Rozdział osiemnasty



Może i zaciągnął mnie do samego samochodu, ale nie zamierzałam wsiąść do środka. Widziałam jak nerwowo zajmuje swoje miejsce i zaczyna bębnić palcami o kierownicę czekając, aż znajdę się w środku. Był wyraźnie zestresowany rozmową z tymi dwoma typami ale dla mnie nie miało to żadnego znaczenia. To nie była moja sprawa. Zamiast drzwi z przodu otworzyłam te tylne sięgając ręką po swoją torbę z książkami. Chwytając ją od razu cofnęłam się do tyłu. Nigdzie z nim nie jadę. Justin nie zaskoczył mnie, kiedy energicznie wyskoczył ze swojego samochodu.
- Kurwa! - wrzasnął. - Emily!
- Nawet nie podchodź! - odpowiedziałam wyciągając przed siebie rękę w geście obronnym. Przystanął na chwilę nie rozumiejąc o co mi chodzi. Dla niego wszystko było takie proste, mówił coś i po prostu to robił. Oczekiwał, że tak samo będzie ze mną, że będę słuchać każdego z jego poleceń. Przecież nawet mnie nie lubił! Wszystkie te teksty o tym, że chciałby być dla mnie odpowiedni, że nie kontroluje się przy mnie było stertą kłamstw.
- O co ci chodzi?
Uchyliłam usta. O co mi chodzi?! Poczułam jak na moje policzki powoli wstępują gorące rumieńce, a oddech staje się nierówny. Zamknęłam oczy na chwilę zwalczając chęć przyłożenia temu palantowi. Uśmiechnęłam się do niego ironicznie przechylając głowę na bok.
- Oh, - machnęłam swoją dłonią, - po prostu nadal nie chcę żebyś tracił na mnie swój cenny czas - tym razem to on uchylił swoje usta. - Jeśli chcesz, żeby ktoś pojechał z tobą do tych twoich chłoptasiów zadzwoń do Molly, albo wróć się po tą blondynkę z baru.
Mrugnęłam do niego jednym okiem, co sprawiło, że jego szczęka zadrżała z nerwów. Tym razem to on był całkowicie zszokowany moim zachowaniem. Oczywiście liczył, że grzecznie wsiądę do samochodu i będę udawać, że niczego nie słyszałam. Zmarszczył swoje czoło patrząc wprost na mnie.
- Nie miałem tego na myśli!
- Oczywiście, że miałeś! - potrząsnęłam głową. - Gdybyś nie miał, to nigdy byś niczego nie powiedział.
Z wielką frustracją krzyknął coś z głową skierowaną do góry wyglądając jak totalny idiota. Uniosłam prawą brew odsuwając się odrobinkę. Z tym dzieciakiem nigdy nic nie wiadomo. Zagryzłam swoje usta czekając na rozwój zdarzeń.
- Mam milion lepszych spraw do robienia, - powiedział sprawiając mi znowu przykrość, - to fakt.
- Doprawdy? - odparłam próbując nie pokazać mu, że rani mnie swoimi słowami. To co powiedział jedynie podziałało na mnie jak płachta na byka. - Więc proszę, jedź i rób te lepsze sprawy! Oczywiście rozumiem, że masz piękne znajome, które z pewnością nie są takimi sukami jak ja, co? Które nie są takie niewdzięczne i zawsze się słuchają!
Wspomnienie z przed wielu godzin wciąż było świeże. Justin zapewne sądził, że jego "przepraszam" wszystko naprawiło, ale był w wielkim błędzie. Czy ja wyglądam jak bym nie miała uczuć? Tak się składa, że jednak posiadam coś takiego, a słowa wypowiadane przez niektóre osoby naprawdę mogą mnie zranić.
- Emily...
- Pierdol się Bieber! - warknęłam uderzając go w ramię i próbując wyładować na nim całą swoją złość i frustrację. Należało mu się! To on był tym przez którego czułam się w ten sposób, to on sprawiał, że wariowałam. Chłopak nawet nie drgnął. Nie jestem zbyt silna, moje chude ręce i małe piąstki nie potrafiłby mu wyrządzić żadnej krzywdy. Leniwie podniósł na mnie swoje karmelowe tęczówki. - Skoro tak bardzo mnie nie lubisz to dlaczego, do jasnej cholery, wziąłeś mnie ze sobą?!
Wzruszył obojętnie ramionami.
- Wiesz O'Connell, gdyby ci na mnie nie zależało, już dawno by cię tu nie było.
