Nie czekając na więcej po prostu wyszłam z kuchni
Charliego. Zauważyłam, że moje dłonie okropnie drżą. O co chodziło tamtemu
palantowi? Czy on mówił na poważnie? Co będzie bolało? Chce mnie zabić? Gdzie
do cholery jest Logan?! Czy ja dopiero co nie wspominałam, że nikt mi nigdy nie
groził? Bo to było grożenie, tak? Chyba zaczynam głupieć. Krążąc po domu
uroczego blondyna zaczęłam poszukiwania mojego brata czy, kogokolwiek z jego
paczki. Jasne, mogłam iść do Nathana, który z pewnością znajdował się w
salonie, ale nie mogłam. Nie mogę zepsuć tego wieczoru Sam. Za długo na to
czekała. Westchnęłam i wyciągnęłam swój telefon z kieszeni spodenek. Jeden
sygnał, drugi, trzeci... nic. Nie odebrał mimo, że próbowałam się do niego dodzwonić jakieś dziesięć razy. Zaczynałam
powoli wariować. Chodząc po całym tym ogromnym domu, rozglądając się za
kimkolwiek komu mogłabym powiedzieć co się stało, a jednocześnie bojąc się, że
zaraz zobaczę tego całego McCanna, a on naprawdę zrobi mi coś, przez co będę
cierpieć. Przysięgam, że jeśli Logan jest na górze i uprawia seks z jakąś
idiotką, kiedy ja go potrzebuję, to postaram się, by tego pożałował.
Zrezygnowana wróciłam do salonu. To miejsce wydawało się
być bezpieczne, głównie dlatego, że po drugiej stronie pomieszczenia stała
czarnowłosa i Nathan. Przyglądnęłam im się przez chwilę, uśmiechali się do
siebie jakby byli na jakiś prochach. To był dobry znak. Chciałam się skupić na
nich, ale nie potrafiłam, moje myśli nie dawały spokoju, a w głowie ciągle
przewijało mi się jedno zdanie będzie
bolało. Musiałam odpocząć, napić się czegoś bardzo mocnego, by nie
zwariować. Albo po prostu wyjść. Spojrzałam na stolik z alkoholem. Już chciałam
wstać i zgarnąć jakąś butelkę, ale automatycznie potrząsnęłam głową,
stwierdzając, że to idiotyczne, upić się w takim momencie. Zachowaj trzeźwy umysł, tak, to był znacznie mądrzejszy pomysł.
Usiadłam na skórzanej sofie umiejscowionej pod jedną ze ścian i nerwowo bawiłam
się swoimi palcami, co chwilę zerkając na wyświetlacz telefonu.
Nie wiem ile czasu minęło, ale wciąż nie potrafiłam się
uspokoić. To było coś nowego, okropnie dziwnego. Ze wszystkich sił próbowałam
sobie wmówić, że to wszystko to kiepski żart, który opowiem Loganowi jak tylko
go zobaczę i razem będziemy się z tego śmiać. Dobre sobie. Przecież nie mogę mu nic
powiedzieć! Zaraz wpadnie w szał i będzie próbował obić twarz tego chłopaka, a
on naprawdę ma już dostatecznie dużo problemów. Oblizując spierzchnięte usta
podniosłam głowę, by sprawdzić czy Nathan na pewno znajduje się w odpowiedniej
odległości, by ewentualnie mi pomóc, gdyby tak coś złego faktycznie miało się
stać. Tylko jak? Przecież nikt mnie nawet nie usłyszy, tym bardziej nie zauważy.
Ludzie dbają tylko o siebie, bojąc się narazić innym.
Poczułam na sobie czyjś wzrok, przez co automatycznie zrobiło
mi się niedobrze. To nie było zwykłe patrzenie, tylko jakby ktoś wypalał dziurę
w mojej skórze. Nie musiałam się rozglądać, doskonale wiedziałam kogo zobaczę.
