Było mi zimno, pomimo słońca na
niebie zimny wiatr przyprawiał mnie o dreszcze. Szłam wolno na tył parkingu zaciskając palce na swojej torbie. Chyba
zgłupiałam. Z drugiej jednak strony dzięki krótkiemu spotkaniu mogłam bardzo
dużo wygrać. Ostatni raz. Tak brzmiała jego obietnica. To była dobra
alternatywa, więc w momencie, gdy Sam mnie dogoniła po tym jak szybkim krokiem
ruszyłam w kierunku szkoły i pociągnęła mnie za rękę zrozumiałam, że jej
zdaniem naprawdę powinnam się spotkać z szatynem. Kiedy wrócę do domu zadzwonię
do pobliskiego ośrodka dla psychicznie chorych, by zarezerwować sobie miejsce.
Przez te moje zmiany zdania na pewno w końcu tam trafię. Nie miałam pojęcia
czego może chcieć Justin, ale nalegał na to spotkanie, a ja z niewyjaśnionego
powodu nie potrafiłam mu jednak odmówić. To znaczy, odmówiłam mu, ale... o
Boże, naprawdę lada moment postradam zmysły.
Przełknęłam ślinę, gdy zauważyłam, że
stoi przy samochodzie, jedną rękę miał schowaną w kieszeni. Palił papierosa i
wypuszczał kółeczka z ust. W momencie, kiedy mnie dostrzegł przez jego twarz
przemknął uśmiech, sam też ruszył w moim kierunku. Stanęłam w bezpiecznej
odległości od niego i uniosłam pytająco brew. Patrzyliśmy tak na siebie przez
jakiś czas, co powoli zaczynało mnie denerwować. Przecież to on chciał się ze
mną spotkać, a teraz milczy. Przygryzłam usta zerkając na szkołę, zaraz zacznie
się pierwsza lekcja...
- Justin, trochę mi się spieszy, więc
mów o co chodzi.
Poprawiłam torbę zsuwającą się z
mojego ramienia. Usłyszałam jego ciche prychnięcie.
- To idź - wywrócił oczami, - ja mam
inne plany.
Zmarszczyłam brwi kompletnie nie
rozumiejąc o co mu chodzi.
- Zadzwoniłeś do mnie, po to żeby mi
powiedzieć, że masz inne plany? - spytałam z niedowierzaniem przechylając lekko
głowę. - Zdajesz sobie sprawę z tego jakie to idiotyczne, prawda?
Justin zacisnął wolną dłoń w pięść,
co oznaczało, że odrobinę go zdenerwowałam. Oh, czyżby ktoś wstał dzisiaj lewą
nogą? Zaśmiał się nagle głupkowato, a następnie wysunął z kieszeni drugą dłoń.
Uniósł ją do góry, a srebrny łańcuszek zakołysał się na wietrze razem z małym
piórkiem. Moje oczy musiały w tym momencie wyglądać jak ogromne monety.
Przecież to moje!
- Skąd to masz? - spytałam ze
złością.
- Do zobaczenia Emsy - odwrócił się
chowając do swojej kieszeni moją własność, przez co poczułam uścisk w żołądku.
- Oddaj mi to! - krzyknęłam i od razu
ruszyłam za nim. Bardzo szybko go dogoniłam i położyłam swoją dłoń na jego
ramieniu zmuszając go tym samym do spojrzenia na mnie. Uśmiechał się
triumfalnie, a ja czułam w sobie narastający gniew. Ten naszyjnik znaczył dla
mnie naprawdę dużo, sądziłam, że zgubiłam go gdzieś w domu, a ten dupek go miał
nie wiadomo ile.
- Oddawaj! - powtórzyłam dosadnie. Miałam
ogromną ochotę tupnąć nogą niczym naburmuszone dziecko. Zamiast udzielić mi jakiejś
odpowiedzi chłopak z wielkim uśmiechem na ustach wyminął mnie i wolnym krokiem
zmierzał w kierunku swojego samochodu. - Justin!
Odwrócił się w moją stronę i
poczekał, aż go dogonię. Przechylił głowę jakby nad czymś się zastanawiając, a
potem uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Pojedź ze mną.
Zrobiłam krok w tył uchylając usta.
- Co? - spytałam zupełnie
zdezorientowana i otuliłam się rękoma, gdy poczułam kolejny chłodny powiew
powietrza.
- Nie będę powtarzał.
- Ale...
Nie czekając na to co chcę powiedzieć
Justin po prostu znowu się odwrócił podchodząc do swojego samochodu. Otworzył
drzwi od strony pasażera i spojrzał na mnie. Zagryzłam usta patrząc to na
niego, to na szkołę. Mam znowu zerwać się z lekcji? Zerknęłam jeszcze raz na
budynek z czerwonej cegły i na niego. Pokręciłam głową niechętnie podchodząc
bliżej. Wsiadłam na miejsce pasażera, a Justin zamknął za mną drzwi. Obszedł samochód
i usiadł za kierownicą wsuwając kluczyk do stacyjki. Nie patrząc w moją stronę
wcisnął pedał gazu. Zaskoczyło mnie to, że nie bawił się w pirata drogowego
tylko jechał z normalną szybkością, jakby próbował za wszelką cenę przedłużyć
czas spędzony ze mną. Milczałam uparcie do momentu, gdy znaleźliśmy się na
głównej drodze. Miałam milion pytań, począwszy od tego skąd ma mój medalik.
