Ze względu na to, że zostało jeszcze trochę czasu do
końca przerwy ruszyłam w kierunku stołówki. Od razu dostrzegłam Logana, który właśnie
coś przeżuwał. Rzuciłam niedbale swoją torbę na podłogę i usiadłam obok swojego
brata.
- Coś ty taka zarumieniona? - spytał chłopak przyglądając
mi się z uwagą. Automatycznie dotknęłam swoich policzków marszcząc przy tym
brwi, zdawały się być gorące. Zarumieniona? Ja się przecież nie rumienię! To
niemożliwe, żeby ten dupek doprowadził do takiego stanu. Po prostu nie wierzę!
Moje policzki przybrały czerwonawy odcień przez Biebera? Koniec świata jest
bliski... Wzruszyłam ramionami udając obojętność i sięgnęłam po frytkę. Czułam
na sobie nie tylko jego ciekawskie spojrzenie, ale i reszty jego kumpli.
- Nie gapcie się tak - mruknęłam zasłaniając swoją twarz
kosmykami włosów.
- Na pewno byłaś w bibliotece?
- Nie, tak naprawdę byłam z pierwszym lepszym kolesiem w
toalecie piętro wyżej - mruknęłam ironicznie wywracając oczami. - Postanowiłam
wziąć z was przykład. Oczywiście, że byłam w bibliotece!
To nie było kłamstwo. Mówiłam prawdę. No dobra, może
zataiłam malutką część związaną z Justinem, ale przecież nikt nie zapytał się
mnie, czy byłam tam z kimś jeszcze. Miałam małe wyrzuty sumienia, które
chciałam zadusić. Tylko jak? Może gdybym wyznała wszystko Loganowi już teraz...
Zerknęłam na niego zza kurtyny włosów. Mocno zaciskał palce na aluminiowej
puszcze Pepsi i wpatrywał się w jeden punkt. Moje oczy powędrowały w tamtą
stronę i od razu tego pożałowałam, Justin spojrzał na mnie w tym samym momencie
i posłał uśmiech. Speszona szybko odwróciłam spojrzenie. Co za kretyn! Czego on
nie zrozumiał, gdy mówiłam mu, że znamy się tylko na lekcji biologii?!
- Kurwa, ten szczyl się do mnie uśmiechnął!
Z trudem stłumiłam śmiech, gdy Logan prychnął z
niedowierzaniem. To było komiczne, a ja musiałam zachować poważną minę, by nie
dać po sobie rozpoznać czegokolwiek.
- Zaraz pójdę i skończę to co zacząłem!
Już miałam szarpnąć go za ramię, gdy odezwał się Nathan.
- Daj spokój Logan - machnął niedbale ręką, - mamy
ważniejsze sprawy na głowie.
- Jakie sprawy? - odparłam zaciekawiona.
- Muszę załatwić kilka rzeczy - mruknął Logan. Widząc,
że nie satysfakcjonuje mnie jego odpowiedź i wciąż czekam na wyjaśnienia
wywrócił oczami. - Nie masz się o co martwić, nie zrobię nic głupiego.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie i znowu zjadłam
kilka frytek z jego tacy. To sprawiło, że znowu przypomniałam sobie, że bardzo
mu ufam. Może powinnam mu powiedzieć o McCannie? Informację związaną z lekcją
biologii mogłabym zachować na później i powoli odkrywać przed nim tajemnice? Nie,
to chyba nie jest dobry pomysł. To, że Logan ma teraz dobry humor nie oznacza,
że będzie tak do końca dnia. Zadzwonił dzwonek, więc pożegnałam się z
wszystkimi i ruszyłam na kolejne lekcje.
*
Nie było go na biologii we wtorek, w środę ani nawet w
czwartek. To było dość dziwne, choć nie ukrywam, że polepszało to mój nastrój.
