Proszę nie zabijacie mnie, wiecie, że was kocham, prawda?
*
Opierałam się plecami o drzwi
samochodu wystawiając twarz do resztek promieni słońca, które powoli chowało
się za horyzontem. Podniosłam do góry rękę zsuwając z nadgarstka gumkę i
złapałam swoje kosmyki włosów upinają je w wysokiego kucyka. Od godziny
musiałam wysłuchiwać przeklinającego na cały świat Justina, który nerwowo
zaglądał pod maskę samochodu i próbował chyba coś naprawić. Byliśmy prawie na
miejscu, ale wtedy szatyn postanowił zajechać na stację paliw, bo MUSIAŁ kupić
sobie jakiś pobudzający napój. A gdy wrócił i próbował uruchomić samochód coś
jakby szarpnęło, usłyszeliśmy dziwny dźwięk i... to na tyle. Nie znam się na
tych rzeczach, więc nawet nie próbowałam oferować swojej pomocy. Jedyne czego
chciałam to być już na miejscu i żeby Justin się uspokoił. Plusem tego
wszystkiego było to, że nie byliśmy na całkowitym pustkowiu, więc mogliśmy
liczyć na pomoc osób trzecich jednak Justin nie chciał nawet o tym słyszeć.
Odwróciłam głowę w bok słysząc
głośną, hałaśliwą muzykę, która nie była w moim guście i niemal od razu
zauważyłam jak czerwony, błyszczący samochód z opuszczonym dachem zajeżdża na
stację paliw. Wewnątrz znajdowała się czwórka chłopaków w wieku
szesnastu-osiemnastu lat. Jeden z nich był łysy, miał ciemniejszą karnację i
prawdopodobnie zapomniał o założeniu koszulki, oczywiście celowo. Wyglądali
jakby naprawdę dobrze się bawili, krzyczeli, śmiali się i miałam ogromną ochotę
do nich dołączyć, bo zachowanie Justina zaczynało doprowadzać mnie do szału.
Chłopak siedzący od strony pasażera wysiadł wyciągając ręce do góry, a
następnie wygrzebał z kieszeni swoich spodni paczkę papierosów. Miał na głowie
czapkę, którą przekręcił jeszcze zanim zaciągnął się dymem. Spojrzał na mnie i
uśmiechnął się szeroko, wzniosłam oczy do góry uświadamiając sobie, że przede
mną znajdują się jeszcze więksi pajace niż ten, który stoi obok klnąc jak
szewc. Skrzyżowałam ręce na ramionach, gdy nieznajomy zaczął coś mówić do
swoich kumpli, którzy nagle zwrócili na mnie uwagę. Chłopak siedzący za
kierownicą poruszył znacząco brwiami, inny wsunął dwa palce do buzi i gwizdnął,
na co jego kumple zawtórowali. Zauważyłam jak ręka łysego uderza dłonią o
klakson, a nieprzyjemny dźwięk rozniósł się po okolicy. Jeden raz. Drugi.
Trzeci.
- Ej mała! Chodź tutaj!
Nerwowo zerknęłam w kierunku Justina,
który od razu podniósł głowę. Spojrzał na samochód, zmrużył brwi. Spojrzał na
mnie. Znowu na samochód i na tych chłopaków. Obserwowałam jak emocje
przebiegają przez jego twarz, był jeszcze bardziej wściekły niż wcześniej.
Zacisnął pięści i szybkim krokiem podszedł do mnie, spodziewałam się raczej, że
podbiegnie do nich robiąc coś bardzo głupiego. Nie bałam się go, ale pomimo to
gapiłam się na niego wielkimi oczami z bijącym sercem czekając na rozwój
sytuacji. Uniósł mój podbródek brudnymi dłońmi przybliżając swoją twarz do
mojej. Czułam uderzenia w klatce piersiowej i motylki w brzuchu. Przycisnął
swoje usta do moich i nagle jakby fajerwerki wybuchły nam gdzieś nad głową, a
dźwięki ze świata zewnętrznego gdzieś zniknęły. Jego wargi były gorące, jego
nos niemal stykał się z moimi. Objęłam jego kark rękoma pogłębiając pocałunek.
Dla mnie był to komunikat, że Justin chce tylko mnie. Dla tamtych chłopaków, że
jestem jego i, że mogą spadać. Odepchnęłam go lekko uderzając o klatkę
piersiową, uśmiechnęłam się zadziornie, gdy posłał mi pytające spojrzenie.
