Odrobina zabawy z Justinem? Ma na
myśli spędzenie reszty dnia na rozrywce czy na próbie dobrania się ponownie do
moich ust, a potem ewentualnie do spodni, huh? Denerwowało mnie to, że tak
często zwracał się do mnie po nazwisku i, że dosłownie robił to co chciał.
Zerknęłam na swoje nadgarstki po tym jak zapięłam pas bezpieczeństwa.
- Nikt nie może nas zobaczyć - powiedziałam przerywając ciszę. - Rozumiesz?
- Kiedy chcę się zrelaksować
odwiedzam miejsca, w których nie ma tych wszystkich debili - odpowiedział
wywracając oczami. Zastanawiałam się gdzie jedziemy i co będziemy robić, a
przede wszystkim czemu jestem w samochodzie jakiegoś chorego psychicznie
dzieciaka, który co chwilę robi mi krzywdę? Odsunęłam bransoletki i przejechałam
palcem po swoim lewym nadgarstku, a z moich ust wymsknęło się ciche syknięcie.
Justin odwrócił głowę i utkwił swoje spojrzenie w mojej osobie. Nie chciałam
zwracać na siebie jego uwagi, tylko sprawdzić czy to co mi zrobił wygląda źle.
Wzdrygnęłam się kiedy nerwowo poruszył się na swoim siedzeniu. Był
nieprzewidywalny, więc nie miałam pewności czy przypadkiem zaraz nie zacznie
wariować przez to, że przypominam mu o tym co zrobił.
- Boli? - spytał. Kiwnęłam lekko
głową zaciskając usta. - Naprawdę powinnaś uważać na to co przy mnie mówisz.
- Co takiego? - odparłam całkowicie
zszokowana na to co powiedział. Po prostu nie wierzę! Co za bezczelny typ. Mój
głos od razu się podniósł. - Czyli to moja wina?!
Nic nie odpowiedział, co było jedynie
potwierdzeniem mojego pytania. Czy on się słyszy? Czy on w ogóle jest świadom
tego co robi i jaki jest?
- Gdybyś potrafiła trzymać język za
zębami, to nigdy bym ci tego nie zrobił.
- Jesteś takim palantem! - fuknęłam
obrażona. Nie chciałam się z nim znowu kłócić, miałam dość tego, że
zachowywaliśmy się jak dzieci. Ciągle to samo, powtarzający się schemat. Po tym
dniu już nigdy więcej się do niego nie odezwę, po tym jak nasz głupi projekt z
biologii się skończy wszystko wróci do normy. Przeczesałam palcami swoje włosy
i przełożyłam je na lewe ramię, by przysłonić swoje piekące ze złości policzki.
Potrafię zrozumieć, że ktoś może mieć gorszy dzień, w którym nad sobą nie
panuje. Potrafię zrozumieć, że są osoby, które mają problemy ze złością, ale z
czymś takim powinno się walczyć, leczyć się czy coś w tym stylu, a nie obwiniać
za to cały świat. Do tego wszystkiego dochodzi kwestia tego jak ukryję te
otarcia? Z powoli niknącymi siniakami na moich ramionach mogłam sobie poradzić,
wystarczyło, że zrezygnować na jakiś czas z części ubrań, ale co z
nadgarstkami? Pewnie skończy się na tym, że będę nosić miliony bransoletek i
będę udawać, że jestem chodzącą choinką. Na samą myśl o tym ile kłopotów
sprawia mi znajomość z tym dzieciakiem rzuciłam w jego stronę złowrogie
spojrzenie.
- Oh, przestań - powiedział. -
Przeprosiłem!
- Przeprosiłeś, a potem stwierdziłeś,
że to moja wina - odparłam krzyżując ręce na swoich piersiach. Chłopak
westchnął i potulnie pokiwał głową. Wcisnął mocniej pedał gazu co sprawiło, że
samochód przyspieszył. Tak, teraz niech jeszcze nas zabije przez to, że ma
prawdopodobnie kolejny napad złości.
- Mówiłem ci już, - odparł powoli
odwracając się w moją stronę, tak, że mogłam idealnie podziwiać jego duże
karmelowe oczy, - nie panuję nad sobą.
- Wiedziałam o tym zanim się poznaliśmy.