- Gdzie jedziemy? - spytałam.
- Jeszcze nie wiem.
Odwróciłam powoli głowę w jego stronę,
znowu skoczyło mi ciśnienie.
- Jak to nie wiesz?!
Wzruszył ramionami uśmiechając się
głupkowato. A przecież zanim przyszłam się z nim spotkać mówiłam głośno w
głowie, że nie mam ochoty grać w te jego głupie gierki.
- Justin... - zaczęłam i odgarnęłam
swoje włosy za ucho, - po prostu oddaj mi ten cholerny naszyjnik.
- O, już chyba wiem! - zupełnie
zignorował moją prośbę skręcając w pobliską drogę. Zamilkłam i zaczęłam się
nerwowo bawić palcami. Z Justinem był ten problem, że zawsze robił to co mu się
podobało. Oczywiście, że były momenty, w którym go takiego uwielbiałam, ale
teraz... teraz miałam tego po dziurki w nosie. Nie zasługuję na takie
traktowanie z jego strony. Dziadek powiedziałby, że to tylko głupi kawałek
srebra, że to co chciał mi przekazać mam w swoim sercu, choć na pewno cieszyłby
się, gdybym go jednak miała. Nie zamierzam jednak bawić się z Justinem, to nie
dla mnie.
- Zatrzymaj się - powiedziałam
stanowczo.
- Co? - spojrzał na mnie zaskoczony.
- Stój. Teraz!
Mój głos był nasiąknięty pewnością siebie. Z zupełnie zdezorientowaną miną Justin zjechał na pobocze i zanim zgasił silnik ja już dawno zdążyłam odpiąć pacy i wyjść z samochodu trzaskając przy tym trochę za mocno drzwiami. Wiedziałam, że tym samym dolałam oliwy do ognia, chociaż wcale nie zrobiłam tego celowo... chyba. Objęłam się rękoma i ruszyłam w stronę, z której przyjechaliśmy.
Mój głos był nasiąknięty pewnością siebie. Z zupełnie zdezorientowaną miną Justin zjechał na pobocze i zanim zgasił silnik ja już dawno zdążyłam odpiąć pacy i wyjść z samochodu trzaskając przy tym trochę za mocno drzwiami. Wiedziałam, że tym samym dolałam oliwy do ognia, chociaż wcale nie zrobiłam tego celowo... chyba. Objęłam się rękoma i ruszyłam w stronę, z której przyjechaliśmy.
- Co ty odpierdalasz O'Connell?! - wrzasnął za mną.
- Spierdalaj Bieber! - odkrzyknęłam
nie odwracając się w jego stronę. Szłam dalej, gdy nagle poczułam silne szarpnięcie
za rękę. Spojrzałam na niego gniewnie.
- Puszczaj - warknęłam czując jak
moje policzki zaczynają się czerwienić ze złości. Bransoletki, które nosiłam na
nadgarstkach wpijały się boleśnie w moją skórę. Ignorowałam nieprzyjemne uczucie. Widać Justin jednak poczynił jakieś
postępy i już odrobinkę lepiej panuje nad swoją agresją...
- O co ci chodzi Bieber? - spytałam z
pretensjami. - Oddaj mi łańcuszek i miejmy to z głowy! Skończmy te idiotyczne
gierki!
Nic nie odpowiedział, tylko
przyglądał się mi z ciekawością. Uparcie milczał sprawiając tylko, że moja
irytacja rosła. Znalazł sobie wprost idealny moment, by zacząć myśleć!
Policzyłam spokojnie do dziesięciu i wyszarpałam swoją rękę ruszając w dalszą
drogę. Narzuciłam samej sobie dość szybkie tępo, by uciec od tego dupka jak
najdalej. Po krótkiej chwili ponownie poczułam jak łapie mnie za rękę. To
zaczyna być nudne. Ja uciekam, on i tak zawsze mnie dogania.
- Chcesz wracać do domu na piechotę?
- spytał z jakąś mieszaniną troski oraz smutku w głosie.
- Co cię to obchodzi? - odparłam
wywracając przy tym oczami. Justin zacisnął mocno szczękę, jakby w jego głowie
pojawiły się jakieś agresywne myśli.
- Jak coś ci się stanie to Logan
przyjdzie do mnie w pierwszej kolejności, a nie mam ochoty się z nim bawić.
- Logan dalej o niczym nie wie,
przecież już ci o tym mówiłam - odparłam. - Oddaj naszyjnik!