Stał przy stoliku z alkoholem, z diabelskim uśmiechem na
ustach. Był tak cholernie przerażający. Nie mogłam się nawet poruszyć, serce w
mojej piersi dudniło jak oszalałe. McCann przyłożył palec do ust, jakby chciał
mi powiedzieć, że mam być cicho. Zamrugałam energicznie licząc, że może jego
sylwetka zniknie z zasięgu mojego wzroku.
- Emily! - usłyszałam jak ktoś woła moje imię. - Emily!
Jakiś niski chłopak stanął przede mną. Miał może
czternaście lat, wyglądał jak dzieciak umieszczony w nieodpowiednim miejscu.
Spojrzałam na niego marszcząc przy tym brwi, chłopak pociągnął mnie za rękę.
- O co chodzi? - warknęłam wyrywając się z jego uścisku.
- Nie znam cię.
- O'Connell, tak?
Kiwnęłam głową. Wciąż czułam na sobie spojrzenie McCanna. Ignoruj
go, powiedział głos w mojej głowie.
- Twój brat się bije.
Uchyliłam usta. To, że ten psychopata stał kilka metrów
przede mną z tym swoim uśmieszkiem przestało się dla mnie w tym momencie liczyć.
- Co powiedziałeś?!
- Logan się bije! - krzyknął.
Opadły mi ręce. Dosłownie. To miała być impreza, na
której miałam się dobrze bawić. To miała być kolejna noc, z której miałam
zapamiętać twarze przystojnych chłopaków, którzy gapili się na moje nogi.
Miałam jednak przeczucie, że dopiero teraz moje życie sprawi mi kilka
problemów.
Powiedziałam tylko, żeby ten szczeniak wskazał mi drogę. Zaczął
mnie ciągnąć za rękę w odpowiednie miejsce. Przemieszczałam się w kierunku
drzwi ze spuszczoną głową, włosy zasłaniały całą moją twarz. Nie chciałam, żeby
Sam mnie zauważyła, żeby Nathan ją tu zostawił, bo mój brat jest nienormalny i
ma problemy z agresją. Wiedziałam, że McCann ciągle się patrzy, to w jaki
sposób jego oczy mierzyły moje ciało... Zatrzęsłam się na całą myśl. To nie
było w porządku.
Przepychając się przez tańczące osoby dotarliśmy do drzwi
na tyłach domu. Na zewnątrz było chłodno, poczułam gęsią skórkę na rękach i na
nogach. Tłum ludzi zgromadził się w jednym miejscu tworząc koło, domyślałam się co dzieje się wewnątrz, ale co miałam zrobić? Westchnęłam ciężko.
- Znasz resztę kumpli Logana? - zwróciłam się do tego
małego. Kiwnął ochoczo głową. - Znajdź któregokolwiek jak najszybciej!
Chłopak rzucił się pędem w stronę domu. Mam nadzieję, że
Samantha mi wybaczy jeśli ten mały wpadnie najpierw na Nathana ale nie mogę pozwolić, by mój brat odebrał komuś życie. Nie martwiłam się o niego, tak jak o tę drugą osobę. Ruszyłam w kierunku
zbiorowiska, przepychając się przez ludzi. Pchnęłam jakiegoś z chłopaka, który
posłał mi jedynie pytające spojrzenie. Wszyscy ci, którzy oglądali tę scenę
śmiali się, rozmawiali albo kibicowali, któremuś z bijących się. Boże, gdzie ja
żyję?! Czemu ci idioci po prostu ich nie rozdzielą?! Ignorując spojrzenie
dziewczyny, którą bardzo mocno popchnęłam, by zrobić sobie miejsce dotarłam na sam przód
zbiorowiska i mocno zacisnęłam oczy. Policzyłam do trzech i powoli uchyliłam
powieki. Sztuczka z zamykaniem i otwieraniem oczu oraz liczenie na to, że
obraz, który mi się nie podoba zniknie nie działa, muszę to w końcu zapamiętać.
go Mój brat przecierał właśnie zakrwawione czoło ręką. Bałam się, że zaraz
sparaliżuje mnie strach. Z lekko uchylonymi ustami patrzyłam na to co się
dzieje.