- Nie rozumiesz Emily - odpowiedział
kręcąc głową. Spojrzał na chwilę na drogę przed nami jakby upewniając się, że
zaraz nie spowoduje wypadku i znowu się odezwał. Co ciekawe był całkiem
spokojny. - Nie panuję nad sobą kiedy jesteśmy razem - uśmiechnął się
figlarnie w moją stronę.
Zamilkłam zupełnie nie rozumiejąc o
co chodzi, a przede wszystkim nie mając pojęcia co mam powiedzieć. Poczułam jak
moje policzki znowu zaczynają się rumienić, ale już nie przez złość. Usłyszałam
chichot Justina.
- Wyglądasz uroczo, kiedy jesteś
zawstydzona.
- Pff, nie jestem zawstydzona!
- Dokładnie tak jak w dniu, kiedy
przyznałaś, że ci się podobam - poruszył zabawnie brwiami. Uchyliłam usta ze
zdziwienia.
- Nigdy w życiu tego nie zrobiłam.
- Twoje rumieńce, a czasami nawet
spojrzenia są odpowiedzią na wszystkie pytania Emsy.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
Oczywiście, że mi się podobał! Każdy idiota by się tego domyślił, zresztą niech
on mi pokaże dziewczynę, która nie patrzy na niego maślanymi oczami. Tylko, że
muszę walczyć ze swoimi uczuciami ze względu na Logana. Jechaliśmy wsłuchując
się w jakieś piosenki nadawane przez stację radiową. W końcu nie czułam się
taka skrępowana w obecności Justina, to był krok w przód, a wcale nie powinno
tak być. Wjechaliśmy do jakiegoś miasteczka, w którym nigdy wcześniej nie
byłam. Już chciałam zapytać, gdzie się wybieramy i czemu jesteśmy tak daleko od
miejsca, w którym mieszkamy, kiedy uświadomiłam sobie, że przecież Justin
dopiero co mówił, że kiedy chce odpocząć trzyma się spokojnych miejsc. Zajechał
na parking jakiejś restauracji. Spojrzałam na niego pytająco.
- Jestem głodny - wyjaśnił gasząc
silnik i nie czekając na mnie wyskoczył z samochodu. Ten dzieciak zdecydowanie
ma jakieś problemy psychiczne. Męczą mnie te jego zmiany zachowania, raz jest
uroczym chłopakiem, a chwilę później dupkiem, który dba tylko o czubek własnego
nosa. Wywracają oczami odpięłam pas bezpieczeństwa i podążyłam za nim.
Przytrzymał drzwi, żebym mogła wejść do środka. Miejsce, w którym się
znaleźliśmy było bardzo przytulne. Od razu podeszła do nas wysoka, szczupła
dziewczyna o dużych malinowych ustach i blond włosach. Zupełnie ignorując moją
osobę zamrugała do Justina.
- Stolik dla dwojga - powiedział od
razu, a kobieta kiwnęła głową i wskazała nam wolne miejsca.
Po ich zajęciu dziewczyna nachyliła
się do Justina podają mu menu, ale jednocześnie jakby próbując pokazać mu swój
dekolt, który był naprawdę głęboki. Chciało mi się śmiać, ponieważ chłopak
całkowicie ją ignorował. Nawet nie otworzył małej książeczki, wciąż patrzył się
na mnie.
- Chcemy naleśniki i colę do picia.
- To wszystko?
- Tak.
Zmarszczyłam czoło.
- Czemu nie pozwoliłeś mi samej
wybrać? - spytałam. Wzruszył ramionami.
- Bywam tu często i tylko to jest
tutaj jadalne - wyjaśnił. - Nie chciałabym, żebyś otruła.
- A co jeśli nie lubię naleśników?
- Każdy lubi naleśniki! - oburzył się
co bardzo mnie rozbawiło. Nie minęła chwila a kelnerka wróciła z wysokimi
szklankami wypełnionymi colą.
- Na pewno nie zamówisz czegoś
więcej? - zatrzepotała rzęsami.
- Nie, dzięki.
Ociągając się blondynka od nas
odeszła.
- Jest całkiem ładna, - powiedziałam,
- mógłbyś się z nią umówić.
Justin powiódł za nią wzrokiem i
odprowadził do momentu, w którym zniknęła za barem. Sięgnął po szklankę z colą
drugą dłonią przeczesując swoje włosy.
- Mógłbym się z nią umówić, ale tylko
na noc. Jest łatwa, znam ją trochę.
- Okej, - odparłam, - nic już nie
mów, bo stracę apetyt.