- Jesteś tylko moja Emily -
powiedział.
- Jestem tylko twoja - powtórzyłam.
Czułam jak moje usta jeszcze drżą i domagają się więcej, ale chciałam to
zostawić na później. Justin wyglądał jakby odetchnął z ulgą, był taki
zadowolony z siebie jakby miał zaraz pęknąć z dumy. Wciąż stojąc obok mnie,
stykając się z moją klatką piersiową odwrócił głowę w kierunku czerwonego
samochodu, o którym prawie zapomniałam. Podniósł dłoń pokazując im środkowy
palec, co wywołało u mnie śmiech. Pocałował mnie w czoło i puścił oczko
odwracając się. Obszedł swoje auto zaglądając ponownie pod maskę. Ponowie
oparłam się o bok samochodu dotykając palcami swoich ust uświadamiając sobie,
że to zdecydowanie było coś nowego. I podobało mi się to. Nigdy wcześniej nikt
nie całował mnie w ten sposób, nawet sam Justin czyżby znalazł nowy sposób na
wyładowywanie emocji? Ponownie spojrzałam w kierunku grupki chłopaków, jeden
gdzieś zniknął ale to nie przeszkadzało im w dalszym pajacowaniu. Znowu
usłyszałam gwizdy, a dwójka znajdująca się na tylnich siedzeniach wstała
wykonując jakiś pseudo erotyczny taniec, który w jakiś sposób miał mnie do nich
chyba przekonać, co gorsze ten łysy ponownie użył klaksonu. I wtedy usłyszałam
huk, wzdrygnęłam się patrząc na Justina, który z ogromną siłą zamknął klapę.
Poczerwieniał ze złości na twarzy, jego oczy ciskały błyskawicami we wszystkie
strony. Nie zdążyłam jeszcze niczego powiedzieć, a on już szedł w ich kierunku
gotowy ich pobić za zabawę. Wiedziałam, że się tylko popisują i spędzają miło
czas, ale do Justina najwidoczniej to nie docierało.
- Justin! - pisnęłam przerażona. Nie
słuchał mnie, a ja bałam się, że coś im zrobi i, że będziemy mieć problemy.
Chciałam żeby się wyżył, żeby ta jego złość gdzieś uleciała ale mógł mnie znowu
tak pocałować, a nie obijać ich twarze! Biegiem ruszyłam za nim.
- Justin - poprosiłam łapiąc go za
przedramię. Próbowałam go pociągnąć do tyłu, ale był jak z kamienia. Użyłam
całej swojej siły, a on nawet nie drgnął, ba szedł dalej do przodu ciągnąc mnie
za sobą. Chciałam żeby mnie posłuchał, ale oczywiście ciągle był upartym
dzieciakiem, któremu nie wolno wchodzić w drogę. Zatrzymał się dopiero przed
nimi, mieli przerażone miny. Z bliska wyglądali jak biedne dzieci, które boją
się, że ktoś im zaraz coś zrobi.
- Zatrąb na nią jeszcze jeden raz,
jeszcze jeden kurwa raz to obiję ci mordę! - krzyknął.
- Justin proszę, uspokój się - powiedziałam
łagodnym głosem. Wbiłam paznokcie w jego skórę i próbowałam odwrócić w swoją
stronę. Dotarło do mnie, że chyba muszę zacząć chodzić na siłownię żeby mieć
więcej siły, bo inaczej nigdy nic nie zdziałam. Zaszłam mu drogę próbując
zmusić do kontaktu wzrokowego. Chciałam go tylko odciągnąć od tych chłopaków i
ruszyć dalej. - Justin... proszę. Nie psuj mi tego wyjazdu! - fuknęłam ze
złością. Dopiero to zwróciło jego uwagę, rozchylił usta przenosząc na mnie
swoje karmelowe tęczówki. Kącik jego ust uniósł się lekko do góry, pokręcił
głową, a potem złapał mnie za nadgarstek ciągnąc w stronę swojego samochodu.
Nie zrobił mi przy tym żadnej krzywdy, ale widać było, że wciąż jest zły i, że
nie podoba mu się to, że musi ustąpić. Praktycznie wepchnął mnie na miejsce
pasażera, a następnie okrążył auto zajmując swoje miejsce. Oparł czoło o
kierownicę i nakrył głowę rękoma.