Nie musiałam kłamać przez te kilka dni nie myślałam o tym jak wyznać Loganowi
co mi się przytrafiło. Miła odmiana, nie odczuwać narastającego stresu. Przez
te trzy dni na biologii nie robiliśmy niczego związanego z projektem, co też
mnie ucieszyło. Odwalanie całej roboty za Biebera nie było czymś chciałam
robić, szczególnie, że na koniec otrzymamy takie same stopnie. Dzisiaj jednak
mieliśmy badać wodę, jej temperaturę, zapach oraz określać jakie rośliny rosną
na brzegu rzek oraz wykonać kilka innych rzeczy. Nie zamierzałam tego robić
sama, a od rana nigdzie nie widziałam stojącej czupryny Biebera. Spojrzałam na
Samanthę, która szła tuż obok mnie. Cieszyłam się, że zaoferowała mi swoją
pomoc, gdyby faktycznie Justin się nie pojawił. Potrząsnęłam głową, czemu on
tak często pojawia się w mojej głowie?
Trzymając w dłoni niebieską teczkę weszłam z Samanthą do
sali, w której miałyśmy lekcje. Wszyscy głośno rozmawiali, śmiali się i czekali
na Smitha. Ku mojemu zaskoczeniu Justin siedział w mojej, a aktualnie naszej
wspólnej ławce ze znudzoną miną. Czarnowłosa delikatnie popchnęła mnie w jego
kierunku z pokrzepiającym uśmiechem. Nieśmiało podeszłam bliżej.
- Już myślałam, że mnie z tym zostawisz - pomachałam mu
plastikowym przedmiotem.
- Chciałem - powiedział pokazując rządek swoich białych
zębów. - Potem stwierdziłem, że sama sobie nie poradzisz.
- Mhm, - mruknęłam opierając się o ławkę z przodu i
stając tym samym na przeciwko chłopaka, - jesteś moim wybawicielem - dodałam
ironicznie wywracając przy tym oczami.
- Seksowny wybawiciel Bieber - powiedział na głos
zabawnie poruszając przy tym brwiami. - Może zacznę podrywać na ten tekst
jakieś dziewczyny?
- Jak chcesz kogoś podrywać, - nachyliłam się do niego
mrużąc przy tym oczy, - to lepiej się nie odzywaj.
To nie było tak, że go nie polubiłam, ale nie potrafiłam
powstrzymywać takich uwag, gdy go widziałam. To przez to, że jego pewność
siebie działała mi trochę na nerwy. Zachowuje się jakby mógł wszystko, a jest
taki sam jak każdy w tym pomieszczeniu. Chciał coś odpowiedzieć, ale w tym
momencie do pomieszczenia wszedł pan Smith.
- Wszyscy są?
- Taaak - odparł przeciągając nieco chórek złożony z
całej klasy.
- To idziemy dzieciaki!
*
Znaleźliśmy się w części lasu, gdzie rosło kilka drzew i
gdzie wiosną kwitły piękne kwiaty. Słysząc szum wody uśmiechnęłam się pod
nosem. Lubiłam to miejsce. Wszyscy rozproszyli się w dwie różne strony,
niektórzy woleli rozpocząć od rzeki znajdującej się kawałek dalej, która też
była znacznie czystsza, od tej przy której się znajdowaliśmy. Związałam włosy w
niski kucyk, by mi nie przeszkadzały przy wykonywanych zadaniach. Założyłam na
dłonie białe, gumowe rękawiczki, które, aż cmoknęły o moje nadgarstki. Z nieco
znudzoną miną sięgnęłam po przedmioty, których potrzebowaliśmy do wykonania
pracy.
Zaczęliśmy od badania rzeki, która była bardziej
zanieczyszczona i wolałam mieć ją od razu z głowy. Od mojej nieszczególnie
miłej uwagi w szkole, nie odezwaliśmy się do siebie słowem z Justinem. Było
nieco niezręcznie, ale wolałam to od rozmowy, szczególnie, że byliśmy pod
ostrzałem ciekawskich spojrzeń niemal z każdej strony.
Po kolei napełniliśmy mały pojemnik wodą, a następnie
wsunęliśmy termometr do środka. Czekając, aż upłynie wyznaczony czas mierzenia
temperatury, wyciągnęliśmy przy pomocy odpowiedniego przedmiotu odrobinę mułu z
dna rzeki. Przyglądaliśmy się substancji szukając w niej życia, jakiś drobnych stworzonek.
Czułam się dziwnie w towarzystwie Justina, szczególnie, że znajdował się tak
blisko. Dlaczego jestem siostrą Logana? To frustrujące. Czy to nie oczywiste,
że on mi się podoba? Zacisnęłam zęby, nie
bądź głupia Emily.
