Wbiegając po schodach na górę od razu weszłam do swojego
pokoju i zrzuciłam z ramion skórzaną kurtkę Justina. Wylądowała na krześle przy
biurku. Nim zabrałam się za poszukiwanie nowych, przede wszystkim suchych
ciuchów wyciągnęłam swój telefon i rozłożyłam go na części, licząc, że uda mi
się go uratować. Ostrożnie wyciągnęłam kartę SIM, baterię i położyłam te
elementy na parapecie.
Wyciągnęłam nową bieliznę, parę krótkich spodenek i
koszulkę z nadrukiem, a następnie przeszłam przez przedpokój i znalazłam się w
łazience. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam okropnie. Na głowie
miałam stóg siana, a pod oczami znajdowały się ciemne zacieki z tuszu do rzęs.
Odkręciłam kurek z ciepłą wodą i nachyliłam się nad umywalką. Przemyłam buzię,
a potem wacikiem nasączonym płynem do demakijażu wytarłam wszystko. Dopiero po
wykonaniu tej czynności rozebrałam się i wrzuciłam ubrania do pralki, a
następnie wzięłam prysznic.
Wycierając kropelki za pomocą puchatego ręcznika
usłyszałam jak ktoś dosłownie wpada do domu robiąc przy tym dużo hałasu,
wstrzymałam oddech czekając na to co się wydarzy.
- Emily?!
Odetchnęłam z uglą, gdy rozpoznałam głos Logana.
Usłyszałam jego kroki na piętrze, oczyma wyobraźni widziałam jak nerwowo
zagląda do swojego pokoju, a potem do mojego.
- Jestem w łazience! - okrzyknęłam. Założyłam mokry
kosmyk włosów za ucho wciągając na siebie koszulkę.
- Co jest z twoim pieprzonym telefonem?! - wrzasnął
uderzając pięścią w drzwi przez co, aż podskoczyłam. Co jest nie
tak z tym chłopakiem?
- Zaraz wyjdę! - odpowiedziałam próbując zapanować nad moim
drżącym głosem. Szybko włożyłam na siebie resztę garderoby i nacisnęłam na klamkę.
Logan stał przede mną z poważną miną.
- Prawie dostałem zawału, rozumiesz?! - warknął
rozkładając ręce. - Ja pierdole Emily, myślałem, że coś ci się stało!
Zamrugałam energicznie. Niby czemu miałoby mi się coś
stać, hm? Stałam przed nim z lekko uchylonymi ustami.
- Co?
- Gdzie twój telefon?!
- Uspokój się, - powiedziałam robiąc krok w tył, -
przerażasz mnie.
Palcami przeczesał swoje włosy i oblizał usta, wyginał
też swoje palce we wszystkie możliwe strony. Był zdenerwowany.
- Zalałam mój telefon wodą - wyjaśniłam - czemu
myślałeś, że... no wiesz... coś mi się stało?
Zagryzłam usta czekając na jego odpowiedź. Będzie kłamał,
czy powie prawdę? A może po prostu nie odpowie? Logan zawsze o mnie dbał, byłam
jego oczkiem w głowie, tylko teraz zdawał się być wręcz przewrażliwiony.
- Słuchaj, - zaczął zamykając na chwilę oczy - mówiłem
ci, że mam teraz trochę problemów, pamiętasz?
- Pamiętam - kiwnęłam potwierdzająco głową.
- Są ludzie, którzy mogą chcieć zrobić ci krzywdę... - spojrzał na mnie uważnie, jakby sprawdzał, czy zrobił na mnie wrażenie. Moje
serce zabiło mocniej. Nie mogłam patrzeć na swojego brata, więc wyminęłam go i
weszłam do swojego pokoju. Co jeśli taką osobą jest, no nie wiem, chociażby Justin?
Powinnam wyznać Loganowi co się ostatnio wydarzyło, zaczynając od mojego
spotkania z McCannem. Wiedziałam, że szatyn jest tuż za mną, więc zapytałam go
słabym głosem.
- Jacy ludzie?
- Po prostu uważaj na siebie w najbliższym czasie - odparł spokojnie. - To nie potrwa długo, wszystko załatwię, tylko nie wychodź
nigdzie sama i zawsze odbieraj moje telefony, dobra?
Pokiwałam głową.
- Nie wiem czy będzie jeszcze działać - wskazałam głową
na elementy mojego telefonu rozłożone na parapecie. Odwróciłam się w stronę
biurka i zamarłam widząc kurtkę Justina rozłożoną na oparciu krzesła. Od razu
powędrowałam w tamtą stronę, chcąc zakryć swoim ciałem rzecz, która nie powinna
tu leżeć. Gdyby Logan ją dostrzegł zaraz zacząłby zadawać niewygodne pytania.
