachDayIsDive
OdpowiedzUsuńTeam #PocałunekJemsy składa wyrazy uznania ^.^
OdpowiedzUsuńAwwwwwwwww *.* Jakie cudowne! Jak zawsze z resztą... :) xx
Nie mogę się doczekać kolejnego, bo skończyłaś w takim momencie, że o.O
Kocham Cię <3
@aania46
Jejku wkońcu !!!!Mam nadzieję, że nie bd. musiała długo czekać na moment, w którym wyznają sobie miłość..<333 Czekam nn:**
OdpowiedzUsuń<3 KOCHAM CIĘ
OdpowiedzUsuńJKDEWHVCWUBEHNJ JEMSY *_______* JKKSHFBCENJDBV UMARLAM
OdpowiedzUsuńkdlsrgfvjkvhsgrkuvhfbdsuh NARESZCIE *.*
OdpowiedzUsuńCzytam ;**
OdpowiedzUsuńaaa jhcsjcs♥
OdpowiedzUsuńOMG OMG OMG cudowny rozdział :) i nareszcie pocałunek :) :) :) czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję że nic się nie schrzani :D :D :D
OdpowiedzUsuńWreszcie! Wreszcie! Wreszcie! Jejku, dziewczyno, to jest magia. Jemsy jest magiczna, ich zachowanie jest magiczne. Każdy ich ruch jest magiczny. Wreszcie zaznają trochę ciepła od siebie nawzajem :)
OdpowiedzUsuńxxx
Gosh, nareszcie! Tak długo na to czekałam! Justin w tym rozdziale jest taki słodki adakjsjh. Nie mogę się doczekać kolejnego, omg.
OdpowiedzUsuńboże boże boże czy już nie wspominałam, że kocham to opowiadanie?
OdpowiedzUsuńCzytam
OdpowiedzUsuńaa :) czekam nn
OdpowiedzUsuńjejkuuuu, C Z Y T A M ! *_*
OdpowiedzUsuńOo matko! *.* zaaaaaaaajebisty rozdział! Boże, nie mogę się doczekać kolejnego! W końcu taki namietny pocałunek awwwwwww i Jus był tutaj taki pociągający *.*
OdpowiedzUsuńJak możesz to proszę informuj mnie ciągle o nowych rozdziałach <3 .. i szybko dodawaj <3 proszę ! kocham cię normalnie !.. no raczej nie normalnie :d ghjhjhkjl .. *.* ... aww.. dodawaj szybko rozdziały bo oszaleje z ciekawości <3
OdpowiedzUsuńPodaj mi swoją nazwę na twitterze :)
UsuńAWWWWWWWWWWW *.* Best rozdział ever <3 CZEKAM NA NASTĘPNY XD informuj mnie na tt: @ughshawty
OdpowiedzUsuńi zapraszam do siebie http://idontwannafallinlove-jbfanfiction.blogspot.com/ xd
Czytam! Linny
OdpowiedzUsuńNic dodać nic ująć!
świetne opowiadanie! Jak zaczełam to czytać nie wiedziałam, że autorką jest polka i szukalam wersji po angielsku :)
OdpowiedzUsuńŚwietnyy *,*
OdpowiedzUsuńNajlepszy rozdzial ever! Nareszcie to na co kazalas nam tak dlugo czekac!
OdpowiedzUsuńŚwietny. ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn. <333
*____* Jemsy ;o jvsdfjhgvfds czytam , czytam , czytam !! ;D
OdpowiedzUsuńAW <3
OdpowiedzUsuńw takim momencie ; c .. *_______*
OdpowiedzUsuńAww, no nie mogę... Jakie to słodkie. Boże, umieram. *_*
OdpowiedzUsuńnie chce się rozpisywać, więc powiem tyle, że czekam na nowy rozdział. x
faskdlk CZYTAM
OdpowiedzUsuńTo takie hdiebdueiebehfuejeb!!! Zapraszam do mnie Never-say-Never-by-Justin-Bieber.blogspot.com. ; D
OdpowiedzUsuńkudshflksjbvguvhyj NARESZCIE *.* KOCHAM TO OPOWIADANIE!
OdpowiedzUsuńYeah, końcówka ! *-*
OdpowiedzUsuńCzytam. Dziewczyno, jesteś genialna *___*
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńo kurcze nieźle xx
OdpowiedzUsuń@SylviaS_99
CUDOWNEEE :D
OdpowiedzUsuń