- Ty nie jesteś łatwa - powiedział
przyglądając mi się z jakąś ciekawością w oczach. - A pociągasz pół facetów w
szkole.
- Głównie frajerów szukających
rozrywki - odparłam przechylając szklankę i wypijając jej zawartość niemal do
połowy. - Gdzie idziemy później?
- Lubisz karuzele?
*
Naleśniki były faktycznie przepyszne,
choć popijane czymś innym na pewno smakowałby lepiej. Justin miał jednak dobry
gust, ale teraz cieszyłam się czymś innym. Wesołe miasteczko. Odwróciłam się do
Justina z ogromnym uśmiechem na swoich ustach, którego nie mogłam powstrzymać,
choć bardzo chciałam. Przygryzając usta przechyliłam głowę na bok.
- Mówiłem ci już jak seksownie
wyglądasz w mojej bluzie przygryzając usta?
Poczułam gorąco na swoich policzkach.
Justin podszedł bliżej i opuszkiem palców przejechał po zarumienionej skórze.
Cofnęłam się, obawiając się, że zaraz znowu dojdzie do czegoś pomiędzy nami.
Zrobiło mi się trochę głupio, bo przecież widziałam jak on się stara, jak
próbuje się do mnie zbliżyć, a ja za każdym razem go odtrącałam, mówiłam coś
niemiłego. Ale Logan jest moim bratem. Oczywiście, ostatnio zachowuje się
okropnie, ale to tylko przez to, że dzieje się coś złego, o czym nie chce mi
powiedzieć. A Justin... nawet go nie znam. Z drugiej strony, to on, pomimo
krzywdy jaką mi ostatnio wyrządził, ciągle przy mnie był.
- Chodź - powiedział wyciągając w
moim kierunku swoją dłoń. Niepewnie za nią chwyciłam splatając nasze palce ze
sobą. Uśmiechnęłam się do niego słabo i wolnym krokiem ruszyliśmy w kierunku
pierwszej karuzeli.
- Pójdziemy na tamtą? - spytałam
dostrzegając coś co wyglądało na niezwykle niebezpieczne.
- Nie boisz się?
- Nazywam się O'Connell, naprawdę
sądzisz, że się boję zwykłej karuzeli?
Uniósł do góry swoje brwi i śmiejąc
się zmienił kierunek, ciągnąc mnie wprost w stronę miejsca, które wcześniej
wskazałam. Stanęliśmy w kolejce. Nie odzywaliśmy się do siebie, zresztą w tym
momencie nie byłam w stanie wykrztusić z siebie słowa. Justin ciągle bawił się
naszymi splecionymi palcami, wydawał się być zniecierpliwiony. Unosił nasze
ręce do góry, przyglądał się i delikatnie wyginał w różne strony. Kiedy
nadeszła nasza kolej uśmiechnęłam się szeroko zajmując miejsce.
- Jak będziesz się jednak bała, to
mogę cię przytulić.
- Spadaj Bieber.
*
Szliśmy bardzo powoli uliczkami
miasteczka. Trzymałam w ręce watę cukrową, którą co chwilę pakowaliśmy sobie do
ust. Spędziliśmy cały dzień na karuzelach, zajadając watę cukrową i robiąc
głupie miny w zakrzywionych zwierciadłach. Nie mówiliśmy o Loganie, o tym co
robi Justin, ani dlaczego nie powinnam się z nim zadawać. To był naprawdę
świetny czas. Okazało się, że szatyn w rzeczywistości był normalnym
nastolatkiem. Byłam mu wdzięczna, że potrafił się pohamować, gdy jakieś dwie
dziewczyny wepchały się przed nas w kolejce. Wystarczyło
jedno moje spojrzenie, żeby nie powiedział w ich kierunku czegoś niemiłego.
- Wiesz, że jemy chmurę?
- Co?
- No wiesz, - oblizał usta, -
chmurka. Jak byłem mały to babcia zawsze mi mówiła, że ludzie kradną chmury, a
potem je jemy i nazywają to "watą cukrową".
Zaśmiałam się.
- To nie jest zabawne, wierzyłem w to
do jedenastego roku życia! - odparł siląc się na poważny ton, choć kąciki jego
ust ciągle były uniesione. - Nawet nie wiesz jak zbłaźniłem się przez to przed
taką gorącą dziewczyną.
- Przecież ciągle się błaźnisz.
