Rozdział drugi


Splotłam palce na kubku wypełniony ciepłą herbatą. Jej delikatny, brzoskwiniowy aromat wypełniał moje nozdrza. Logan siedział na krześle przy biurku zawalonym różnymi książkami, długopisami i kartkami, stukał o powierzchnię jednego z zeszytów z wielkim napisem "nie czytać".  Ah tak, ja i moje niespełnione marzenie zostania pisarką. Nie pozwalałam jednak nikomu czytać swoich wypocin, głównie dlatego, że wstydziłam się tego co tworzyłam, a raczej jak to robiłam.
- Co ci powiedzieli? - spytałam zerkając na wyświetlacz na telefonie. Dochodziła powoli siódma, więc lada chwila będę musiała wstać i zacząć szykować się do szkoły. Stłumiłam głośne westchnięcie.
- Zostaję do wakacji - powiedział wzruszając ramionami. - Dobre i to.
- Jak to do wakacji?
- Chcę się stąd wynieść. Mówiłem ci już o tym jakiś czas temu, pamiętasz? - spojrzał na mnie, kiwnęłam w odpowiedzi głową. - Jeden z moich kumpli będzie miał wolne mieszkanie od dnia zakończenia szkoły - przeciągnął się leniwie i całkowicie odwrócił w moją stronę. - Wiesz, muszę się usamodzielnić. Teraz tylko nie mogę pozwolić się złapać, bo inaczej wyląduję na ulicy.
- Masz nic nie odwalać - warknęłam.
- Dzięki, że mnie broniłaś.
Uśmiechnęłam się upijając kilka łyków napoju. Szczerze mówiąc Logan faktycznie wspominał, że chce się wyprowadzić, ale nigdy w to nie wierzyłam. W dodatku nie sądzę, żeby rodzice go wywalili. Jeśli mój braciszek pozostanie grzeczny do zakończenia roku szkolnego, z pewnością,  ba, jestem pewna, mama w dniu, w którym miałby się wynieść (po długim czasie bycia grzecznym) zalałaby się łzami i przytulała go do siebie, mówiąc, że może zostać. A ojciec na pewno by na to przystał. Przecież prawie pobił chłopaka na śmierć, a wystarczyło, że uroniłam parę łez, a Logan powiedział, że to wszystko w mojej obronie i ulegli. Znam tą rodzinę najlepiej na świecie. Odrzuciłam na bok kołdrę i odstawiłam kubek na szafkę, podeszłam do szafy i wyciągnęłam rzeczy na dzisiaj, które przygotowałam wczoraj, gdy nie mogłam zasnąć, bo rodzice przed północą zawołali mojego brata na poważną rozmowę, ale nim wrócił zdążyłam zasnąć.
Weszłam do łazienki, zostawiając Logana sam na sam w moim pokoju. Po szybkim prysznicu, ubrałam rajstopy, krótkie spodenki i dość krzykliwą bluzkę. Włosy rozczesałam grzebieniem i zostawiłam rozpuszczone, szybko wyszczotkowałam zęby i nim się obejrzałam, było w pół do ósmej.
- Emsy, śniadanie! - usłyszałam wołanie z dołu. Wróciłam do pokoju, gdzie nie było już śladu po moim bracie. Podniosłam swoją torbę z podłogi i ciągnąc ją po ziemi, robiąc przy tym mnóstwo hałasu zeszłam na dół po schodach. W kuchni znalazłam mamę, która właśnie ścierała blat kuchenny.
- Dzień dobry - rzuciłam krótko zajmując miejsce przy stole. Wsunęłam do ust kanapkę z pomidorem i zaczęłam ją wolno przeżuwać.
- Dzień dobry - odpowiedziała zerkając na zegarek. Zawsze wychodziła z domu przed nami. -Muszę zaraz uciekać. Proszę pilnuj Logana, ledwo przekonałam tatę... - westchnęła. - Jeśli będą jakieś problemy w szkole od razu dzwoń.
- Jasne - posłałam jej pocieszający uśmiech. - Miłego dnia mamo.
Podniosła swoją torebkę i wyszła pośpiesznie z domu. Nie miała swojego samochodu, dlatego wychodziła tak wcześnie, by szybko znaleźć się u swojej koleżanki i razem z nią dotrzeć na miejsce. Gdyby tylko rodzice wiedzieli ile pieniędzy ukrywa w swoim pokoju ich syn...
O wilku mowa. Logan wpadł do pomieszczenia i rozłożył się wygodnie na krześle. Złapał jedną z kanapek i niemal za jednym gryzem pochłonął ją całą.
- To co wczoraj mówiłeś - zaczęłam niepewnie, a on spojrzał na mnie pytająco, - no wiesz, o Ericu, że chciał mi coś zrobić, to... prawda?
Logan automatycznie odłożył to co jadł na swój talerz. Miałam nadzieję, że go nie zdenerwowałam. Jego wybuchy złości ostatnimi czasy robiły się coraz groźniejsze, a dopiero co wspominałam, że przeraża mnie to co prawie zrobił temu chłopakowi. Wpatrywałam się w blat stolika czekając na jego reakcję.
- Nie do końca - odparł, - to była sprawa pomiędzy nami, ale musiałem powiedzieć coś, co przekonałoby rodziców, że powinienem zostać.

