Rozdział dziesiąty



Oblizałam usta, gdy tylko go dostrzegłam.
Miał na nosie okulary przeciwsłoneczne, chociaż niebo niebo było zachmurzone. Palił papierosa i wydmuchiwał dym robią przy tym kółeczka. Wyglądał tak cholernie seksownie, niczym postać z jakiegoś filmu. To niemożliwe, że ktoś taki chodzi do tej samej szkoły co ja. Justin nie widział mnie, stał odwrócony bokiem i przebierał nogami, wyglądało to jakby się denerwował. Troszkę mnie to rozbawiło, ale z drugiej strony czy właśnie teraz, w tym momencie nie powinnam się wycofać? Przystanęłam zagryzając wewnętrzną stronę policzka. Nie powinnam zrobić kroku w tył i wrócić do szkoły? Oh, to byłoby głupie. Odwrócić się właśnie w tym momencie. Z drugiej strony, może większą głupotą jest zostanie z nim? Westchnęłam cicho, uniosłam wyżej głowę i ruszyłam w jego kierunku. Stanęłam w niewielkiej odległości, a gdy tylko Justin odwrócił się w moją stronę uniosłam do góry brew.
- Przyszłaś.
Widziałam jak walczył z uśmiechem, który błąkał się po jego twarzy. Starał się nie unieść kącików ust do góry, ale nie dał rady. To była miła odmiana, cieszył się na mój widok. Cieszył się, że przyszłam, choć jeszcze chwilę temu chciałam się wycofać. Lubię sprawiać innym radość. Nawet taki zadufanym w sobie dupkach. Zaczęłam nerwowo bawić się palcami, czekałam na to co teraz będzie się działo. Nie odpowiedziałam mu, bo nie chciałam rzucić jakąś uszczypliwą uwagą, ani nie chciałam się do niego przymilać. Justin przeczesał swoje włosy, którym dzisiaj chyba wyjątkowo nie poświęcił dużo czasu. Wyglądał jakby dopiero co się obudził, ale nie mogłam zaprzeczyć, że nawet z czymś takim na głowie nie wyglądał dobrze.
Justin odsunął się, uśmiechał się szeroko patrząc prosto na mnie, a potem wyciągnął w moim kierunku dłoń, w której trzymał czarny kask. Dopiero teraz zauważyłam, że stoi obok swojego motoru.
- Nie ma mowy! - powiedziałam głośno i dostanie. Nie ufałam mu na tyle, by wsiąść z nim na motocykl. Jechałam już z nim samochodem i doskonale wiem, że jeśli znowu wpadnie w szał, to zapewne rozbijemy się na jakimś drzewie. Przełknęłam ślinę i zrobiłam krok w tył.
- Boisz się? - zadrwił.
- Nie obraź się, ale masz problemy ze złością i nie chciałabym zginąć jadąc z tobą... - mówiłam w miarę spokojnym tonem, żeby go nie zdenerwować. - W dodatku mamy jeszcze lekcje.
- Boisz się - powiedział z satysfakcją robiąc krok w przód i tym samym zbliżając się do mnie. Miałam ogromną ochotę zetrzeć uśmiech z jego twarzy. Znowu zaczynał działać mi na nerwy.
- Nieprawda.
- Prawda.
Mierzyliśmy się przez chwilę wzrokiem, a kąciki ust Justina ciągle nie opadały.
- O'Connell, nie sądziłem, że okażesz się takim tchórzem.
- Och, zamknij się! - powiedziałam i złapałam za ten cholerny kask. Wiedziałam, że daję mu tym samym satysfakcję, ale nie pozwolę, by wmówił mi, że się boję. Szczególnie, że to nieprawda! Wsunęłam ochraniacz na głowę krzywiąc się przy tym, ponieważ guz, który nabiłam sobie, o ironio, wpadając na tego idiotę wciąż się nie zagoił. Przez chwilę walczyłam z zapięciem pod brodą, pierwszy raz w życiu zakładałam coś takiego, więc nikogo nie powinno dziwić, że nie potrafiłam sobie poradzić. Justin widząc to, że nie potrafię wykonać tak prostej czynności podszedł do mnie wywracając oczami i jednym ruchem zrobił to, czego ja nie potrafiłam. Odwróciłam zawstydzona wzrok. Nie lubię, gdy jest tak blisko. To miesza mi w głowie i sprawia, że robi mi się gorąco. Szatyn wskoczył na swój pojazd i odwrócił się w moją stronę. W przeciwieństwie do mnie nie miał kasku na głowie. Cóż, widocznie ani ja, ani on dzisiaj nie przeżyjemy. Patrzył na mnie wyczekująco. Biłam się z myślami, czy to aby na pewno dobry pomysł. Z drugiej strony mam tylko jedno życie, a odrobina szaleństwa nie powinna mi zaszkodzić.
