Rozdział siódmy



Ze względu na to, że zostało jeszcze trochę czasu do końca przerwy ruszyłam w kierunku stołówki. Od razu dostrzegłam Logana, który właśnie coś przeżuwał. Rzuciłam niedbale swoją torbę na podłogę i usiadłam obok swojego brata.
- Coś ty taka zarumieniona? - spytał chłopak przyglądając mi się z uwagą. Automatycznie dotknęłam swoich policzków marszcząc przy tym brwi, zdawały się być gorące. Zarumieniona? Ja się przecież nie rumienię! To niemożliwe, żeby ten dupek doprowadził do takiego stanu. Po prostu nie wierzę! Moje policzki przybrały czerwonawy odcień przez Biebera? Koniec świata jest bliski... Wzruszyłam ramionami udając obojętność i sięgnęłam po frytkę. Czułam na sobie nie tylko jego ciekawskie spojrzenie, ale i reszty jego kumpli.
- Nie gapcie się tak - mruknęłam zasłaniając swoją twarz kosmykami włosów.
- Na pewno byłaś w bibliotece?
- Nie, tak naprawdę byłam z pierwszym lepszym kolesiem w toalecie piętro wyżej - mruknęłam ironicznie wywracając oczami. - Postanowiłam wziąć z was przykład. Oczywiście, że byłam w bibliotece!
To nie było kłamstwo. Mówiłam prawdę. No dobra, może zataiłam malutką część związaną z Justinem, ale przecież nikt nie zapytał się mnie, czy byłam tam z kimś jeszcze. Miałam małe wyrzuty sumienia, które chciałam zadusić. Tylko jak? Może gdybym wyznała wszystko Loganowi już teraz... Zerknęłam na niego zza kurtyny włosów. Mocno zaciskał palce na aluminiowej puszcze Pepsi i wpatrywał się w jeden punkt. Moje oczy powędrowały w tamtą stronę i od razu tego pożałowałam, Justin spojrzał na mnie w tym samym momencie i posłał uśmiech. Speszona szybko odwróciłam spojrzenie. Co za kretyn! Czego on nie zrozumiał, gdy mówiłam mu, że znamy się tylko na lekcji biologii?!
- Kurwa, ten szczyl się do mnie uśmiechnął!
Z trudem stłumiłam śmiech, gdy Logan prychnął z niedowierzaniem. To było komiczne, a ja musiałam zachować poważną minę, by nie dać po sobie rozpoznać czegokolwiek.
- Zaraz pójdę i skończę to co zacząłem!
Już miałam szarpnąć go za ramię, gdy odezwał się Nathan.
- Daj spokój Logan - machnął niedbale ręką, - mamy ważniejsze sprawy na głowie.
- Jakie sprawy? - odparłam zaciekawiona.
- Muszę załatwić kilka rzeczy - mruknął Logan. Widząc, że nie satysfakcjonuje mnie jego odpowiedź i wciąż czekam na wyjaśnienia wywrócił oczami. - Nie masz się o co martwić, nie zrobię nic głupiego.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie i znowu zjadłam kilka frytek z jego tacy. To sprawiło, że znowu przypomniałam sobie, że bardzo mu ufam. Może powinnam mu powiedzieć o McCannie? Informację związaną z lekcją biologii mogłabym zachować na później i powoli odkrywać przed nim tajemnice? Nie, to chyba nie jest dobry pomysł. To, że Logan ma teraz dobry humor nie oznacza, że będzie tak do końca dnia. Zadzwonił dzwonek, więc pożegnałam się z wszystkimi i ruszyłam na kolejne lekcje.