*

Na parkingu szkolnym od razu uwolniłam się od swojego brata odchodząc w kierunku swojej koleżanki. Z daleka widziałam, że policzki mojej znajomej są dziwnie, mocno zarumienione. Czyżby stało się coś wyjątkowego? Uśmiechałam się pod nosem podchodząc do niej coraz bliżej.
- Hej Emsy.
Nie mogłam powstrzymać swojego uśmiechu, który błąkał się po mojej buzi i nie mógł z niej tak po prostu zniknąć.
- Co robiłaś Sam? - zaświergotałam wesoło tuż nad jej uchem ignorując jej powitanie.
- O co ci chodzi?
- Nie graj głupiej - odparłam, - mów.
Zarzuciła swoje czarne włosy na lewe ramię i zagryzła usta. Jej oczy wpatrywały się w stronę, gdzie powędrował wcześniej Logan. Odwróciłam się powoli. Stali tam niemal wszyscy z ekipy szatyna, ale i tak utkwiłam spojrzenie w wysokim, wysportowanym chłopaku, o skórze muśniętej słońcem. Nathan. Był naprawdę przystojny. Nie w moim typie, ale jednak nie mogłam zaprzeczyć, że nie ma w nim czegoś wyjątkowego.
- Nathan - wypowiedziałam jego imię na głos sprawiając, że moja towarzyszka od razu na mnie spojrzała. Poruszyłam zabawnie brwiami i zaczęłam się śmiać.
- Nie mów tak głośno! - pisnęła uderzając mnie w ramię. Pociągnęła mnie za ramię i wolnym krokiem ruszyłyśmy w kierunku szkoły. - Jeju, on jest taki przystojny - westchnęła.
- Ile razy ci mówiłam, żebyś w końcu spróbowała? - wywróciłam oczami. Odkąd tylko sięgam pamięcią ona zawsze lubiła Nathana, a ja ciągle jej powtarzałam, żeby się przełamała i w końcu spróbowała z nim porozmawiać. Brakowało jej odwagi. A ja chyba wpadłam na pomysł jak sprawić, by w końcu spróbowała. Impreza u Charliego, która jest... jutro. Mam tylko nadzieję, że jakoś przekonam rodziców do tego, by pozwolili mi wyjść. Jasne, mogłam się znowu wymknąć, ale nie chciałam tego robić. Ale Logan... on na pewno wyjdzie, a ja nie mogę go zostawić samego, bo znowu coś zrobi.
Szłam obok Samanthy, z głową zwróconą w jej stronę.
- Emily tobie łatwo się mówi - burknęła urażona.
- Jutro na imprezie u Charliego zostaniecie sam na sam, - powiedziałam z przebiegłym uśmiechem, - on i tak nie lubi się trzymać z chłopakami na tego typu balangach.
- No tak, to u Charliego... Będzie całe miasto?
- Pewnie tak. Ale wracając do sprawy, załat...
Poczułam, że na kogoś wpadam i tracę równowagę. Chcąc utrzymać się w pionie wyciągnęłam ręce przed siebie łapiąc czyjąś koszulkę, tak by nie upaść. Niestety to w niczym nie pomogło, pociągnęłam tego kogoś za sobą lądując na betonowej powierzchni niemal roztrzaskując sobie głowę, aż zaświeciło mi się przed oczami, gdy uderzyłam o twardą powierzchnię. Ktoś na mnie leżał, jego twarz znajdowała się obok mojej. Spanikowałam, nie dlatego, że nie mogłam złapać oddechu, ani nie dlatego, że moja głowa strasznie bolała, a dlatego, że w pobliżu był Logan, który pewnie wpadłby w szał, gdyby zauważył to co się stało, choć właściciel niezwykle masywnego ciała nie był niczemu winny. Zdezorientowany podniósł głowę i spojrzał na mnie.
Znałam go.
Chodzimy razem na biologię, ale nigdy w życiu nie zamieniłam z nim zdania, a on ze mną. Mamy nawet szafki obok siebie, ale przez to, że mój brat pochodzi z jednego gangu, a on z innego nie mogłam nawet na niego patrzeć. Nie dlatego, że mógłby mi coś zrobić z racji na konkurencję, to znaczy, pewnie też dlatego, ale głównie przez to, że Logan mógłby mu zrobić krzywdę. Wsparł się na rękach i podniósł do góry. Usiadłam i automatycznie przyłożyłam dłoń do głowy. Naprawdę dość mocno się uderzyłam, syknęłam przejeżdżając po tyle, pod palcami wyczułam rosnącego guza.