Justin ze
znudzeniem wymalowanym na twarzy zapisał odpowiednią cyfrę w karcie pracy, po
tym jak odczytał temperaturę. Nie było to jedynie biologiczne zadanie, wśród
kartek jakie otrzymaliśmy od Smitha znajdowały się również reakcje chemiczne,
które trzeba było rozpisać. Na szczęście chemia nie była dla mnie czymś
skomplikowanym, więc machnęłam na to niedbale ręką. Rozlałam jedynie wodę do czterech
małych probówek i odpowiednio zaaplikowałam różne roztwory. Woda zmieniała
swoją barwę na zielony, niebieski, różowy i bardzo ciemny zielony. Justin w tym
czasie bawił się papierkami wskaźnikowymi, gdy skończył oddał mi kartę pracy,
więc zapisałam wszystkie dane, a następnie ruszyliśmy dalej.
- A co z roślinami? - Spytałam na głos, uświadamiając
sobie, że ominęliśmy jedno z zadań.
- Zrobimy to jak będziemy wracać.
Kiwnęłam głową. Wow, więc jednak potrafimy się do siebie
normalnie odezwać. Zostawiliśmy wszystkie przedmioty za sobą i skierowaliśmy
się do naszego drugiego stanowiska. Droga do drugiej rzeki nie była długa, ale
przez ciszę pomiędzy naszą dwójką zdawała się bardzo dłużyć. Mijaliśmy
roześmiane osoby, które wracały z miejsca, gdzie my się udawaliśmy.
Podciągnęłam opadającą rękawiczkę i zagryzłam usta. Czy nie moglibyśmy chociaż
teraz porozmawiać? Odkąd Logan wplątał się w te wszystkie gangi, dilowanie i
robienie z siebie pajaca nie miałam żadnych znajomych. Jedynie Samanthę i jego
kumpli. Może i na początku mi to pasowało, bo nie jestem zbyt towarzyska, ale
teraz czuję się po prostu samotna. Co zrobię, gdy mój brat wyjedzie? Zostanę
sama...?
- O czym myślisz?
Podniosłam głowę. Zaskoczył mnie.
- O niczym ważnym - westchnęłam, - męczy mnie to
wszystko - wyznałam wzruszając ramionami.
- Męczy?
- Bycie siostrą Logana jest skomplikowane.
- Bycie w gangu jest dopiero skomplikowane -
odpowiedział z uśmiechem, jego głos wyjątkowo nie był ironiczny, - czasami
muszę robić rzeczy, których nie chcę robić.
Przełknęłam ślinę, bo w mojej głowie od razu pojawiła się
kolejna, w której ginę z ręki Justina i McCanna.
- Mogę o coś zapytać?
-Jasne.
- Kim jest McCann?
Justin zatrzymał się w pół kroku i jakby zbladł. Patrzył
na mnie przez chwilę wielkimi oczami. Czyli powinnam się bać tego co powiedział
na ostatniej imprezie, tak? Justin był jedyną osobą, którą mogłam zapytać o
McCanna, nie licząc mojego brata.
- Logan mi mówił, że wyjechał, to prawda? - zadałam
kolejne pytanie, gdy uświadomiłam sobie, że chłopak chyba mi nie odpowie na
pierwsze.
- Wyjechał - kiwnął głową. - Ale wróci. Zawsze wraca.
Nie powinnaś mówić o nim tak głośno - dodał, - to nie jest zbyt bezpieczne.
- Jasne - mruknęłam. Logan też mówił mi wiele razy, że
nie mogę mówić o sprawach związanych z gangami na głos, szczególnie wśród
nieodpowiednich ludzi. Byłam jednak ciekawa życia Justina. Czy różniło się od
życia mojego brata? Był mordercą? Złodziejem? Może czymś gorszym? Powinno mnie
to przerażać, odstraszać, ale wcale tak nie było. Jasne, na samą myśl, że mógł
komuś odebrać życie przeszły mnie dreszcze, ale takie miał życie. Takie wybory
podjął i na pewno miał ku temu swoje powody. Nie miałam prawa go oceniać, bo nie wiedziałam czemu się stoczył i
dołączył do jakiejś bandy.