Nawet nie drgnął. Chyba nad czymś się
zastanawiał, uchylił usta, a ja ponownie wyślizgnęłam dłoń z uścisku. Zrobiłam
krok w tył krzyżując ręce na piersiach.
- Spędź ze mną ten dzień - powiedział patrząc prosto w moje oczy. Poczułam, że wszystko w mojej głowie
zaczyna się mieszać, każda myśl, czułam się jakbym zaczynała tonąć w karmelowym
odcieniu jego tęczówek. Speszona odwróciłam spojrzenie.
- Bieber, uderzyłeś się czy coś?
Z rozbawieniem pokręcił głową.
- Chodź - powiedział spokojnie. - Obiecuję,
że oddam ci łańcuszek.
- Niby czemu mam ci uwierzyć?
Nie zaskoczyłam go swoim pytaniem. Wzruszył
jedynie ramionami i powoli odwrócił się w stronę, z której przyszliśmy.
- Decyduj Emily - odparł i na chwilę
przystanął, - pojedź ze mną, a oddam ci łańcuszek i będzie po sprawie. Nie
spotkamy się więcej.
Dopiero teraz zauważyłam, że udało mi
się już pokonać dość spory odcinek drogi. Justin nie odwrócił się już w moją
stronę, zmierzał w kierunku swojego samochodu. Może jeden dzień więcej spędzony
z nim nic nie zmieni? Odzyskam łańcuszek i będę mieć święty spokój. Szłam za
nim, zachowując pewną odległość. Justin zatrzymał się przy swoim aucie, a gdy
zobaczył, że wciąż jestem za nim jego twarz wyrażała ogromne zdziwienie. Bez
słowa wyminęłam go i wsiadłam do środka auta.
Przetarłam dłonią twarz. Byłam już naprawdę zmęczona całą tą sytuacją.
Justin ponownie uruchomił silnik ruszając w dalszą trasę.
- Wiesz, że jak Logan dowie się o tym
wszystkim najpierw zabije mnie, a potem ciebie, prawda?
Rozbawiłam go.
- Nie musi się dowiedzieć - posłał
mi swój uśmiech. Westchnęłam cicho i wrzuciłam swoją torbę z książkami na tył
samochodu. Znudzona, jak zawsze w takich momentach wyciągnęłam rękę w kierunku
radia, włączyłam je i zaczęłam szukać jakiejś ciekawej stacji muzycznej. Gdy w
końcu udało mi się coś znaleźć wygodnie oparłam się o oparcie i odwróciłam
głowę w stronę okna oglądając ciągle zmieniający się obraz za oknem. Nim się
obejrzałam Justin zaparkował na jakiejś leśnej drodze i zgasił silnik.
- Oh, wywiozłeś mnie do lasu,
świetnie - powiedziałam z sarkazmem - to co, teraz mnie zabijesz?
- To byłoby zbyt przewidywalne Emsy
- odparł zanosząc się śmiechem, - gdybym chciał cię zabić zrobiłbym to w
bardziej oryginalny sposób.
- Mhm, co zepchnąłbyś mnie z klifu?
- Możliwe.
Uśmiechnęłam się do niego przelotnie.
Odblokowaliśmy swoje pasy bezpieczeństwa niemal w jednakowym czasie. Justin
zamknął samochód, a następnie ruszył przodem.
- Mogę wiedzieć gdzie idziemy?
- Nie.
Nic nie odpowiedziałam. Podążałam za
nim do momentu, gdy szliśmy w miarę normalną ścieżką wszystko było w porządku.
A potem nagle szatyn skręcił w miejsce, gdzie nie było widać śladu, by ktoś kiedykolwiek
tamtędy przechodził. Chciałam to jakoś skomentować, ale nie miałam ochoty go już
złościć, więc zaciskając usta podążałam za nim. Co chwilę pocierałam swoje
zmarznięte ramiona dłońmi, czułam zimne dreszcze na całym swoim ciele. Las, w
którym się znaleźliśmy był dosyć mocno zarośnięty i gęsty. Szłam tuż za
Justinem uważnie stawiając swoje stopy, nie chcąc upaść przez kamień czy
cokolwiek innego. Justin o dziwo, był na tyle uprzejmy, że odchylał pojedyncze
gałęzie, by było mi łatwiej przejść. Właśnie to mnie w nim zaskakiwało, był
wredny, arogancki i zawsze robił co chciał, a gdzieś tam w środku jego serca
tlił się mały płomyk dobroci. Cała ta trasa nie była jakoś wyjątkowo trudna do
przejścia, choć na początku wydawało mi się, że nie dam rady, szczególnie, że
dosłownie co chwilę musiałam się to schylać, to niemal przeskakiwać połamane
konary drzew. Jednak nie jestem taka słaba jakby mogło się wydawać.
- Okej, już prawie jesteśmy - poinformował mnie Justin.
