Oblizałam usta, gdy tylko go
dostrzegłam.
Miał na nosie okulary przeciwsłoneczne,
chociaż niebo niebo było zachmurzone. Palił
papierosa i wydmuchiwał dym robią przy tym kółeczka. Wyglądał tak cholernie
seksownie, niczym postać z jakiegoś filmu. To niemożliwe, że ktoś taki chodzi
do tej samej szkoły co ja. Justin nie widział mnie, stał odwrócony bokiem i
przebierał nogami, wyglądało to jakby się denerwował. Troszkę mnie to
rozbawiło, ale z drugiej strony czy właśnie teraz, w tym momencie nie powinnam
się wycofać? Przystanęłam zagryzając wewnętrzną stronę policzka. Nie powinnam zrobić
kroku w tył i wrócić do szkoły? Oh, to byłoby głupie. Odwrócić się właśnie w
tym momencie. Z drugiej strony, może większą głupotą jest zostanie z nim?
Westchnęłam cicho, uniosłam wyżej głowę i ruszyłam w jego kierunku. Stanęłam w
niewielkiej odległości, a gdy tylko Justin odwrócił się w moją stronę uniosłam
do góry brew.
- Przyszłaś.
Widziałam jak walczył z uśmiechem,
który błąkał się po jego twarzy. Starał się nie unieść kącików ust do góry, ale
nie dał rady. To była miła odmiana, cieszył się na mój widok. Cieszył się, że
przyszłam, choć jeszcze chwilę temu chciałam się wycofać. Lubię sprawiać innym
radość. Nawet taki zadufanym w sobie dupkach. Zaczęłam nerwowo bawić się
palcami, czekałam na to co teraz będzie się działo. Nie odpowiedziałam mu, bo
nie chciałam rzucić jakąś uszczypliwą uwagą, ani nie chciałam się do niego
przymilać. Justin przeczesał swoje włosy, którym dzisiaj chyba wyjątkowo nie
poświęcił dużo czasu. Wyglądał jakby dopiero co się obudził, ale nie mogłam
zaprzeczyć, że nawet z czymś takim na głowie nie wyglądał dobrze.
Justin odsunął się, uśmiechał się
szeroko patrząc prosto na mnie, a potem wyciągnął w moim kierunku dłoń, w
której trzymał czarny kask. Dopiero teraz zauważyłam, że stoi obok swojego
motoru.
- Nie ma mowy! - powiedziałam głośno i
dostanie. Nie ufałam mu na tyle, by wsiąść z nim na motocykl. Jechałam już z
nim samochodem i doskonale wiem, że jeśli znowu wpadnie w szał, to zapewne
rozbijemy się na jakimś drzewie. Przełknęłam ślinę i zrobiłam krok w tył.
- Boisz się? - zadrwił.
- Nie obraź się, ale masz problemy ze
złością i nie chciałabym zginąć jadąc z tobą... - mówiłam w miarę spokojnym
tonem, żeby go nie zdenerwować. - W dodatku mamy jeszcze lekcje.
- Boisz się - powiedział z
satysfakcją robiąc krok w przód i tym samym zbliżając się do mnie. Miałam
ogromną ochotę zetrzeć uśmiech z jego twarzy. Znowu zaczynał działać mi na
nerwy.
- Nieprawda.
- Prawda.
Mierzyliśmy się przez chwilę
wzrokiem, a kąciki ust Justina ciągle nie opadały.
- O'Connell, nie sądziłem, że okażesz
się takim tchórzem.
- Och, zamknij się! - powiedziałam i
złapałam za ten cholerny kask. Wiedziałam, że daję mu tym samym satysfakcję,
ale nie pozwolę, by wmówił mi, że się boję. Szczególnie, że to nieprawda!