- Gdzie byłeś przez ten tydzień?
- Szukałem piątej klepki - odpowiedział z figlarnym
uśmiechem. Uniosłam delikatnie kąciki ust. - Tak na poważnie, to byłem u babci.
- U babci? To jakaś tajna nazwa tajnej akcji?
Roześmiał się w głos kręcąc głową. Czy znowu zrobiłam z
siebie idiotkę?
- Nie. Naprawdę byłem u babci - powiedział, gdy się
uspokoił. Postanowiłam o nic więcej nie pytać. W ogóle nie powinnam zadawać mu
pytań, czemu to do cholery zrobiłam? Teraz jeszcze sobie pomyśli, że się nim
interesuję i, że chcę go bliżej poznać. Nie wolno mi. Te sprzeczności, które
rządzą teraz moim życiem doprowadzą mnie wkrótce do szału.
Bez słowa zajęliśmy się tym co poprzednio, ale tym razem
Justin naprawdę się ociągał. W momencie, gdy dolewałam odpowiednich roztworów
do pojemników z wodą, ściągnął rękawiczki, odrzucił je na bok i zaczął bawić się
swoim telefonem. Wstał na chwilę i podszedł bliżej brzegu. Zirytowało mnie to
nieco, ale postanowiłam nie komentować jego zachowania. Zauważyłam, że zabrakło
mi wody, więc trzymając w dłoni pojemnik ruszyłam w kierunku Justina.
- Mógłbyś? - Spytałam, ale nawet na mnie nie spojrzał.
Stukał palcami w ekran telefonu. Prychnęłam cicho i kucnęłam, by nabrać wody
wyciągając rękę jak najdalej. Musiałam napełnić pojemnik, a następnie dokończyć
to badanie, by w końcu zająć się roślinami i wrócić do domu. Czekał mnie
upragniony weekend, który chciałam spędzić nic nie robiąc. Plan idealny. Nagle
poczułam, że tracę równowagę i przechylam się do przodu. Podniosłam się z
bijącym sercem, ostatnie o czym marzę to kąpiel w wodzie.
- Justin - warknęłam i odwróciłam się gwałtownie w lewą
stronę. To nie był dobry pomysł, ponownie poczułam, że tracę grunt pod stopami.
Próbując się uratować, dokładnie tak jak ostatnio próbowałam złapać się
czegokolwiek, w tym wypadku była to najbliżej stojąca osoba. Justin stał
odwrócony do mnie plecami, nawet nie zauważyłam kiedy zmienił pozycję. Nie
udało mi się chwycić jego koszulki jak wtedy, na szkolnym parkingu. Musnęłam
jedynie opuszkami palców materiał jego ubrania i nagle poczułam zimno z każdej
strony.
Wpadłam do wody.
Wynurzyłam się i zachłysnęłam powietrzem. Na szczęście
nie było głęboko, a ja umiałam pływać, w połączeniu z trzeźwym umysłem nie
zaczęłam się topić. Justin wciąż stał odwrócony plecami w moją stronę i skupiał
się na swoim telefonie. Jak to możliwe, że nie zwrócił uwagi na plusk?! Przez
tego egoistycznego dupka, wpadłam do tej pieprzonej wody! Podpłynęłam do
brzegu i wyszłam powoli z wody o własnych siłach. Czułam narastający w sobie
gniew, było mi okropnie zimno. Obwiniałam go za to. Gdyby skupił się na pracy,
gdyby przyniósł mi odrobinę tej wody, nic by się nie stało.
Podmuch wiatru sprawił, że poczułam jeszcze większe
dreszcze. Woda ściekała ze mnie strumieniami, byłam przemoczona do suchej
nitki. Bez zastanowienie stanęłam na przeciwko Justina. Leniwie podniósł na
mnie swoje oczy. Jego źrenice powiększyły się, gdy zobaczył jak wyglądam.
Uśmiechnęłam się ironicznie i bez zastanowienia używając całej siły oraz
wykorzystując brak jego koncentracji popchnęłam go. Zachwiał się, a po chwili
już znajdował się w wodzie. Nie było mi go żal. Zasługiwał na tą kąpiel. Może takie gwałtowne ochłodzenie sprawi, że zacznie myśleć? Odwróciłam się na pięcie i chciałam odejść, ale
poczułam uścisk na ramieniu, a po chwili znowu znalazłam się pod powierzchnią wody.