- W moim pokoju znajdziesz jakiś stary telefon - odparł,
- w szafce przy drzwiach.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się słabo.
- Wszystko z tobą w porządku Emsy? Wydajesz się być
spięta.
- Wydaje ci się - przeczesałam palcami wilgotne,
splątane włosy. Logan mi nie uwierzył, ale widocznie, gdzieś się spieszył, bo
nie pytał o nic więcej. Poprawił materiał swojej koszulki.
- Muszę iść. Będę wieczorem.
Wyszedł zamykając za sobą drzwi, opadłam na krzesło
stojące za mną i odchyliłam głowę do tyłu. Dlaczego nie umiałam mu powiedzieć
chociażby o McCannie? Czemu to wydawało się takie skomplikowane?
Schowałam swoją twarz w dłoniach, wszystko powoli
zaczynało mnie przytłaczać. Nie chciałam słuchać Logana. Jeśli mam zginąć, to
może się to stać, ale niech on nie ma przez to problemów. Słysząc jak odjeżdża
spod domu swoim samochodem poszłam do jego pokoju.
Ściany w pomieszczeniu były jasne, nad biurkiem wisiała
jego stara deskorolka, którą złamał w połowie dwa lata temu, obok wisiało kilka
czapek, w których kiedyś chodził. Wszędzie leżały jakieś firmowe naklejki.
Schyliłam się i odsunęłam pierwszą szufladę, gdzie na wierzchu leżały trzy
różne modele telefonów. Wywróciłam oczami widząc pudełko, które leżało pod
nimi. Wiedziałam co znajduje się w środku. Masa pieniędzy. W każdym kącie tego
pokoju znajdowała się kasa. Wolałam nie interesować się zbyt dogłębnie tym
skąd Logan jej tyle bierze. Zasunęłam pierwszą szufladę wyciągając z niej
telefon. Byłam ciekawa co znajduje się w tej niżej, więc przygryzając usta
osunęłam ją. Na wierzchu leżało mnóstwo różnych kartek, uniosłam do góry brew.
Wsunęłam rękę pod spód i wyczułam foliowy woreczek, a potem jeszcze kilka,
chwyciłam jeden z nich i wyciągnęłam na wierzch. Położyłam na dłoni opakowanie wypełnione białym
proszkiem.
Kokaina.
Zagryzłam mocno usta. Logan tylko sprzedawał, tak? Więc
dlaczego to świństwo znajduje się w jego pokoju? Nie powinien tego trzymać w
jakimś bardziej niedostępnym miejscu? Pokręciłam głową. Myślałam, że nie jest
taki głupi. Odłożyłam wszystko na miejsce i wróciłam do siebie.
*
Leżałam na swoim łóżku z poduszką pod plecami i laptopem
na kolanach. Zastanawiałam się, gdzie jest mój brat oraz tata. Wiedziałam, że
mama pojechała do babci, bo zadzwoniła do mnie zaraz po pracy. Podparłam się na
łokciach, by przyciągnąć komputer bliżej siebie. Moje spojrzenie padło na
kurtkę, która wciąż leżała na oparciu krzesła. Powinnam ją schować, rozprasza
mnie. Podeszłam bliżej i podniosłam ją do góry, przez co od razu poczułam
zapach jego perfum. Pachniał tak dobrze. Wzdrygnęłam się na tą myśl. Czułam, że
powoli zaczynam coś czuć do wysłannika diabła. To nie było dobre. Wyciągnęłam
wieszak z szafy i odwiesiłam kurtkę Justina.
Głośny, denerwujący dzwonek mojego nowego telefonu
rozbrzmiał w całym pomieszczeniu. Leniwie zerknęłam na wyświetlacz. Logan.
- Halo?
- Nie wrócę dzisiaj do domu - poinformował, - wiesz, że
mama jest u babci?
- Tak.
- Ojciec jest w pracy. Zamknij drzwi i okna. Dobranoc.
- Dobranoc.
Odłożyłam telefon i pokręciłam głową. W pracy, chciałam się głośno roześmiać.
Nie wierzyłam w to, że mój ukochany tatuś zostawał po godzinach w biurze.
Głosik w mojej głowie podpowiadał mi gdzie jest. Wiedziałam co robił.