Nim się obejrzałam Logan trzymał w powietrzu tego biednego
chłopaka, tak, że jego stopy znajdowały się nad ziemią. Powiedział coś, a ten
drugi mu odpowiedział, sprawiając tym samym, że szatyn zamachnął się i trafił
pięścią w jego szczękę, a następnie wypuścił z uścisku. Wtedy udało mi się
zobaczyć z kim bije się Logan. To był Justin. Ten chłopak, z którym chodzę na
biologię, ten, który pomógł mi wtedy wstać z ziemi. Bieber wylądował na trawie. Byłam
pewna, że to już koniec. Zrobiłam krok w przód, jakby pchnęła mnie tak
niewidzialna siła. Modliłam się w duchu, by Justin odpuścił, by nie próbował
już oddawać Loganowi, by go nie prowokował. Jeśli mój brat wpadnie w szał, już mogę
wracać do domu i go pakować, a także poinformować rodzinę Biebera, by zaczęli
przygotowania do pogrzebu.
Jestem taka naiwna.
Justin wstając z ziemi śmiał się pod nosem. Splunął na
bok krwią i zaczął okładać pięściami Logana. Trafił w brzuch. Gdy szatyn zgiął
się w pół, poczułam łzy napływające do oczu. Nie wyprostował się jak zawsze
miał to w zwyczaju tylko tkwił w takiej pozycji. Co się dzieje?! Justin, który
na chwilę się odsunął, chciał chyba dokończyć to co zaczął i wolnym krokiem
zbliżał się do Logana.
- Przestań! - pisnęłam najgłośniej jak umiałam. -
Przestań, przestań, przestań!
Obydwaj spojrzeli w moim kierunku. Logan pokręcił
głową, podniósł się i bez zastanowienia zadał cios Justinowi. Nie mogłam tego
znieść. Czemu nikt z tych pieprzonych gapiów ich nie rozdziela?! Gdzie jest ten
mały z chłopakami?!
Nie wiem jak to się stało, chyba do nich podbiegłam.
Stanęłam pomiędzy nimi, ale zdawali się widzieć tylko siebie, jakbym była
duchem. Odwróciłam się w stronę mojego brata i wyciągnęłam przed siebie ręce, a
następnie najmocniej jak tylko potrafiłam objęłam w pasie Logana.
- Puszczaj do cholery! - warknął. Próbował się wyrwać, co
sprawiło, że jeszcze mocniej zacisnęłam ręce.
- Jesteś taką cipką, że siostra musi cię ratować! - roześmiał się Justin.
Może faktycznie powinnam puścić swojego brata i pozwolić
mu jeszcze bardziej przyłożyć temu palantowi? Gdyby nie to, że nie chciałam, by
Logan miał jeszcze więcej problemów...
- Emily kurwa!
Nie miałam zamiaru go teraz puścić. Byłam w różnych
sytuacjach, kiedy się bałam. Na przykład podczas burzy, czy gdy widziałam
pająki, a naprawdę się ich bałam, jednak w tym momencie, uczucia towarzyszące
tamtym sytuacją były niczym. Łzy płynące po moich policzkach sprawiały, że nie
mogłam niczego zobaczyć. Robiło mi się słabo.
- Logan - jęknęłam, - spójrz na mnie.
Wbiłam paznokcie w jego tułów zmuszając go do wykonania
mojej prośby. Złowieszcze iskry lecące z jego oczu zdawały się niknąć, gdy tak
mi się przyglądał.
- Emsy? - spytał cicho.
- Zabierz mnie stąd - poprosiłam.
Logan przełknął głośno ślinę. Musiał odpuścić walkę. Wiedziałam, że mnie nie zostawi w takim stanie. Pomimo wahania na jego twarzy
wiedziałam, że wygrałam. Poczułam jego ręce na plecach, jakby chciał ochronić
mnie przed ciekawskimi spojrzeniami ludzi.
- Nie skończyliśmy jeszcze frajerze! - krzyknął tylko i
chyba pokazał coś rękoma, po czym zaczął się cofać. Szłam obok niego, mocno
trzymając się jego ramienia. Logan wciąż był wściekły, widziałam to na jego
twarzy. Otarłam mokre policzki ręką i zagryzłam usta.