*

Nie było go na biologii we wtorek, w środę ani nawet w czwartek. To było dość dziwne, choć nie ukrywam, że polepszało to mój nastrój. Nie musiałam kłamać przez te kilka dni nie myślałam o tym jak wyznać Loganowi co mi się przytrafiło. Miła odmiana, nie odczuwać narastającego stresu. Przez te trzy dni na biologii nie robiliśmy niczego związanego z projektem, co też mnie ucieszyło. Odwalanie całej roboty za Biebera nie było czymś chciałam robić, szczególnie, że na koniec otrzymamy takie same stopnie. Dzisiaj jednak mieliśmy badać wodę, jej temperaturę, zapach oraz określać jakie rośliny rosną na brzegu rzek oraz wykonać kilka innych rzeczy. Nie zamierzałam tego robić sama, a od rana nigdzie nie widziałam stojącej czupryny Biebera. Spojrzałam na Samanthę, która szła tuż obok mnie. Cieszyłam się, że zaoferowała mi swoją pomoc, gdyby faktycznie Justin się nie pojawił. Potrząsnęłam głową, czemu on tak często pojawia się w mojej głowie?
Trzymając w dłoni niebieską teczkę weszłam z Samanthą do sali, w której miałyśmy lekcje. Wszyscy głośno rozmawiali, śmiali się i czekali na Smitha. Ku mojemu zaskoczeniu Justin siedział w mojej, a aktualnie naszej wspólnej ławce ze znudzoną miną. Czarnowłosa delikatnie popchnęła mnie w jego kierunku z pokrzepiającym uśmiechem. Nieśmiało podeszłam bliżej.
- Już myślałam, że mnie z tym zostawisz - pomachałam mu plastikowym przedmiotem.
- Chciałem - powiedział pokazując rządek swoich białych zębów. - Potem stwierdziłem, że sama sobie nie poradzisz.
- Mhm, - mruknęłam opierając się o ławkę z przodu i stając tym samym na przeciwko chłopaka, - jesteś moim wybawicielem - dodałam ironicznie wywracając przy tym oczami.
- Seksowny wybawiciel Bieber - powiedział na głos zabawnie poruszając przy tym brwiami. - Może zacznę podrywać na ten tekst jakieś dziewczyny?
- Jak chcesz kogoś podrywać, - nachyliłam się do niego mrużąc przy tym oczy, - to lepiej się nie odzywaj.
To nie było tak, że go nie polubiłam, ale nie potrafiłam powstrzymywać takich uwag, gdy go widziałam. To przez to, że jego pewność siebie działała mi trochę na nerwy. Zachowuje się jakby mógł wszystko, a jest taki sam jak każdy w tym pomieszczeniu. Chciał coś odpowiedzieć, ale w tym momencie do pomieszczenia wszedł pan Smith.
- Wszyscy są?
- Taaak - odparł przeciągając nieco chórek złożony z całej klasy.
- To idziemy dzieciaki!