Złość, która zaczęła mną targać zaprowadziła mnie z
powrotem do szafy. Założyłam swoją dżinsową kurtkę, a na nogi wsunęłam stare,
nieco zniszczone trampki. Do kieszeni krótkich spodenek wsunęłam telefon. Wyłączyłam
laptopa i zabrałam ze sobą klucze. Chwilę później byłam już na dole, zamknęłam
okno w kuchni i salonie. Wyszłam z domu mocno trzaskają drzwiami. Przekręciłam
klucz w zamku.
Ruszyłam w kierunku miasta. Szłam szybko utrzymując tępo
ciągle jednakowe tępo. Nie rozglądałam się, po prostu zmierzałam do swojego
celu. Jestem z tych osób, które się nie poddają, w momencie, gdy dokładnie
wiedzą czego chcą i właśnie teraz wiedziałam, że nie mogę odpuścić, że muszę to
zobaczyć na własne oczy. Zatrzymałam się dopiero na przystanku autobusowym. Minuty
do przyjazdu autobusu dłużyły mi się w nieskończoność. Nerwowo stukałam
paznokciami o ekran nowego telefonu.
Gdy w końcu pojazd zajechał na przystanek zajęłam miejsce
z przodu, przy oknie i obserwowałam zmieniający się za nim obraz. Nie myślałam
zbyt dużo, po prostu chciałam się przekonać, czy to wszystko jest prawdą.
Wysiadłam na czwartym przystanku, który znajdował się obok stacji paliw.
Nie była to okolica, która zachęcała do ponownych
odwiedzin, świeciło się tylko kilka latarni. Nigdy wcześniej nie byłam tu
osobiście. Czując, że zaczynam pękać i lada moment odwrócę się, by wrócić do
domu, dłonią sięgnęłam do swojej szyi i złapałam w palce małe piórko.
Naszyjnik, który dostałam bardzo dawno temu. Nabrałam powietrza i wypuściłam go
ze świstem. Nie poddawaj się Emsy.
Usłyszałam głos bliskiej mi osoby w głowie.
- No właśnie, nie pękaj Emsy - powiedziałam pod nosem do
samej siebie. Rozejrzałam się dokładnie, a następnie przeszłam na drugą stronę
ulicy. Szłam wolniej niż wcześniej, ale nie oglądałam się za siebie.
Wiedziałam, że jestem już za blisko swojego celu, by odpuścić. Nie
zastanawiałam się nad tym, że lada moment odjedzie stąd ostatni autobus, a
kolejny będzie dopiero około szóstej rano. Byłam zdeterminowana. Z rękoma w
kieszeniach przemierzałam znane mi tylko z opowieści uliczki. Szukałam starej
kamienicy z numerem piętnastym. Rozglądałam się dokładnie, wiedząc, że gdzieś
tu jest. Minęłam grupkę chłopaków pijących piwo, którzy na mój widok zaczęli
rzucać jakimś idiotycznymi uwagami.
- Gdzie idziesz księżniczko?!
Wywróciłam oczami. Dlaczego niektórzy faceci nie potrafią
znaleźć sobie normalnego zajęcia, tylko zaczepiają wszystkie dziewczyny?
- Do pierdolonego zamku - warknęłam przez ramię.
Wkurzało mnie takie zachowanie, a nie imponowało. Ci kolesie byli obrzydliwi. Byłam pewna, że to nie była
ich pierwsza puszka piwa. Idąc przed siebie, poczułam, że ktoś łapie mnie za
przedramię. Od razu się odwróciłam i zamachnęłam ręką, by spoliczkować swojego
oprawce. Chłopak jednak zdążył złapać moją dłoń. Spojrzałam na niego z
obrzydzeniem, ten zaś uśmiechnął się szyderczo.
- Nie powinnaś przeklinać.
- Nie powinieneś oddychać - odparłam pewna siebie.
Oczywiście, że trochę się bałam. Z tym, że to był zwykły palant, bez
perspektywy na życie. Co mógł mi zrobić? Uderzyć? Wzruszające! W porównaniu z McCannem
oraz gangami był jak nieszkodliwy insekt. W dodatku był wstawiony, co tylko
utrudniało mu sprawę, bo strasznie się chwiał.
- Uważaj na słowa.
Prychnęłam.
- Jestem pewna, że wiesz, kim jestem - spojrzałam mu
bezczelnie w oczy. Od zawsze zadziwiało mnie to jaka potrafię być silna i jak
potrafię walczyć o swoje, gdy do czegoś zmierzam. Wiedziałam też, że to tylko
chwilowe, że minie jakiś czas, a cała energia mnie opuści, dlatego chciałam
działać szybko.