- Logan...
- Jedziemy do domu - poinformował mnie surowym głosem. -I tam porozmawiamy.
Nie odezwałam się słowem. Jego telefon zaczął buczeć i
dzwonić, wyciągnął go i przyłożył do ucha.
- Nic mi nie jest - rzucił krótko. - Kurwa, nic mi nie
jest! Jadę z Emily do domu. - przerwał. Ktoś po drugiej stronie odpowiedział mu
na jego wybuch złości. - Do jutra.
Logan wyglądał okropnie. Miał ranę na czole, zakrwawione
pięści i pewnie nieźle obity brzuch. Zasługiwał na to? Pewnie tak. Wpędził mnie
chyba w niezłe bagno...
*
Przyciągnęłam koc do piersi i zacisnęłam usta w prostą
linię. Sobotnie popołudnie. Rodzice nie widzieli jeszcze Logana, a ja sama do
końca nie wiem jak on im wytłumaczy nowe rany na swoim ciele. Kłamstwo za
kłamstwem, poganiane kolejnym kłamstwem. Czy tak wygląda życie w każdej
rodzinie? Nie sądzę. To całe ukrywanie tajemnicy ojca i mojego brata
jest już męczące. Fajnie byłoby mieć swój sekret, o którym wiedziałabym tylko
ja, ewentualnie jeszcze jedna osoba. Ale żyjąc pod jednym dachem z Loganem to
niemożliwe. Wszedł do salonu z szklanką wody i spojrzał na mnie pytająco.
- Od której nie śpisz?
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami.
Kiwnął głową i zajął swoje miejsce. Byliśmy sami, co
dawało nam możliwość swobodnego rozmawiania.
- Co powiesz rodzicom? - spytałam wskazując na ślad na
czole.
- Powiem, że wracaliśmy przez park i, że się potknąłem.
Potwierdzisz, prawda?
Ponownie skinęłam głową i zagryzłam usta. Chciałam
dowiedzieć się kim jest McCann i czy naprawdę powinnam się go bać. Nie chciałam
mówić Loganowi o tym co się wczoraj wydarzyło. To byłoby głupie, miałabym przez
to same problemy, bo wiem, że Logan zacząłby się wściekać za to, że rozmawiam z
obcymi.
- O co poszło?
Jego oczy zdawały się być lodowate, spojrzał na mnie i
odstawił opróżnioną do połowy szklankę na blat stołu.
- Masz całkowity zakaz rozmawiania z nim, rozumiesz?
- Nie o to pytałam - burknęłam.
- Rozumiesz? - powtórzył ostro. Westchnęłam cicho i
przytaknęłam. - Nie odpowiem na to pytanie, po prostu trzymaj się od niego z
daleka. - powiedział. Mam się trzymać z daleka od chłopaka, który ma obok mnie
szafkę i, z którym chodzę na tą samą lekcję? Ciekawe jak mam to niby zrobić?
Przecież to logiczne, że będziemy na siebie wpadać.
- Słuchaj Logan, - zaczęłam niepewnie wpatrując się w
puchaty dywan na podłodze, - wczoraj podsłuchałam jak ktoś mówił coś o jakimś
McCannie...? Kto to?
Przez jego twarz przemknął grymas.
- Jason McCann? Jest nienormalny - skomentował Logan. -
Ale też najlepszy w tym co robi, przyznaję to z bólem serca, ale jest lepszy
ode mnie - uśmiechnął się pod nosem z niedowierzaniem. - Rozprowadza najlepszy
towar, jest szalony i sporo dzieciaków wisi mu dużo forsy.
- A ty?
Zamilkł. Powtórzyłam swoje pytanie, ale wciąż nie
odpowiadał. Czy to miało znaczyć tak? Czy miałam zostać ukarana przez jego
błędy? Chciałam się rozpłakać i powiedzieć Loganowi, że ten typek mi groził,
ale nie potrafiłam.