Powoli odwrócił głowę w moją stronę z
mordem w oczach. Zrobiłam minę niewiniątka i zaraz poczułam jego dłonie na
swoich biodrach. Podniósł mnie do góry, przerzucając sobie przez ramię. Oniemiałam.
Skąd on ma tyle siły? Zamrugałam energicznie ignorując ciekawskie spojrzenia
ludzi, których mijaliśmy. W większości zdawali się być rozbawieni naszym
zachowaniem.
- Puść mnie! - zaprotestowałam.
- Cofnij ten tekst, o tym, że się
błaźnię.
- Justin, przecież wiesz, że ciągle
mam watę cukrową, chcesz, żeby twoje włosy ją poznały?
- Nie odważysz się O'Connell - odparł wesoło maszerując dalej. Było już dawno po zachodzie słońca, więc robiło
się coraz ciemniej, ale nawet nie zastanawiałam się nad tym co powiem jak wrócę
do domu. Teraz liczyła się zabawa i gromadzenie miłych wspomnień.
- Przetestuj mnie Bieber.
Oderwałam kawałek słodkiego przysmaku
i uśmiechnęłam się pod nosem. Czułam się świetnie w towarzystwie takiego
Justina, beztroskiego dzieciaka, który chciał miło spędzić czas. Gdybyśmy tylko
byli kimś innym, w innym życiu... wtedy mogłabym dać temu szansę. Próbując
sięgnąć dłonią do jego włosów zaczęłam się nieco wiercić, ponieważ Justin
trzymał mnie dość mocno nie miałam swobodnego pola manewru.
- Jak będziesz się tak kręcić, to
upadniesz.
- Postaw mnie na ziemi - powiedziałam, ale to jak zwykle nie zadziałało. Stwierdziłam, że pewnie odstawi
mnie, gdy powiem to w milszy sposób. Siląc się na słodki ton dodałam jedno
słowo. - Proszę?
Niemal od razu zsunęłam się na dół,
lądując miękko na betonowej powierzchni. Stałam na przeciwko Justina z
oderwanym kawałkiem waty cukrowej w dłoni. Podstępny uśmieszek wkradł się na
moją buzię, kiedy wyciągnęłam rękę w jego kierunku, na moje nieszczęście od
razu zorientował się o co chodzi.
- Nieładnie - pogroził palcem
wyrzucając to co trzymałam w dłoni.
- Zmarnowałeś!
- Ty pierwsza chciałaś to zrobić!
- Pff - odparłam, - to był szczytny
cel! - spojrzał na mnie unosząc jedną brew. - Moda uliczna!
Zaśmiał się głośno ukazując rządek
swoich białych zębów.
- Zrujnowałeś moje plany dotyczące
bycia projektantką!
Udając obrażoną ruszyłam wolnym
krokiem przed siebie ze skrzyżowanymi rękoma. Wiedziałam, że zaraz do mnie
podbiegnie, czy podejdzie, bo zawsze to robił. Niemal od samego początku Justin
wracał, bez względu na wszystko. Wydawało mi się to trochę podejrzane, ale z
drugiej strony strasznie mi się to podobało. Jak myślałam, tak też się stało.
Zaszedł mnie od tyłu kładąc swoje dłonie na moich biodrach. Nikt nie jest w
stanie sobie wyobrazić jak jego dotyk palił moją skórę, nawet przez ubrania.
Dudniące serce dało o sobie znać, więc tym trudniej było mi zachować pokerową
twarz. Chłopak chichocząc przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie opierając
podbródek na moim ramieniu, dzięki Bogu po siniakach nie było już niemal śladu,
więc nie sprawiło mi to żadnego bólu.
- Nie lubię cię - powiedziałam
niczym obrażona pięciolatka. Nie wiem jak udało mi się powstrzymać drżący głos.
W tym momencie było mi okropnie gorąco.
- Wiem, że tak nie jest wyszeptał
wprost do mojego ucha. Mocno zacisnęłam zęby zwalczając dreszcz oraz falę myśli
na jego temat. - Podobam ci się O'Connell, przyznaj to w końcu. Tak oficjalnie.
Strąciłam jego dłonie oplatające moje
ciało i odwróciłam się w jego stronę przybierając jak najbardziej obojętną minę i postawę.