- Nie wierzę, że to robię - westchnęłam w końcu siadając za nim. Odwrócił się do mnie i ukazał rządek swoich białych zębów. Mogłabym polubić ten uśmiech.
- Trzymaj się.
Objęłam go delikatnie. Czułam się bezpieczniej trzymając go w pasie, niż łapiąc za cokolwiek innego, ale to nie zmieniało faktu, że mu nie ufałam. Justin kopnął w pedał gazu i odjechał z terenu szkoły. Jechał powoli do momentu, w którym znaleźliśmy się na głównej drodze. Chwilę później zacisnęłam nieco mocniej dłonie na jego tułowiu. Przyśpieszał z każdą sekundą. Rozumiałam, że może teraz nieco zaszaleć, bo drogi o tej porze świecą pustkami. Wiatr rozwiewał moje włosy, które wystawały spod kasku. Starałam się skupić na jakiejś głupocie, żeby nie zwariować, jak właśnie na swoich włosach. Niestety to nie pomagało. Zawsze myślałam, że lubię szybką jazdę, ale chyba zmienię zdanie. Zastanawiałam się jak szybko przesuwa się wskazówka na liczniku i kiedy Justin wykorzysta pełną moc swojego motoru. Chociaż może wolałabym tego nie dożyć?
- Hej Emsy! - krzyknął odwracając głowę w moją stronę. Niech ten idiota patrzy na tą pieprzoną drogę! - Pokazać ci coś fajnego?
Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, gdy nagle odsunęłam się od niego. Czułam, że jeszcze chwila i zlecę, więc z całej siły naparłam na niego swoim ciałem i mocniej zacisnęłam ręce. Chyba pierwszy raz w życiu przytulałam się tak mocno do kogoś, w dodatku niemal obcego. Czułam, że moje kończyny wibrują przez dudniące serce, pierwszy raz znalazłam się w takiej sytuacji i bałam się jak cholera. Jechaliśmy na tylnim kole. Przycisnęłam go bliżej siebie, o ile to było jeszcze możliwe. Nie chciałam panikować, ale to było coś nowego, coś przerażającego, a zarazem... ekscytującego. Justin zwolnił, a następnie poczułam jak motor upada i mknie dalej po ulicy. Wróciliśmy do normalnej jazdy, ale to nie sprawiło, że się od niego odsunęłam. Nie potrafiłam poluźnić swojego uścisku, co wyraźnie go bawiło.
- Zatrzymaj się! - krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam.
- Co?!
- Stój!
Wyglądał na zaskoczonego. Zjechał na bok i zahamował w taki sposób, że zarzuciło całym motorem na bok. Odkleiłam się od niego, choć nie było to łatwe, a następnie szybko zeskoczyłam i ściągnęłam z głowy kask. Na szczęście tym razem nie miałam żadnych problemów z zapięciem. Justin patrzył na mnie z uniesionymi brwiami, wciąż siedząc za kierownicą.
- Coś nie tak? - spytał głupkowato.
Oddychałam głośno i kręciłam głową. Nie potrafiłam złapać oddechu, czułam, że jeszcze moment i stanie się coś złego. Justin widząc co się ze mną dzieje, z nieco wystraszoną miną odstawił swój ukochany sprzęt na bok, a potem podszedł do mnie. Położył dłoń na moim ramieniu przez co się wzdrygnęłam. Liczyłam w myślach do dziesięciu z zamkniętymi oczami, próbowałam się uspokoić. Oczywiście, że mnie przeraził tym co zrobił! Gorsze było jednak to, że spodobała mi się ta spontaniczność. Gdy w końcu mój oddech się wyrównał spojrzałam na niego z wyrzutem.
 - Kretynie! - wrzasnęłam uderzając go w ramię. Zdziwiony moim zachowaniem potarł dłonią miejsce i zmarszczył brwi nie rozumiejąc o co mi chodzi. - Na przyszłość uprzedzaj mnie o takich akcjach!
- Um, nie chciałem cię, aż tak przestraszyć.