*

Znaleźliśmy się w części lasu, gdzie rosło kilka drzew i gdzie wiosną kwitły piękne kwiaty. Słysząc szum wody uśmiechnęłam się pod nosem. Lubiłam to miejsce. Wszyscy rozproszyli się w dwie różne strony, niektórzy woleli rozpocząć od rzeki znajdującej się kawałek dalej, która też była znacznie czystsza, od tej przy której się znajdowaliśmy. Związałam włosy w niski kucyk, by mi nie przeszkadzały przy wykonywanych zadaniach. Założyłam na dłonie białe, gumowe rękawiczki, które, aż cmoknęły o moje nadgarstki. Z nieco znudzoną miną sięgnęłam po przedmioty, których potrzebowaliśmy do wykonania pracy.
Zaczęliśmy od badania rzeki, która była bardziej zanieczyszczona i wolałam mieć ją od razu z głowy. Od mojej nieszczególnie miłej uwagi w szkole, nie odezwaliśmy się do siebie słowem z Justinem. Było nieco niezręcznie, ale wolałam to od rozmowy, szczególnie, że byliśmy pod ostrzałem ciekawskich spojrzeń niemal z każdej strony.
Po kolei napełniliśmy mały pojemnik wodą, a następnie wsunęliśmy termometr do środka. Czekając, aż upłynie wyznaczony czas mierzenia temperatury, wyciągnęliśmy przy pomocy odpowiedniego przedmiotu odrobinę mułu z dna rzeki. Przyglądaliśmy się substancji szukając w niej życia, jakiś drobnych stworzonek. Czułam się dziwnie w towarzystwie Justina, szczególnie, że znajdował się tak blisko. Dlaczego jestem siostrą Logana? To frustrujące. Czy to nie oczywiste, że on mi się podoba? Zacisnęłam zęby, nie bądź głupia Emily.
 Justin ze znudzeniem wymalowanym na twarzy zapisał odpowiednią cyfrę w karcie pracy, po tym jak odczytał temperaturę. Nie było to jedynie biologiczne zadanie, wśród kartek jakie otrzymaliśmy od Smitha znajdowały się również reakcje chemiczne, które trzeba było rozpisać. Na szczęście chemia nie była dla mnie czymś skomplikowanym, więc machnęłam na to niedbale ręką. Rozlałam jedynie wodę do czterech małych probówek i odpowiednio zaaplikowałam różne roztwory. Woda zmieniała swoją barwę na zielony, niebieski, różowy i bardzo ciemny zielony. Justin w tym czasie bawił się papierkami wskaźnikowymi, gdy skończył oddał mi kartę pracy, więc zapisałam wszystkie dane, a następnie ruszyliśmy dalej.
- A co z roślinami? - Spytałam na głos, uświadamiając sobie, że ominęliśmy jedno z zadań.
- Zrobimy to jak będziemy wracać.
Kiwnęłam głową. Wow, więc jednak potrafimy się do siebie normalnie odezwać. Zostawiliśmy wszystkie przedmioty za sobą i skierowaliśmy się do naszego drugiego stanowiska. Droga do drugiej rzeki nie była długa, ale przez ciszę pomiędzy naszą dwójką zdawała się bardzo dłużyć. Mijaliśmy roześmiane osoby, które wracały z miejsca, gdzie my się udawaliśmy. Podciągnęłam opadającą rękawiczkę i zagryzłam usta. Czy nie moglibyśmy chociaż teraz porozmawiać? Odkąd Logan wplątał się w te wszystkie gangi, dilowanie i robienie z siebie pajaca nie miałam żadnych znajomych. Jedynie Samanthę i jego kumpli. Może i na początku mi to pasowało, bo nie jestem zbyt towarzyska, ale teraz czuję się po prostu samotna. Co zrobię, gdy mój brat wyjedzie? Zostanę sama...?
- O czym myślisz?
Podniosłam głowę. Zaskoczył mnie.
- O niczym ważnym - westchnęłam, - męczy mnie to wszystko - wyznałam wzruszając ramionami.
- Męczy?
- Bycie siostrą Logana jest skomplikowane.
- Bycie w gangu jest dopiero skomplikowane - odpowiedział z uśmiechem, jego głos wyjątkowo nie był ironiczny, - czasami muszę robić rzeczy, których nie chcę robić.
Przełknęłam ślinę, bo w mojej głowie od razu pojawiła się kolejna, w której ginę z ręki Justina i McCanna.
- Mogę o coś zapytać?
-Jasne.
- Kim jest McCann?
Justin zatrzymał się w pół kroku i jakby zbladł. Patrzył na mnie przez chwilę wielkimi oczami. Czyli powinnam się bać tego co powiedział na ostatniej imprezie, tak? Justin był jedyną osobą, którą mogłam zapytać o McCanna, nie licząc mojego brata.