Miał odrobinę racji. Wciąż stałam przed nim zamiast odejść tak jak planowałam. Pokręciłam głową i zsunęłam torbę ze swojego ramienia. Chciał, żebym odeszła? No to proszę bardzo! Chwyciłam za brzeg bluzy zręcznie przeciągając ją przez głowę. Ponownie podniosłam swoją własność z asfaltowej powierzchni i po prostu podeszłam do Justina przyciskając bluzę do jego klatki piersiowej z gorzkim uśmiechem na ustach. Następnie wyminęłam go oraz jego samochód idąc przed siebie. Ignorowałam chłodne powietrze, które czułam na swojej skórze. Nie musiałam długo czekać, by poczuć nieprzyjemne dreszcze. Pozostawała jeszcze kwestia jego kurtki, którą pożyczył mi kilka tygodni temu... Nie chcę mieć z nim nic wspólnego, więc najwyżej przyniosę ją do szkoły i zostawię pod jego szafką, albo położę na naszej ławce w sali, gdzie mieliśmy biologię. Nie wiem jak przeżyję kolejne lekcje z nim u boku... Westchnęłam ciężko pocierając swoje zziębnięte ramiona. Szłam chodnikiem szukając jakiegoś człowieka, który mógłby mi powiedzieć jak nazywa się to miasto. Na moje nieszczęście nie było nikogo. W dodatku dziwiło mnie to, że mój telefon milczał przez cały dzień, ani mama, Logan czy nawet Samantha nie pytali co się ze mną dzieje. Oczywiście, Sam wiedziała z kim jestem, ale wydawało mi się to podejrzane, że nie dała znaku życia. Obok mnie przejechał czarny samochód. Doskonale go znałam, bo przecież spędziłam w nim dzisiaj jakąś część dnia. Oh, cóż za szlachetny gest Justinie Bieberze! Zadrwiłam w myślach, kiedy zatrzymał się kilka metrów przede mną. Ten człowiek wmawiał mi, że to on mi się podoba, że to mi na nim zależy podczas, kiedy to on ciągle za mną chodził i niemal prosił o moją uwagę. Widziałam jak wysiada ze swojego ukochanego samochodu i opiera się o maskę od strony chodnika. Wzruszające. Nie zamierzałam się obok niego zatrzymywać. W momencie, gdy byłam już niemal przy nim nawet nie obdarzyłam go przelotnym spojrzeniem, po prostu szłam dalej w kierunku centrum miasteczka. Zatrzęsłam się przez kolejny zimny powiew wiatru. Jeszcze trochę i zacznę szczękać zębami. Nagle Justin wyminął mnie i zagrodził mi drogę. Wow, nowa taktyka! Nie złapał mnie za rękę, czy tam za ramię i nie zaczął ciągnąć w kierunku w jakim chciał, żebym była.
- Co znowu? - spytałam przepełnionym pretensjami głosem.
Przyciągnął mnie do siebie oplatając moją talię ręką. Byłam w takim szoku, że nawet nie zdążyłam mrugnąć, czy nawet zorientować się co właściwie się dzieje. Justin drugą ręką przejechał po moim policzku, a następnie musnął moje usta swoimi. Znowu! Kiedy do mojej świadomości dotarł obraz tego co się dzieje od razu odepchnęłam go od siebie.
- Przestań to robić!
- Co robić?
- Udawać, że ci na mnie zależy! Udawać, że mam dla ciebie znaczenie! Nie jestem twoją pieprzoną zabawką!
Dotknęłam dłonią swoich ust i energicznie potrząsnęłam głową. To się nie działo... chciałam żeby to wszystko się skończyło. Już chyba wolałam moje nudne życie, z wiecznie nadopiekuńczym bratem, niż z jakimś wariatem, który ma huśtawki nastrojów. Justin zmarszczył czoło wplatając palce w swoje włosy, wyglądał na zmęczonego.
- Emsy, to nie jest tak - westchnął.
 - Sam tak mówiłeś! - odparłam wracając do rozmowy, którą dopiero co odbyliśmy. - Zresztą nieważne. Po prostu powiedz mi jak nazywa się to miejsce.
Pokręcił głową wracając do swojego samochodu i otwierając drzwi od strony pasażera. Naprawdę liczył, że będzie tak jak wcześniej?
- Chodź.
- Nie.
- Emily słuchaj, - powiedział po głośnym westchnięciu - tych dwóch typków wciska twojemu bratu towar z jakimś świństwem.
- Co ma do tego Logan? On tylko sprzedaje.
- Emily... - Justin zostawił otwarte drzwi podchodząc do mnie. Spróbował podnieść moją rękę do góry, ale od razu ją wyrwałam. Westchnął i przebiegł palcami po swojej szyi, jakby denerwował się tym co chce powiedzieć. - Logan od jakiegoś czasu bierze.
Zacisnęłam usta w cienką linię. Co do cholery?! Nie wierzyłam w te jego brednie. To niemożliwe! Mój brat może i jest idiotom, ale nie całkowitym!