- Co ty do cholery wyprawiasz?! - warknęłam krztusząc
się.
- Ja?! Co ty kurwa robisz O'Connell?!
- Gdybyś mi pomógł, to nic by się nie stało!
- Czyli to moja wina?!
- A może moja?!
Był wściekły. Widziałam to w jego oczach, a także w
żyłach, które zaczęły pojawiać się na jego szyi. Wynurzył rękę i podniósł ją do
góry, przez co automatycznie zacisnęłam powieki. Bałam się, że zaraz mnie
uderzy, że poczuję coś więcej niż zimno. Uchyliłam lekko usta, które drżały podobnie
jak reszta mojego ciała.
Pomimo tego, że nie poczułam ciosu na swojej twarzy, ani
nigdzie indziej nie potrafiłam podnieść do góry głowy i spojrzeć na niego.
- Emily? - słyszałam jak stara się opanować, jak walczy
sam z sobą. - Nie bój się - dodał. - Nie uderzę cię.
Otworzyłam oczy. Miałam mu uwierzyć?
- Nigdy cię nie uderzę - powtórzył uważnie mi się
przyglądając. - Rozumiesz?
Kiwnęłam niepewnie głową. Oczywiście, że mu nie wierzę!
Żyję z agresywnym bratem pod jednym dachem! Co prawda nigdy mnie nie uderzył,
ale nie raz już niewiele brakowało. Był moim bratem, a kim był dla mnie Justin?
Partnerem na lekcji biologii. Chyba widać różnicę. Nie zdziwię się jeśli straci
nad sobą panowanie i mi przywali. Chciało mi się płakać.
Za co Bóg mnie tak karze? Co zrobiłam nie tak, gdzie
popełniłam błąd? Gdy ponownie wyszłam z wody, poczułam, że zaraz zemdleję. Jak
mam wrócić do domu w przemoczonych ubraniach? Czemu ostatnio ciągle muszę się
zastanawiać, co powiem i co zrobię, jak się zachowam? To nie jest normalne!
Objęłam się rękoma, próbując pohamować drżenie. Rozejrzałam się, by znaleźć
Samanthę. Mogłam teraz liczyć tylko na nią, niestety nie potrafiłam jej
odnaleźć. Dwie dziewczyny stojące nieopodal przyglądały mi się z rozbawieniem.
- Świetnie - skomentowałam wyciągając telefon z
kieszeni. Nie działał. Justin wyprzedził mnie i przeczesał palcami swoje mokre
włosy. Mokra koszulka jaką miał na sobie opinała jego klatkę piersiową, przez
co mogłam zobaczyć zarys jego mięśni. Odwróciłam wzrok wmawiając sobie, że to
głupie i, że nie powinnam teraz nawet na niego patrzeć. Skuliłam się czując, że
zaraz zamarznę. Wrócę do domu i powiem, że... padało? Tak, jasne. Padało tylko
na mnie, genialny pomysł Emsy. Zamknęłam
oczy, czując napływające łzy.
- Emily?
Jego głos był naprawdę przyjemny, ale nie zamierzałam się
do niego odzywać. Nawet nie drgnęłam. To przez to, że był zajęty Bóg wie czym
wylądowałam w tej wodzie, a teraz zamarzam i nie mam pojęcia jak się wytłumaczę.
Dzięki. Wielkie dzięki! Położył coś na moich ramionach, zaskoczona dostrzegłam
na nich skórzaną kurtkę. Kiedy ją ściągnął? Faktycznie, gdy
wychodziliśmy z szkoły miał ją na sobie, więc pewnie, w którymś momencie to zrobił. Oczywiście, że to było słodkie i uprzejme z jego strony, ale nie
mogłam oprzeć się myśli, że za tym jego zachowaniem kryje się coś więcej.
- Dzięki, ale to i tak mi nie pomoże... - westchnęłam.
- Odwieść cię do domu?
- Zwariowałeś? Jeśli Logan cię zobaczy... - urwałam. - Nie, dzięki.