- Nie martw się o takie sprawy - wyjaśnił, - wiesz tyle
ile powinnaś wiedzieć. McCann, - przerwał na chwilę zerkając na zegar wiszący
na ścianie - właśnie wyjechał. Nie masz się czym przejmować. Przecież jak sama
mówisz, nikt ci nie groził, prawda?
- Prawda - Skłamałam z uśmiechem. Logan wyciągnął się
leniwie i sięgnął po pilot do telewizora.
*
Logan powiedział, że tego chłopaka nie ma już w mieście,
ale przecież wróci. Ludzie tacy jak on nie rzucając takich tekstów dla zabawy,
są śmiertelnie poważni, gdy komuś grożą. Pomimo to świadomość, że McCann jest
daleko stąd dodawała mi otuchy. Nie miałam się czym martwić przynajmniej na
chwilę. Weekend minął mi jak zawsze - za szybko. Nim się obejrzałam był
poniedziałek, wszystkie lekcje i przerwy spędziłam na myśleniu o wszystkim po
za problemami. Starałam się skupić na tym co jest dobre, pozytywne. Jakby to
wszystko co wydarzyło się w piątek nie miało miejsca. Tak było prościej.
Wyjaśniłam Sam, że spanikowałam, gdy dowiedziałam się, że Logan się bije i
dlatego tak szybko wyszłam z domu Charliego. Nikt niczego nie podejrzewał, a
wszystko wydawało się być w porządku.
Biologia. Pan Smith zgodnie z tym co mówił w zeszły
czwartek wszedł do sali z różnymi broszurami, gdzie o dziwo siedział już,
wyjątkowo, nie spóźniony Bieber - muszę przyznać, że miał jedynie nieco
spuchniętą wargę, a w porównaniu do Logana wyglądał jakby ktoś go tylko
drasnął. Odwróciłam wzrok, nie chciałam bezczelnie gapić się na niego i
porównywać, mój brat czy on oberwał bardziej. Po sprawdzeniu obecności nasz
nauczyciel stanął przy tablicy i za pomocą czarnego markera napisał na niej
temat. Omówienie projektu.
- Będziemy badać stan dwóch pobliskich rzek - wyjaśnił,
- sprawdzimy ich temperaturę, stan mułu, wykonacie podstawowe chemiczne
analizy - dodał. Pokrótce wyjaśniał nam kolejne etapy tego co będziemy robić,
na szczęście wcale nie miało być tego, aż tak dużo.
- Jak będziemy pracować? - spytał ktoś z klasy.
- W parach. Już was przydzieliłem.
Usłyszałam jęki niezadowolenia. Cóż, wcale się nie
dziwię, nie chcę współpracować z jakimś pół-mózgiem, za którego będę musiała
odwalić prawie całą robotę. Smith wyciągnął swój notatnik i zaczął odczytywać
nazwiska.
- Harris i... - Powiedział nazwisko mojej koleżanki z
ławki, która złapała mnie za rękę i powtarzała pod nosem "proszę". - O'Connell.
Przybiłyśmy sobie spontanicznie piątkę. Uśmiechnęłam się
do niej, uświadamiając sobie, że nie musi być tak źle. To, że zdarzyło mi się
kilka okropnych dni, nie oznaczało wcale, że tak będzie już do końca mojego
życia. Odwróciłam głowę w stronę okna, jeszcze trochę i zrobi nam się prawdziwa
wiosna, to było coś na co czekałam z utęsknieniem.
- Lewis i Evans - Smith odczytał kolejną dwójkę.
- Ale ja już mam parę - rzuciła dziewczyna z trzeciej
ławki marszcząc przy tym brwi. Smith nerwowo przejechał palcem po liście
nazwisk i teatralnie, po raz drugi na naszych oczach wykonał facepalma.
Zaśmiałam się na ten widok.
- To nie ten notatnik - wyjaśnił. - Czekajcie.
Odwrócił się do biurka i wygrzebał kolejny zeszycik,
otworzył go na odpowiedniej stronie.
- No, to jest to.
Zerknęłam na Sam. Czy to ma oznaczać, że nie będziemy
razem w parze? Czarnowłosa uśmiechała się jednak dalej.