- Nie wierzę ci - powiedziałam. - W dodatku nie obchodzi cię Logan, więc po co gadasz takie głupoty? Czemu wykorzystujesz coś takiego jako argument, żebym wsiadła do twojego samochodu?
- Bo zależy mi na tobie, a nie na twoim pieprzonym bracie! - wrzasnął. - Słyszałaś jak oni o tobie mówili?!
Roześmiałam się ironicznie.
- Ich określenia nie różniły się zbytnio od tych twoich.
- Nie jestem tacy jak oni Emily. Proszę cię, wsiądź do samochodu.
- Podaj mi jeden logiczny powód, to cię posłucham.
Spojrzałam na niego, a on po raz pierwszy od naszej znajomości uciekł wzrokiem na bok. To była moja odpowiedź, nie miał powodu, a ja miałam rację - po prostu się bawił. Już chciałam ruszyć dalej, kiedy podniósł głowę a jego spojrzenie przeszyło moją sylwetkę.
- Nie mam logicznego powodu - powiedział spokojnie. - Chodzi o to, że nigdy nie czułem się przy nikim tak jak czuję się przy tobie.
Uśmiechnął się blado, a ja nie miałam pojęcia co mam ze sobą zrobić. Uderzyła mnie mieszanka emocji od ekscytacji po wielką niepewność. Starałam się ignorować gorąco, które czułam w swojej klatce piersiowej, ale nie potrafiłam. Coś sprawiało, że pomimo tego wzajemnego odpychania siebie, wciąż wracaliśmy do siebie i chociażbym nie wiem jak próbowała go znienawidzić czy ignorować nie umiałam. Podał mi logiczny powód, więc nieco się ociągając podeszłam bliżej zajmując miejsce pasażera. Dałam mu satysfakcję z wygranej, ale z drugiej strony pokazałam, że potrafię dotrzymać słowa.
- Odwieziesz mnie do domu? - spytałam kiedy uruchomił silnik.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Twój brat i mama myślą, że nocujesz u Samanthy - spojrzałam na niego pytająco nie rozumiejąc o co chodzi. - Przekonała cię, żebyś się ze mną spotkała.
- Przecież ona cię nie lubi.
Justin roześmiał się słysząc moje słowa.
- Po prostu musiała mi się za coś odwdzięczyć - przechyliłam głowę spoglądając na niego. - Wiem, że nie chcesz jechać do moich kumpli, ale muszę z nimi o czymś porozmawiać.
- Nie chcę, żeby wiedzieli, że się znamy - odpowiedziałam.
- Poznasz tylko Ryana, to mój najlepszy kumpel, wie o wszystkim.
Widocznie ani ja, ani on nie potrafiliśmy do końca dotrzymać słowa. Mieliśmy nikomu o niczym nie mówić, a okazuje się, że ja i on trochę nagięliśmy warunki naszej umowy. Czułam się dziwnie ze świadomością, że przyjaciel Justina wie o tym, że się widujemy. Od początku wydawało mi się, że każdy z jego kumpli miałby mnóstwo pretensji o nasze relacje, bo w końcu jestem siostrą Logana. Samo wspomnienie o moim bracie przyniosło mi na usta masę pytań. Martwiłam się o niego, ale nigdy bym nie podejrzewała, że może brać. Był dilerem, a nie narkomanem.
- Myślisz o Loganie? - pokiwałam głową, zdziwiło mnie to, że Justin bez trudu zgadł co mnie teraz nurtuje. - Jest głupi, więc nie powinno cię... - urwał kiedy poczuł na sobie moje mrożące spojrzenie. Uśmiechnął się delikatnie. - To znaczy, większość z dilerów bierze, żeby sprawdzać towar.
- Ale Logan nigdy wcześniej tego nie robił.
- Widziałaś tamtych dwóch? - skinęłam głową. - To trochę skomplikowane, ale tworzy się nowa grupa z inicjatywy twojego brata.
- Przecież...
- Tak, ma swoją paczkę, ale jemu jest mało. Logan nie jest tym kim myślisz.
- Nie rozmawiajmy o tym... - mruknęłam odwracając spojrzenie z jego twarzy. Nie chciałam się już z nim dzisiaj sprzeczać, to za bardzo mnie męczyło.
- Musisz na siebie uważać - powiedział, - wiem, że mi nie ufasz, ale powiesz mi jeśli ktoś będzie ci groził, prawda?
Z trudem przełknęłam ślinę. Przypomniała mi się sytuacja z ostatniej imprezy u Charliego, kiedy ten dzieciak, McCann powiedział, że będzie bolało. Wyraz jego twarzy spędzał mi sen z powiek przez kilka nocy. Nie rozumiałam jego intencji, ani tego co planował, ale skoro wyjechał nie chciałam o tym myśleć.
- Um, jasne - skłamałam nie spoglądając w jego stronę.