Zasunęłam zamek kurtki i wsunęłam ręce do kieszonek. Wcześniej
tego nie zauważyłam, ale używał naprawdę dobrych perfum. Wyglądaliśmy okropnie. No okej, ja wyglądałam okropnie, bo Justin z tymi swoimi zmierzwionymi włosami
i luzackim podejściem wyglądał... seksownie. Zamknij się Emily, powiedział głos w mojej głowie. Czy nazwałam go
właśnie seksownym? Jest źle... Szliśmy dość szybko w kierunku, z którego
przyszliśmy wcześniej. Mijaliśmy różne grupki, ludzie odwracali się, szeptali
pomiędzy sobą i wskazywali na nas palcami. Żałosne. Jakby nie mogli zająć się
sobą?!
Justin trzymał naszą teczkę z kartą pracy. Nie obchodziło
mnie to, że nie skończyliśmy tego co zaczęliśmy, chciałam wrócić do domu i
przebrać się w ciepłe ubrania. Idąc u boku Justina czułam się nieco lepiej, jakby
dodawał mi otuchy. Nie zwracał na nikogo uwagi.
Rozglądałam się za Samanthą i sama starałam się ignorować
innych. Powinni zająć się sobą.
- Bieber! O'Connell! Co się stało?! - wrzasnął Smith z
oddali. Westchnęłam głośno i spojrzałam niepewnie na Justina, ten tylko
wywrócił oczami patrząc na naszego nauczyciela i uśmiechnął się do mnie
delikatnie, jakby chciał mnie pocieszyć.
- Mały wypadek! - rzucił krótko Justin. - Nic nam nie
jest!
- Emsy! - pisnęła jakaś dziewczyna stojąca niedaleko.
Odwróciłam głowę w tamtą stronę. Samantha podbiegła do mnie i z uchylonymi
ustami przyglądnęła się najpierw mi, a potem Justinowi. Gdy patrzyła na niego,
jej oczy ciskały złowrogie błyskawice. Chyba go nie polubiła...
- Skończyłyście? - spytałam jej nim zadała pytanie lub
rzuciła jakąś głupią uwagę. Kiwnęła głową. - Masz jakieś suche ubrania? Wiesz
Logan...
- Jasne - odparła. Pociągnęła mnie za rękę. Chciałam
odejść bez pożegnania, ale to byłoby strasznie dziecinne. Odwróciłam się, by
rzucić chociaż krótkie "cześć" do swojego partnera.
- Do poniedziałku Emily - powiedział nim zdążyłam się
odezwać. Samantha pociągnęła mnie ponownie za rękę, z jeszcze większą siłą, więc
nawet mu nie odpowiedziałam. Rzuciłam mu przez ramię jedynie krótkie
spojrzenie.
Nie odzywałyśmy się do siebie. Dopiero, gdy znalazłyśmy
się przy samochodzie czarnowłosa patrzyła na mnie kręcąc głową.
- Zgłupiałaś?! Co to miało być?!
- Wpadłam do wody...
- On ci się podoba - prychnęła. - Widziałam jak się na niego patrzyłaś.
- Zgłupiałaś Sam? - odparłam wywracając oczami.
Dziewczyna ignorując moją uwagę wyciągnęła z bagażnika torbę, w której trzymała
rzeczy na basen. Rzuciła mi suchy ręcznik. Wytarłam w niego swoje włosy i
buzię. Drugi ręcznik rzuciłam na miejsce z tyłu, usiadłam i zsunęłam mokre
rurki, zakładając czarne getry swojej koleżanki. Nie miała ze sobą nic innego.
Wsiadła do samochodu i odpaliła silnik.
- Zawieź mnie od razu do domu - poleciłam.
- Ale nie mam żadnej bluzki, którą mogłabyś zmienić... i
masz na sobie...
Zerknęłam w dół. Kurtka Justina. Świetnie, ciekawe kiedy mu ją oddam?
Zerknęłam w dół. Kurtka Justina. Świetnie, ciekawe kiedy mu ją oddam?
- Coś wymyślę - mruknęłam. - Co tam jedno kłamstwo w tą,
czy w tamtą.
Wycierałam swoje mokre włosy w ręcznik, by je osuszyć.
Następnie związałam je w małego koczka, choć nienawidziłam tego typu fryzur.