Wsunęłam ochraniacz na głowę krzywiąc się przy tym, ponieważ guz, który nabiłam
sobie, o ironio, wpadając na tego idiotę wciąż się nie zagoił. Przez chwilę
walczyłam z zapięciem pod brodą, pierwszy raz w życiu zakładałam coś takiego,
więc nikogo nie powinno dziwić, że nie potrafiłam sobie poradzić. Justin widząc
to, że nie potrafię wykonać tak prostej czynności podszedł do mnie wywracając
oczami i jednym ruchem zrobił to, czego ja nie potrafiłam. Odwróciłam
zawstydzona wzrok. Nie lubię, gdy jest tak blisko. To miesza mi w głowie i
sprawia, że robi mi się gorąco. Szatyn wskoczył na
swój pojazd i odwrócił się w moją stronę. W przeciwieństwie do mnie nie miał
kasku na głowie. Cóż, widocznie ani ja, ani on dzisiaj nie przeżyjemy. Patrzył
na mnie wyczekująco. Biłam się z myślami, czy to aby na pewno dobry pomysł. Z
drugiej strony mam tylko jedno życie, a odrobina szaleństwa nie powinna mi
zaszkodzić.
- Nie wierzę, że to robię - westchnęłam
w końcu siadając za nim. Odwrócił się do mnie i ukazał rządek swoich białych
zębów. Mogłabym polubić ten uśmiech.
- Trzymaj się.
Objęłam go delikatnie. Czułam się
bezpieczniej trzymając go w pasie, niż łapiąc za cokolwiek innego, ale to nie
zmieniało faktu, że mu nie ufałam. Justin kopnął w pedał gazu i odjechał z
terenu szkoły. Jechał powoli do momentu, w którym znaleźliśmy się na głównej
drodze. Chwilę później zacisnęłam nieco mocniej dłonie na jego tułowiu.
Przyśpieszał z każdą sekundą. Rozumiałam, że może teraz nieco zaszaleć, bo drogi
o tej porze świecą pustkami. Wiatr rozwiewał moje włosy, które wystawały spod
kasku. Starałam się skupić na jakiejś głupocie, żeby nie zwariować, jak właśnie
na swoich włosach. Niestety to nie pomagało. Zawsze myślałam, że lubię szybką
jazdę, ale chyba zmienię zdanie. Zastanawiałam się jak szybko przesuwa się
wskazówka na liczniku i kiedy Justin wykorzysta pełną moc swojego motoru. Chociaż
może wolałabym tego nie dożyć?
- Hej Emsy! - krzyknął odwracając
głowę w moją stronę. Niech ten idiota patrzy na tą pieprzoną drogę! - Pokazać
ci coś fajnego?
Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, gdy
nagle odsunęłam się od niego. Czułam, że jeszcze chwila i zlecę, więc z całej
siły naparłam na niego swoim ciałem i mocniej zacisnęłam ręce. Chyba pierwszy
raz w życiu przytulałam się tak mocno do kogoś, w dodatku niemal obcego. Czułam, że moje kończyny wibrują przez dudniące serce, pierwszy raz
znalazłam się w takiej sytuacji i bałam się jak cholera. Jechaliśmy na tylnim kole. Przycisnęłam go
bliżej siebie, o ile to było jeszcze możliwe. Nie chciałam panikować, ale to
było coś nowego, coś przerażającego, a zarazem... ekscytującego. Justin
zwolnił, a następnie poczułam jak motor upada i mknie dalej po ulicy.
Wróciliśmy do normalnej jazdy, ale to nie sprawiło, że się od niego odsunęłam. Nie
potrafiłam poluźnić swojego uścisku, co wyraźnie go bawiło.
- Zatrzymaj się! - krzyknęłam
najgłośniej jak potrafiłam.
- Co?!
- Stój!
Wyglądał na zaskoczonego. Zjechał na
bok i zahamował w taki sposób, że zarzuciło całym motorem na bok. Odkleiłam się
od niego, choć nie było to łatwe, a następnie szybko zeskoczyłam i ściągnęłam z
głowy kask. Na szczęście tym razem nie miałam żadnych problemów z zapięciem.