*

Kiedy Justin zatrzymał się pod jakimś starym domem, aż wstrzymałam oddech. Znajdowaliśmy się w starej części miasta, gdzie rzadko bywałam, ponieważ to tu kręciło się najwięcej zbirów, a oni mieli tu swoją... bazę? Nie wiem czy to jest odpowiednie określenie. Budynek wyglądał okropnie, stare cegły sprawiały wrażenie, że wszystko to zaraz się rozpadnie, dach był dziwnie wygięty i byłam pewna, że jest dziurawy.
- Nie wejdę do tej rudery - powiedziałam odwracając się w stronę Justina. - To wygląda jak sceneria z horroru.
Chłopak roześmiał się i wyciągnął w moją stronę swoją dłoń.
- Obiecuję, że nie jestem seryjnym mordercą - powiedział. Zmrużyłam oczy.
- A ten... Ryan?
Z rozbawieniem zaprzeczył ruchem głowy, a ja zagryzając usta złapałam jego dłoń. Uwielbiałam to robić, splatać swoje palce z jego, to było coś na co mogłam mu pozwolić bez odczuwania wyrzutów sumienia względem mojego brata.
Justin otworzył drzwi, które groźnie skrzypnęły. Naprawdę, zaczyna się tak jak we wszystkich horrorach. Narwany, ale niesamowicie przystojny chłopak zaprasza zwykłą dziewczynę do opuszczonego domu. Przekroczyłam próg z zamkniętymi oczami, a kiedy je otworzyłam byłam zaskoczona. Wnętrze nie było takie przerażające, zwykły przedpokój z lustrem na jednej ze ścian, jakimiś obrazami i półką. Rozejrzałam się bardziej, kiedy weszliśmy do jakiegoś pokoju. Stały tam dwie sofy, a na środku spory stół, na którym leżał pistolet. Zwróciłam na niego uwagę i uważnie zerknęłam na Justina.
- Usiądź tutaj, zaraz przyjdzie Ryan, a ja pójdę na górę do chłopaków.
Nie czułam się pewnie będąc w jednym budynku z grupą osób, która poniekąd konkurowała z moim bratem. To tak jakbym go zdradzała, a wcale nie o to mi chodziło. Prawda jest taka, że zaczynam coś czuć do Justina, nie wiem jeszcze co, ale jestem pewna, że to nie przyniesie niczego dobrego. Potarłam skronie siadając na sofie, a chłopak gdzieś poszedł. Nie wiem czemu zostawił mnie w pomieszczeniu, gdzie mógł wejść każdy z jego kumpli, a przecież wcale tego nie chciałam. Miałam nadzieję, że żaden z nich nie wejdzie tu przypadkiem i nie zacznie mnie wyzywać czy coś w tym stylu. Mój wzrok ponownie padł na broń leżącą na stole. Czy takich rzeczy nie powinno się chować? Nigdy w życiu nie trzymałam w ręce pistoletu i nagle poczułam ogromną ochotę, by to zrobić. Strzelanie nie może być takie trudne. Ciekawe ile osób zabili, czy w ogóle pozbawili kogoś życia, a jeśli tak to ile osób? To było dość dziwne, miałam nadzieję, że jednak żadne z nich tego nie zrobiło. Próbowałam sobie wmówić, że broń jest im potrzebna do zastraszania dzieciaków, a nie do zabijania. Nie chciałam myśleć o tym, że Justin może komuś zrobić krzywdę, pozbawić go życia, ale przecież z taką łatwością narobił mi siniaków. Zawsze mam wrażenie, że stara się hamować, więc wolę nie wiedzieć jak wygląda, kiedy naprawdę jest zdenerwowany.