- To tylko jacyś kretyni -
wymamrotałam nie wiedząc jak się zachować. Nie chciałam żeby był zły albo
wściekał się przez zwykłych ludzi.
- Tak, kretyni - powtórzył.
- Dokładnie, więc proszę cię weź
oddech i uspokój się, bo przerażasz mnie w takich momentach.
Chłopak podniósł głowę, nie był już
taki czerwony na twarzy jak wcześniej ale widać było, że coś ciągle go trapi. Wpatrywał
się w przestrzeń przed sobą przez kilka minut, a następnie odwrócił się w moją
stronę. Patrzył na mnie mierząc wzrokiem moją twarz, przygryzłam wargę nieco
skrępowana. Westchnął ciężko i wtedy zauważyłam, że nie patrzy na mnie ze
strachem, współczuciem, nawet nie miał przepraszającego wyrazu twarzy, po
prostu był pełen niepokoju. Tylko dlaczego? Wyciągnął rękę przed siebie
przesuwając palcami po moich spiętych włosach, a potem jego palec wskazujący
obrysował linię mojej szczęki.
- Przepraszam - powiedział. - Wiesz,
że... - urwał zamykając oczy. - Ja... - zająkał się. To było dziwne patrzeć jak
bardzo się męczy. Coś go trapiło. - Bardzo mi na tobie zależy Emsy, wiesz o
tym, prawda? - spytał w końcu i otworzył oczy. Czy on właśnie zaczyna mówić o
swoich uczuciach? Ucieszyłam się jak dziecko, ale próbowałam to ukryć.
Pokiwałam głową uśmiechając się.
- Wiem.
- Nie, Emily. Chodzi mi o to, że
naprawdę mi na tobie zależy - powiedział patrząc mi prosto w oczy. Stado motyli
znowu dało o sobie znać. - I właśnie przez to ciężko jest mi się opanować, gdy
jacyś tępi kolesie gapią się na ciebie jak na kawał mięsa! - fuknął.
Był zazdrosny. Zazdrosny o mnie! Nie
zdawał sobie sprawy jak mnie to ucieszyło, przynajmniej wiedziałam, że czasami
czuje się tak jak ja.
- Nawet nie wiesz jak ciężko jest nie
wydrapać oczu dziewczyną ze szkoły, które wyglądają jakby chciały się na ciebie
rzucić - wyznałam cichym głosem odwracając wzrok. Odczułam ulgę wyznając mu to,
ale jednocześnie ogarnęło mnie jakież zażenowanie. Nie chodziło mi o wszystkie
dziewczyny na tym świecie, chodziło mi o jedną. O Molly. Głównie przez to, że
Justin bardzo dobrze się z nią znał, mam na myśli sypiał i nadal z nią
rozmawiał. Splotłam swoje palce skupiając się na pierścionkach.
- Hej księżniczko - usłyszałam
rozbawienie w jego głosie, - czy ty jesteś... zazdrosna?
No nie! Mogliśmy przejść przez tą
rozmowę bez używania tego słowa! Poczułam pieczenie na policzkach i od razu
pożałowałam spięcia włosów, tak mogłabym się ukryć chociaż pod ciemnymi kosmykami.
- Co?! Nie jestem! - odpowiedziałam
krzyżując ręce na ramionach. Justin uniósł do góry brew, a ja zaczęłam śmiać
się sama z siebie kręcąc przy tym głową. Nie było sensu kłamać, ani udawać, że
tak nie jest. Oboje znaliśmy prawdę. - Boże, to takie żenujące - wymamrotałam
ukrywając twarz w dłoniach.
- Emily nie zasłaniaj się -
powiedział poważnym tonem.
- Będę, bo mnie krępujesz i wyglądam
jak okropny burak.
- Jak już to jak słodki burak!
- Wielkie dzięki - odpowiedziałam z
sarkazmem nadal chichocząc. Justin złapał mnie za ręce oplatając palce na
nadgarstkach. Nachylił się jeszcze bliżej mnie.
- Nie powinnaś być o mnie zazdrosna -
uśmiechnął się niewinnie. - Jestem tylko twój, a ty jesteś tylko moja -
uśmiechnął się całując czubek mojego nosa po czym przekręcił kluczyk w
stacyjce. Samochód warknął, a silnik się włączył. Ciekawe tylko na jak długo?