Miałam nadzieję, że przemknę niezauważalnie do swojego
pokoju i uniknę odpowiedzi na pytania Logana. Może nawet nie będzie go w
domu...
- Podaj mi swój telefon.
Złapałam przedmiot należący do Sam i wybrałam numer do
swojego brata. Znałam układ tych cyferek na pamięć. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Jesteś w domu?
- Nie. Jestem u Nathana, coś się stało?
- Nic, w takim razie muszę się wrócić po klucze - powiedziałam pierwszą rzecz, która wpadła mi do głowy.
- Mam przyjechać?
- Nie, jestem z Samanthą. Do zobaczenia.
Uśmiechnęłam się pod nosem, poczułam wielką ulgę.
Wrzuciłam telefon do jej torebki i rozsiadłam się wygodnie.
- Niewiarygodne. Kiedy nauczyłaś się tak kłamać?
Zagryzłam usta. No właśnie... kiedy? Z drugiej strony,
czuję, że to dopiero początek moich kłamstw...
__________________________________
Przecinki, przecinki, jak ja ich nie lubię... sami zresztą wiecie ;). Zapraszam do followania @recklessD_blog - z tego profilu będziecie informowani o nowych postach. Ciekawe, czy kiedyś będę zadowolona z jakiegoś rozdziału, albo w ogóle z całego opowiadania, które tworzę...
WYSTARCZY ZWYKŁE CZYTAM :)
Jesteś głupia jeśli nie jesteś zadowolona z tego co piszesz ;/ Zazdroszczę ci i dobrze o tym wiesz... strasznie mnie to wszystko intryguje! :D Więcej wiary w siebie!!!!
OdpowiedzUsuńEnathy
Zgodzę się z poprzedniczką. Powinnaś w siebie bardziej uwierzyć, bo świetnie piszesz, a to że masz lekki problem z przecinkami... To nic nie znaczy, jeżeli tekst jest świetny. Uwierz mi.
OdpowiedzUsuńZauważyłam coś takiego:
"czymś chciałam robić" - nie powinno być "czymś co chciałam robić"? Może ja jakoś źle zrozumiałam czy coś.
Czekam na kolejny rozdział. x
http://you-are-everything-i-see.blogspot.com/
Jesteś tu królową świata, w tym śnie mozesz zrobić wszystko, jak mozesz nie być zadowolona?
OdpowiedzUsuńKiedy to czytam gubię drogę. Pory roku się zatrzymują i chowają głęboko pod ziemią. Niebo staje się szare. Wszystko wokół krzyczy. Muszę sięgać wgłąb, by sprawdzić, czy moje serce nadal bije. Tonę w niebie.
Nie zostało już teraz nic do powiedzenia. Poddaję się. Nie podołałam wyzwaniu jakim jest skomentowanie Twojej perfekcyjności.
Emsy
Mogę wziąć obrazek, ty możesz być obrazkiem.
huiewhfuyewgu <3 Jaki ty masz talent do pisania *.* Rozdział świeeetny ^^
OdpowiedzUsuńJak ty możesz być niezadowolona jak ja jestem zakochana? :)
OdpowiedzUsuńCudowne, cudowne, cudowne <3
Czekam na kolejny. Kocham Cię xx
@aania46
PS. wow, jeszcze żyję :)
O rany! Boski rozdział...walić przecinki :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jak i całe opowiadanie. Jak piszę dziewczyny...więcej wriary w siebie bo to jest naprawdę świetne! :)
Od kiedy zaczęłam czytać zaglądam codziennie czy nie ma przypadkiem rozdziału nowego :D
ana.
OPOWIADANIE JEST CUDOWNE I POWINNAŚ BYĆ Z TEGO MEEGA DUMNA :3 PISZ DALEJ BO CUDOWNIE CI TO WYCHODZI :*
OdpowiedzUsuńdopiero teraz mam takie skojarzenie ze Zmierzchem - tam też była biologia, Edzio, Belka itp. ale twoje i tak jest fajniejsze niż Zmierzch ;)
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział? :D
OdpowiedzUsuńana.
Strasznie sie wciagnelam. :D swietne!
OdpowiedzUsuńświatny rozdział ... xx
OdpowiedzUsuń@SylviaS_99