- Bu - usłyszałam jakiś głos. Podniosłam głowę i zauważyłam chłopaka opartego o framugę drzwi. Miał podwinięte rękawki swojej białej koszulki, bandanę przewiązaną na ręce i śnieżnobiały uśmiech. To chyba miało mi jakoś zaimponować? Podszedł bliżej i wyciągnął do mnie swoją rękę. Spojrzałam na niego pytająco. - Chcę się przedstawić oficjalnie, to ten moment, w którym ściskasz moją dłoń i mówimy swoje imię - zaśmiałam się lekko i doceniając jego gest przedstawiliśmy się sobie.
- Więc jesteś teraz dziewczyną Biebera? - spytał rozsiadając się obok.
- Zapewne w jego marzeniach.
- Uuu - zawył zwijając się ze śmiechu, - widzę, że niezłe z ciebie ziółko O'Connell.
Modliłam się, żeby nie usłyszeli go pozostałe osoby, które znajdowały się w tym domu. Był głośny i wyglądał jakby kochał imprezować, jakby niewiele rzeczy miało dla niego znaczenie, a przy tym wydawał się być zabawny.
- Nie przeszkadza ci to, że widuje się z Justinem? - spytałam. Spojrzał na mnie uśmiechając się.
- Skoro on cię lubi to nic mi do tego - wzruszył ramionami, - nie mogę cię nienawidzić tylko dlatego, że jesteś siostrą Logana. To nie twoja wina.
Uśmiechnęłam się do niego, poczułam się o wiele lepiej po tym co powiedział. Ryan zmrużył oczy spoglądając na moje nadgarstki, żałowałam, że nie mam na sobie bluzy Justina, bo wtedy mogłabym je ukryć. Przygryzając wewnętrzną stronę policzka spojrzałam na chłopaka.
- Justin?
- Pokażesz mi jak się strzela? - spytałam ignorując jego pytanie. Zauważyłam zdziwienie, które przemknęło po jego twarzy. Zawahał się spoglądając na stół, a potem znowu na moje wciąż odsłonięte nadgarstki.
- Ten dzieciak jest taki narwany - westchnął. Wyciągnęłam rękę w stronę pistoletu i podniosłam go do góry. Niepewnie zerknęłam na Ryana, który wydawał się być zamyślony. Nawet nie zauważył co zrobiłam.
- Pokażesz? - spytałam przywołując go na ziemię. Jego tęczówki powiększyły się do nienaturalnie dużych rozmiarów, kiedy zauważył co znajduje się w moim posiadaniu. Uśmiechnęłam się do niego.
- To nie jest najlepszy pomysł Emily - powiedział, - odłóż to.
Podniosłam się szybko uniemożliwiając mu zabranie pistoletu. Przerzucałam przedmiot z ręki do ręki kręcąc się po pomieszczeniu.
- Po co wam broń?
- Żeby odzyskiwać to co nam się należy.
Odwróciłam się w jego stronę czując nieprzyjemne ciarki na plecach.
