Ten dzieciak zdecydowanie nie jest
normalny. W momencie, gdy gramy w tą idiotyczną grę, gdzie może zapytać o
wszystko co tylko chce zadaje mi takie pytanie. Nie chcę kłamać, ale przecież też
nie mogę odpowiedzieć.
- Co to jest za pytanie! - fuknęłam
opierając się o zagłówek jego łóżka. Splotłam palce swoich dłoni ze sobą i
zaczęłam się nimi nerwowo bawić.
- Odpowiadaj! - uśmiechnął się
szeroko, siadając bliżej mnie. Poczułam jak moje policzki oblewa gorąco. Nim
zdążyłam nawet poprosić o inne pytanie, bo zaraz usłyszałam jego chichot. -
Zarumieniłaś się! Aww, czyli ci się podobam! - zaświergotał wesoło. - Pewnie
też nie możesz mi się oprzeć, co?
- Mhm - mruknęłam wywracając
teatralnie oczami. - W twoich snach. Moja kolej. Co twoja mama znalazła w
pokoju?
Wypuścił ze świstem powietrze z ust i
podniósł rękę do swojej głowy, przeczesał palcami swoje włosy.
- Kokę i trochę trawy - odpowiedział
obojętnie. Nim zdążyłam jakoś zareagować zadał kolejne pytanie. - W skali od
jednego do dziesięciu, jak bardzo jestem seksowny?
On jest po prostu niemożliwy. Na
początku chciałam po prostu przybić facepalma, ponieważ jego pytania były
rozbrajające, ale postanowiłam nie reagować w jakiś specjalny sposób, a po
prostu się z nim podroczyć. Przechyliłam głowę i zmierzyłam go uważnie wzorkiem.
Chłopak wypiął swoją klatkę piersiową napinając mięśnie. Rozbawiło mnie to, ale
nie mogłam się roześmiać, to by zepsuło cały efekt. Zmrużyłam oczy zatrzymując
się spojrzenie na jego twarzy.
- Cztery.
Gdy tylko usłyszał moją odpowiedź,
uchylił lekko usta, a jego oczy zrobiły się ogromne.
- Jak to cztery?! - oburzył się
krzyżując ręce na swojej klatce piersiowej. - Jestem przecież seksowny!
Zakryłam usta dłonią, by nie
wybuchnąć śmiechem. Jego pewność siebie oraz fakt, że uważał się za nie wiadomo
kogo naprawdę mnie bawił. Nie wiem, czy robił to specjalnie, czy naprawdę mu
zależało na tym, bym udzielała mu odpowiedzi na takie pytania. Ignorując jego
oburzenie kontynuowałam naszą grę.
- Bierzesz jakieś dragi?
Zapadła cisza. Byłam ciekawa, czy
tylko diluje, czy może siedzi w większym bagnie. Odwrócił głowę w moją stronę.
- Już nie - uniósł lekko kąciki
swoich ust do góry. - Tańczyłaś kiedyś w klubie nocnym, takim wiesz, dla
dorosłych?
- Justin, zaczynam się o ciebie
martwić - powiedziałam kręcąc głową. - Co to są za pytania? - spytałam patrząc
na niego, chłopak wzruszył jedynie ramionami. - Oczywiście, że nie - odpowiedziałam. - Leczysz się u jakiegoś psychiatry, czy coś?
- Nigdzie mnie nie chcą, mój
przypadek jest bardzo ciężki.
- Zauważyłam to bardzo dawno temu.
Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie.
Czekałam, aż zada swoje pytanie, ale uparcie milczał. Ja jednak nie zamierzałam
tego przerywać. Nie jestem typem osoby, która dużo mówi. Nerwowo przebiegłam
palcami po swoich włosach, które były strasznie splątane. Przypomniałam sobie
jak okropnie wygląda moja twarz, choć wcześniej starałam się zetrzeć palcami
zacieki, nie sądzę, by to przyniosło jakiś efekt. Wpatrywałam się w ścianę
znajdującą się na przeciwko i przygryzałam wewnętrzną część policzka. Justin
chyba nad czymś intensywnie myślał, bo wyglądał jakby był tutaj tylko swoim
ciałem. Westchnęłam cicho, a chwilę później usłyszałam jego cichy głos.