Justin patrzył na mnie z uniesionymi brwiami, wciąż siedząc za kierownicą.
- Coś nie tak? - spytał głupkowato.
Oddychałam głośno i kręciłam głową.
Nie potrafiłam złapać oddechu, czułam, że jeszcze moment i stanie się coś złego.
Justin widząc co się ze mną dzieje, z nieco wystraszoną miną odstawił swój
ukochany sprzęt na bok, a potem podszedł do mnie. Położył dłoń na moim ramieniu
przez co się wzdrygnęłam. Liczyłam w myślach do dziesięciu z zamkniętymi
oczami, próbowałam się uspokoić. Oczywiście, że mnie przeraził tym co zrobił!
Gorsze było jednak to, że spodobała mi się ta spontaniczność. Gdy w końcu mój
oddech się wyrównał spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Kretynie! - wrzasnęłam uderzając go w ramię.
Zdziwiony moim zachowaniem potarł dłonią miejsce i zmarszczył brwi nie
rozumiejąc o co mi chodzi. - Na przyszłość uprzedzaj mnie o takich akcjach!
- Um, nie chciałem cię, aż tak przestraszyć.
- W dodatku nie masz kasku! -wskazałam palcem na jego głowę ignorując jego tłumaczenie. - Chcesz się zabić?!
- Emily, uspokój się - mruknął
wywracając przy tym oczami. W duchu dziwiłam się, że jest taki spokojny, że na
mnie nie krzyczy. W porównaniu do mnie właśnie w tym momencie był oazą spokoju.
- Nic by się nam nie stało, znam się na tym.
- Jaaasne - prychnęłam. Skrzyżowałam
ręce na piersiach i zrobiłam obrażoną minę. Zachowywałam się w tym momencie jak
wariatka. Przecież to co zrobił mi zaimponowało, ba, spodobało mi się. Ale z
drugiej strony, to naprawdę było cholernie nieodpowiedzialne z jego strony.
Znowu znalazłam argument do listy pod tytułem "Dlaczego nie mogę zbliżać się do Justina", szkoda tylko, że
przy każdej okazji to robiłam.
- Emily...
- Nie możesz robić takich rzeczy! - pisnęłam. - Nie pozwalam!
Justin westchnął ciężko i palcami
pociągnął za końcówki swoich włosów. Wyglądał jakby był zawiedziony, jakby coś
mu nie wyszło. Moje policzki płonęły, nie byłam w stanie określić czy to przez
złość, czy też z ekscytacji. Moje uczucia były niebezpieczną wybuchową
mieszanką.
- Rozumiem, że mam cię teraz
odwieźć... - powiedział cicho i spojrzał na mnie. Jego karmelowe tęczówki
zdawały się być smutne. Mój Boże, chyba wariuję. Milczałam uparcie przez
chwilę, a potem westchnęłam.
- W gruncie rzeczy to było całkiem
fajne - szepnęłam nie patrząc w jego stronę, byłam jednak ciekawa jego
reakcji. Podniosłam głowę, a kąciki moich ust delikatnie się uniosły. Chyba
sama zachowuję się trochę jak on czy Logan. Moje emocje są skrajne. Cieszę się,
a jednocześnie mam ochotę mu przywalić za to co zrobił. Justin zamrugał
energicznie i uchylił lekko usta.
- O'Connell, zadziwiasz mnie - powiedział z uśmiechem. - To co, mała powtóreczka?
- Zgłupiałeś?! - krzyknęłam trącając
go w ramię.
- Ale przecież powiedziałaś, że ci
się podobało!
Wzruszyłam ramionami.
- Ale nie ufam ci - wyjaśniłam
zakładając kosmyk włosów za ucho. - Jesteś narwany.
- Jaki jestem?! - fuknął.
- Właśnie o tym mówię.