- Czyli...? - wydusiłam z trudem.
- Zabijamy jeśli istnieje taka potrzeba.
Cofnęłam się odrobinę i zrozumiałam, że w sumie dobrze, że zabrałam ten pistolet ze stołu. Nie znałam Ryana, z pozoru wydawał się chłopakiem, z którym mogłabym się zaprzyjaźnić, ale nie miałam zaufania do żadnej osoby w tym domu. Byłam siostrą Logana, więc tak jakby samowolnie weszłam do paszczy lwa. Nie zdziwiłabym się, gdyby to wykorzystali. Modliłam się w duchu, żeby było tak jak powiedział Justin, że poza nami tylko Ryan i Samantha wiedzą o nas. W mojej głowie pojawiały się obrazy, w których to dostaję kulkę w łeb, a potem cała ta banda śmieje się z Logana i mojej naiwności.
- Hej, nic ci nie zrobię - powiedział Ryan śmiejąc się, - strasznie zbladłaś.
- Ile osób zabiłeś? - spytałam.
- Justin nie byłby zadowolony gdyby się dowiedział o czym rozmawiamy.
Zamilkłam i przerzuciłam pistolet do prawej ręki i wymierzyłam w jakiś cel przymykając jedno oko.
- Co ty wyprawiasz?! - usłyszałam krzyk Justina przez co, aż podskoczyłam a broń wypadła mi z ręki. Wywróciłam oczami odwracając się za siebie, patrzył złowrogo to na mnie to na Ryana. Schyliłam się i ponownie podniosłam przedmiot.
- Twój kolega nie chciał mnie niczego nauczyć - powiedziałam, - więc sama próbuję.
- Odłóż to natychmiast! Ryan, miałeś jej pilnować!
- Woah - powiedział chłopak unosząc obie ręce do góry, - wolałem nie wchodzić jej w drogę. Zresztą popatrz, wygląda dość seksownie z bro... - Zamilkł kiedy ja i Justin zmroziliśmy go naszymi spojrzeniami. Ryan uśmiechnął się głupkowato. - To ja może już pójdę do reszty.
Po tym jak wymknął się z pokoju Justin znowu na mnie spojrzał.
- Odłóż to Emsy.
- Mam do ciebie kilka pytań - powiedziałam, a kiedy tylko uniosłam pistolet do góry zauważyłam jak chłopak zastyga bez ruchu na kilka sekund.
- Porozmawiamy w drodze do domu - odparł podchodząc bliżej. Wyciągnął rękę, z wielką niechęcią oddałam mu broń. Naprawdę chciałam nauczyć się strzelać, to mogłoby mi się przydać, nie wiem w czym, ale byłaby to kolejna rozrywka w moim życiu. Oblizując usta oddałam mu pistolet. Justin odłożył go na stół i ponownie wyciągnął w moim kierunku dłoń.
- Jestem zmęczony, jedziemy?
Kiwnęłam głową nie potrafią wykrztusić słowa, kiedy nasze palce ponownie się ze sobą splotły. Powoli uświadamiałam sobie, że pomimo całego zła, pomimo tych okropnych błędów jakie popełnialiśmy chciałam z nim spędzać czas i chciałam żeby był blisko.
- Odwieziesz mnie do Samanthy? - spytałam.
- Pff, - prychnął, - jedziemy do mnie shawty.
Nie miałam siły, ani ochoty się z nim kłócić. Co dziwne... chciałam do niego jechać.