- W dodatku nie masz kasku! -wskazałam palcem na jego głowę ignorując jego tłumaczenie. - Chcesz się zabić?!
- Emily, uspokój się - mruknął wywracając przy tym oczami. W duchu dziwiłam się, że jest taki spokojny, że na mnie nie krzyczy. W porównaniu do mnie właśnie w tym momencie był oazą spokoju. - Nic by się nam nie stało, znam się na tym.
- Jaaasne - prychnęłam. Skrzyżowałam ręce na piersiach i zrobiłam obrażoną minę. Zachowywałam się w tym momencie jak wariatka. Przecież to co zrobił mi zaimponowało, ba, spodobało mi się. Ale z drugiej strony, to naprawdę było cholernie nieodpowiedzialne z jego strony. Znowu znalazłam argument do listy pod tytułem "Dlaczego nie mogę zbliżać się do Justina", szkoda tylko, że przy każdej okazji to robiłam.
- Emily...
- Nie możesz robić takich rzeczy! - pisnęłam. - Nie pozwalam!
Justin westchnął ciężko i palcami pociągnął za końcówki swoich włosów. Wyglądał jakby był zawiedziony, jakby coś mu nie wyszło. Moje policzki płonęły, nie byłam w stanie określić czy to przez złość, czy też z ekscytacji. Moje uczucia były niebezpieczną wybuchową mieszanką.
- Rozumiem, że mam cię teraz odwieźć... - powiedział cicho i spojrzał na mnie. Jego karmelowe tęczówki zdawały się być smutne. Mój Boże, chyba wariuję. Milczałam uparcie przez chwilę, a potem westchnęłam.
- W gruncie rzeczy to było całkiem fajne - szepnęłam nie patrząc w jego stronę, byłam jednak ciekawa jego reakcji. Podniosłam głowę, a kąciki moich ust delikatnie się uniosły. Chyba sama zachowuję się trochę jak on czy Logan. Moje emocje są skrajne. Cieszę się, a jednocześnie mam ochotę mu przywalić za to co zrobił. Justin zamrugał energicznie i uchylił lekko usta.
- O'Connell, zadziwiasz mnie - powiedział z uśmiechem. - To co, mała powtóreczka?
- Zgłupiałeś?! - krzyknęłam trącając go w ramię.
- Ale przecież powiedziałaś, że ci się podobało!
Wzruszyłam ramionami.
- Ale nie ufam ci - wyjaśniłam zakładając kosmyk włosów za ucho. - Jesteś narwany.
- Jaki jestem?! - fuknął.
- Właśnie o tym mówię.
Widziałam jak walczy sam z sobą, żeby nie powiedzieć czegoś co z pewnością by mi się nie spodobało.
- Nie jestem narwany - powiedział przez zaciśnięte zęby. Zaśmiałam się pod nosem i pokręciłam głową.
- Gdzie my w ogóle jedziemy, co? - spytałam. Justin wciąż prowadził wewnętrzną walkę, co mogłam wywnioskować po jego minie. Nie odpowiadał, więc zaczęłam stukać paznokciami o powierzchnię kasku.
- Przestań.
Uniosłam do góry brew i przyśpieszyłam tępo, wystukując idealnie rytm jednej z moich ulubionych piosenek. Czy tym razem też szybko przekroczę granicę? Gdy w gniewie zrobił krok w przód od razu przestałam. Nie chciałam mieć kolejnych siniaków na swoim ciele, wystarczy, że te, które mam na ramionach będą się goić przez długi czas. Czułam, że moje serce znowu przyśpiesza, z każdym krokiem, który wykonywał Justin. Bałam się, że mnie uderzy lub ewentualnie poddusi mnie, albo zrobi coś jeszcze gorszego. Zamknęłam oczy. Poczułam jak wyrywa mi czarny kask z dłoni. Czyli co, uderzy mnie nim? Upozoruje wypadek? Zaczynam tracić zmysły. Gdy przejechał opuszkami palców po skórze moich policzków, poczułam gęsią skórkę, a zaraz po tym falę gorąca. Otworzyłam szeroko oczy i zauważyłam, że Justin odgarnia moje włosy. Wsunął jeden z kosmyków, który był pozostałością dawnej grzywki za ucho, a następnie podniósł kask i włożył mi go na głowę.
- Chodź - pociągnął mnie za rękę w stronę swojego motocyklu. Czyli jednak potrafił pohamować swoje wybuchy złości? Miał w sobie coś dobrego, tak?