- Logan mi mówił, że wyjechał, to prawda? - zadałam kolejne pytanie, gdy uświadomiłam sobie, że chłopak chyba mi nie odpowie na pierwsze.
- Wyjechał - kiwnął głową. - Ale wróci. Zawsze wraca. Nie powinnaś mówić o nim tak głośno - dodał, - to nie jest zbyt bezpieczne.
- Jasne - mruknęłam. Logan też mówił mi wiele razy, że nie mogę mówić o sprawach związanych z gangami na głos, szczególnie wśród nieodpowiednich ludzi. Byłam jednak ciekawa życia Justina. Czy różniło się od życia mojego brata? Był mordercą? Złodziejem? Może czymś gorszym? Powinno mnie to przerażać, odstraszać, ale wcale tak nie było. Jasne, na samą myśl, że mógł komuś odebrać życie przeszły mnie dreszcze, ale takie miał życie. Takie wybory podjął i na pewno miał ku temu swoje powody. Nie miałam prawa go oceniać, bo nie wiedziałam czemu się stoczył i dołączył do jakiejś bandy.
- Gdzie byłeś przez ten tydzień?
- Szukałem piątej klepki - odpowiedział z figlarnym uśmiechem. Uniosłam delikatnie kąciki ust. - Tak na poważnie, to byłem u babci.
- U babci? To jakaś tajna nazwa tajnej akcji?
Roześmiał się w głos kręcąc głową. Czy znowu zrobiłam z siebie idiotkę?
- Nie. Naprawdę byłem u babci - powiedział, gdy się uspokoił. Postanowiłam o nic więcej nie pytać. W ogóle nie powinnam zadawać mu pytań, czemu to do cholery zrobiłam? Teraz jeszcze sobie pomyśli, że się nim interesuję i, że chcę go bliżej poznać. Nie wolno mi. Te sprzeczności, które rządzą teraz moim życiem doprowadzą mnie wkrótce do szału.
Bez słowa zajęliśmy się tym co poprzednio, ale tym razem Justin naprawdę się ociągał. W momencie, gdy dolewałam odpowiednich roztworów do pojemników z wodą, ściągnął rękawiczki, odrzucił je na bok i zaczął bawić się swoim telefonem. Wstał na chwilę i podszedł bliżej brzegu. Zirytowało mnie to nieco, ale postanowiłam nie komentować jego zachowania. Zauważyłam, że zabrakło mi wody, więc trzymając w dłoni pojemnik ruszyłam w kierunku Justina.
- Mógłbyś? - Spytałam, ale nawet na mnie nie spojrzał. Stukał palcami w ekran telefonu. Prychnęłam cicho i kucnęłam, by nabrać wody wyciągając rękę jak najdalej. Musiałam napełnić pojemnik, a następnie dokończyć to badanie, by w końcu zająć się roślinami i wrócić do domu. Czekał mnie upragniony weekend, który chciałam spędzić nic nie robiąc. Plan idealny. Nagle poczułam, że tracę równowagę i przechylam się do przodu. Podniosłam się z bijącym sercem, ostatnie o czym marzę to kąpiel w wodzie.
- Justin - warknęłam i odwróciłam się gwałtownie w lewą stronę. To nie był dobry pomysł, ponownie poczułam, że tracę grunt pod stopami. Próbując się uratować, dokładnie tak jak ostatnio próbowałam złapać się czegokolwiek, w tym wypadku była to najbliżej stojąca osoba. Justin stał odwrócony do mnie plecami, nawet nie zauważyłam kiedy zmienił pozycję. Nie udało mi się chwycić jego koszulki jak wtedy, na szkolnym parkingu. Musnęłam jedynie opuszkami palców materiał jego ubrania i nagle poczułam zimno z każdej strony.
Wpadłam do wody.
Wynurzyłam się i zachłysnęłam powietrzem. Na szczęście nie było głęboko, a ja umiałam pływać, w połączeniu z trzeźwym umysłem nie zaczęłam się topić. Justin wciąż stał odwrócony plecami w moją stronę i skupiał się na swoim telefonie. Jak to możliwe, że nie zwrócił uwagi na plusk?! Przez tego egoistycznego dupka, wpadłam do tej pieprzonej wody! Podpłynęłam do brzegu i wyszłam powoli z wody o własnych siłach. Czułam narastający w sobie gniew, było mi okropnie zimno. Obwiniałam go za to. Gdyby skupił się na pracy, gdyby przyniósł mi odrobinę tej wody, nic by się nie stało.