Widziałam jak walczy sam z sobą, żeby
nie powiedzieć czegoś co z pewnością by mi się nie spodobało.
- Nie jestem narwany - powiedział
przez zaciśnięte zęby. Zaśmiałam się pod nosem i pokręciłam głową.
- Gdzie my w ogóle jedziemy, co? - spytałam. Justin wciąż prowadził wewnętrzną walkę, co mogłam wywnioskować po
jego minie. Nie odpowiadał, więc zaczęłam stukać paznokciami o powierzchnię
kasku.
- Przestań.
Uniosłam do góry brew i
przyśpieszyłam tępo, wystukując idealnie rytm jednej z moich ulubionych
piosenek. Czy tym razem też szybko przekroczę granicę? Gdy w gniewie zrobił
krok w przód od razu przestałam. Nie chciałam mieć kolejnych siniaków na swoim
ciele, wystarczy, że te, które mam na ramionach będą się goić przez długi czas.
Czułam, że moje serce znowu przyśpiesza, z każdym krokiem, który wykonywał
Justin. Bałam się, że mnie uderzy lub ewentualnie poddusi mnie, albo zrobi coś
jeszcze gorszego. Zamknęłam oczy. Poczułam jak wyrywa mi czarny kask z dłoni.
Czyli co, uderzy mnie nim? Upozoruje wypadek? Zaczynam tracić zmysły. Gdy
przejechał opuszkami palców po skórze moich policzków, poczułam gęsią skórkę, a
zaraz po tym falę gorąca. Otworzyłam szeroko oczy i zauważyłam, że Justin odgarnia moje
włosy. Wsunął jeden z kosmyków, który był pozostałością dawnej grzywki za ucho,
a następnie podniósł kask i włożył mi go na głowę.
- Chodź - pociągnął mnie za rękę w
stronę swojego motocyklu. Czyli jednak potrafił pohamować swoje wybuchy złości?
Miał w sobie coś dobrego, tak?
*
Nie pędził już tak jak wcześniej, co
nie zmieniało faktu, że jechaliśmy naprawdę szybko. Miałam wrażenie, że podoba
mu się to, że jesteśmy w tym momencie tak blisko siebie. Wciąż wolałam
obejmować go w pasie, niż trzymać się uchwytów. Próbowałam walczyć z tą myślą,
ale mnie samej bardzo się to podobało. To było coś nowego. Łamałam zasady
Logana, łamałam dane wcześniej słowo Sam i wcale nie odczuwałam wyrzutów
sumienia, bo przecież robiłam to co chciałam robić. Nie minęła chwila, a
byliśmy w miejscu, w którym obudziłam się dzisiejszego poranka. Schodząc ze
swojego miejsca oddałam mu kask i przygryzłam usta.
- Po co tu jesteśmy? - spytałam
niepewnie. Nie utrzymywałam z nim kontaktu wzrokowego, nie mogłam tego zrobić.
Łamanie zasad Logana było przyjemne, ale nawet ja znałam swoje limity. Nie mogę
skrzywdzić swojego brata, bo mam taki wybryk. Nawet teraz mieszam się w swoich
myślach... To zaczyna być frustrujące.
- To jedno z moich ulubionych miejsc
- wyjaśnił, - nie chcę, żebyś kojarzyła je źle, bo rano trochę mnie poniosło.
Przygryzłam usta. Czy to miał być
jakiś rodzaj przeprosin? Niezbyt mi się podoba. Kiedy ludzie zrozumieją, że to
wcale nie jest trudne? Powiedzenie słowa "przepraszam". Co jest nie
tak z Justinem, że zrobienie komuś krzywdy przychodzi mu z łatwością, a
przyznanie się do błędu już nie?