- Moją nową zabawką? - oblizał usta językiem, przez co
zrobiło mi się niedobrze. Nie wiem czy ten chłopak zdawał sobie sprawę z
istnienia szczoteczki i pasty do zębów, ale ktoś powinien mu uświadomić, że
mamy XXI wiek i coś takiego istnieje.
- Jestem pewna, że mój brat... pewnie kojarzysz gościa.
Logan O'Connell? Będzie zachwycony, gdy dowie się kto dotykał jego
siostrzyczki.
Mina tego palanta była niesamowita. Uchylił usta i od
razu mnie puścił, wiedziałam, że szuka w głowie podobieństwa pomiędzy mną i
Loganem. A było one znikome, w dodatku panujący pół mrok niczego mu nie
ułatwiał. Czułam rosnącą wściekłość i nienawiść do tego chłopaka,
traktował mnie jak zabawkę. Spotkał mnie na ulicy i chciał, żebym była jego.
Ohyda! Nienawidzę tego w mężczyznach, zachowują się jakby byli niewiadomo kim i
mogliby robić co chcą. Jakby wybierali sobie spośród "dostępnych modeli" tą, którą chcą i jakby mogli zabawiać się z
nią kiedy najdzie ich taka ochota. Chodziło mi oczywiście o takich pospolitych
idiotów, którzy całe życie spędzają pijąc i szukając łatwej okazji na
zaliczenie kogoś.
Zrobiłam dwa kroki do tyłu zwiększając dystans pomiędzy
nami, wiedząc co zaraz powie chłopak.
- Nie wierzę ci.
Uśmiechnęłam się pobłażliwie. Musiałam działać szybko.
Wróciłam do miejsca, w którym stałam i zgięłam kolano kopiąc go w krocze. Zgiął
się w pół, a ja w tym czasie odwróciłam się szybko na pięcie i zaczęłam
uciekać.
Wszyscy znają Logana, ale ze mną bywa różnie. Niektórzy
wiedzą kim jestem, inni się tego domyślają, a ci trzeci nie wiedzą o moim
istnieniu. Wbiegłam pomiędzy bloki. Nie miałam pojęcia, czy ten gnojek ruszył
za mną, czy przypadkiem nie szuka mnie teraz ze swoimi kumplami, więc dlatego
ciągle biegłam. Biegłam, biegłam i biegłam. Powoli opadałam z sił. Zatrzymałam
się koło jakiegoś sklepu, gdzie panowała niemal całkowita ciemność. Próbowałam
złapać oddech. Moje mięśnie odmawiały posłuszeństwa, czułam, że lada moment
stracę przytomność. Szybko kucnęłam i schowałam głowę pomiędzy nogi zamykając
oczy. Mama zawsze kazała mi to robić, gdy robiło mi się słabo. Podziałało.
Wolno podniosłam głowę do góry i rozejrzałam się po okolicy,
w której się znalazłam. Biegnąc nie zwracałam zbytnio uwagi na to, gdzie się kieruję. Powoli podniosłam się do góry. Na przeciwko mnie, znajdowała się
kamienica. Uśmiech przemknął po mojej twarzy, gdy zobaczyłam, że dotarłam do
swojego celu. Wolnym krokiem ruszyłam w tamtą stronę. Pierwszy raz czułam
niemal każdy mięsień, wszystko mnie bolało. Tak, to z pewnością moja wina, bo
zawsze obijam się na lekcjach wychowania fizycznego. Numer wiszący na kamienicy oświetlany był przez małe
diody, wspięłam się po kilku stopniach do góry i pchnęłam stare skrzypiące
drzwi. Stuknęłam kilkakrotnie palcem w swoje usta zastanawiają się gdzie znajduje się mieszkanie, którego szukałam. Nie byłam pewna, czy to ósemka czy
dziewiątka, nie znałam też nazwiska osoby, której szukałam. Wzruszyłam
ramionami. Wszystko jedno. Jestem przecież ekspertką w robieniu z siebie
debila, więc mogę odwiedzić wszystkie mieszkania. Weszłam na odpowiednie piętro
i skierowałam się pod mieszkanie z numerem ósmym. Przy dzwonku widniało jakieś
nazwisko, ale nawet go nie odczytałam. Uderzyłam kilkakrotnie pięścią w drzwi.
Słyszałam dość głośną muzykę, ale nikt nie otwierał. Moja irytacja
wzrosła. Znowu zastukałam.
Dopiero za czwartym razem ktoś przekręcił zamek w
drzwiach. Czekałam z zapartym tchem na to kogo zobaczę. Drzwi otworzyła niska
kobieta, o obfitym biuście ze zmierzwionymi, jasnymi włosami, jej nogi były
gołe. Stała w koszuli... mojego ojca. Poczułam, że robi mi się niedobrze. Sama
wybierałam mu tą koszulę, by pasowała do krawatu jaki kupiła mu mama...