*

Nie pędził już tak jak wcześniej, co nie zmieniało faktu, że jechaliśmy naprawdę szybko. Miałam wrażenie, że podoba mu się to, że jesteśmy w tym momencie tak blisko siebie. Wciąż wolałam obejmować go w pasie, niż trzymać się uchwytów. Próbowałam walczyć z tą myślą, ale mnie samej bardzo się to podobało. To było coś nowego. Łamałam zasady Logana, łamałam dane wcześniej słowo Sam i wcale nie odczuwałam wyrzutów sumienia, bo przecież robiłam to co chciałam robić. Nie minęła chwila, a byliśmy w miejscu, w którym obudziłam się dzisiejszego poranka. Schodząc ze swojego miejsca oddałam mu kask i przygryzłam usta.
- Po co tu jesteśmy? - spytałam niepewnie. Nie utrzymywałam z nim kontaktu wzrokowego, nie mogłam tego zrobić. Łamanie zasad Logana było przyjemne, ale nawet ja znałam swoje limity. Nie mogę skrzywdzić swojego brata, bo mam taki wybryk. Nawet teraz mieszam się w swoich myślach... To zaczyna być frustrujące.
- To jedno z moich ulubionych miejsc - wyjaśnił, - nie chcę, żebyś kojarzyła je źle, bo rano trochę mnie poniosło.
Przygryzłam usta. Czy to miał być jakiś rodzaj przeprosin? Niezbyt mi się podoba. Kiedy ludzie zrozumieją, że to wcale nie jest trudne? Powiedzenie słowa "przepraszam". Co jest nie tak z Justinem, że zrobienie komuś krzywdy przychodzi mu z łatwością, a przyznanie się do błędu już nie?
Chłopak ruszył w stronę drogi, a gdy ja wciąż stałam w miejscu odwrócił się i skinął na mnie głową. Wywróciłam oczami. Przecież to z tej strony jest ten piękny widok, który widziałam rano. Z drugiej strony, mógł po prostu coś powiedzieć a nie kiwać w moją stronę. Nie miałam jednak innego wyjścia. Byłam skazana na niego. Wolnym krokiem ruszyłam w jego kierunku, przeszliśmy na drugą stronę, a następnie skręciliśmy w lewą stronę. Zauważyłam przymocowaną do drzewa tabliczkę, ale nie zdążyłam jej przeczytać, bo Justin pociągnął mnie za rękę. Znowu. Gdy tylko czułam jego dotyk robiło mi się cholernie gorąco. To jest złe. Nie powinien mieć na mnie takiego wpływu. Posłałam mu spojrzenie mówiące puszczaj, ale on wskazał dłonią na coś znajdującego się przed nim. Odwróciłam głowę w tamtym kierunku i uśmiechnęłam się pod nosem. To był naprawdę piękny widok, podobny do tego, który widziałam rano, ale tutaj było więcej magii. Piękny las rozścielał się pod nami, gdzie nie gdzie stały domki, można było dostrzec rzekę i mały wodospad. Zastanawiało mnie skąd taki dupek zna to miejsce? Pełne uroku, które sprawiało, że miałam ochotę usiąść i po prostu się zrelaksować. Wyłączyć myślenie.
- Podoba ci się?
W odpowiedzi kiwnęłam głową. Zauważyłam, że stoi tu jedna ławka, więc bez zastanowienia podreptałam w jej stronę i usiadłam. Podciągnęłam kolana pod brodę i patrzyłam na cudo natury.
- Czasami przychodzę się tutaj wyciszyć - powiedział cicho przysiadając się. Czemu znowu jest tak blisko? Czy on nie rozumie, że za każdym razem, gdy to robi, przysuwa się, albo przypadkiem mnie dotyka dostaję kręćka? Zacisnęłam mocno usta. - Znam jeszcze jedno takie miejsce.