Chłopak ruszył w stronę drogi, a gdy
ja wciąż stałam w miejscu odwrócił się i skinął na mnie głową. Wywróciłam
oczami. Przecież to z tej strony jest ten piękny widok, który widziałam rano. Z
drugiej strony, mógł po prostu coś powiedzieć a nie kiwać w moją stronę. Nie
miałam jednak innego wyjścia. Byłam skazana na niego. Wolnym krokiem ruszyłam w
jego kierunku, przeszliśmy na drugą stronę, a następnie skręciliśmy w lewą
stronę. Zauważyłam przymocowaną do drzewa tabliczkę, ale nie zdążyłam jej
przeczytać, bo Justin pociągnął mnie za rękę. Znowu. Gdy tylko czułam jego
dotyk robiło mi się cholernie gorąco. To jest złe. Nie powinien mieć na mnie
takiego wpływu. Posłałam mu spojrzenie mówiące puszczaj, ale on wskazał dłonią
na coś znajdującego się przed nim. Odwróciłam głowę w tamtym kierunku i
uśmiechnęłam się pod nosem. To był naprawdę piękny widok, podobny do tego,
który widziałam rano, ale tutaj było więcej magii. Piękny las rozścielał się
pod nami, gdzie nie gdzie stały domki, można było dostrzec rzekę i mały
wodospad. Zastanawiało mnie skąd taki dupek zna to miejsce? Pełne uroku, które
sprawiało, że miałam ochotę usiąść i po prostu się zrelaksować. Wyłączyć
myślenie.
- Podoba ci się?
W odpowiedzi kiwnęłam głową.
Zauważyłam, że stoi tu jedna ławka, więc bez zastanowienia podreptałam w jej
stronę i usiadłam. Podciągnęłam kolana pod brodę i patrzyłam na cudo natury.
- Czasami przychodzę się tutaj wyciszyć - powiedział cicho przysiadając się. Czemu znowu jest tak
blisko? Czy on nie rozumie, że za każdym razem, gdy to robi, przysuwa się, albo
przypadkiem mnie dotyka dostaję kręćka? Zacisnęłam mocno usta. - Znam jeszcze
jedno takie miejsce.
- Szkoda, że nigdy mi go nie
pokażesz - westchnęłam i spojrzałam na niego krótko.
- Nigdy nie mów nigdy skarbie.
Wywróciłam oczami. Ten dzieciak jest
niemożliwy.
- A co jeśli Logan będzie tędy
przejeżdżał i nas zobaczy?
- Nie obchodzi mnie to - wzruszył
ramionami, - po za tym, ludzie tacy jak twój braciszek nie odwiedzają tego
miejsca.
- Od kiedy taki dupek jak ty spędza
czas patrząc na takie widoki, co?
- Czasami wolę to od patrzenia na
cycki jakiejś lasce.
Prychnęłam. Odsunęłam się na koniec
ławki. Jak to jest możliwe, że raz mam ochotę go polubić, a chwilę później chcę
mu przywalić. Jeśli nasza znajomość będzie trwała dalej to pewnie trafię do
zakładu dla psychicznie chorych. Może to właśnie okaże się być moim miejscem na
ziemi?
- Żartowałem - mruknął.
- Molly też tak mówisz, za każdym
razem jak wyrzucasz ją z łóżka?
Zamrugał energicznie powiekami.
- Co?
- Oh, nie udawaj, - machnęłam ręką, -
wszyscy wiedzą, że z nią sypiasz i to nie tylko z nią.
Nieco zbladł. Wyglądał jakby ktoś
właśnie strzelił mu w twarz.
- Nieważne - prychnął w końcu
przerywając ciszę. - Sypiałem - zaakcentował mocno to słowo - z nią, ale to
już skończone.
- Mhm. Nie obchodzi mnie to.
Głośna, irytująca melodyjka wydobyła
się z jego kieszeni. Wyciągnął telefon i zerknął na wyświetlacz. Ah, właśnie,
muszę się zapytać skąd niby ma mój numer. Zmarszczył czoło i przyłożył
przedmiot do swojego ucha.
- Halo? - wywrócił chyba trzy razy
oczami, zanim znowu się odezwał. - Okej, zaraz przyjadę.