- Mogę zobaczyć twoje siniaki?
Chodziło mu o to, co zrobił mi na
ramionach. Znajdowały się tam ciemne plamki, które powstały na wskutek jego
silnego uścisku. Zagryzłam usta, nie wiedziałam jak zareaguje na to co zobaczy.
Zdenerwuje się? Udało mi się go troszkę poznać, więc pewnie właśnie tak będzie.
Kiwnęłam głową i podciągnęłam się na łóżku. Zsunęłam nieco rękaw swojej bluzki
i zagryzłam usta. Nie widziałam jego reakcji, bo siedziałam odwrócona plecami.
Minęła chwila zanim znowu się odezwał.
- O Boże, jestem takim kretynem - usłyszałam jego głos, a potem poczułam jego ciepłe palce. Przesunął nimi po
mojej skórze. Modliłam się, żeby moje ciało nie zareagowało na to dreszczami,
które z pewnością by zauważył. Czułam jak zakreśla swoim palcem kółka na każdym
z siniaków. Syknęłam cicho, gdy dotknął miejsca, w którym wyjątkowo odczułam
ból. Nachylił się bliżej i ustami musnął moje ramię. Zdrowy rozsądek wziął nade
mną górę, od razu się odsunęłam i naciągnęłam materiał swojej bluzki.
Odwróciłam się w jego stronę mocno zagryzając usta. Czułam się skrępowana jego
zachowaniem, bałam się jego reakcji oraz tego, że zaraz mnie wyrzuci. A przecież
nie miałam dokąd pójść. Oczekiwałam, że zaraz powie coś niemiłego, a zamiast
tego uśmiechnął się słabo.
- Przepraszam za siniaki - powiedział. - Logan ich nie widział?
- Um - bąknęłam cicho - nie.
Justin podniósł się z łóżka i
przeciągnął leniwie. Podciągnął swoją czarną koszulkę i ściągnął ją przez
głowę. Odwrócił się do mnie przodem, na jego twarzy pojawił się przebiegły
uśmiech. Miał świetne mięśnie, napiął je i przyjął idiotyczną pozę.
- Zmieniłaś już zdanie, co do mojego
pytania? - uśmiechnął się szeroko. Biła od niego taka pewność siebie... chyba
nigdy wcześniej nie spotkałam nikogo takiego. Okej, była cholernie seksowny,
ale nie zamierzałam mu dawać tej satysfakcji. Uniosłam jedną brew do góry.
- Zmieniłam - pokiwałam głową.
- I?
- Dostajesz trzy punkty.
Uchylił usta, a potem pokręcił głową
z niedowierzaniem. Z przerażeniem otworzyłam szerzej oczy, kiedy nagle Justin
znalazł się nade mną. Uśmiechnął się i trącił nosem mój policzek.
- Jesteś pewna? - spytał niskim
głosem oblizując swoje nieco spierzchnięte usta. Nie patrzył mi w oczy.
Dokładnie przyglądał się moim lekko rozchylonym wargą. - Bo wiesz, ja uważam,
że ty jesteś bardzo seksowna.
Wiedziałam co próbuje zrobić. Z każdą
sekundą jego twarz znajdowała się bliżej, odwróciłam głowę w bok w odpowiednim
momencie. Jego usta zostawiły pocałunek na moim policzku. Usłyszałam jego ciche
westchnięcie, stoczył się z łóżka i nie patrząc na mnie wyciągnął jakąś
koszulkę ze swojej szuflady, a potem wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Miał
prawo być na mnie zły. O czym ja myślałam, kiedy pozwoliłam mu się tu
przywieść? To jest Justin. Justin Bieber. Chłopak, który sypia z każdą
dziewczyną, z którą rozmawia. To człowiek, który chce się bawić, żyć szybko i
umrzeć młodo. To Justin, wróg mojego brata, który aktualnie już mnie
nienawidzi. Co miałam teraz zrobić? Wyjść? Zostać? Podciągnęłam kolana i
oparłam o nie swoją głowę przymykając oczy. Poczułam łzy gromadzące się pod
moimi powiekami. Wtedy zrozumiałam o co chodziło Justinowi z tego jego głupimi
pytaniami. Odciągał moją uwagę od sytuacji, która doprowadziła mnie do łez.