Podmuch wiatru sprawił, że poczułam jeszcze większe dreszcze. Woda ściekała ze mnie strumieniami, byłam przemoczona do suchej nitki. Bez zastanowienie stanęłam na przeciwko Justina. Leniwie podniósł na mnie swoje oczy. Jego źrenice powiększyły się, gdy zobaczył jak wyglądam. Uśmiechnęłam się ironicznie i bez zastanowienia używając całej siły oraz wykorzystując brak jego koncentracji popchnęłam go. Zachwiał się, a po chwili już znajdował się w wodzie. Nie było mi go żal. Zasługiwał na tą kąpiel. Może takie gwałtowne ochłodzenie sprawi, że zacznie myśleć? Odwróciłam się na pięcie i chciałam odejść, ale poczułam uścisk na ramieniu, a po chwili znowu znalazłam się pod powierzchnią wody.
- Co ty do cholery wyprawiasz?! - warknęłam krztusząc się.
- Ja?! Co ty kurwa robisz O'Connell?!
- Gdybyś mi pomógł, to nic by się nie stało!
- Czyli to moja wina?!
- A może moja?!
Był wściekły. Widziałam to w jego oczach, a także w żyłach, które zaczęły pojawiać się na jego szyi. Wynurzył rękę i podniósł ją do góry, przez co automatycznie zacisnęłam powieki. Bałam się, że zaraz mnie uderzy, że poczuję coś więcej niż zimno. Uchyliłam lekko usta, które drżały podobnie jak reszta mojego ciała.
Pomimo tego, że nie poczułam ciosu na swojej twarzy, ani nigdzie indziej nie potrafiłam podnieść do góry głowy i spojrzeć na niego.
- Emily? - słyszałam jak stara się opanować, jak walczy sam z sobą. - Nie bój się - dodał. - Nie uderzę cię.
Otworzyłam oczy. Miałam mu uwierzyć?
- Nigdy cię nie uderzę - powtórzył uważnie mi się przyglądając. - Rozumiesz?
Kiwnęłam niepewnie głową. Oczywiście, że mu nie wierzę! Żyję z agresywnym bratem pod jednym dachem! Co prawda nigdy mnie nie uderzył, ale nie raz już niewiele brakowało. Był moim bratem, a kim był dla mnie Justin? Partnerem na lekcji biologii. Chyba widać różnicę. Nie zdziwię się jeśli straci nad sobą panowanie i mi przywali. Chciało mi się płakać.
Za co Bóg mnie tak karze? Co zrobiłam nie tak, gdzie popełniłam błąd? Gdy ponownie wyszłam z wody, poczułam, że zaraz zemdleję. Jak mam wrócić do domu w przemoczonych ubraniach? Czemu ostatnio ciągle muszę się zastanawiać, co powiem i co zrobię, jak się zachowam? To nie jest normalne! Objęłam się rękoma, próbując pohamować drżenie. Rozejrzałam się, by znaleźć Samanthę. Mogłam teraz liczyć tylko na nią, niestety nie potrafiłam jej odnaleźć. Dwie dziewczyny stojące nieopodal przyglądały mi się z rozbawieniem.
- Świetnie - skomentowałam wyciągając telefon z kieszeni. Nie działał. Justin wyprzedził mnie i przeczesał palcami swoje mokre włosy. Mokra koszulka jaką miał na sobie opinała jego klatkę piersiową, przez co mogłam zobaczyć zarys jego mięśni. Odwróciłam wzrok wmawiając sobie, że to głupie i, że nie powinnam teraz nawet na niego patrzeć. Skuliłam się czując, że zaraz zamarznę. Wrócę do domu i powiem, że... padało? Tak, jasne. Padało tylko na mnie, genialny pomysł Emsy. Zamknęłam oczy, czując napływające łzy.
- Emily?
Jego głos był naprawdę przyjemny, ale nie zamierzałam się do niego odzywać. Nawet nie drgnęłam. To przez to, że był zajęty Bóg wie czym wylądowałam w tej wodzie, a teraz zamarzam i nie mam pojęcia jak się wytłumaczę. Dzięki. Wielkie dzięki! Położył coś na moich ramionach, zaskoczona dostrzegłam na nich skórzaną kurtkę. Kiedy ją ściągnął? Faktycznie, gdy wychodziliśmy z szkoły miał ją na sobie, więc pewnie, w którymś momencie to zrobił. Oczywiście, że to było słodkie i uprzejme z jego strony, ale nie mogłam oprzeć się myśli, że za tym jego zachowaniem kryje się coś więcej.
- Dzięki, ale to i tak mi nie pomoże... - westchnęłam.
- Odwieść cię do domu?
- Zwariowałeś? Jeśli Logan cię zobaczy... - urwałam. - Nie, dzięki.