- Miejsce zbrodni, tak? - spytałam z
rozbawieniem w głosie. W odpowiedzi kiwnął głową chichocząc jak nastolatka.
Odchylił kolejne gałęzie, a potem przeszliśmy kawałek trasy, w którym drzew
było coraz mniej, aż w końcu znaleźliśmy się na łące, przez której środek
przechodziła kolejna ścieżka. Boże, gdzie on mnie wyprowadza? Może faktycznie
zepchnie mnie z jakiegoś urwiska, czy coś? Justin stał z uśmiechem patrząc na
obraz przed sobą. Wow, ktoś tu zachwyca się... niczym.
- Idź przodem - powiedział nim
zdążyłam zapytać się, co jest tu takiego wyjątkowego. Wywróciłam oczami i
powoli ruszyłam wskazaną przez niego ścieżką. Czułam jego spojrzenie na swoim
tyłku. Boże, on naprawdę ma jakieś problemy! Miałam ogromną ochotę odwrócić się
i przyłożyć mu w twarz, jednak dzięki mojej silnej woli powstrzymałam się.
Przystanęłam na małym wzgórzu, na którym się znaleźliśmy i z wrażenia uchyliłam
usta. Justin znalazł się obok mnie z ogromnym uśmiechem, objął mnie w pasie.
Nawet na to nie zareagowałam. Pod nami rozścielała się polana, ale nie taka jak
ta, przez którą przechodziliśmy. Była inna. Wyjątkowa. Nawet trawa miała tutaj
jakiś inny zielonkawy odcień. Zauważyłam kilka samotnych drzew, na jednym z
nich zawieszona była huśtawka wykonana z grubego sznura oraz kawałka deski, a
tuż obok stała ławka. Wszystko to znajdowało się tuż przy jeziorze. Wiem, że
mieszkamy w okolicy, gdzie pełno jest takich zbiorników wodnych, ale nie miałam
pojęcia o istnieniu tego. Nigdy w życiu tu nie byłam i znowu zastanawiałam się
jak to możliwe, że to właśnie Justin je zna.
- Idealne miejsce, żeby umrzeć co
Emsy? - zagadnął wesoło, a ja jedynie energicznie zamrugałam nie dowierzając w
to co widzę. Po chwili poczułam zimny powiew wiatru, który sprawił, że
wstrząsnął mną dreszcz. Justin niemal od razu zrzucił z ramion swoją bluzę
przez co przypomniało mi się, że wciąż mam jego kurtkę. Wyciągnął do mnie rękę.
- Ubieraj - powiedział widząc moje
pytające spojrzenie, - jest zimno, a ty nie wzię...
- Oczywiście, że wzięłam! - przerwałam mu nieco poirytowanym głosem. - Została w aucie Sam, bo jakiś idiota
do mnie zadzwonił i poprosił o spotkanie. Znasz go może?
Chłopak uśmiechnął się do mnie
przelotnie i ruszył w kierunku betonowych schodów, które znajdowały się tuż
obok. To miejsce było czymś w rodzaju raju na ziemi i jeśli miałabym naprawdę
umrzeć, to chciałabym trafić właśnie tutaj.
*
Nie mam pojęcia ile czasu już byliśmy
w tym miejscu, dawno straciłam poczucie czasu. Było tak idealnie, cicho i
spokojnie. Moje myśli co prawda wirowały wokół Logana, rodziców czy samego
Justina, ale nie było to obsesyjne rozmyślanie o tym co powinnam zrobić, a
czego nie. Nie przejmowałam się tym, że wyglądam komicznie w bluzie Justina,
która była na mnie stanowczo za duża. Siedziałam bujając się lekko na huśtawce
z przymkniętymi oczami. Jak to jest możliwe, że tak strasznie zapieram się
przed tą znajomością , a i tak spędzam więcej czasu z Justinem niż z
kimkolwiek innym w ostatnim miesiącu? Przejechałam palcami po swojej szyi i od
razu przypomniało mi się dlaczego tu jestem. Szatyn wciąż miał coś co należało
do mnie.
- Justin - powiedziałam nie
otwierając oczu i przerywając ciszę, - oddaj mi ten łańcuszek. Proszę.
Usłyszałam jego ciche westchnięcie, a
już po chwili jego kroki. Nie musiałam uchylać powiek, by wiedzieć, że
przykucnął przede mną. Czułam jego obecność, doskonale wiedziałam, że
przyglądał się mojej twarzy przez krótką chwilę, po czym znowu wstał i stanął
za mną. Odgarnął moje pofalowane włosy na jedno ramię. A potem poczułam zimny
łańcuszek na swojej szyi, odruchowo sięgnęłam do niego dłonią. Otworzyłam swoje
niebieskie oczy i dostrzegłam, że Justin z powrotem znalazł się na przeciwko
mnie. Gdy tylko wyczułam w palcach piórko podniosłam głowę i uśmiechnęłam się do
niego lekko. Cieszyłam się, że w końcu odzyskałam pamiątkę, którą otrzymałam od
dziadka. Była dla mnie bardzo cenna.