Robił z siebie idiotę, tylko po to, by żebym nie myślała o rodzicach i Loganie.
Nie naciskał na to, bym mu powiedziała co się stało. Zadbał o mnie. Nie wiem co
nim kierowało, ale podobała mi się ta dobra strona Justina. Pociągnęłam nosem,
a słona kropla spłynęła po moim policzku. Zaraz za nią potoczyła się kolejna i
jeszcze jedna. Byłam wrakiem emocjonalnym, nie pamiętam kiedy ostatnio tyle
płakałam. Nie jestem z tych osób, które się szybko poddają, które się załamują.
Ale naprawdę nie wiedziałam co mam zrobić. Szybko starłam łzy ze swoich
policzków, gdy tylko Justin wrócił do środka z mokrymi włosami. Widocznie
poszedł się odświeżyć. Uśmiechnęłam się do niego słabo.
- Hej, Emsy? - spytał podchodząc
bliżej. - Powiedz mi co się stało, hm? Widzę, że coś cię gryzie.
Westchnęłam.
- Serio chcesz wiedzieć? - kiwnął
głową. - Pamiętasz ten wieczór, kiedy spotkaliśmy się w tej kamienicy?
- Tak.
- Chciałam sprawdzić, czy mój ojciec
dalej zdradza mamę. I niestety tak było. Chciałam jej wszystko powiedzieć, ale
nie umiałam. A dzisiaj... - urwałam, nabrałam powietrza do płuc przez usta i
wypuściłam je ze świstem. Bądź silna i nie płacz, pomyślałam. - Logan jej
powiedział. Wszyscy mnie obwiniają, rozumiesz? Mój ojciec, za to, że jego
tajemnica się wydała. Moja mama, bo nie powiedziałam jej o niczym. A Logan
uważa, że jestem głupia i... chyba każdy z nich ma rację.
Justin zamrugał energicznie i
zmarszczył brwi.
- Przecież to nie twoja wina.
- Moja. Gdybym powiedziała to co wiem
już dawno to wszystko wyglądałoby inaczej. Jestem idiotką, a moja mama mnie
nienawidzi.
Spuściłam głowę. Jestem żałosna. Wyżalam
się wrogowi mojego brata, przecież to logiczne, że nie wyniknie z tego nic
dobrego. Justin ujął mój podbródek, zmuszając mnie tym samym, żebym spojrzała
na niego.
- Twoja mama cię kocha - powiedział
uśmiechając się pocieszająco, - a ty nie jesteś głupia.
Chciałabym, żeby ten Justin, ten
miły, uroczy i zabawny nigdy nie znikał, ale to przecież niemożliwe. Jak już
wspominałam ten chłopak to tykająca bomba. Przeraża mnie to, że nigdy nie wiem
co powie, co zrobi, jak zareaguje. Czy nie rzuci się zaraz z pięściami.
Zadziwiało mnie to, że po tym jak unikałam jego dotyku, oraz jak odwróciłam
głowę, by mnie nie pocałował, on wciąż wydawał się być opanowany i wciąż pozwalał
mi tu być. Lubiłam, gdy się do mnie uśmiechał. To było coś miłego. Justin
podparł się wstając i odwracając do szafki. Czułam się okropnie zmęczona i
marzyłam już jedynie o ciepłej kąpieli oraz długim śnie. Tylko, że powrót do domu
nie będzie taki przyjemny. Nagle telefon leżący obok mnie zaczął wydobywać z
siebie głośną, irytującą melodię. Przedmiot należał do Justina, ale ten uparcie
go ignorował szukając czegoś. Zaciekawiona zerknęłam na jego wyświetlacz.