- O co chodzi? - spytała patrząc na mnie jak na idiotkę.
- Przepraszam - skłamałam - nie wie pani, gdzie mieszka
osoba o nazwisku Black?
Palnęłam pierwsze nazwisko jakie przyszło mi do głowy.
Kobieta zmrużyła oczy, jakby się nad czymś zastanawiała. Wykorzystałam ten moment
i zerknęłam przez jej ramię. Chciałam się upewnić, czy wzrok nie płata mi
figli. Na przedpokoju, pod ścianą stała teczka, para czarnych butów, a na
wieszaku znajdował się płaszcz mojego ojca.
- Nie. Nikt taki tu nie mieszka.
-Dziękuję - odpowiedziałam, chociaż miałam ochotę
wydrapać jej oczy. Odwróciłam się na pięcie, odeszłam kilka kroków, a potem mocno
zacisnęłam oczy. To bolało.
Mój ojciec to hipokryta i kłamca. Mówił, że już nic go
nie łączy z tą sekretarką, mówił, że ten romans już dawno się skończył... Nie
potrafiłam wtargnąć do mieszkania tej kobiety, nie potrafiłam wkroczyć tam i
wydrzeć się na swojego ojca, byłam na to wszystko za słaba. Zjechałam po
ścianie na dół i otarłam łzy, które pojawiły się na moich policzkach. Światło
na klatce schodowej zgasło. Czułam jakby na moim sercu pojawiła się rysa. Blizna,
które nigdy nie zniknie. Nie potrafiłam zrozumieć jak można robić coś takiego
osobie, którą się kocha? Jak on może tak krzywdzić mamę? Nie chciałam widzieć
mojego ojca, ani słuchać jego kłamstw. Zawsze wierzyłam w to, że, gdy ktoś robi
coś złego to do niego wraca. Co jeśli to nie wraca do niego, a do mnie? Co ja
właściwie takiego zrobiłam, że to wszystko spotyka mnie i moją rodzinę?
Pociągnęłam nosem przymykając oczy. Musiałam się uspokoić
i spróbować wrócić do domu. Poczułam jak ktoś położył coś na moim ramieniu i
podskoczyłam jak oparzona, a moje serce zaczęło szybciej bić.
- Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz?
Wiedziałam do kogo należy ten głos. Moje życie zmieniało
się w piekło. Wyglądało to tak, jakbym balansowała na kamieniach otoczonych lawą,
wiedząc, że nie ważne co zrobię i tak lada moment wpadnę do gorącej cieczy, a
potem w ułamku sekundy spłonę. Było ciemno, więc wiedziałam, że chłopak nie
zdaje sobie sprawy z tego, że to ja
znajduję się na tej podłodze.
- Słyszysz mnie? - potrząsnął lekko mną lekko. Nie
potrafiłam mu odpowiedzieć. Zaskoczyło mnie to, że zainteresował się zupełnie
obcą osobą, z drugiej strony zastanawiało mnie co tu robi? Mój wzrok
przyzwyczajony do ciemności powędrował za nim, gdy podniósł się i podszedł do
ściany po drugiej stronie. Pstryk. Wszystkie lampy zapalały się powoli
oświetlając na całej długości piętro. Wiedziałam, że jeśli się odwróci poczuje
rozczarowanie na mój widok.
Nie chciałam, żeby mnie oglądał, nie chciałam, żeby mi
dokuczał na biologii. Nie chciałam, by wspominał o tym jak beznadziejnie
wyglądałam, siedząc pod ścianą i zalewając się łzami w samotności. Odwrócił się w moją stronę i gdy dostrzegł, że to ja, uchylił usta ze zdziwienia.
Speszona od razu odwróciłam głowę.
- Emily?
Nie odpowiedziałam. Siedziałam w tej samej pozycji, a on
stał kilka kroków przede mną i patrzył. Czułam jak jego wzrok wypala dziurę w
mojej skórze, jakby naprawdę zastanawiał się co się ze mną dzieje, czemu tu
jestem i dlaczego nie ma przy mnie Logana?
- Coś się stało? - spytał przyklękając.
- Nie - skłamałam zagryzając usta.
- Wiesz, że umiem rozpoznać kiedy ktoś kłamie?