Zasunęłam zamek kurtki i wsunęłam ręce do kieszonek. Wcześniej tego nie zauważyłam, ale używał naprawdę dobrych perfum. Wyglądaliśmy okropnie. No okej, ja wyglądałam okropnie, bo Justin z tymi swoimi zmierzwionymi włosami i luzackim podejściem wyglądał... seksownie. Zamknij się Emily, powiedział głos w mojej głowie. Czy nazwałam go właśnie seksownym? Jest źle... Szliśmy dość szybko w kierunku, z którego przyszliśmy wcześniej. Mijaliśmy różne grupki, ludzie odwracali się, szeptali pomiędzy sobą i wskazywali na nas palcami. Żałosne. Jakby nie mogli zająć się sobą?!
Justin trzymał naszą teczkę z kartą pracy. Nie obchodziło mnie to, że nie skończyliśmy tego co zaczęliśmy, chciałam wrócić do domu i przebrać się w ciepłe ubrania. Idąc u boku Justina czułam się nieco lepiej, jakby dodawał mi otuchy. Nie zwracał na nikogo uwagi.
Rozglądałam się za Samanthą i sama starałam się ignorować innych. Powinni zająć się sobą.
- Bieber! O'Connell! Co się stało?! - wrzasnął Smith z oddali. Westchnęłam głośno i spojrzałam niepewnie na Justina, ten tylko wywrócił oczami patrząc na naszego nauczyciela i uśmiechnął się do mnie delikatnie, jakby chciał mnie pocieszyć.
- Mały wypadek! - rzucił krótko Justin. - Nic nam nie jest!
- Emsy! - pisnęła jakaś dziewczyna stojąca niedaleko. Odwróciłam głowę w tamtą stronę. Samantha podbiegła do mnie i z uchylonymi ustami przyglądnęła się najpierw mi, a potem Justinowi. Gdy patrzyła na niego, jej oczy ciskały złowrogie błyskawice. Chyba go nie polubiła...
- Skończyłyście? - spytałam jej nim zadała pytanie lub rzuciła jakąś głupią uwagę. Kiwnęła głową. - Masz jakieś suche ubrania? Wiesz Logan...
- Jasne - odparła. Pociągnęła mnie za rękę. Chciałam odejść bez pożegnania, ale to byłoby strasznie dziecinne. Odwróciłam się, by rzucić chociaż krótkie "cześć" do swojego partnera.
- Do poniedziałku Emily - powiedział nim zdążyłam się odezwać. Samantha pociągnęła mnie ponownie za rękę, z jeszcze większą siłą, więc nawet mu nie odpowiedziałam. Rzuciłam mu przez ramię jedynie krótkie spojrzenie.
Nie odzywałyśmy się do siebie. Dopiero, gdy znalazłyśmy się przy samochodzie czarnowłosa patrzyła na mnie kręcąc głową.
- Zgłupiałaś?! Co to miało być?!
- Wpadłam do wody...
- On ci się podoba - prychnęła. - Widziałam jak się na niego patrzyłaś.
- Zgłupiałaś Sam? - odparłam wywracając oczami. Dziewczyna ignorując moją uwagę wyciągnęła z bagażnika torbę, w której trzymała rzeczy na basen. Rzuciła mi suchy ręcznik. Wytarłam w niego swoje włosy i buzię. Drugi ręcznik rzuciłam na miejsce z tyłu, usiadłam i zsunęłam mokre rurki, zakładając czarne getry swojej koleżanki. Nie miała ze sobą nic innego. Wsiadła do samochodu i odpaliła silnik.
- Zawieź mnie od razu do domu - poleciłam.
- Ale nie mam żadnej bluzki, którą mogłabyś zmienić... i masz na sobie...
Zerknęłam w dół. Kurtka Justina. Świetnie, ciekawe kiedy mu ją oddam?
- Coś wymyślę - mruknęłam. - Co tam jedno kłamstwo w tą, czy w tamtą.
Wycierałam swoje mokre włosy w ręcznik, by je osuszyć. Następnie związałam je w małego koczka, choć nienawidziłam tego typu fryzur.
Miałam nadzieję, że przemknę niezauważalnie do swojego pokoju i uniknę odpowiedzi na pytania Logana. Może nawet nie będzie go w domu...
- Podaj mi swój telefon.
Złapałam przedmiot należący do Sam i wybrałam numer do swojego brata. Znałam układ tych cyferek na pamięć. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Jesteś w domu?
- Nie. Jestem u Nathana, coś się stało?
- Nic, w takim razie muszę się wrócić po klucze - powiedziałam pierwszą rzecz, która wpadła mi do głowy.
- Mam przyjechać?
- Nie, jestem z Samanthą. Do zobaczenia.
Uśmiechnęłam się pod nosem, poczułam wielką ulgę. Wrzuciłam telefon do jej torebki i rozsiadłam się wygodnie.
- Niewiarygodne. Kiedy nauczyłaś się tak kłamać?
Zagryzłam usta. No właśnie... kiedy? Z drugiej strony, czuję, że to dopiero początek moich kłamstw...