*
Przepychając się pomiędzy spoconymi
ciałami szukałam wzrokiem Justina, który gdzieś mi zniknął. A może to ja
zniknęłam jemu? W każdym razie po dotarciu do małego pensjonatu, zajazdu
jakkolwiek by tego nie nazwać postanowiliśmy pozwiedzać okolice szczególnie, że
nasz pokój nie był górnych lotów. Wszystko było drewniane i ponure, jak w
jakimś strasznym miejscu. Wydaje mi się, że Justin spędza zbyt dużo czasu w takich
miejscach i dlatego wybrał ten pokój - muszę mu powiedzieć żeby ograniczył
spędzanie dni i nocy w tym rozwalającym się budynku, który jest
"bazą" jego kumpli. Wywróciłam oczami na samą myśl. W ogóle nie
potrafiłam zrozumieć dlaczego Justin i mój brat próbują być twardzielami, a co
lepsze udają, że rządzą naszym miastem. Mam nadzieję, że kiedyś z tego wyrosną.
Szczególnie Logan, który kompletnie się w tym zatracił.
Szatyn jak zawsze miał świetny
pomysł, wcale nie planowaliśmy pójść do klubu, więc w swoich obcisłych
spodniach, koszulce i ramonesce wyglądałam jak zakonnica przy pół nagich
dziewczynach ale Justinowi zależało na tym żebym nie myślała o jutrzejszym
dniu. Dlatego weszliśmy do tego miejsca. Impreza była czymś czego potrzebowałam
od kilku miesięcy, moment na rozerwanie się i zapomnienie o całej reszcie
świata. Poczułam jak czyjeś ręce lądują na moich biodrach, westchnęłam ciężko
strącając je ze złością. Odwróciłam się w kierunku tej osoby z chęcią jej
zamordowania, gdy ze zdziwieniem odkryłam, że to tylko Justin. A raczej, aż
Justin. Jego usta układały się w uśmiech cwaniaka, a oczy bardzo błyszczały.
- Gdzie mi zniknęłaś księżniczko? -
spytał przybliżając usta do mojego ucha, żebym mogła go usłyszeć. Poczułam jego
ciepły oddech, który wywołał gęsią skórkę na moim ciele. Uwielbiałam to. Coraz
bardziej zatracałam się w tym w jaki sposób reagowałam na jego zwykłe gesty.
Stuknęłam palcem o czubek jego nosa i zaśmiałam się widząc jego zaskoczoną
minę.
- Oh, no wiesz - machnęłam obojętnie
ręką wciąż się uśmiechając, - poznawałam kilku przystojnych chłopaków.
Przechyliłam lekko głowę na bok
przygryzając usta i zerkając gdzieś ponad nim. Justin jedynie przymrużył oczy
spoglądając na mnie z udawaną dezaprobatą.
- Byli przystojniejsi ode mnie?
- Oczywiście! - powiedziałam
zwilżając językiem swoje usta. - Nie mów, że ZNOWU jesteś zazdrosny Bieber?
Uniósł do góry brwi i pokręcił głową.
Pochylił się w moją stronę sprawiając, że nasze oczy były na jednakowej
wysokości. Od razu zaschło mi w gardle, a serce biło w dziwnym rytmie. Cholera,
jakimś cudem Justin był jeszcze przystojniejszy i bardziej pociągający niż
zwykle. Skup się Emily i wyglądaj na pewną siebie - skarciłam się w myślach.
Niestety kolana mi zmiękły zaraz po tym jak złapał moją dłoń splatając nasze palce.
- Nigdy O'Connell - uśmiechnął się. -
Wiesz dlaczego? - spytał. Chciałam kokieteryjnie odpowiedzieć, ale żadne słowa
nie chciały opuścić moich ust. Z ledwością skupiałam się na tym co mówił, więc
jedynie gapiłam się na niego jak ostatnia kretynka. - Bo nie są mną, -
kontynuował, - a ja jestem najlepszy plus, na nikogo nie reagujesz tak jak na
mnie - dodał. Zatrzepotałam rzęsami rozchylając usta... co on powiedział? Nie
uważałam, bo skupiłam się na jego oczach i ustach. Z jakiegoś powodu Justin
zaczął się śmiać. Wywróciłam oczami nie wiedząc o co chodzi, byłam pewna, że to
ja go w jakiś sposób rozbawiłam. Stanęłam na palcach łapiąc jego twarz w dłonie
i pocałowałam go. Nie mogłam więcej czekać! Wyczułam jego zaskoczenie, a potem
jego wargi delikatnie poruszyły się na moich. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej
siebie. Czułam jak temperatura wzrasta. Pocałunki Justina zaczęły schodzić na
bok, najpierw kącik moich ust, potem policzek, szczęka... przygryzłam dolną
wargę, gdy zassał lekko skórę na mojej szyi. Zszedł nieco niżej, a ja zaczęłam
chichotać.