Spojrzałam na niego niepewnie.
Rozłączył się, a następnie wsunął telefon do kieszeni w swoich spodniach.
- Chodź.
- Niby gdzie?
- Muszę pojechać do domu.
Odsunęłam się i uniosłam pytająco
brwi. Że niby co on powiedział?
- Przecież nie pojadę tam z tobą.
- Nie wygłupiaj się, przecież cię tu
nie zostawię Emsy - spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie. - Przecież
nie gryzę.
Nie wierzyłam, że to robię. Znowu.
Ile niespodzianek kryje ten dzień? Miałam odwiedzić Justina w jego własnym
domu? Miałam wejść do paszczy lwa? Tak po prostu? Podobał mi się. Próbowałam
zwalczać swoje uczucia do niego, a z każdą minutą spędzaną z nim było ich
jedynie więcej. A przecież nie powinno tak być. Mam wrażenie, że gram w jakimś
kiepskim filmie. Z tym, że łamiąc zasady mojego brata, oraz jego gangu będę
musiała za to wszystko zapłacić. W filmach wszystko kończy się zazwyczaj
dobrze, kara zostaje zminimalizowana, ale tutaj tak nie będzie. Wiem o tym. Chcę
jedynie poczuć, że żyję. Justin wsunął kask na moją głową, zapiął
zabezpieczenie pod szyją, a potem znowu mknęliśmy ulicą. To wszystko sprawi, że
jeszcze gorzko zapłaczę. Ale z drugiej strony to tylko jego dom. Nic wielkiego.
Chyba po śmierci trafię do piekła.
Justin, czemu mam wrażenie, że lada moment doprowadzisz mnie do
krawędzi?
_________________________________________
Nie lubię tego. Spieprzyłam, przepraszam. Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem, to bardzo dużo dla mnie znaczy. Kocham.
Wystarczy zwykłe czytam :)
Błędy, przecinki i ewentualne powtórzenia poprawię jutro rano.
Niby co spieprzyłaś? Jak dla mnie jest idealnie <3 Ale co tam Ronia może wiedzieć.. Bądź co bądź, niech Ci nawet takie głupie pomysły nie przychodzą do głowy, że coś jest nie tak. Masz najlepszego bloga ever. I koniec tematu <3
OdpowiedzUsuńpowierzam zdanie taj osoby. Twoje rozdzialy sa i beda ZAJEBISTE !
UsuńNic nie zepsułaś! Rozdział jest taki jak trzeba :) Czekam na nowy!
OdpowiedzUsuńPIERDOLISZ, NIC NIE ZJEBAŁAŚ. ROZDZIAŁ BYŁ TAK ZAJEBISTY, ŻE JA NIE WIEM W JAKICH SŁOWACH GO OPISAĆ, BO W ZASÓBIE MOICH WYRAŻEŃ (A WIEDZ ŻE JEST ZAJEBIŚCIE GIGANTYCZNY) NIE MA TAKIEGO ZAJEBISTEGO KTÓRE BY TO OPISAŁO! KOCHAM I CZEKAM NA NASTĘPNY @ughshawty i zapraszam do mnie http://idontwannafallinlove-jbfanfiction.blogspot.com/ ♥
OdpowiedzUsuńjeśli wytłumaczysz dokładnie co spieprzyłaś to wtedy porozmawiamy, okej? weź uwierz w siebie i stwierdź wreszcie że jesteś zajebista :)
OdpowiedzUsuńStrasznie fajny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest powalajace. nie mogę sie doczekać kolejnego. ;)
OdpowiedzUsuńJestem pod mega wrażeniem !!! Czytam i nie mam ochoty przestać !! xx
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńtyryrtuytututyuytuytuytuyuyuyu czytaaaaam
OdpowiedzUsuńKiedy Ty przestaniesz kłamać, huh?