__________________________________
Przecinki, przecinki, jak ja ich nie lubię... sami zresztą wiecie ;). Zapraszam do followania @recklessD_blog - z tego profilu będziecie informowani o nowych postach. Ciekawe, czy kiedyś będę zadowolona z jakiegoś rozdziału, albo w ogóle z całego opowiadania, które tworzę...

WYSTARCZY ZWYKŁE CZYTAM :)

11 komentarzy:

  1. Jesteś głupia jeśli nie jesteś zadowolona z tego co piszesz ;/ Zazdroszczę ci i dobrze o tym wiesz... strasznie mnie to wszystko intryguje! :D Więcej wiary w siebie!!!!

    Enathy

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgodzę się z poprzedniczką. Powinnaś w siebie bardziej uwierzyć, bo świetnie piszesz, a to że masz lekki problem z przecinkami... To nic nie znaczy, jeżeli tekst jest świetny. Uwierz mi.
    Zauważyłam coś takiego:
    "czymś chciałam robić" - nie powinno być "czymś co chciałam robić"? Może ja jakoś źle zrozumiałam czy coś.
    Czekam na kolejny rozdział. x

    http://you-are-everything-i-see.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś tu królową świata, w tym śnie mozesz zrobić wszystko, jak mozesz nie być zadowolona?

    Kiedy to czytam gubię drogę. Pory roku się zatrzymują i chowają głęboko pod ziemią. Niebo staje się szare. Wszystko wokół krzyczy. Muszę sięgać wgłąb, by sprawdzić, czy moje serce nadal bije. Tonę w niebie.

    Nie zostało już teraz nic do powiedzenia. Poddaję się. Nie podołałam wyzwaniu jakim jest skomentowanie Twojej perfekcyjności.

    Emsy

    Mogę wziąć obrazek, ty możesz być obrazkiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. huiewhfuyewgu <3 Jaki ty masz talent do pisania *.* Rozdział świeeetny ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ty możesz być niezadowolona jak ja jestem zakochana? :)
    Cudowne, cudowne, cudowne <3

    Czekam na kolejny. Kocham Cię xx

    @aania46

    PS. wow, jeszcze żyję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O rany! Boski rozdział...walić przecinki :D
    Świetny rozdział jak i całe opowiadanie. Jak piszę dziewczyny...więcej wriary w siebie bo to jest naprawdę świetne! :)
    Od kiedy zaczęłam czytać zaglądam codziennie czy nie ma przypadkiem rozdziału nowego :D

    ana.

    OdpowiedzUsuń
  7. OPOWIADANIE JEST CUDOWNE I POWINNAŚ BYĆ Z TEGO MEEGA DUMNA :3 PISZ DALEJ BO CUDOWNIE CI TO WYCHODZI :*

    OdpowiedzUsuń
  8. dopiero teraz mam takie skojarzenie ze Zmierzchem - tam też była biologia, Edzio, Belka itp. ale twoje i tak jest fajniejsze niż Zmierzch ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy nowy rozdział? :D

    ana.

    OdpowiedzUsuń
  10. Strasznie sie wciagnelam. :D swietne!

    OdpowiedzUsuń
  11. światny rozdział ... xx
    @SylviaS_99

    OdpowiedzUsuń