- Szkoda, że nigdy mi go nie pokażesz - westchnęłam i spojrzałam na niego krótko.
- Nigdy nie mów nigdy skarbie.
Wywróciłam oczami. Ten dzieciak jest niemożliwy.                  
- A co jeśli Logan będzie tędy przejeżdżał i nas zobaczy?
- Nie obchodzi mnie to - wzruszył ramionami, - po za tym, ludzie tacy jak twój braciszek nie odwiedzają tego miejsca.
- Od kiedy taki dupek jak ty spędza czas patrząc na takie widoki, co?
- Czasami wolę to od patrzenia na cycki jakiejś lasce.
Prychnęłam. Odsunęłam się na koniec ławki. Jak to jest możliwe, że raz mam ochotę go polubić, a chwilę później chcę mu przywalić. Jeśli nasza znajomość będzie trwała dalej to pewnie trafię do zakładu dla psychicznie chorych. Może to właśnie okaże się być moim miejscem na ziemi?
- Żartowałem - mruknął.
- Molly też tak mówisz, za każdym razem jak wyrzucasz ją z łóżka?
Zamrugał energicznie powiekami.
- Co?
- Oh, nie udawaj, - machnęłam ręką, - wszyscy wiedzą, że z nią sypiasz i to nie tylko z nią.
Nieco zbladł. Wyglądał jakby ktoś właśnie strzelił mu w twarz.
- Nieważne - prychnął w końcu przerywając ciszę. - Sypiałem - zaakcentował mocno to słowo - z nią, ale to już skończone.
- Mhm. Nie obchodzi mnie to.
Głośna, irytująca melodyjka wydobyła się z jego kieszeni. Wyciągnął telefon i zerknął na wyświetlacz. Ah, właśnie, muszę się zapytać skąd niby ma mój numer. Zmarszczył czoło i przyłożył przedmiot do swojego ucha.
- Halo? - wywrócił chyba trzy razy oczami, zanim znowu się odezwał. - Okej, zaraz przyjadę.
Spojrzałam na niego niepewnie. Rozłączył się, a następnie wsunął telefon do kieszeni w swoich spodniach.
- Chodź.
- Niby gdzie?
- Muszę pojechać do domu.
Odsunęłam się i uniosłam pytająco brwi. Że niby co on powiedział?
- Przecież nie pojadę tam z tobą.
- Nie wygłupiaj się, przecież cię tu nie zostawię Emsy - spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie. - Przecież nie gryzę.
Nie wierzyłam, że to robię. Znowu. Ile niespodzianek kryje ten dzień? Miałam odwiedzić Justina w jego własnym domu? Miałam wejść do paszczy lwa? Tak po prostu? Podobał mi się. Próbowałam zwalczać swoje uczucia do niego, a z każdą minutą spędzaną z nim było ich jedynie więcej. A przecież nie powinno tak być. Mam wrażenie, że gram w jakimś kiepskim filmie. Z tym, że łamiąc zasady mojego brata, oraz jego gangu będę musiała za to wszystko zapłacić. W filmach wszystko kończy się zazwyczaj dobrze, kara zostaje zminimalizowana, ale tutaj tak nie będzie. Wiem o tym. Chcę jedynie poczuć, że żyję. Justin wsunął kask na moją głową, zapiął zabezpieczenie pod szyją, a potem znowu mknęliśmy ulicą. To wszystko sprawi, że jeszcze gorzko zapłaczę. Ale z drugiej strony to tylko jego dom. Nic wielkiego. Chyba po śmierci trafię do piekła.