"McCann Dzwoni" w momencie, gdy dotarło do mnie co przeczytałam znowu
poczułam, że robię okropne głupstwo spędzając czas z Justinem. Zimne dreszcze
wstrząsnęły całym moim ciałem. Nie było w tym niczego przyjemnego. Czemu dzwoni
do Justina? Czemu mają do siebie numery? Przecież są z dwóch różnych gangów,
prawda? Zeskoczyłam z łóżka Justina i mocno zacisnęłam dłonie w pięści. Chłopak
zdenerwowany tym, że telefon ciągle dzwoni odwrócił się w moją stronę. Uchylił
zdezorientowany usta widząc moją minę, a następnie ze zmarszczonym czołem
sięgnął po telefon. Przeniósł swoje spojrzenie na mnie zaraz po tym jak
odczytał krótką informację o tym kto dzwoni.
- Zaraz wracam - powiedział i
wyszedł z pokoju.
Nerwowo przebiegłam palcami po swoich
włosach. To musi się skończyć. Wiem, że ciągle kręcę się wokół tego samego,
mówię, że kończę swoją znajomość z Justinem, a potem i tak znowu się spotykamy.
Sama tego nie rozumiem. Minęła chwila, a chłopak wrócił z zagryzionymi ustami.
Obserwowałam go uważnie. Może jednak miałam rację i wszystko to, całe to jego
zainteresowanie moją osobą jest powiązane z McCannem i Loganem?
- Czemu z nim rozmawiasz?
Justin westchnął ciężko i odłożył
telefon na półkę stojącą tuż przy drzwiach.
- To skomplikowane - pociągnął
palcami za końce swoich mokrych włosów, strącając z nich kropelki wody. - Mamy
trochę długów i teraz to spłacamy - wyjaśnił.
- Jesteś pewien, że Jason wyjechał z
miasta?
- Tak - kiwnął potwierdzająco głową.
- Ma wrócić pod koniec roku szkolnego.
Odetchnęłam z ulgą. Poczułam się
lepiej i ponownie opadłam na jego łóżko.
- Odwieziesz mnie do domu? -
Spytałam. Justin kiwnął głową chowając do kieszeni swoich spodni coś, co
wyciągnął ze swojej szafki. Domyślałam się, że to pewnie jakieś dragi. Chciałam
go spytać po co mu to, ale przerwało mi głośne nawoływanie z dołu.
- Justin! Chodź tu!
Chłopak słysząc głos swojej mamy
wywrócił oczami.
- Poczekaj na mnie.
Znowu wyszedł zostawiając mnie samą.
Czułam się naprawdę słaba, oczy powoli zaczynały mnie szczypać. Byłam
niesamowicie zmęczona, ziewnęłam. Walczyłam z tym, by nie zasnąć. Czekanie na
szatyna dłużyło się w nieskończoność.
*
Zamrugałam energicznie i poruszyłam
się niespokojnie. Podparłam się na łokciach, zauważyłam, że jestem przykryta
jakimś kocem, który z pewnością nie należał do mnie. Zdezorientowana
rozejrzałam się. Po mojej prawej stronie spał Justin. Uchyliłam usta ze
zdziwienia. Co do cholery? Ostatnie co pamiętałam to wyjście chłopaka z pokoju,
a potem ogromne zmęczenie, które odczuwałam przez sytuacje, które miały miejsce
przez cały dzień. Nie miałam pojęcia, która jest godzina. Nie miałam ze sobą
telefonu. Zastanawiałam się, czy ktoś się o mnie martwi? Zastanawia gdzie
jestem? Przetarłam oczy i zasłoniłam usta ziewając. Justin potrafił być
naprawdę uroczy, imponowało mi to jaki był opiekuńczy i jak potrafił się mną
zajmować. Gdyby nie to, że jest Justinem Bieberem... Zagryzłam usta, kręcąc
głową.