- Masz łaskotki na szyi - oświadczył
ze zdziwieniem.
- Przepraszam - odpowiedziałam
śmiejąc się, przyłożyłam rękę do tego miejsca.
- Jesteś taka urocza! - krzyknął
zwracając uwagę innych osób. Przytulił mnie do siebie tak mocno, że ledwo
mogłam oddychać. Jego twarz znajdowała się tuż obok mojej, przez co stałam na
palcach. - Pomyśl tylko, gdzie jeszcze możesz mieć łaskotki, o których nie
wiesz - wyszeptał.
- Justin! - odpowiedziałam robiąc
ogromne oczy. Moje policzki zapiekły. Czyżby erotomania Biebera wróciła?
- No co?
- Przestań!
- Z czym mam przestać? Nie rozumiem o
co ci chodzi - odpowiedział robiąc minę niewiniątka, - miałem na myśli no nie
wiem... brzuch? Pytanie brzmi o czym ty pomyślałaś? Ooo, cholera! Już wiem!
Emily jesteś strasznie zboczona!
- Zamknij się głupku - przerwałam mu.
Próbował odwrócić kota ogonem, kiedy oboje wiedzieliśmy co chodziło mu tak
naprawdę po głowie! - Jesteś okropny!
- Tak, tak - uniósł do góry ręce -
wszystko moja wina! Niezłe z ciebie ziółko Emily - dodał zrezygnowany.
Uderzyłam go w ramię na co zareagował śmiechem.
- Możesz skończyć się ze mnie
nabijać?
- To co innego chcesz robić?
- Zatańczmy! - powiedziałam
podekscytowana. Justin popchnął mnie w stronę osób, które poruszały się w rytm
lecącej muzyki. Całkowicie się w tym zatraciłam zapominając o jutrzejszym dniu.
Wszystko było takie odległe - tata, mama, Logan, Samantha. Liczyło się to, że
byłam teraz najszczęśliwszą osobą na tej planecie. Miałam ochotę krzyczeć z
radości ale to zwróciłoby uwagę wszystkich ludzi na około, więc wolałam się
wstrzymać i cieszyć się chwilą.
*
Było bardzo późno, gdy postanowiliśmy
wrócić do małego obskurnego motelu pomimo tego, że ani ja, ani Justin nie
odczuwaliśmy zmęczenia i tak naprawdę byliśmy ciągle nakręceni. Wolnym krokiem
przemierzaliśmy ulice miasta trzymając się za ręce, śmiejąc się i żartując. Było
całkiem ciepło, na niebie nie było żadnych chmur. Wszystko było idealne. My
byliśmy idealni! Nie mogłam się tym wszystkim nacieszyć, łomot serca w klatce
piersiowej był ciągle taki sam, a obecność Justina ciągle mnie rozpraszała. Co
chwilę przyciągał mnie do siebie, a potem lekko odpychał i śmiał się z moich
min. Czułam to całą sobą, zakochałam się w nim. Tak naprawdę i wiedziałam, że
go kocham. Że jestem w stanie zrobić dla niego dużo, bardzo dużo, więcej niż
ktokolwiek mógłby pomyśleć. Był agresywnym, szalonym dzieciakiem, który rzadko
się zamyka i, który zawsze wie wszystko lepiej ale był mój. Nie mogłabym z
niego zrezygnować nawet gdyby spod ziemi wyrósłby właśnie przed nami Logan. Co
jeśli to na niego czekałam przez całe swoje życie? Mam tylko nadzieję, że on
też czekał na mnie i, że w końcu powie co naprawdę czuje. Chcę usłyszeć te dwa
najpiękniejsze słowa z jego ust. Skręciliśmy w stronę czegoś w rodzaju parku, w
którym wszystko wyglądało jak z jakiegoś filmu. Ławki były z ciemnego drewna,
pomiędzy nimi stały małe latarnie oświetlające okolicę. Kilka metrów od tego
cichego miejsca znajdowało się coś skierowanego bardziej pod adresem młodzieży.