Zawsze byłam świetną aktorką, więc miałam nadzieję, że i tym razem wszystko
pójdzie dobrze. Justin dotknął językiem górnej wargi, przez co poczułam, że mój
żołądek wykonuje coś w rodzaju półobrotu. Czemu on na mnie tak działa? Głos w
mojej głowie od razu udzielił mi odpowiedzi i ponownie uświadomił okrutną
prawdę o tym, że właściciel karmelowych oczu naprawdę mi się podoba.
- To ja podobam się tobie Bieber -
powiedziałam obojętnie, - nie ty mi.
Patrzył na mnie z niedowierzaniem i
kpiną wymalowaną na twarzy. Zepsuliśmy kolejny moment. Cała atmosfera, która
się pojawiła, gdy tylko jedliśmy zwykłe naleśniki w restauracji właśnie prysła
jak bańka mydlana. Zostały po niej jedynie wspomnienia.
- Serio O'Connell? - spytał
wywracając oczami. - Nawet teraz, po całym tym dniu wszystko spieprzyłaś.
Uchyliłam usta ze zdziwienia.
- Dlaczego obwiniasz mnie o wszystko?
Justin, którego dzisiaj tak polubiłam
też gdzieś przepadł. Cofnęłam się dyskretnie widząc, że szatyn zaciska pięści,
a jego oczy zaczynają tracić swój blask. Nie chciałam, żeby znowu niby to
przypadkiem zrobił mi krzywdę.
- Bo to kurwa wszystko twoja wina! - wrzasnął przez co, aż zadrżałam. - Rozumiesz?!
Coś mówiło mi, że nie chodzi tylko o
te sytuacje, w których miały miejsce dziwne rzeczy pomiędzy naszą dwójką. Z
drugiej strony nie rozumiałam o co mu chodzi, dlaczego się tak zachowuje?
Myślałam, że się polubiliśmy... A teraz mam wrażenie, że ciągle udawał. Sama
zacisnęłam dłonie.
- Mam dość - powiedziałam smutno.
Justin patrzył na mnie z lekko przymrużonymi oczami. - Skoro to wszystko moja
wina, to po co mnie zaprosiłeś?! Mogłeś zabrać Molly! Jestem pewna, że nawet
byś na tym skorzystał!
- Masz pieprzoną rację, mogłem zabrać
nawet tą blondynę z baru! Ale nie, trafiłaś mi się ty! Pierdolona strata czasu!
Zrobiło mi się przykro. Nie dlatego,
że praktycznie właśnie wyznał, że wolałby cofnąć czas z Molly czy z tą cycatą
blondyną, a przez to, że uważał, że zmarnował cały dzień. To zabolało.
Szczególnie, że dla mnie to wszystko było wyjątkowe. Justin wprowadził do
mojego życia coś nowego, świeżego, ale to nie miało dla niego żadnego
znaczenia.
- Wybacz, - mruknęłam ironicznie -
to się więcej nie powtórzy. Możesz być tego pewien.
Nie odezwał się słowem, stał ciągle w
miejscu uważnie mi się przyglądając, jego dłonie wciąż zaciskały się w pięści.
Wywróciłam oczami i całkowicie ignorując jego osobę podeszłam do kosza na
śmieci stojącego kilka metrów przed nami wyrzucając resztkę waty cukrowej. Nie
miałam zielonego pojęcia jak się wydostać z tego miasta, nawet nie wiedziałam
jak się nazywa i jak daleko od domu jestem w rzeczywistości. Jednego byłam
pewna, nie ma mowy, żebym mu wybaczyła tak łatwo, gdyby zebrał się na
przeprosiny. Po prostu nie. Wyciągnęłam swój telefon z kieszeni spodenek,
przygryzłam wewnętrzną stronę policzka zastanawiając się do kogo powinnam
zadzwonić i poprosić o pomoc. Moja lista kontaktów, pomimo dość znanego
nazwiska nie była zbyt długa. Zasłoniłam jedną dłonią twarz na kilka sekund
biorąc głęboki wdech, starając się zebrać myśli. Powoli odwróciłam się i
wróciłam do miejsca, w którym wciąż stał Justin tym razem z rękoma schowanymi w
kieszeniach. Przełknęłam ślinę, która zdążyła się nagromadzić w moich ustach.
- Powiesz mi jak nazywa się to
miejsce? - spytałam.
- Po co ci nazwa? - odparł marszcząc
czoło. Ton naszych głosów był obojętny i zimny naprawdę mnie ranił ale nie
mogłam pozwolić, by Justin to dostrzegł.