- Zamknij się - powiedziałam do
siebie w myślach. Odciągnęłam koc na bok, przemknęłam na palcach w kierunku
drzwi. Zatrzymałam się na chwilę, rzuciłam jeszcze jedno spojrzenie w kierunku
śpiącego chłopaka, a z moich ust wydobyło się ciche westchnięcie. Wyszłam
zamykając za sobą drzwi. Zeszłam po schodach na dół. Moje trampki znajdowały
się na szczęście w tym samym miejscu, w którym je wczoraj zostawiłam.
Podskoczyłam ze strachu, gdy ktoś dotknął mojego ramienia.
- Nie mów mi, że on to zrobił?
Mama Justina stała za mną i
przyglądała się mojemu ramieniu. Nawet nie zauważyłam, że rękaw mojej bluzki
się podwinął. Szybko poprawiłam materiał.
- Nie. - Skłamałam.
- Jesteś Emily? Ta dziewczyna, która
była tu wczoraj? - kiwnęłam głową. - Mam na imię Pattie. Czekaj, czy on jest
teraz u siebie?
- Tak, śpi.
Kobieta zrobiła minę jakby mi nie
wierzyła.
- Poważnie? Mój syn został w domu, na
cały wieczór? - uchyliła usta. Wyglądała jakby wydarzyło się coś niesamowitego.
- W zasadzie, to naprawdę mi pomógł
- uśmiechnęłam się słabo. - Ale chyba już tu nie wrócę. - dodałam nieco ciszej.
Pattie westchnęła ciężko.
- Mogłabyś mieć na niego dobry wpływ.
- Nie sądzę - odparłam. Złapałam za
klamkę i rzuciłam krótkie pożegnanie przez ramię. - Do widzenia.
*
Nie byłam pewna czy nadal mogę wejść
do domu. Czy wciąż jest tam dla mnie miejsce. Było mi strasznie zimno,
pokonałam całą trasę trzęsąc się. Może jednak powinnam obudzić Justina i
poprosić go o podwózkę? Mhm, jasne. A potem ciągle byśmy się spotykali. Koniec.
Lekcja biologii to jedyne co będzie nas łączyć. Muszę odzyskać zaufanie mojego
brata i zrobię to za każdą cenę. Gdy tylko znalazłam się na naszym podwórku
poczułam, że robi mi się słabo. Niepewnie weszłam do środka, o dziwo drzwi były
otwarte. W środku panowała idealna cisza. Wolnym krokiem przeszłam przez
przedpokój i zerknęłam do salonu. Nikogo tam nie było. Słysząc cichy szloch
dobiegający z kuchni ruszyłam w tamtym kierunku. Widok mojej mamy ukrywającej
twarz w dłoniach złamał mi serce. Wyglądała okropnie, przypominała wrak
człowieka.
- Mamo? - spytałam cicho. Słysząc mój
głos podniosła głowę do góry, szybko odsunęła się od stołu i wstała ze swojego
krzesła. Przebiegła przez całe pomieszczenie, wyciągnęła do mnie ręce mocno
przytulając mnie do siebie.
- Emily! - krzyknęła. - Mój Boże,
gdzie ty byłaś?! - przytulała mnie do siebie okazując matczyną troskę. - Wiesz
jak się martwiłam?
- Nie nienawidzisz mnie? - spytałam.
Odsunęła się kawałek dalej.
- Zgłupiałaś? Jesteś moją córką,
zawsze będę cię kochać.
- Ale...
- To nie twoja wina - powiedziała
spokojnie. Ucałowała mnie w czoło. - Nigdy więcej mnie tak nie strasz.
Przytuliłam się do niej mocno.
Radość, którą odczułam po tym, jak powiedziała mi, że mnie nie obwinia
zawładnęła całym moim umysłem. Sama świadomość tego, że tak bardzo się o mnie
zamartwiała miała dla mnie ogromne znaczenie. Wiem, że teraz czekają ją trudne
chwile, ale będę przy niej. Nie mogę złamać tej obietnicy. Pomogę jej.
- A teraz powiedz mi, czemu zerwałaś
się z lekcji?
Do cholery jasnej!
_________________________________
Nie umarliście z nudów, prawda...? Mam wrażenie, że trochę za szybko rozegrałam akcję w tym rozdziale, no ale i tak bywa.