*

Siedzieliśmy w samochodzie w zupełnej ciszy przed domem Justina. Żadne z nas nie próbowało wysiąść. Jedynym źródłem światła była stojąca kilka metrów przed nami latarnia rozjaśniająca mrok tego wieczoru. Odwróciłam się w stronę Justina przekładając włosy na prawe ramię.
- Mam nadzieję, że mimo wszystko dobrze się dziś bawiłaś - powiedział zerkając na mnie.
Pokiwałam głową z zagryzionymi ustami. Nie chciałam, by ten dzień się kończył, nie chciałam tak po prostu wysiąść z jego samochodu i zostawić tego wszystkiego za sobą. Po prostu bałam się, że zaczniemy się kłócić, a potem wszystko znowu zacznie się sypać. Nie mogłam ukrywać do końca życia, że go polubiłam. Pod tą jego powłoką złości znajdował się niesamowity chłopak, którego chciałam lepiej poznać. Zaczęłam obracać pierścionki na swoich palcach.
- Justin? - spytałam cicho, a z jego strony usłyszałam jedynie ciche mruknięcie. - Dzisiaj...  było naprawdę w porządku - powiedziałam nieśmiało. Niemal od razu poczułam jak jego palce łapią za kosmyk moich włosów, a następnie wsuwają je za ucho. Oblizując usta spojrzałam na niego. Jego karmelowe tęczówki błyszczały w ciemności, wypełnione ciepłem, które tak bardzo lubiłam. Uśmiechając się przesunął opuszkami po mojej skórze, dokładnie zakreślił linię mojej szczęki przyprawiając mnie o małe dreszcze. Dyskretnie przysunęłam się bliżej, a jego palce zsunęły się na moją szyję. Przejechał po moich wystających obojczykach i nachylił się. Podniósł drugą dłoń i kciukiem musnął moje usta.
- Mogę cię w końcu pocałować?
Przechyliłam głowę w prawo udając, że zastanawiam się nad tym co powiedział. Widziałam niecierpliwość wymalowaną na jego twarzy, oraz jakąś nerwowość. Od kiedy ktoś taki jak on się denerwuje? Przygryzłam ponownie usta i poprawiłam się na swoim siedzeniu odwracając się tak bardzo jak było to możliwe w  jego stronę. Zastanawiałam się nad tym co robię, czy to na pewno jest to czego chciałam? Byłam pewna wątpliwości, pytań, sprzecznych uczuć. Powoli podniosłam swoje oczy na niego i uśmiechnęłam się nieśmiało kiwając głową. Jego karmelowe tęczówki zabłyszczały jak na zawołanie, śmiało przysunął się bliżej i musnął moje usta swoimi, co od razu odwzajemniłam. Poczułam się niesamowicie. Uśmiechając się podniosłam swoje ręce zarzucając mu je na szyję. Wszystko na około zdawało się delikatnie wirowa, a gorąco, które czułam w klatce piersiowej po raz pierwszy zdawało się być przyjemne. Nie myślałam o niczym innym, tylko o tym, by zapamiętać ten moment na zawsze. Bo to właśnie tak powinien wyglądać nasz pierwszy pocałunek. Justin wierzchem dłoni przesunął po moim policzku, a ja zachichotałam, gdy przysunął się jeszcze bliżej łaskocząc mnie swoimi długimi rzęsami. Odsunął się i ostrożnie spojrzał na mnie, jakby bojąc się, że zaraz mu ucieknę. Był tylko jeden mały problem.
Nie miałam zamiaru się ruszyć.


________________________________

Wystarczy zwykłe czytam :)
 To naprawdę proste, wpisuje się to w białe pole pod postem ;)

~ Jeszcze trochę i się na was obrażę............................
~ Chyba w końcu macie to na co tyle czekałyście #Jemsy ;)
~ Zapraszam TUTAJ jeśli szukacie czegoś nowego i oryginalnego.
~ Błędy poprawię w wolnej chwili.

48 komentarzy:

  1. OMOMOMOMOM był pocałunek!! I to jaki!! Czekałam właśnie na coś takiego, aaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Normalnie oh i ah rozdział. Kocham Cię, ale to chyba wiesz? :D

    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze to nie ma co poprawiać. ;D
    Świetny rozdział jak zawsze.
    i Jemsy. <333

    OdpowiedzUsuń
  3. awwww, tyle czekania ale się opłaciło <3
    uwielbiam Cię, i twoje opowiadanie c:

    OdpowiedzUsuń
  4. dnewkjabdjmhy ♥ boskie, boskie, boskie :3 musiałaś w takim momencie skończyć ? D:

    OdpowiedzUsuń
  5. ja pierdzielę! kocham to opowiadanie! :D
    @Syllvi_a

    OdpowiedzUsuń
  6. Awdjfscfgvjifsxgjnvdsfho <3

    OdpowiedzUsuń
  7. czytam i kocham <3

    czekam na NN :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ajgsbgnsxyaja, nareszcie, omg!

    OdpowiedzUsuń
  9. awkward ♥♥♥♥ kocham to!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialny!!! Ciekawe co będzie daleeej ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. awww.. już się ciesze, piszczę i skacze po całym pokoju <3 <3 <3 dawaj tu kolejny rozdział <3 kocham twoje opowiadanie.. tyle czekałam na 17 rozdział i 18.. a tu patrz.. juz jest <3 czekam na kolejny.. dodawaj jak najszybciej.. ! kocham ! <3 aaaaa...!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. absuvsusvhss. *_* możesz informować mnie o nn ? @EachDayIsDive