- Chcę wrócić do domu - wzruszyłam
ramionami.
- Przecież cię odwiozę.
- Oh, - machnęłam teatralnie ręką
uśmiechając się szeroko, - nie trać swojego cennego czasu na takiego śmiecia
jak ja.
- Emily - powiedział uchylając lekko
swoje usta, jego ton głosu wrócił do tego wcześniejszego, ale to już nie miało
znaczenia. Punkt dla mnie, był
zdziwiony moją postawą.
- Powiesz mi?
Nie odpowiadał. Ściemniło się coraz
bardziej, a na ulicy, na której się znajdowaliśmy nie było zbyt wielu osób. Wszyscy nagle wyglądali jakby się gdzieś spieszyli, ale nie miałam innego
wyboru. Musiałam spytać kogoś z przechodniów co to za miejsce. Podniosłam
jedynie spojrzenie na jego twarz i pokręciłam głową, wolno odwróciłam się w
drugą stronę chcąc podejść do kobiety po drugiej stronie chodnika. Zmarszczyłam
czoło, kiedy zorientowałam się, że Justin złapał mnie za przedramię i mocno
przycisnął dłoń do ust. Nie wiedziałam co się dzieje. W pierwszych sekundach
pomyślałam, że znowu zaczyna jakąś swoją chorą gierkę, ale w momencie, gdy
naciągnął mi na głowę kaptur swojej bluzy, którą wciąż na sobie miałam
dostrzegłam w jego twarzy nutkę strachu.
- Co do cholery?! - warknęłam, kiedy
niemal wepchnął mnie na ścianę.
- Siedź cicho i nie ruszaj się!
- Nie będziesz mi rozkazywał!
- Ten jeden raz mnie posłuchaj!
Naciągnął jeszcze bardziej kaptur,
zasłaniając mi nim oczy. Zgłupiał. Jeśli w przyszłości zacznę zarabiać i będę
wiedziała, gdzie Justin mieszka odłożę pewną sumę pieniędzy na jego leczenie.
Uniosłam nieco materiał ze swoich
oczu. Jakiś dwóch chłopaków podeszło do Justina, który właśnie wyciągnął
papierosa i wsunął go do ust. Serio? Na pewno nie zauważą dziwnej dziewczyny,
która opiera się o ścianę jakiegoś budynku z kapturem na pół twarzy, w dodatku
w bluzie, która jest na nią o kilka numerów za duża. Justin jesteś moim mistrzem, pomyślałam ironicznie. Tych dwóch
typków nie wyglądało sympatycznie. Widziałam ich w miarę dobrze pomimo tego, że
znajdowaliśmy się wszyscy z dala od ulicznych latarni. Pierwszy z mężczyzn był
w miarę wysoki, trochę napakowany z garbatym nosem, żuł gumę tak, że wszyscy
mogli zobaczyć całe jego uzębienie. Ten drugi był tego samego wzrostu wyglądał
nieco poważniej, na jego policzku znajdowała się blizna. Przyznam nawet, że
było w nim coś pociągającego. Tym bardziej nie rozumiałam czemu mam niby tutaj
stać, zamiast poznawać kolejnego nieobliczalnego dupka? To nie wyglądało na
koleżeńską pogadankę, przypominało kłótnię. Justin powiedział, że mam się nie
ruszać, ale czemu powinnam go słuchać? Po za tym nie zrobię nic złego, po
prostu chcę usłyszeć o czym rozmawiają. Próbując się dyskretnie przemieścić, co
oczywiście wyglądało pewnie komicznie mocno zagryzłam usta starając się nie
wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
- Nie pierdol mi tutaj! - warknął
Justin wyrzucając peta na ziemię, nawet się nie pofatygował, żeby go zgasić. -
To jest czysty teren, taka jest umowa.
Muszę przyznać, że facet z blizną nie
był już taki pociągający z bliska, bardziej przerażająco. Zaśmiał się szyderczo.
- Powiedz tym swoim chłoptasiom, że
nie mają tu wstępu.
Justin pchnął mężczyznę tak, że ten,
aż się zachwiał. To zdecydowanie był zły pomysł, mogłam nie podchodzić bliżej.
Mogłam posłuchać Justina.