- Nic ci nie jest?
Zaskoczona podniosłam głowę. Byłam pewna, że chłopaka już tu nie ma. Przecież nie powinnam go obchodzić.
- Um, chyba nie...
Wyciągnął do mnie rękę, złapałam ją, a on pociągnął mnie do góry. Zachwiałam się stając na przeciwko niego. Zakręciło mi się w głowie. Boże, chyba naprawdę mocno się uderzyłam, nie tylko dlatego, że czułam okropny ból, ale czy Justin Bieber właśnie mi nie pomógł i nie zapytał, czy wszystko ze mną w porządku?
- Powinnaś uważać jak chodzisz - rzucił pochylając się w moją stronę. - Następnym razem nie będę taki uprzejmy - dodał surowym głosem.
Nie, jednak nie uderzyłam się tak mocno. Wywróciłam oczami patrząc wprost na niego. Czy każdy chłopak, który jest zamieszany w jakieś idiotyczne interesy ma problemy z gniewem? Nie zamierzałam wdawać się z nim w jakieś dyskusje. Jasne, w innym życiu wykorzystałabym ten moment i spróbowała go poderwać, bo naprawdę jest przystojny.
- O'Connell w porządku? - odezwała się Sam. Zerknęłam na nią, była strasznie blada, rozglądała się nerwowo obserwując całą sytuację. Nienawidzę, gdy zwraca się do mnie po nazwisku, to sprawia, że wszyscy się zawsze na mnie gapią, jakbym miała coś na twarzy. Wyminęłam Biebera bez słowa i ponownie sięgnęłam dłonią do tyłu swojej głowy.
- Powinnaś iść do higienistki - powiedziała troskliwie czarnowłosa.
- Nie ma mowy!
Guz z malutkiego robił się coraz większy, więc po pierwszej lekcji wyszłam na korytarz z ogromnym bólem głowy, który nasilał się z każdą minutą. Rozstałam się z Sam pod łazienką, a sama ruszyłam w kierunku szafki, by zamienić książki. Z oddali dostrzegłam Logana. Opierał się o metalową powierzchnię i chyba na mnie czekał. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, chciałam zabrać swoje rzeczy, a następnie ruszyć do gabinetu pielęgniarki. Zwalczając okropną migrenę, rozciągnęłam swoje usta w uśmiechu, mając nadzieję, że Logan to kupi.
- Co robiłaś z Bieberem przed szkołą?! - warknął na mnie nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
Boże, jak ja nienawidzę tego miejsca i tego życia. Dlaczego ludzie zawsze wtrącają się do mnie i donoszą mojemu bratu co robię?! Przysięgam, że jeśli kiedyś się dowiem, kto mu przekazuje co robię i z kim, to osobiście skrzywdzę taką osobę.
- Nic - odpowiedziałam.
- Nic?! Co ja ci mówiłem?!
- Jesteś takim palantem - rzuciłam kręcąc głową. Wiedziałam, że tym epitetem zdenerwowałam go jeszcze bardziej, ale ból głowy sprawiał, że nie mogłam racjonalnie myśleć. - Wywróciłam się, a on pomógł mi wstać - wyjaśniłam nim Logan znowu coś odpowiedział.
- Niech pomaga swoim dziwkom! Nie tobie! - wrzasnął sprawiając, że ludzie na około odwrócili ciekawskie spojrzenia w naszą stronę. - Ostatni raz Emily!
O tym właśnie mówiłam. Żadnego rozmawiania z tym chłopakiem. Mogę się założyć, że gdyby jakiś przypadkowy kujon wpadł na mnie, a ja rozrzuciłabym swoje książki Logan i tak robiłby mi wyrzuty.
- Rozumiem - starałam się nie wywrócić oczami, bo wiedziałam, że to go tylko rozzłości. Uderzył jeszcze pięścią w jedną z szafek i odszedł ciskając mi na odchodne piorunujące spojrzenie. Jak ja mam normalnie żyć?