OdpowiedzUsuńWszystko jest cudowne, a tej się znowu coś nie podoba. Chyba masz za duże wymagania ^.^
Ale z drugiej strony im większe ambicje tym jesteś lepsza więc tak trzymaj :)
Rozdział cudowny i ciekawa jestem co się zdarzy w domu u Justina.. a może nic się nie zdarzy.. :)
Dziękuję i kocham cię <3
@aania46
aaaaa... genialne <3
OdpowiedzUsuńNic nie spieprzyłaś, kochanie. Jest cudownie i cieszę się, że nareszcie dowiedziałam się w stu procentach co tak naprawdę czuje Emsy. To utwierdziło mnie jedynie w przekonaniach co i jak będzie dalej. Układam sobie w głowie jak na razie własną historię, ale z chęcią poznam Twoją.
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia pod kolejnym rozdziałem, skarbie. x
http://you-are-everything-i-see.blogspot.com/
Nic nie spieprzyłaś, jest świetnie!
OdpowiedzUsuńChociaż koniec w ciekawym momencie jak zawsze :D
Ale wiesz...ja nadal czekam na cmok cmok :D
se se se
@ameneris
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!
OdpowiedzUsuńjestem pod wrażeniem ;*
czekam na nexta xD
Pokochałam to opowiadanie serio,wkrecilo mnie na maksa jestem pod wrażeniem:) I nic nie spiepszylas ten rozdzial jest mega dobry!Moje znajome,którym to poleciłam też jarają się nim i go czytaja :D WGL to mam mała prośbę,moglabys informować mnie o rozdziałach byłabym bardzo wdzięczna:) xoxo mój twitter: @Asia_Mik
OdpowiedzUsuńkobieto ja Cię zabiję, już myślałam, że ją pocałuje i wgl x.x
OdpowiedzUsuńHaha, przepraszam! A co jeśli pocałują się na sam koniec opowiadania, albo wcale? ;>
Usuńhej, przeczytałam dziś całe to opowiadanie i jestem pod mega wrażenieml,
OdpowiedzUsuńmogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? mój tt: @mickeymouse_pl
Chęć bycia lepszym jest dobra, ale uwierz w siebie, bo piszesz świetnie :)
OdpowiedzUsuńNa pewno już to kiedyś mówiłam, ale idealnie prowadzisz akcję, w tym rozdziale szczególnie to widać, i szczerze - jestem pod wrażeniem.
Oby tak dalej!
@aroughversion
wchodzę na bloga - patrzę od ciebie komentarz. uśmiecham się jak pojebana, bo widzę jak jarasz się, że odnalazłaś bloga (czego kompletnie nie rozumiem) co prawda jutro piszę testy z angielskiego, ale musiałam przeczytać twojego bloga i żałuję bo nie wiem jak jutro będę funkcjonować. KURWA CZŁOWIEKU UZALEZNIŁAM SIE OD TEGO OPOWIADANIA, JEZU CHRYSTE. Nie wiem co ja mam tutaj pisać, więc napiszę: IUHGFDUIBGHFDIUBHFDIUBHFIDUBHIFDUBHIFDUBHIFDUBHFDUBHIFDHBIFDHBIDFBHDF.
OdpowiedzUsuńTak, wiem. Mało oryginalne.
UWAGA ROZPISZĘ SIĘ CHYBA TROSZKĘ.
Uwielbiam sposób w jaki piszesz i opisujesz wszystko. Uwielbiam każdą akcję i w każdym rozdziale coś się dzieje. Kocham Emily i Justina i zacznę shippować Jemily (?) hahahah. Piszesz cudownie, uwielbiam cię kobietko!
Nie rozumiem, dlaczego mój blog tak ci się podoba, skoro MÓJ w porównaniu do TWOJEGO, to jedna wielka kupa. Nie umiem dobrać słów, żeby napisać ci coś sensownego.