- Dzięki - powiedziałam.
A potem... nie mam pojęcia jak to się stało. Justin nachylił się do mnie tak blisko, że dokładnie czułam zapach jego drogich perfum. Przejechał kciukiem po moim policzku pochylając się jeszcze bardziej, w momencie, gdy poczułam, że jego nieco spierzchnięte usta muskają moje zastygłam bez ruchu na kilka sekund. Gorąco, które rozlało się po całym moim ciele sparaliżowało mnie na moment, a potem z własnej woli poruszyłam swoimi ustami. Justin był strasznie delikatny, a przy tym zmysłowy. Jego palce zaczęły błądzić po mojej szyi zakreślając jakieś wzorki. Czułam, że tracę grunt pod nogami, jakby każda krzywda jaką mi zrobił nie miała znaczenia... ale w głębi duszy wiedziałam, że jednak nie mogę tego robić. Położyłam swoją dłoń na jego klatce piersiowej i lekko odepchnęłam od siebie odwracając głowę i przerywając tym samym pocałunek. Wstałam z huśtawki i odwróciłam się do niego plecami. Naprawdę tego chciałam, moje ciało domagało się więcej tak samo jak serce, ale umysł wcale się z nimi nie zgadzał. Nie jestem w stanie tego zrozumieć, więc nie wymagam, by ktoś inny próbował to zrobić.
A potem... nie mam pojęcia jak to się stało. Justin nachylił się do mnie tak blisko, że dokładnie czułam zapach jego drogich perfum. Przejechał kciukiem po moim policzku pochylając się jeszcze bardziej, w momencie, gdy poczułam, że jego nieco spierzchnięte usta muskają moje zastygłam bez ruchu na kilka sekund. Gorąco, które rozlało się po całym moim ciele sparaliżowało mnie na moment, a potem z własnej woli poruszyłam swoimi ustami. Justin był strasznie delikatny, a przy tym zmysłowy. Jego palce zaczęły błądzić po mojej szyi zakreślając jakieś wzorki. Czułam, że tracę grunt pod nogami, jakby każda krzywda jaką mi zrobił nie miała znaczenia... ale w głębi duszy wiedziałam, że jednak nie mogę tego robić. Położyłam swoją dłoń na jego klatce piersiowej i lekko odepchnęłam od siebie odwracając głowę i przerywając tym samym pocałunek. Wstałam z huśtawki i odwróciłam się do niego plecami. Naprawdę tego chciałam, moje ciało domagało się więcej tak samo jak serce, ale umysł wcale się z nimi nie zgadzał. Nie jestem w stanie tego zrozumieć, więc nie wymagam, by ktoś inny próbował to zrobić.
- Przestań - powiedziałam odchodząc
kawałek dalej. Moje serce biło jak oszalałe, miałam ogromną ochotę odwrócić
się, stanąć przed nim i go pocałować. Nie mogłam.
- Suka - warknął bardzo głośno.
Odwróciłam się do niego nie dowierzając w to co usłyszałam. Najpierw zgrywa
uprzejmego, całuje mnie, a potem... wyzywa mnie. Ja i on wszystko tylko
niszczymy, za każdym pieprzonym razem.
- Wolę być suką, niż takim chujem jak
ty! - odpowiedziałam hardo. Widziałam jak złość bierze nad nim górę, podszedł
do mnie szybkim krokiem i mocno zacisnął ręce na nadgarstkach patrząc mi w
oczy. Jego karmelowe tęczówki ciskały w moim kierunku złowrogie błyskawice. Nie
były już takie niesamowite jak wtedy, gdy prosił, żebym spędziła z nim dzień.
Wcześniej zachował się bardzo podobnie zaciskając swoje długie palce wokół
moich chudych nadgarstków sprawiając, że bransoletki wbijały się w skórę, ale
tym razem robił to z znacznie większą siłą. Próbowałam powstrzymać łzy, które
gromadziły się w moich oczach. To naprawdę bolało.
- Puszczaj.
- Przeproś!
- Myślisz, że będziesz mnie wyzywał,
a ja będę potakiwać głową?! - spytałam kpiącym tonem. - Puszczaj, to boli!
- Przeproś - powtórzył.
- Pierdol się Bieber - wysyczałam
przez zaciśnięte zęby.
Mierzył mnie swoim złowrogim
spojrzeniem, a jego palce coraz bardziej zaciskały się na moich nadgarstkach.
Czułam, że zaraz się rozpłaczę. I to znowu przy nim. Czy to nie wygląda tak, że
to on sprawia mi najwięcej krzywdy i przykrości? W momencie, kiedy ból stawał
się nie do zniesienia, a jego dłonie ciasno oplatały moje nadgarstki zgięłam
kolano i kopnęłam go w krocze, co sprawiło, że od razu puścił moje ręce i zgiął
się wypuszczając z ust wiązankę przekleństw. Już dawno powinnam to zrobić, ale
nie miałam dostatecznie dużo odwagi. Należało mu się. Za siniaki, za każde
jedno wyzwisko. Cofnęłam się do tyłu i zerknęłam na swoje nadgarstki.