- Nie powinno cię obchodzić co tu robię - warknęłam. Nie
mogę być dla niego miła, bo to może doprowadzić do czegoś, czego bardzo nie
chcę. Wystarczy, że podoba mi się jego wygląd. Słyszałam jak przeklina pod
nosem. Chwilę później poczułam jak jego ręce łapią mnie za ramiona. Zmusił
mnie, żebym wstała, a następnie przycisnął do ściany. Mocno zaciskał palce.
Czułam jej zimną powierzchnię pod plecami pomimo ubrań. Zdenerwowałam go?
Serio? W taki sposób? Tak łatwo, było go doprowadzić do granicy? Spojrzałam w
jego oczy. Szalały w nich gniewne ogniki, a na szyi pojawiła się mała,
pulsująca żyłka.
- Jesteś kurwa taka niewdzięczna! - wrzasnął prosto w
moją twarz. Zatrzęsłam się ze strachu.
- I taka beznadziejna! - dodałam określenie na temat
samej siebie równie głośno co on. Ja chyba też powoli traciłam kontrolę nad
sobą. Wszystko szło w złym kierunku. Był zdziwiony moją postawą. Miałam
wszystkiego dość, chciałam, żeby to się skończyło. Jeśli moje przypuszczenia
były słuszne jego celem była moja śmierć, prawda? Dlatego chciałam go
sprowokować. - Ale nie tak beznadziejna jak ty - zadrwiłam śmiejąc się przez
łzy gromadzące się w moich oczach.
- Co powiedziałaś?!
Moje stopy nie dotykały już nawet marmurowej powierzchni.
Jedną ręką przyciskał mnie do ściany, a drugą podtrzymywał mój podbródek.
- Powtórz co powiedziałaś! - wrzasnął. Nikt nas nie słyszał
przez głośną muzykę, którą słychać było z mieszkania tej wywłoki.
- No dalej! - odparłam, a słona kropla spłynęła po moim
policzku. - Uderz mnie, zrób cokolwiek! Chcę coś poczuć!
Jego twarz znowu znajdowała się tak blisko mojej. Cały kipiał
ze złości, jego od razu mocniej ścisnęły moje ramiona. Czułam, że jeszcze
trochę a usłyszę jak łamie mi kości.
- Nie prowokuj mnie O'Connell.
Zaśmiałam się w głos, co tylko sprawiło, że znalazłam się
wyżej. Bolały mnie ramiona, wiedziałam, że przez jego uścisk na mojej skórze
pojawią się siniaki.
- Zrób to co masz zrobić i odejdź - wyszeptałam
zaciskając oczy, - zabij mnie.
Może i byłam desperatką, ale nie dawałam już
rady. Zdawałam sobie, że to dopiero początek. Chciałam się poddać i odejść.
Może istnieje reinkarnacja? Może w kolejnym życiu będzie łatwiej, może będę
szczęśliwa? Nie będę musiała udawać, nie będę skrywać tajemnic, które niszczą
moją duszę? Czekałam na jakiś cios, na cokolwiek. Zamiast tego moje stopy
zderzyły się z podłogą, zachwiałam się i wylądowałam w ramionach Justina. To
było niezręczne, odepchnęłam się od jego klatki piersiowej dłońmi i syknęłam z
bólu. Odsunęłam się od niego robiąc krok w bok. Skuliłam się z powodu
narastającego bólu. Nie potrafiłam się ruszyć, wszystko mnie bolało.
- Nie zabiję cię - powiedział
spokojnie Justin przykucając przy mnie, - skąd ci to przyszło do głowy Emily,
zwariowałaś?
- Nienawidzisz Logana.
- Ale to nie oznacza, że nienawidzę
ciebie.
Zamrugałam energicznie. Poczułam jego
dłonie na swoich ramionach i od razu się wzdrygnęłam. Westchnął cicho.
- Możesz to ściągnąć? - wskazał na
kurtkę. - Chyba zrobiłem ci krzywdę...
Nic nie odpowiedziałam, zsunęłam
ubranie z ramion, choć wywołało to nieprzyjemne uczucie. Podwinęłam rękawy
bluzki, by zobaczyć swoje ramiona i znowu poczułam łzy w oczach. Ciemne ślady
jego palców zdobiły lewe i prawe ramię.
Spojrzałam na niego. Wyglądał jakby było mu głupio, ale pomimo to nie
usłyszałam z jego ust przeprosin.
- Nie możesz mnie prowokować - powiedział spokojnie przeczesując palcami swoje włosy. Nie odpowiedziałam mu,
bo gdybym to zrobiła pewnie znowu wpadłby w szał.
- Co tu robisz Emily? - wzruszyłam
ramionami. - Wiesz, że w tej dzielnicy kręci się tu dużo nieodpowiednich ludzi.