Justin, czemu mam wrażenie, że lada moment doprowadzisz mnie do krawędzi?


_________________________________________
Nie lubię tego. Spieprzyłam, przepraszam. Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem, to bardzo dużo dla mnie znaczy. Kocham.

Wystarczy zwykłe czytam :) 
Błędy, przecinki i ewentualne powtórzenia poprawię jutro rano.

31 komentarzy:

  1. Niby co spieprzyłaś? Jak dla mnie jest idealnie <3 Ale co tam Ronia może wiedzieć.. Bądź co bądź, niech Ci nawet takie głupie pomysły nie przychodzą do głowy, że coś jest nie tak. Masz najlepszego bloga ever. I koniec tematu <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powierzam zdanie taj osoby. Twoje rozdzialy sa i beda ZAJEBISTE !

      Usuń
  2. Nic nie zepsułaś! Rozdział jest taki jak trzeba :) Czekam na nowy!

    OdpowiedzUsuń
  3. PIERDOLISZ, NIC NIE ZJEBAŁAŚ. ROZDZIAŁ BYŁ TAK ZAJEBISTY, ŻE JA NIE WIEM W JAKICH SŁOWACH GO OPISAĆ, BO W ZASÓBIE MOICH WYRAŻEŃ (A WIEDZ ŻE JEST ZAJEBIŚCIE GIGANTYCZNY) NIE MA TAKIEGO ZAJEBISTEGO KTÓRE BY TO OPISAŁO! KOCHAM I CZEKAM NA NASTĘPNY @ughshawty i zapraszam do mnie http://idontwannafallinlove-jbfanfiction.blogspot.com/ ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. jeśli wytłumaczysz dokładnie co spieprzyłaś to wtedy porozmawiamy, okej? weź uwierz w siebie i stwierdź wreszcie że jesteś zajebista :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Strasznie fajny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To opowiadanie jest powalajace. nie mogę sie doczekać kolejnego. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem pod mega wrażeniem !!! Czytam i nie mam ochoty przestać !! xx

    OdpowiedzUsuń
  8. tyryrtuytututyuytuytuytuyuyuyu czytaaaaam

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy Ty przestaniesz kłamać, huh?
    Wszystko jest cudowne, a tej się znowu coś nie podoba. Chyba masz za duże wymagania ^.^
    Ale z drugiej strony im większe ambicje tym jesteś lepsza więc tak trzymaj :)
    Rozdział cudowny i ciekawa jestem co się zdarzy w domu u Justina.. a może nic się nie zdarzy.. :)

    Dziękuję i kocham cię <3
    @aania46

    OdpowiedzUsuń
  10. aaaaa... genialne <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Nic nie spieprzyłaś, kochanie. Jest cudownie i cieszę się, że nareszcie dowiedziałam się w stu procentach co tak naprawdę czuje Emsy. To utwierdziło mnie jedynie w przekonaniach co i jak będzie dalej. Układam sobie w głowie jak na razie własną historię, ale z chęcią poznam Twoją.
    Do zobaczenia pod kolejnym rozdziałem, skarbie. x

    http://you-are-everything-i-see.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Nic nie spieprzyłaś, jest świetnie!
    Chociaż koniec w ciekawym momencie jak zawsze :D
    Ale wiesz...ja nadal czekam na cmok cmok :D
    se se se

    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  13. aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!
    jestem pod wrażeniem ;*
    czekam na nexta xD

    OdpowiedzUsuń
  14. Pokochałam to opowiadanie serio,wkrecilo mnie na maksa jestem pod wrażeniem:) I nic nie spiepszylas ten rozdzial jest mega dobry!Moje znajome,którym to poleciłam też jarają się nim i go czytaja :D WGL to mam mała prośbę,moglabys informować mnie o rozdziałach byłabym bardzo wdzięczna:) xoxo mój twitter: @Asia_Mik

    OdpowiedzUsuń
  15. kobieto ja Cię zabiję, już myślałam, że ją pocałuje i wgl x.x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, przepraszam! A co jeśli pocałują się na sam koniec opowiadania, albo wcale? ;>

      Usuń
  16. hej, przeczytałam dziś całe to opowiadanie i jestem pod mega wrażenieml,
    mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? mój tt: @mickeymouse_pl

    OdpowiedzUsuń
  17. Chęć bycia lepszym jest dobra, ale uwierz w siebie, bo piszesz świetnie :)
    Na pewno już to kiedyś mówiłam, ale idealnie prowadzisz akcję, w tym rozdziale szczególnie to widać, i szczerze - jestem pod wrażeniem.
    Oby tak dalej!
    @aroughversion

    OdpowiedzUsuń
  18. wchodzę na bloga - patrzę od ciebie komentarz. uśmiecham się jak pojebana, bo widzę jak jarasz się, że odnalazłaś bloga (czego kompletnie nie rozumiem) co prawda jutro piszę testy z angielskiego, ale musiałam przeczytać twojego bloga i żałuję bo nie wiem jak jutro będę funkcjonować. KURWA CZŁOWIEKU UZALEZNIŁAM SIE OD TEGO OPOWIADANIA, JEZU CHRYSTE. Nie wiem co ja mam tutaj pisać, więc napiszę: IUHGFDUIBGHFDIUBHFDIUBHFIDUBHIFDUBHIFDUBHIFDUBHFDUBHIFDHBIFDHBIDFBHDF.