Zauważyłam na nich czerwone odbicia palców Justina, oraz bransoletek. Wyglądało
to okropnie, zdarty naskórek oraz miejsce, z którego zaczynała sączyć się krew.
Chyba nie będę nosić ozdób na ręce przy tym idiocie... ba, przecież ja już nie
będę się z nim widywać! Przyglądałam się swoim rękom ignorując przekleństwa
szatyna. Moja podświadomość podpowiadała mi, że powinnam uciekać, ale zamiast
tego stałam w miejscu patrząc na to co mi zrobił. Czułam ból i nie potrafiłam
się ruszyć, moje dłonie drżały, a oczy zaszły łzami.
- Emily! - warknął Justin, kiedy w
końcu się wyprostował. Chciał kontynuować swoją wypowiedź, zapewne kolejną serią
wyzwisk ale nie zrobił tego. Uchylił usta ze zdziwieniem patrząc na mnie.
Zauważyłam, że jego postawa oraz spojrzenie od razu uległy zmianie, wciąż dało
się dostrzec, że jest zły, ale nie tak jak wcześniej.
- Płaczesz? - spytał cicho.
Pokręciłam gwałtownie głową hamując łzy gromadzące się w kącikach moich
niebieskich oczu. Nienawidzę okazywać uczuć przy innych, a ostatnio ciągle przy
nim płaczę i tylko pokazuję jaka jestem słaba. Justin uchylił jeszcze bardziej
swoje usta, gdy jego wzrok padł na moje nadgarstki.
- To... ja...? - w jego głosie dało
się wyczuć zakłopotanie. Oblizał swoje spierzchnięte wargi i bez słowa
przysunął się bliżej mnie, przez co automatycznie zrobiłam krok w tył.
Bałam się go.
Mieszał mi w głowie, robił w niej okropny
bałagan. Raz był słodkim, czułym chłopakiem, a po chwili miałam wrażenie, że
połamie mi wszystkie kości. W środku jego serca tlił się ten dobry płomyk, ale
co chwilę zjadał go potwór, który mieszkał w jego ciele. To dlatego odtrąciłam
jego pocałunek. To dlatego staram się do niego nie zbliżać, bo wiem, że z tego
nie wyjdzie nic dobrego. Tacy ludzie jak ja, nie pasują do osób takich jak
Justin.
- Emsy, nie bój się mnie - powiedział ze smutkiem w głosie. - Słyszysz?
Zagryzłam jedynie mocno swoje usta, a
gdy Justin zrobił kolejny krok w przód, ja ponownie się cofnęłam. Chłopak
przetarł dłonią swoje czoło i cicho westchnął. Wyglądał jakby naprawdę żałował
tego co się stało, jakby chciał cofnąć czas i sprawić, by to wszystko nie miało
miejsca. Podjął kolejną próbę i tym razem, nim zdążyłam się odsunąć Justin
objął mnie rękoma, mocno przytulając mnie do siebie. Nie miałam szans się
wyrwać, gdy jego dłonie mocno zacisnęły się na mojej talii. Przysunął swoją
twarz do mojej, tak, że stykaliśmy się policzkami. Zadrżałam, gdy tylko poczułam,
że podniósł jedną ze swoich dłoni. Był nieobliczalny, więc bałam się, że zaraz
mnie uderzy. Nie zrobił tego jednak, wplótł swoje palce w moje włosy.
- Przepraszam - wyszeptał wprost do
mojego ucha. - Naprawdę nie chciałem zrobić ci krzywdy - wyjaśnił cichym
głosem. - Po prostu... nie panuję nad sobą kiedy jestem z tobą.
Kiwnęłam głową pozwalając, by
pojedyncza łza sturlała się po moim policzku. To było coś czego nie rozumiałam.
Był jak trucizna, która sprawiała, że czułam się dobrze na krótką chwilę, by
potem zwijać się z bólu.
Szłam wolno obok Justina, który
wyglądał jakby bardzo się nad czymś zastanawiał. Co chwilę marszczył brwi i
czoło, albo kręcił głową. To był niecodzienny widok. Okazuje się, że on czasami
używa mózgu więcej niż jeden raz w ciągu dnia i myśli! Byłam pod wrażeniem.
Wiedziałam, że już nigdy nie wrócę do tego małego raju, który na chwilę
zamienił się w piekło. Obejrzałam się kilkakrotnie za siebie, a potem wsunęłam
dłonie do kieszeni bluzy Justina. Wyszliśmy z lasu i przemierzaliśmy ścieżkę,
przy której zostawiliśmy auto.
- Odwieziesz mnie teraz do domu? - spytałam cicho. Odwrócił w moją stronę głowę marszcząc przy tym czoło.