    OdpowiedzUsuń
  13. Team #PocałunekJemsy składa wyrazy uznania ^.^
    Awwwwwwwww *.* Jakie cudowne! Jak zawsze z resztą... :) xx
    Nie mogę się doczekać kolejnego, bo skończyłaś w takim momencie, że o.O
    Kocham Cię <3

    @aania46

    OdpowiedzUsuń
  14. Jejku wkońcu !!!!Mam nadzieję, że nie bd. musiała długo czekać na moment, w którym wyznają sobie miłość..<333 Czekam nn:**

    OdpowiedzUsuń
  15. <3 KOCHAM CIĘ

    OdpowiedzUsuń
  16. JKDEWHVCWUBEHNJ JEMSY *_______* JKKSHFBCENJDBV UMARLAM

    OdpowiedzUsuń
  17. kdlsrgfvjkvhsgrkuvhfbdsuh NARESZCIE *.*

    OdpowiedzUsuń
  18. aaa jhcsjcs♥

    OdpowiedzUsuń
  19. OMG OMG OMG cudowny rozdział :) i nareszcie pocałunek :) :) :) czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję że nic się nie schrzani :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Wreszcie! Wreszcie! Wreszcie! Jejku, dziewczyno, to jest magia. Jemsy jest magiczna, ich zachowanie jest magiczne. Każdy ich ruch jest magiczny. Wreszcie zaznają trochę ciepła od siebie nawzajem :)
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  21. Gosh, nareszcie! Tak długo na to czekałam! Justin w tym rozdziale jest taki słodki adakjsjh. Nie mogę się doczekać kolejnego, omg.

    OdpowiedzUsuń
  22. boże boże boże czy już nie wspominałam, że kocham to opowiadanie?

    OdpowiedzUsuń
  23. jejkuuuu, C Z Y T A M ! *_*

    OdpowiedzUsuń
  24. Oo matko! *.* zaaaaaaaajebisty rozdział! Boże, nie mogę się doczekać kolejnego! W końcu taki namietny pocałunek awwwwwww i Jus był tutaj taki pociągający *.*

    OdpowiedzUsuń
  25. Jak możesz to proszę informuj mnie ciągle o nowych rozdziałach <3 .. i szybko dodawaj <3 proszę ! kocham cię normalnie !.. no raczej nie normalnie :d ghjhjhkjl .. *.* ... aww.. dodawaj szybko rozdziały bo oszaleje z ciekawości <3

    OdpowiedzUsuń
  26. AWWWWWWWWWWW *.* Best rozdział ever <3 CZEKAM NA NASTĘPNY XD informuj mnie na tt: @ughshawty

    i zapraszam do siebie http://idontwannafallinlove-jbfanfiction.blogspot.com/ xd

    OdpowiedzUsuń
  27. Czytam! Linny
    Nic dodać nic ująć!

    OdpowiedzUsuń
  28. świetne opowiadanie! Jak zaczełam to czytać nie wiedziałam, że autorką jest polka i szukalam wersji po angielsku :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Świetnyy *,*

    OdpowiedzUsuń
  30. Najlepszy rozdzial ever! Nareszcie to na co kazalas nam tak dlugo czekac!

    OdpowiedzUsuń
  31. Świetny. ;)
    Czekam na nn. <333

    OdpowiedzUsuń
  32. *____* Jemsy ;o jvsdfjhgvfds czytam , czytam , czytam !! ;D

    OdpowiedzUsuń
  33. w takim momencie ; c .. *_______*

    OdpowiedzUsuń
  34. Aww, no nie mogę... Jakie to słodkie. Boże, umieram. *_*
    nie chce się rozpisywać, więc powiem tyle, że czekam na nowy rozdział. x

    OdpowiedzUsuń
  35. faskdlk CZYTAM

    OdpowiedzUsuń
  36. To takie hdiebdueiebehfuejeb!!! Zapraszam do mnie Never-say-Never-by-Justin-Bieber.blogspot.com. ; D

    OdpowiedzUsuń
  37. kudshflksjbvguvhyj NARESZCIE *.* KOCHAM TO OPOWIADANIE!

    OdpowiedzUsuń
  38. Yeah, końcówka ! *-*

    OdpowiedzUsuń
  39. Czytam. Dziewczyno, jesteś genialna *___*

    OdpowiedzUsuń
  40. o kurcze nieźle xx

    @SylviaS_99

    OdpowiedzUsuń