- Na pewno nas nie rozdzieli, dobierał nas chyba ocenami
- powiedziała pocieszająco. Wzruszyłam ramionami i oparłam głowę na rękach.
Tak, Samantha z pewnością ma rację. Smith zaczął wyliczać nowe pary.
- Pan Bieber i panienka O'Connell.
Zamrugałam energicznie, siadając prosto. Chyba się
przesłyszałam!
- Przepraszam, może pan powtórzyć? - spytałam z
przymkniętymi oczami, mój głos zadrżał.
- Dobrze słyszałaś Emily - odparł i zaczął wymieniać
kolejne nazwiska. Powoli przekręciłam głowę w kierunku chłopaka, ignorując przy
tym przerażone spojrzenie Sam. Siedział z miną, która prawdopodobnie była podobna
do mojej. Wydawało mi się, że chyba nawet przestał na chwilę oddychać.
- Co powiesz Loganowi?! - usłyszałam spanikowany głos
swojej koleżanki. Oblizałam usta i zrezygnowana położyłam głowę na ławce.
- Już po mnie - szepnęłam zamykając oczy. - Logan mnie
zabije.
____________________________________
Dziękuję za komentarze :)
Z góry przepraszam za ewentualne błędy i powtórzenia, ale publikuję na szybko, bo wiem, że kilka osób na to czeka, więc wszystko poprawię jutro w wolnej chwili. I przepraszam za moją interpunkcję.
Jak myślicie, co teraz będzie? Emily powie bratu co ją spotkało? A jak wyjaśni mu, że przyszło jej współpracować z największym wrogiem Logana? Czy w ogóle mu to wyjaśni?
Ten układ chyba nie pasuje ani jej, ani Justinowi, co? Od razu wam mówię, że nie będzie tak "spodziewanie" jak może się Wam to wydawać... :)
CUDO ! <3 KOCHANA DAWAJ JAK NAJSZYBCIEJ NOWY ! :d
OdpowiedzUsuńZ przecinkami coraz lepiej, oby tak dalej! Jedyny błąd jaki znalazłam to "poza" (pisze się razem). Opowiadanie nie jest przewidywalne, bo myślę, że każdy spodziewał się czegoś innego po ostatnim rozdziale. Co prawda połączenie Biebera i głównej bohaterki na biologii było do przewidzenia, ale to co zdarzy się po tym stoi pod pytajnikiem, więc mimo wszystko za to plusy. Z każdym rozdziałem jest coraz lepiej, bo coraz więcej widać Twojego talentu i pracy jaką w to wkładasz (jak na jeden rozdział tekst jest obszerny, poza tym dodajesz bardzo często). Dużo osób czeka na kolejne rozdziały, (w tym ja chyba najbardziej niecierpliwie :D) a to wiele mówi o tym czy opowiadanie ma szanse na ciągłe wzrastanie liczby czytających. W jednym zdaniu, podoba się każdemu, kto z pisaniem ma coś wspólnego, bo styl jest naprawdę dobry, oraz podoba się każdemu, kto po prostu lubi czytać, bo tematyka jest świetnie ujęta. Nie łatwo połączyć te dwie rzeczy w zwykłym internetowym opowiadaniu, dlatego śmiało mogę powiedzieć, że jestem Twoją fanką :)
OdpowiedzUsuńCo do ostatniego pytania, myślę, że Emily nic nie powie bratu, z Bieberem będą się unikać, ale w końcu i tak coś między nimi zajdzie.
@aroughversion
Ale się na robiło...
OdpowiedzUsuńPlisss pisz dalej! :D
"kilka osób na to czeka" oj tak :)
OdpowiedzUsuńNie zauważyłam żadnego rzucającego się w oczy błędu, interpunkcja też spoko, jest świetnie :)
A co do rozdziału.. tak, połączenie Emily i Justina było do przewidzenia, ale fajnie to rozegrałaś. Najpierw gdy było, że Ems ma być z Sam to miałam takie zdziwko. Nie sądzę, że Emily powie Loganowi, ale wydaje mi się, że on i tak dowie się o tym w jakiś sposób. Fakt, Justinowi też się to chyba nie podoba, ale co mogą zrobić? Musi narazić swoją śliczną twarzyczkę i współpracować z siostrą swojego największego wroga. Jestem strasznie ciekawa co dalej.