- Nie.
Zatrzymałam się na chwilę.
- Jak to nie?
- A czy to, - wskazał teatralnie na
słońce znajdujące się wysoko na niebie, - wygląda ci na koniec dnia?
Mam rozumieć, że to dopiero początek
dzisiejszych rozrywek? Spontaniczność Justina była naprawdę czymś co mi
imponowało... z daleka. Nie mając zielonego pojęcia, co znowu wymyśli z
niemrawą miną zajęłam swoje miejsce w jego samochodzie. To tylko jeden dzień,
powtórzyłam w myślach, a potem koniec.
- Co powiesz na odrobinę zabawy
O'Connell?
________________________________
Wystarczy zwykłe czytam :)
~ To był fajny rozdział dopóki nie przeczytałam go po raz drugi... także sorki?
~ Mam taką sprawę, skoro część z Was jest leniwa i nie chce się jej komentować, nie obrażę się jak tweetniecie krótkie #Jemsy (nie musicie mnie nawet oznaczać) to zabierze Wam, aż może 10 sekund z życia, a ja będę wiedzieć ile osób naprawdę czyta to opowiadanie :)
~ #TeamPocałunekJemsy jak mówiłam, będziecie odrobinkę zadowolone.
~ Dziękuję tym, którzy trzymali dzisiaj za mnie kciuki. Matura z polskiego za mną, a teraz trzymajcie jeszcze mocniej, bo jutro matematyka, której mój umysł nie ogarnia.
~ Nie mogę się doczekać momentu, w którym opublikuję całe to opowiadanie pisane z perspektywy Justina, asdfghjhgfdsdfghgf.
~ KOCHAM! :)
czytam ! kocham jak już mówiłam, powodzenia <3 @Juliaa__Official ;d
OdpowiedzUsuńjdshauijbdhjbdsxzjbcnxjbdsjhbdjfshbfsbfhfvbhvfbvkalhabdhjbvdhbabdjhbdhbffbfiufbefhfbfsdgl JESTEŚ NIEZIEMSKA (przepraszam, że to ciągle powtarzam, ale brakuje mi synonimów)
OdpowiedzUsuńkhfewvckewvwlvherovrewo ♥♥♥
OdpowiedzUsuńZAJEBISTE <3 http://idontwannafallinlove-jbfanfiction.blogspot.com/ ZAPRASZAM DO MNIE <3
OdpowiedzUsuńsnkcibaonvhalvbugiduipgjsjcbkasvoegiogn WOW,jesteś niesamowita:D
OdpowiedzUsuńCzy to źle że chcę więcej pocałónków tej dwójki??
Justin jest bipolarny, to pewne.
OdpowiedzUsuńBardzo czekałam na ten rozdział, obawiałam się, że Emily zakończy znajomość z Justinem. A tu jednak takie przygody :D Chcę następnyy ! :)
Także tego, zmiażdż jutro tą matmę i dodawaj kolejny rozdział, haha :D
czytam czytam czytam !!!!
OdpowiedzUsuńKochana to jest zajebiste :D
Nieziemskie! Brak słòw ;* @luvh4zza POWODZENIA JUTRO DASZ RADĘ KOCHANA! :)
OdpowiedzUsuńjhdsfbcbvkjhvcjhvsbcdjbhr UMARŁAM *.* Kocham twoje opowiadanie!!!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki na matmie ;)
WOW! Ale rozdział :D
OdpowiedzUsuńAle ta ich relacja to jest skomplikowana fest :P
I był cmok aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa :P Nareszcie! Taki trochę niemrawy no ale BYŁ :P Wiesz, że czekam na więcej? :P
@ameneris
Boże, niesamowite w jaki sposób piszesz to opowiadanie, masz niewyobrażalny talent! Jestem twoją największą fanką! A rozdział świetny, uwielbiam tego bipolarnego Justina :)
OdpowiedzUsuń:oooooo
OdpowiedzUsuńJak można pisać coś tak świetnego? :x
ale się porobiło, no. jejku, Justin, dlaczego Ty ją tak krzywdzisz. Powiedz Ty mi, dlaczego? Niewiarygodna jest ta zmiana jego usposobienia. Raz ciśnie piorunami i mógłby Cię zabić, ale za chwilę jest tak kochany i uroczy, że jeeeejku!
OdpowiedzUsuńale, że co przepraszam? opowiadanie z perspektywy Justina? Chyba właśnie moje serce umarło!
Pozdrawiam i trzymam kciuki! xx
Boze to jest genialne. *__* hdjfhjsdgjk. <3
OdpowiedzUsuń@SeeULaterBabe
to jest genialne :*, matematyka też pójdzie ci bardzo dobrze! :)
OdpowiedzUsuńBieeedna.;c
OdpowiedzUsuńJustin idioto,panuj nad emocjami.XD
Dzisiaj dopiero znalazłam tego bloga i jest świetny.