- Takich ja ty? - spytałam nieco
złośliwie, ale chyba bardziej go rozbawiłam. Usiadłam na marmurowej posadzce i
palcami jeździłam po śladach, które znajdowały się na mojej skórze. Justin siedział
przez chwilę cicho obserwując co robię, a potem zupełnie poważnym tonem
patrząc wprost w moje niebieskie oczy zadał pytanie.
- Uważasz, że jestem dla ciebie
nieodpowiedni? - Kiwnęłam głową i odwróciłam
spojrzenie bojąc się, że wpadnie w szał. Zamiast tego westchnął. - Chciałbym być odpowiedni.
Nie wiedziałam jak mam to interpretować.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, ani co o tym myśleć. Byłam zmęczona, chciało mi
się spać. Najpierw uciekałam przed jakimiś idiotami, potem moje przypuszczenia
się potwierdziły, a na koniec moje plecy i ramiona niemal zostały zmiażdżone.
Chciałam położyć się spać i wyłączyć myślenie.
- Zawieziesz mnie do domu? - spytałam
cicho. - Nie chcę tu być.
______________________________________
Wystarczy zwykłe czytam :)
Kiedyś będę zadowolona z tego co piszę... kiedyś też pewnie ogarnę przecinki, a do tego czasu będziecie musieli się zadowolić tym co jest, haha. Buziaki!
PS Przypominam, że jeśli ktoś chce być informowany o nowych postach powinien to zgłosić w zakładce Informowani.
ewhuyghfwuygy <3 uwielbiam ^^
OdpowiedzUsuńasdfghjklasdfghjkl DZIĘKUJĘ ♥
Usuńuwielbiam ♥
OdpowiedzUsuńz każdym nowym rozdziałem coraz bardziej podoba mi się to opowiadanie, a myślałam, że już bardziej podobać mi się nie może. Jesteś niesamowita :) / @ronicca
To Ty jesteś niesamowita! :) Bardzo, bardzo, bardzo Ci dziękuję! xx
Usuńpo prostu brak mi słów. czytając twoje teksty tracę wiarę w to, że potrafię napisać komentarz. naprawdę. mam taką pustkę w głowie, bo nie mam się do czego przyczepić i wszystko jest takie cudowne <3
OdpowiedzUsuńale ty wiesz że cię uwielbiam ;)
*Dziki taniec szczęścia*, nie wiem czemu, ale Twoje komentarze zawsze sprawiają, że się uśmiecham. SDFGHJKSDFGHJK DZIĘKUJĘ ♥
Usuńnie rozumiem Cię... JAK CI SIĘ MOŻE TO NIE PODOBAĆ? o.O
OdpowiedzUsuń"Uważasz, że jestem dla ciebie nieodpowiedni? [...] Chciałbym być odpowiedni."
... nawet nie wiem co o tym myśleć. Kocham ten fragment! <3
Ogólnie cały rozdział jest cudowny, a co do przecinków: jest spoko, nie znam się na interpunkcji, ale nie przeszkadzają w czytaniu i nigdzie nie zauważyłam "rażącego" braku przecinka.
Podsumowując.. Kocham Cię i czekam na kolejny rozdział, bo jestem straaaasznie ciekawa co będzie się działo dalej u Emsy :)
@aania46
No nie wiem... jakoś tak, jak mi się będzie podobało to dam znać XD Jestem po prostu bardzo surowa dla siebie, bo wiem, że potrafię lepiej :)
UsuńKOCHAM, KOCHAM, KOCHAM ♥♥♥
♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńCudowny, fantastyczny, zajebisty rozdział <3<3
OdpowiedzUsuńA w tym fragmencie się zakochałam: "Uważasz, że jestem dla ciebie nieodpowiedni? [...] Chciałbym być odpowiedni."
Co się tak uczepiliście tego fragmentu, haha? Serio jest dobry ♥? Dziękuję Ci pięknie misiaczku! :) xx
Usuńczytam ♥
OdpowiedzUsuńRany! Naprawdę ktoś zwraca uwagę na przecinki? :P Pfff
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i ta końcówka...już myślałam, że będzie może cmok cmok a tu dupa :P
No nic, czekam na następny :D
@ameneris
Ps. Też zakochałam się w tym fragmencie "Uważasz, że jestem dla ciebie nieodpowiedni? [...] Chciałbym być odpowiedni." To było takie...awwwww :D
asdfghjk umieram *_*
OdpowiedzUsuńWiem że się powtarzam (i pewnie powiem to jeszcze wiele razy) ale kocham twój styl pisania. Cudownie piszesz UWIELBIAM!