Wystarczy zwykłe czytam :)
+ MAŁE WYJAŚNIENIE:
Mam nadzieję, że każdy kto miał tu dotrzeć dotarł. Spotkała mnie bardzo nieprzyjemna sytuacja ze strony osoby, z którą chodziłam do klasy. Wiecie, znalazła mnie na tt, czytała wpisy, miała dostęp do Reckless Dreams (ubolewam nad stratą tego adresu), a teraz jeszcze oczernia mnie wśród swoich pseudo kolegów gejów i mówi, że jestem fałszywa... To się nazywa dojrzałość <ok>. Jest nowy adres, nowa nazwa, nowy nagłówek (który jest okropny i pewnie jeszcze go zmienię), ale treść wciąż ta sama. To tak w skrócie. Kocham.
jak ty tak możesz? Już byli tak blisko.. a tu BUM! Kocham Cię za to opowiadanie i jednocześnie mam do Ciebie żal, że ciągle ich rozdzielasz.
OdpowiedzUsuńAle i tak jesteś niesamowita <3
Jacie już myślałam że ją pocałuje. Uwielbiam twoje opowiadanie. Jest cudowne <3
OdpowiedzUsuńP.S Wygląd też jest świetny *.*
już myślałam że się pocałują.... uduszę cię jak jeszcze raz ich oddzielisz. a wygląd bloga śliczny :) @diamondsbiebz
OdpowiedzUsuńDla mnie to i tak już zawsze będzie 'Reckless Dreams' <3
OdpowiedzUsuńJaki cudowny rozdział, cudowny *.*
Ale nienawidzę cię. Mieli się wreszcie pocałować, a tu co? NO JAK MOŻESZ?! :)
Czekam na kolejny <3
@aania46
Awwww genialny rozdział! Ale kurde, kiedy oni w końcu się pocałują? Niech Emsy przestanie się bronić przed Justinem, przecież on jest teraz taki słodki i czuły w stosunku do niej *.*
OdpowiedzUsuńNie mogę już się doczekać następnego! <3
dużo weny życzę :)
To jest cudowne! Z całego serca współczuję Ci tej sytuacji... Jednak cieszę się, że piszesz. :) / turn_to_light
OdpowiedzUsuńnie umarliśmy z nudów, ale jestem ciekawa o co chodzi z tym powiązaniem miedzy Justinem a McCannem. Mam nadzieję że w najbliższych rozdziałach to wyjaśnisz i akcja dalej się potoczy. Jest już 13 rozdział, a między nimi nic się nie wydarzyło, ale to było słodkie kiedy pocałował jej siniaki :)))
OdpowiedzUsuńDobry naprawdę dobry....co ja pisze?! ON JEST ŚWIETNY DZIEWCZYNOOO.Jesus a byli już tak blisko no.... Ale nic,czekam opowiadaniem niecierpliwoscia na nexta :):)
OdpowiedzUsuńUh...Justin + McCann = kłopoty :/
OdpowiedzUsuńRozdział świetny i nie umarłam z nudów, daleko było do tego :P
ALE.........gdzie jest CMOK? No pytam się? Było TAK BLISKO, już prawie wstałam z fotela i co? NIC :P oj oj będę chyba płakać :P
Nagłówek mnie osobiście się BARDZO podoba :D
Co do tej sytuacji...przykro mi bardzo. To było podłe i chamskie :-/
[przytul] :*
@ameneris.
CZYTAM ♥
OdpowiedzUsuń#TeamNapaleńcówDomagającychSięPocałunku
Zmieniłaś nazwę na TT ?
tak, na @nightchild7
UsuńTo widzę nie tylko ja mam problemy z ludźmi z klasy, przykro mi, kocie.
OdpowiedzUsuńRozdzial swietny jak zawsze xd zapraszam do siebie http://idontwannafallinlove-jbfanfiction.blogspot.com/ xd
OdpowiedzUsuńdoprowadzasz mnie do szału ciągłymi ucieczkami Emsy od tego pocałunku. ale w sumie, im dłużej będziemy czekać tym lepiej będzie się to czytało.