- Pracujecie dla O'Connella? - szatyn
splunął na bok, a ja słysząc swoje nazwisko poczułam jak moje serce przyspiesza
bicia. Jakimś cudem facet, który został popchnięty opanował swoje nerwy, choć
zaciskał pięści tak mocno, że całe mu pobielały. Zaśmiał się ponownie.
- O'Connell? Kto to?
- Przecież wiesz!
Od razu zorientowałam się, że próbują
tylko zdenerwować Justina, że specjalnie się z nim drocząc, próbując go
bardziej rozwścieczyć. Liczyłam na to, że uda mu się pohamować. Bo co jak co,
ale bić się nie umiem i nie będę mu w stanie pomóc, a jakoś nie szczególnie
zależy mi na tym, żeby dostał od jakiś dwóch nieznanych mi typków. Ewentualnie
ja mogę mu przyłożyć za wszystkie te krzywdy, które mi wyrządził.
- Ah, O'Connell? - mruknął facet
uderzając się w czoło. - Ta szczuplutka, - wyliczał, -seksowna, zadziorna suka?
Podobno jest całkiem niezła w łóżku - zacmokał wesoło. Czy ja mówiłam, że on
jest pociągający? Cofam wszystko! Zerknęłam na Justina chcąc wybadać jego
reakcję. Miał zaciśniętą szczękę. - Kwestia czasu i będzie moja - Dodał.
- Naprawdę uważasz, że jej brat ci na
to pozwoli? - zadrwił szatyn. Nie wiedziałam czy nie reaguje na to małe
wyzwisko, które wkradło się w wyliczankę tego typka oraz na jego stosunek do
mojej osoby, bo nie chce zdradzić, że się... zadawaliśmy, czy to dlatego, że
się z tym zgadza.
- Logan niedługo odleci na tamten
świat - odparł klepiąc Justina po ramieniu. - Widzę cię tu ostatni raz Bieber.
To moje terytorium.
Kiedy tylko się poruszyli od razu się
cofnęłam i przypadkiem, dość mocno uderzyłam się w głowę o ścianę za sobą.
Przyłożyłam dłoń do ust zduszając syknięcie oraz ewentualne przekleństwa.
Justin odczekał, aż tamtych dwóch typów zniknęło z pola widzenia i podszedł do
mnie. Wyciągnął w moim kierunku rękę pomagając mi wstać. Zrobił to dość
gwałtownie, więc od razu wiedziałam, że jest wściekły.
- Kurwa mać! - zaklął wyrzucając ręce
w powietrze. - Chodź!
- Nigdzie nie idę.
Szarpnął za mój nadgarstek przez co
oczy zaszły mi łzami.
- Pacanie! - Pisnęłam wyrywając rękę
z uścisku. Zrobił przepraszającą minę i zaczął mówić.
- Muszę pojechać spotkać się z moimi
kumplami.
- Krzyżyk na drogę - warknęłam
chuchając na otarcia, które mi zrobił. - Powiedz mi tylko jak nazywa się to
przeklęte miejsce.
- Nie zostawię cię tutaj! - odparł. -
Jedziesz ze mną.
- Chyba zgłupiałeś! - popukałam się w
głowę. - Logan, - przypomniałam mu imię mojego brata, - kojarzysz coś może?
Przecież on jest nienormalny!
Umawialiśmy się, że nikt nie wie o tym, że się ze sobą widujemy po za biologią,
a teraz przez jakieś idiotyczne sprawy, które mnie nie dotyczą, bo nie sadzę,
żeby Justin zdenerwował się tą kwestią, którą usłyszałam, wszyscy mają się
dowiedzieć?
- Jedziesz ze mną - warknął i pociągnął
mnie za sobą. I choćbym nie wiem jak próbowała się wyrwać, nie miałam szansy
tego zrobić.
______________________________
Wystarczy zwykłe czytam :)
To naprawdę proste, wpisuje się to w białe pole pod postem ;)
~ Nie lubię tego rozdziału tak bardzo, bardzo, bardzo, pisałam go miliard lat, więc PRZEPRASZAM.
~ Wstawiam bez sprawdzania, bo mnóstwo osób czeka, jutro sobie na spokojnie wszystko sprawdzę.
~ Jestem po maturach! Dziękuję za trzymanie kciuków i wsparcie! :) Tak się Wam tylko pochwalę się, że ustny polski zdałam na 100%! :)
~ #Jemsy ma kryzys as always, ale może w końcu będzie dobrze... kto wie ;>
w końcu pojawił sie nowy rozdział *,* świetny <3 musis dac szybko nastepny 8<3
OdpowiedzUsuńAwww.*_* To tak wciąga. no i gratulacje jeśli chodzi o matury.