PISZ SZYBKO, BO ZEJDĘ NA ZAWAŁ TUTAJ i masz mnie powiadamiać o rodziałach (!!!) @thisswagrauuhl.
http://life-can-surprise.blogspot.com/
PS. 26429704 napisz do mnie jutro, jak będziesz miała czas. Szablon jest cudowny i chętnie skorzystałabym z twojej propozycji (?) i chęci do zrobienia dla mnie szablonu.
PS2. Na jakim blogu znalazłam linka do mojego bloga? :)
znalazłaś * wtf literówka XD
Usuńjak ty to spieprzyłaś, to jestem książe William.
OdpowiedzUsuńPs. zapraszam też do mnie, opowiadanie o dziewczynie, która czuje obecność opętanych;) http://widzicosczegotyniezobaczysz.blogspot.com/
Jak dla mnie to jest to wspaniałe :D
OdpowiedzUsuńCzytam <3
OdpowiedzUsuńJesteś niemożliwa! Kiedy zrozumiesz, że jesteś powietrzem, którym oddycham, że sprawiasz, że jestem kompletna? Jesteś moim brakującym kawałkiem.
OdpowiedzUsuńEmsy
Nareszcie przeczytałam ten rozdział, myślałam, że już nigdy tego nie zrobię.
OdpowiedzUsuńGłupia szkoła, a raczej totalnie zagubiona w czasoprzestrzeni i zdezorganizowana ja.
Kocham ten rozdział, kocham ich wymianę zdań. Kocham.
Wiem, że jesteś dla siebie CHOLERNIE surowa, ale to naprawdę jest dobre, bardzo dobre!
Tyle czytam, serio, a w spisie opowiadania/książki jesteś w mojej czołowej trójce praktycznie.
Literówki.
Nie wiem, pisać ci literówki? Dobra, wypiszę.
W pierwszym akapicie wdarł ci się błąd, brakuje jakiegoś słowa.
„Miał na nosie okulary przeciwsłoneczne, choć niebo zdążyło zachmurzone.” Widzisz?
„robią przy tym kółeczka.”
Znów pierwszy akapit *robiąc
jak ty kochasz "zjadać" literę „c” xD
drugi akapit.
„Nawet taki zadufanym w sobie dupkach.”
*takim
„Wyglądał jakby dopiero co się obudził, ale nie mogłam zaprzeczyć, że nawet z czymś takim na głowie nie wyglądał dobrze.”
A nie czasem na odwrót? :)
„- Nie ma mowy! - Powiedziałam głośno i dostanie.” *dosadnie
I moje ukochane cytaty.
„- Nigdy nie mów nigdy skarbie.” ♥
„ - A co jeśli Logan będzie tędy przejeżdżał i nas zobaczy?
- Nie obchodzi mnie to, - wzruszył ramionami.” ♥
„Podobał mi się.” –przyznała się, to dopiero.
„Chcę jedynie poczuć, że żyję.” Tak, uwielbiam takie fragmenty. Wiesz, jak doprowadzić ludzi do zawału podczas czytania.
„- Chodź.
- Niby gdzie?
- Muszę pojechać do domu.
Odsunęłam się i uniosłam pytająco brwi. Że niby co on powiedział?
- Przecież nie pojadę tam z tobą.
- Nie wygłupiaj się, przecież cię tu nie zostawię Emsy. - Spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie. - Przecież nie gryzę.” ♥
„Justin, czemu mam wrażenie, że lada moment doprowadzisz mnie do krawędzi?” omgf, kocham ♥
jeny.. ten rozdział doprowadził mnie do szaleństwa. był po prostu genialny <3
OdpowiedzUsuńwww.ryzykujac-zycie.blog.pl
Każdy twój rozdział jest niesamowity nic nie spieprzyłaś i sie nie zadręczaj :)
OdpowiedzUsuńPiszesz poprosu niesamowicie kochammm kocham <333
OdpowiedzUsuńSUPER KOCHAM <333
OdpowiedzUsuń