OdpowiedzUsuńPowodzenia na maturze. ;)
Powodzenia kochanie na tej majcy! <3
OdpowiedzUsuńKolejny cudowny rozdział! :)
#TeamPocałunekJemsy wcale nie taki szczęśliwy, my chcemy więcej! :)
Dziękuję i czekam na kolejny <33
@aania46
omfg <3 oni. się. pocałowali. eiduwhagbrfugbfatuyigbwfawigbuobvf <3
OdpowiedzUsuńczekam na 'odrobinę zabawy' ^^ :D boskie :)
OdpowiedzUsuń@Syllvi_a
szyyyyyyyyyyyyyyybko dodawaj nowe, nie mogę się doczekać! cudowne!
OdpowiedzUsuńSUKA..... SUKA?! CZY JEGO POJEBAŁO. "NO POJEBANY" <- do tego rozdziału też mi się to nadaje :D Poza tym tak: CAŁY ROZDZIAŁ MOJE SERDUCHO WALIŁO JAK POJEBANE, JAK TO SIĘ MÓWI? MOJE SERCE RUCHAŁO PŁUCO. sama nie wiem czemu... A JAK BYŁ POCAŁUNEK, TO MOJE SERDUCHO WYRWAŁO SIĘ ZATAŃCZYŁO GANGNAM STYLE I WRÓCIŁO... No kocham cię za ten rozdział i za to opowiadanie! POWODZENIA NA MATMIE, OMG, WSPÓŁCZUJĘ :D
OdpowiedzUsuńserio zamierzasz publikować wersję Justina? huhuuu, chciałabym <3
OdpowiedzUsuńBdjxtjcfjdyvdhxrvxgc buziak! Był buziak! Szkoda, że sytuacja po nim się trochę pogorszyła.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i dalszej części dnia. x
Dodam jeszcze, że świetnie piszesz. <3
Powodzenia na maturze z matmy. xx
@Temptaation
Bdjxtjcfjdyvdhxrvxgc buziak! Był buziak! Szkoda, że sytuacja po nim się trochę pogorszyła.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i dalszej części dnia. x
Dodam jeszcze, że świetnie piszesz. <3
Powodzenia na maturze z matmy. xx
@Temptaation
Czytam ;*
OdpowiedzUsuńEj, może zrobiłabyś dla nas twitcama? ;D Co myślisz? ;P Powodzenia na maturze
OdpowiedzUsuńCzytam <3
OdpowiedzUsuńCZYTAM <3 *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Justin ma nie po kolei w głowie :D zachowuje się jak "dr Jeckyl and mr Hyde" z jednej strony słodki jak miód z drugiej ostry jak papryczka :D czekam na ciąg dalszy wspólnego dnia E&J :)
OdpowiedzUsuńCzytam.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńCzytam ;)
OdpowiedzUsuńCzyyytam sorry wyjątkowo nie chce mi się produkować
OdpowiedzUsuńLinni
czytam, czytam *-*
OdpowiedzUsuń<3
jesteś genialna, no i dziękujemy za namiastkę pocałunku Jemsy ♥
OdpowiedzUsuńgenialny :) czekam z niecierpliwością na następny ♥ Zapraszam do mnie ----> http://lovehatefriendshipfame.blogspot.com/ Liczę na komentarz :P
OdpowiedzUsuń@ania95_official
xoxo
Naprawdę świetne czekam na następny ;) mam nadzieje , że w końcu im sie uda zbliżyć bardziej ; *
OdpowiedzUsuńawww *.* naprawdę świetne opowiadanie , czekam na kolejne rozdziały . Niech im się w końcu uda zbliżyć ;)
OdpowiedzUsuńaww, czytam :3
OdpowiedzUsuńCzytam <3
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny rozdział ? :)
OdpowiedzUsuńjak skończy pisać maturę :3
Usuńtak w ogóle to powodzenia jutro! *kopniak na szczęście*
trzymam kciuki, dasz radę!♥ :D
Cudoooooowne opowiedanie ! już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziałuuu
OdpowiedzUsuńNiesamowite opowiadanie ♥
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dziś po powrocie z zajęć wszystkie do tej pory opublikowane rozdziały i to jest bomba, masz ogromny talent i świetnie opisujesz emocje ♥
Kocham to ♥
@TeleDul
uwielbiam i brak mi słów <3
OdpowiedzUsuńno ja nie mogę co ty robisz z ludzmi? Co ty robisz ze mna ?! "Jestem jak tykająca bomba" gdy czytam Twoje opowiadania ;p dziekuję Ci za to uczucie które rozwala mi psychikę gdy cztytam kolejne rozdziały :) co tu dużo gadać po prostu ROZPIERDALASZ SYSTEM! i za to Cie kocham <3
OdpowiedzUsuńO bożeee Na twiterze mówisz ,ze jest ropzdział *.* ?/ Kasiaaaaaaaaaa Jak coś później dam twittera :3
OdpowiedzUsuń