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział, kocham Cię ♥
OdpowiedzUsuńJak zwykle zajebisty rozdział Kochana! :D
OdpowiedzUsuńuh uh uh ale sie działo, tak szybko czytałam jak nigdy chyba jeszcze hahahaha :D
Na 100%? Jestem z Ciebie dumna :')
Nie każ nam czekać tyle na rozdział bo ja tu usychałam normalnie strasznie :'(
@ameneris.
CZYTAAAM!♥
OdpowiedzUsuńczytam <3
OdpowiedzUsuńczytam<3
OdpowiedzUsuń#Jemsy <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, tak słodko było *.*
Trochę się popsuło, ale no! Oni są dla siebie stworzeni! Jak Romeo i Julia, czy coś :)
Czekam na kolejny! Kocham cię <3
@aania46
PS. Cieszę się że dobrze ci poszło na maturach! Gratulacje! :) xx
awwwwwwwh *.* Jaki świetny <3 No po prostu cudo *.* Jestem ciekawa o co chodziło z tymi dwoma typami ;O i dlaczego mówili o Emily?! ;O zbyt dużo pytań hahaha :D Czekam na następny i mam nadzieję, że mnie poinformujesz na tt: @ughshawty ♥ i zapraszam do siebie na 12 rozdział http://idontwannafallinlove-jbfanfiction.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuńJa już chce kolejny!:D
OdpowiedzUsuń@OMB_OMJ
To jest tak zajebiste ze czytam na lekcji zamiast pisac notatke.
OdpowiedzUsuńaww, myślałam, że się już nie doczekam, a tu taka niespodzianka <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, jak zawsze c:
gratuluję 100% :)
Świetnyy <2 Kochmm cię za to że piszesz ...;**
OdpowiedzUsuńNominuję cię do Liebster Awards, więcej na http://reckless-love.blogspot.co.uk/p/liebster-awards.html ;)
OdpowiedzUsuńŚWIETNE *_* @Juliaa_Official
OdpowiedzUsuńAAAAAA cudo!!!!! *_*
OdpowiedzUsuń@Syllvi_a
Meega <3
OdpowiedzUsuńPrzesadzasz rozdział jest świetny, Naprawdę :)
OdpowiedzUsuńPrawdę powiedziawszy po tym co Justin powiedział zrobiła bym dokładnie to samo co Ems, też bym chciała wrócić sama, a potem ci kolesie...
Jestem ciekawa co się wydarzy dalej, bo to jest naprawdę co raz ciekawsze ;)
rozdział świetny <3 czekam na następny :D jestem Ciekawa o co chodzi z Loganem itd.
OdpowiedzUsuń+ GRATULACJE <3
Jest nowy! Coraz ciekawiej . Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńwow czytam Twojego bloga i jestem pod wrażeniem :D naprawdę jest świetnie czekam na następne rozdziały :) Dziewczyno masz talent :)
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz.
OdpowiedzUsuńniesamowicie.
ja chcę więcej.
rób coś dalej w życiu związane z pisaniem.
napewno się opłaci. ;)
Suuuper *.*
OdpowiedzUsuńKiedy się pocałują tak na prawdę ?! Już Chcę Tego ! <3 !
Erotoman ze mnie, wiem ! :D
Kocham You Bloga ! <3 xDDD
Zapraszam również na swojego ;pp :D xoxo
Czekam z niecierpliwością na nn ;**
Jezu cudowne, kocham to!
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział!
brak słów *_________*.
OdpowiedzUsuńkocham to i czekam z taką niecierpliwością na kolejny rozdział !
KOCHAM! KOCHAM! KOCHAM!
OdpowiedzUsuńCzytam. Nie mogę się doczekać następnego ;D
OdpowiedzUsuńczytam, dawaj szybko kolejne ;3
OdpowiedzUsuńczytam <3
OdpowiedzUsuńciągle czekałam na nowy rozdział aż się wreszcie pojawił <3 a kiedy następny ?.. hmm.. ? obyś go dodała jak najszybciej bo nie mogę się już doczekać <3
OdpowiedzUsuńŚwietny <33 dzieki
OdpowiedzUsuń