Czekam na kolejny rodział. Buziaki xx
@aania46
Coraz bardziej mnie wciąga, nie mogę się doczekać kolejnej części ;)
OdpowiedzUsuńod razu wiedziałam że będzie pracować z Justinem. myślę że psychol wcale nie wyjechał i czai się gdzieś za najbliższymi krzakami, a jeśli chodzi o biologię i Biebera, to myślę że Emily będzie to jak najdłużej ukrywać, dopóki się nie wyda i będzie jeszcze większy problem. w końcu komplikacje to najlepsza część opowiadania :)
OdpowiedzUsuńNie wytrzymam do kolejnego rozdziału...padnę z ciekawości :D
OdpowiedzUsuńo boże płakałam jak Justin się bił! Czekam na następny! <3
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam jakąś fanatyczką interpunkcji, prawda jest taka, że sama nie jestem w niej mistrzem, dlatego nawet nie zwróciłam uwagi na stawiane ci tu zarzuty. Gdybym mogła o coś prosić albo zasugerować coś to byłyby to dłuższe rozdziały. Nie żeby z tymi było coś nie tak, są dosyć długie, ale nie pogardziłabym jeszcze dłuższymi, tak dobrze się je czyta. To co ty na to? :)
OdpowiedzUsuńjestem mega ciekawa co bedzie dalej! nie moge sie juz doczekac. xx
OdpowiedzUsuńWidziałam, że pod którymś z rozdziałów pisałaś, że Twoja interpunkcja nie jest najlepsza. Nie martw się - u mnie też tak jest. Staraj się składać krótsze zdania. Nie każde musi być tak długie. Czasami krótsze opisują lepiej uczucia, bo ciąg jednego jest zbyt monotonny (jak dla mnie).
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o perspektywę to możesz przecież napisać "Justin POV." I zamieścić jego jak i jej w jednym rozdziale. Myślę, że wszyscy by się połapali. To jedynie moje propozycje, zrobisz jak uważasz. Chciałam pomóc. x
Co do opowiadania. Widzę, że się rozkręca, co bardzo mnie cieszy. Czytałam już tę poprzednią wersję i była naprawdę świetna. Wybiegała dalej od tej, jednak czekam na następne rozdziały, bo kto wie.... Może coś innego się wydarzy.
Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się dość szybko. Czekam z niecierpliwością. x
http://you-are-everything-i-see.blogspot.com/
Trafiłam przypadkiem ale obowiązkowo zostanę! :D
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie! Uh, uh ale akcja :D
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :D
ana.
To pierwsze ff w roli głównej z Justinem. Cieszę się, że mogłam spróbować czegoś nowego czytając akurat Twoje opowiadanie, bo wiedziałam, że z zakończeniem czytania ostatniego rozdziału, będę czuła niedosyt. Zawsze go czuję, bo masz to do siebie, że urywasz w momentach, które wywołują w człowieku najwięcej ciekawości i emocji. Intrygują. Masz mnie. Nie potrafiłabym przerwać bez dowiedzenia się, jak pójdzie współpraca Emsy i Biebera, jak zareaguje na to Logan i czy w przyszłości ta dwójka dalej będzie na siebie wpadała.
OdpowiedzUsuńCzasami mam problem ze zrozumieniem niektórych zdań przez to, że nie mają one w odpowiednich miejscach znaków interpunkcyjnych albo uciekają Ci pojedyncze słowa. Jednak to nie ujmuje Twojemu stylowi i nie zmienia faktu, że jestem jego wielką fanką.
Przyznaję, że tęsknie za hey wild wind, ale cieszę się, że możemy spotkać Cię tutaj i cieszyć wzrok Twoim talentem w innym opowiadaniu. A co z Do you princess? Polubiłam tę historię, zaintrygowałaś mnie po raz kolejny swoją koncepcją.
@highwaytosmile
dobre opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńSuper ;)
OdpowiedzUsuń