______________
Jeśli klikniecie po lewej stronie w "Informowani" i zostawicie tam namiary na siebie, będziecie informowani o każdym nowym rozdziale. Przepraszam, że nie umiem wstawiać przecinków, jestem w tym beznadziejna.

12 komentarzy:

  1. KOCHAM TO. Czekam na 3! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. super <3 ! czekam na nowy na heywildwind :)

    http://szmaragdowytalizman.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie Ci idzie. Jest kilka stylistycznych błędów, ale nie przeszkadza to w ogólnym odbiorze tekstu. Mam nadzieję, że nie zmieni się to w mało sensowną miłosną historyjkę, bo fabuła sama w sobie jest ciekawa.
    Mam pytanie, jeśli zostawiłam nazwę swojego tt w komentarzu pod poprzednim postem, pisać jeszcze raz w zakładce informowani?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam nadzieję, że tak się nie stanie :) Z racji tego, że nie podpisałaś tego komentarza, nie wiem, kim jesteś, więc zostaw nazwę w zakładce :)

      Usuń
  4. Z góry przepraszam za spam, ale nie wiedziałam gdzie go zostawić, bo nie znalazłam zakładki SPAM.

    Serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga. Bohaterowie mojego opowiadania nie są sławni. Mam nadzieję, że zaciekawi cię ten krótki opis i zostaniesz czytelnikiem mojego bloga. Jeśli blog Cię zaciekawi to proszę skomentuj ;)
    Historia rozgrywa się w Londynie. Niall Horan (19) mieszka z dziewczyną, ale jest nią już znudzony, łączą ich już bardziej rachunki za mieszkanie niż uczucie. W barze, Niall poznaje Summer Flores (18). Niall proponuje Summer randkę, jest nią wyraźnie zainteresowany. Dopiero podczas następnego spotkania Niall dowiaduje się, że Summer jest sparaliżowana i jeździ na wózku. Czy tych dwoje ma szansę na wspólną przyszłość? Czy dziewczyna ukrywa przed nim coś jeszcze?
    Zapraszam : see-me-in-the-rain.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. No,no. Rozdział ciekawy. Jestem ciekawa jak to się potoczy. No i (muszę to znów napisać) strasznie podoba mi się twój styl pisania. Jeśli możesz informuj mnie o następnych rozdziałach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej ale ty masz talent i wyobraźnię :)
    Czekam na następny rozdział i nie mogę się doczekać jego treści:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajne, jestem ciekawa jak to się rozkręci ;) @thechaidar

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniałe. :) Wciąga straaaasznie :) Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. mi wcale nie przeszkadza brak przecinków i muszę powiedzieć że też mam z tym problemy :P

    OdpowiedzUsuń
  10. co ja pacze, Nesta też kochała brzoskwiniową herbatę :D
    czytaj - Ty też?

    "Chodzimy razem na biologię"
    seriously? "Zmierzch" i "Szeptem" się kłania, ale spoko, dla mnie to nie problem. :)

    "Następnym razem nie będę taki uprzejmy. - Dodał surowym głosem." no, proszę proszę, jaki ważniak. Bipolarność chorobą świata widzę.

    "- Co robiłaś z Bieberem przed szkołą?! - Warknął na mnie nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć." patrzcie go, jaki choleryk

    "- Niech pomaga swoim dziwkom! - Wrzasnął sprawiając, że ludzie na około odwrócili ciekawskie spojrzenia w naszą stronę. - Ostatni raz Emily!" luubię ten frag.

    Diana i jej genialne opowiadania. mogę się przy tobie schować.

    PS.kocham to opowiadanie. <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Super własnie zaczełam czytać superrr super <33 dzieki

    OdpowiedzUsuń