OdpowiedzUsuńŚwietny , cudowny , fenomenalny rozdział!! McCann ? Brr ! Pozdrawiam !! ;3
OdpowiedzUsuńDZIŚ ZNALAZŁAM TWÓJ BLOG I MYŚLĘ ŻE TO MIŁOŚĆ OD PIERWSZEGO WEJRZENIA! MASZ NIESAMOWITY TALENT! WOWW! TEN ROZDZIAŁ JEST CUDNY! JFSHSJDFHJdrkERSKERKERHRRREREHRHREKHREHK NIE WIEM NAWET CO MAM NAPISAĆ BOŻE KOCHAM TO~! CZEKAM NA KOLEJNYYY! <33
OdpowiedzUsuńasdfghjkljuyfd Justin <3 świetny rozdział, czekam na nn :)[@DaBieberMaster]
OdpowiedzUsuńUmarliście z nudów? Żartujesz? Przecież to było takie jxrjcdjcfkcdkbckcdhxtjc. Nie wiem jak Ty to robisz, że wciąż mnie zadziwiasz. Ty i Twój Justin.
OdpowiedzUsuńCo do "koleżanki" to dość nieładnie z jej strony... Powinnaś jej się sprzeciwić.
Pisz dalej, kochana, bo już nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. <3
http://you-are-everything-i-see.blogspot.com/
przykro mi :( fałszywi i tępi ludzie są wszędzie. Dasz radę, wierzymy w ciebie i cię kochamy <3
OdpowiedzUsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńwiele razy już natknęłam się na tego bloga jeszcze pod starą nazwą ale zawsze brakowało mi czasu żeby zajrzeć. Dwa dni temu w końcu znalazłam chwilkę żeby przeczytać pierwszy rozdział :) i wiesz co, nie mogłam się oderwać od tej historii, przeczytałam wszystkie dostępne rozdziały. Piszesz niesamowicie :) chce się więcej i więcej :). Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam :)
jejku, kurde, no błagam, odwala mi, serio.
OdpowiedzUsuńprzeczytałam całe Twoje opowiadanie w jakąś godzinę.. i się w nim zakochałam. serio. Świetnie piszesz, nie ma błędów (a to dla mnie mega ważne) no i generalnie fabuła ciekawa, nie taka oklepana. Podoba mi się, że Emsy nie ulega Justinowi, to ewenement jeżeli chodzi i opowiadania z Justinem, serio. Bardzo mnie ciekawi jak dalej rozwiniesz akcję, dlatego nie mogę się doczekać nowego rozdziałuu ! :)
Przeczytałam caaaaałago bloga.:D
OdpowiedzUsuńJest świetny!
Musze być informowana o nowych rozdziałach!:D
Już się nie mogę doczekać kolejnego :)
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa jak Logan zareaguje i jak dalej rozwinie się sytuacja między Justinem. Ciekawe co McCann chciał od Justina. Pisz szybko kolejny!
Pozdrawiam
Lina
Matko ton takie niesamowite. cigcgiawgcia *_*
OdpowiedzUsuńo jeny jeny jeny *.*
OdpowiedzUsuńja piernicze, wciągam sę w czytanie i nagle koniec. JA SIĘ TAK NIE BAWIĘ! jak mi w następnym rozdziale się nie pocałują to cię uduszę, kochanie! :) @thisswagrauuhl http://life-can-surprise.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPod jakim adresem będą dostępne kolejne rozdziały?
OdpowiedzUsuńczytam i bardzo mi się to podoba :)
OdpowiedzUsuńzajebisteee ..<333 ...a pod jakim adresem bd dostępne kolejne rozdziały ..? ;)) Wgl. Kocham cie za to że piszesz to opowiadania ...:**
OdpowiedzUsuńAdres jest ten sam, our-restless-souls.blogspot.com
Usuńkurcze ... ale rozdział, nieżle się porobiło xx
OdpowiedzUsuń@SylviaS_99
Zatracam sie heheh dzieki <33
OdpowiedzUsuń