    Tak, wiem. Mało oryginalne.
    UWAGA ROZPISZĘ SIĘ CHYBA TROSZKĘ.
    Uwielbiam sposób w jaki piszesz i opisujesz wszystko. Uwielbiam każdą akcję i w każdym rozdziale coś się dzieje. Kocham Emily i Justina i zacznę shippować Jemily (?) hahahah. Piszesz cudownie, uwielbiam cię kobietko!

    Nie rozumiem, dlaczego mój blog tak ci się podoba, skoro MÓJ w porównaniu do TWOJEGO, to jedna wielka kupa. Nie umiem dobrać słów, żeby napisać ci coś sensownego.
    PISZ SZYBKO, BO ZEJDĘ NA ZAWAŁ TUTAJ i masz mnie powiadamiać o rodziałach (!!!) @thisswagrauuhl.
    http://life-can-surprise.blogspot.com/
    PS. 26429704 napisz do mnie jutro, jak będziesz miała czas. Szablon jest cudowny i chętnie skorzystałabym z twojej propozycji (?) i chęci do zrobienia dla mnie szablonu.
    PS2. Na jakim blogu znalazłam linka do mojego bloga? :)

    OdpowiedzUsuń
  19. jak ty to spieprzyłaś, to jestem książe William.
    Ps. zapraszam też do mnie, opowiadanie o dziewczynie, która czuje obecność opętanych;) http://widzicosczegotyniezobaczysz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak dla mnie to jest to wspaniałe :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Jesteś niemożliwa! Kiedy zrozumiesz, że jesteś powietrzem, którym oddycham, że sprawiasz, że jestem kompletna? Jesteś moim brakującym kawałkiem.

    Emsy

    OdpowiedzUsuń
  22. Nareszcie przeczytałam ten rozdział, myślałam, że już nigdy tego nie zrobię.
    Głupia szkoła, a raczej totalnie zagubiona w czasoprzestrzeni i zdezorganizowana ja.
    Kocham ten rozdział, kocham ich wymianę zdań. Kocham.
    Wiem, że jesteś dla siebie CHOLERNIE surowa, ale to naprawdę jest dobre, bardzo dobre!
    Tyle czytam, serio, a w spisie opowiadania/książki jesteś w mojej czołowej trójce praktycznie.

    Literówki.
    Nie wiem, pisać ci literówki? Dobra, wypiszę.

    W pierwszym akapicie wdarł ci się błąd, brakuje jakiegoś słowa.
    „Miał na nosie okulary przeciwsłoneczne, choć niebo zdążyło zachmurzone.” Widzisz?

    „robią przy tym kółeczka.”
    Znów pierwszy akapit *robiąc
    jak ty kochasz "zjadać" literę „c” xD

    drugi akapit.
    „Nawet taki zadufanym w sobie dupkach.”
    *takim

    „Wyglądał jakby dopiero co się obudził, ale nie mogłam zaprzeczyć, że nawet z czymś takim na głowie nie wyglądał dobrze.”
    A nie czasem na odwrót? :)

    „- Nie ma mowy! - Powiedziałam głośno i dostanie.” *dosadnie

    I moje ukochane cytaty.

    „- Nigdy nie mów nigdy skarbie.” ♥

    „ - A co jeśli Logan będzie tędy przejeżdżał i nas zobaczy?
    - Nie obchodzi mnie to, - wzruszył ramionami.” ♥

    „Podobał mi się.” –przyznała się, to dopiero.

    „Chcę jedynie poczuć, że żyję.” Tak, uwielbiam takie fragmenty. Wiesz, jak doprowadzić ludzi do zawału podczas czytania.

    „- Chodź.
    - Niby gdzie?
    - Muszę pojechać do domu.
    Odsunęłam się i uniosłam pytająco brwi. Że niby co on powiedział?
    - Przecież nie pojadę tam z tobą.
    - Nie wygłupiaj się, przecież cię tu nie zostawię Emsy. - Spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie. - Przecież nie gryzę.” ♥

    „Justin, czemu mam wrażenie, że lada moment doprowadzisz mnie do krawędzi?” omgf, kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  23. jeny.. ten rozdział doprowadził mnie do szaleństwa. był po prostu genialny <3


    www.ryzykujac-zycie.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  24. Każdy twój rozdział jest niesamowity nic nie spieprzyłaś i sie nie zadręczaj :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Piszesz poprosu niesamowicie kochammm kocham <333

    OdpowiedzUsuń
  26. SUPER KOCHAM <333

    OdpowiedzUsuń