OdpowiedzUsuńJezu, to jest takie ashdjskanduebzkfj *.* nie mogę się doczekać następnego!
OdpowiedzUsuń@kejelejjudiajej xx
super
OdpowiedzUsuńto jest swietne, pisz dalej
OdpowiedzUsuńNiesamowite :D
OdpowiedzUsuńHah czy jestem jedyną osobą, która no cóż, pokochała ten fragment :
OdpowiedzUsuń- Gdzie idziesz księżniczko?!
[...]
- Do pierdolonego zamku. - Warknęłam przez ramię.
?
Hah cudownie piszesz ! Łatwo się czyta a błędów nie ma ;) Z niecierpliwością czekam na dziewiątkę ;D
Pozdrawiam i życzę dużo weny :]
Jesteś luką w mojej głowie. Jesteś przestrzenią w moim łóżku. Jesteś ciszą między tym, co pomyślałam, a tym, co powiedziałam. Jesteś nocnym lękiem. Jesteś moją głową. Jesteś moim sercem. Przypominasz mi jak to było czuć się żywym.
OdpowiedzUsuńBoję się przeczytać jeszcze raz, boję się że to zniknie, bo jest zbyt piękne żeby było prawdziwe. Może pewnego dnia zrozumiem dlaczego wszystko, czego dotykam, umiera.
Emsy
Czytam :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz. Masz wielki talent, którego mogę Ci jedynie zazdrościć.
OdpowiedzUsuńDostrzegłam jedynie nieliczne błędy, jednak nie przykuwałam do nich szczególnej uwagi, bo pozostała treść świetnie je rekompensowała.
"- Chciałbym być odpowiedni." To zdanie zdecydowanie zostanie w mojej głowie na długo. Co właściwie znaczy? Tego mogę się tylko jak na razie domyślać, a mam nadzieję, że dowiem się w kolejnych rozdziałach.
Już nie mogę się doczekać, kochana.
Powodzenia. xx
http://you-are-everything-i-see.blogspot.com/
Jejciu to jest świetne !!
OdpowiedzUsuńpozwól, że wypiszę ci literówki:
OdpowiedzUsuń*mocno trzaskają drzwiami
*utrzymując tępo ciągle jednakowe tępo.
*zastanawiają cię, jaki numer miało
*Potrząsnął lekko mną lekko.
„- Gdzie idziesz księżniczko?! (…)
- Do pierdolonego zamku. „
„- Nie powinnaś przeklinać.
- Nie powinieneś oddychać.”
„Co mógł mi zrobić? Uderzyć? Wzruszające!”
kocham te fragmenty ♥
ten moment, gdy mówi do niej w tych ciemnościach nie wiedząc, że to ona, a potem dostrzega zdziwiony, że to ona = ASDFSGHJKLASDAFDGFHGHJKJ omgf
Jezuu, uwielbiam jak kreujesz ich wzajemne uciekanie przed sobą.
Zdycham jak czytam te ich dialogi, które pod maską obojętności kryją w nich tyle emocji!
„Jesteś kurwa taka niewdzięczna!” ♥ yhym, kocham. Częściowe odkrycie maski, wielbię.
"- I taka beznadziejna!” idealnie wpasowane, idealna odpowiedź jaką mogła mu na to rzucić, wywołuje tym jeszcze większe napięcie i prowokuje go, omgf
"Chcę coś poczuć!” zgon. po prostu zgon.
„- Uważasz, że jestem dla ciebie nieodpowiedni?” pytanie przepowiednia? :)
"- Chciałbym być odpowiedni.”
Tak, ty jednak chcesz, żebym dostała zawału. Piszesz za idealne dialogi, zdecydowanie. Omgf, ale dałaś. Z tego rozdziały wylewa się tyle emocji, że ja nie mogę.
Idę się uczyć, ale wieczorem dalej nadrabiam zaległe rozdziały.
Jak będziesz miała czas to przeczytaj ten mój pierwszy rozdział.
Świetne.!<3
OdpowiedzUsuńuuu nieżle się porobiło xx
OdpowiedzUsuń@SylviaS_99
Jak to czytam to sie zatracam dzieki ze piszesz <33
OdpowiedzUsuń- Uważasz, że jestem dla ciebie nieodpowiedni?
OdpowiedzUsuńKiwnęłam głową i odwróciłam spojrzenie bojąc się, że wpadnie w szał. Zamiast tego westchnął.
- Chciałbym być odpowiedni.
Cudny moment *.*
Czyyyytam
OdpowiedzUsuńCzytam i kocham *.*
OdpowiedzUsuń