Pomiędzy rampami, huśtawkami dla dzieci, zjeżdżalnią, karuzelą i wieloma innymi
stało kilka ścian pomalowanych w przeróżne wzory, obrazki, podpisy.
- Justin popatrz - wskazałam ręką na
dziewczynę, która siedziała na chodniku bazgrząc coś po jednej z takich ścianek.
Zaczęłam go ciągnąć w tamtym kierunku obserwując ciągle blondynkę z włosami
upiętymi w koński ogon. Wyglądała dość kiepsko w za dużych ubraniach, z farbą
na dłoniach i z poirytowanym wyrazem twarzy. Siedziała na ziemi poprawiając
swój rysunek, który sprawił, że Justin spojrzał na mnie z przerażeniem.
Wywróciłam oczami. Namalowany kot z ogromnymi zębiskami wcale nie był
straszniejszy od miejsca, w którym Justin spotykał się ze swoimi znajomymi.
Obok niej leżało pełno rzeczy, rękawiczki, jakaś szmatka, notatnik, markery w
różnych kolorach. Zastanawiałam się dlaczego jest tu sama, w dodatku o takiej
porze i dlaczego maluje w sztucznym oświetleniu zamiast w ciągu dnia.
- Hej - przywitałam się z nią
odrywając wzrok od napisu, którego nie umiałam odczytać. Odwróciła głowę ze
zmarszczonymi brwiami.
- Cześć - mruknęła uśmiechając się
nieśmiało.
- Masz ogromny talent - powiedział
Justin. Spojrzałam na niego jak na idiotę, przecież dopiero co wyglądał i
rzucał spojrzenia tej biednej dziewczynie jakby była jakąś wariatką. Umawiam
się z chłopakiem, który jest gorszy od kobiety w ciąży.
- Co? Oh, nie! Naprawdę nie! Ja
tylko... to takie bazgroły - opowiedziała wymijająco drapiąc się po głowie.
Była strasznie nieśmiała.
- Przestań. Trochę się na tym znam,
to dość straszny kot ale jest dobrze wykonany, zgaduję, że tamta twarz -
wskazał dłonią na ścianę obok, na której widniał wizerunek rudowłosej kobiety,
- jest twó, prawda?
- No tak. Skąd wiesz?
- Twoje rysunki są strasznie charakterystyczne
- odpowiedział.
Wow, patrzcie państwo mamy do
czynienia z prawdziwym ekspertem! Blondynka uśmiechnęła się nerwowo, a cała jej
twarz wyglądała już jak burak.
- Mogę? - spytałam przerywając ich
rozmowę wskazując ręką na jeden z markerów. Dziewczyna skinęła głową.
Podniosłam pisak z fioletową otoczką i ściągnęłam z niego skuwkę. Pociągnęłam
nosem czując okropny zapach farby, oh, więc to nie są zwykłe markery.
Wzruszyłam ramionami odchodząc kawałek dalej. Skoro ta ściana i tak służyła za
brudnopis wszystkich miejscowych dzieciaków nie zaszkodzi żeby i mój podpis się
tu pojawił. Taka mała pamiątka. Przyłożyłam marker do powierzchni ściany
zostawiając na niej najprostszy napis na świecie Emily tu była z małym uśmieszkiem tuż obok i datą pod spodem.
Poczułam jak Justin opiera brodę o mój bark i obejmuje w pasie rękoma.
Usłyszałam jego chichot tuż przy uchu. Faktycznie, może było to trochę
lamerskie ale co z tego. Zostawiłam ślad po jednym z naszych najlepszych dni.
Chłopak wyciągnął rękę prosząc tym samym o marker, chwycił go w lewą dłoń i zaczął
coś pisać. Gdy tylko odczytałam co napisał od razu trzepnęłam go w ramię. Pod
moim uroczym napisem widniało teraz "z
Justinem i uprawialiśmy pod tą ścianą gorący seks".
- Bardzo dojrzałe - powiedziałam.
- Ale popatrz tutaj! - wskazał na
jakiś rysunek. Przechyliłam głowę najpierw w prawo, potem w lewo ale nadal nie
miałam pojęcia co to do cholery jest.
- Patrzę i?
- Nie widzisz?
- Co mam zobaczyć?
- Pingwinka!
Zatrzepotałam rzęsami.
- To - wskazałam palcem na dziwny
zarys, - jest pingwin? - Justin ochoczo pokiwał głową. - Uh, jest... naprawdę
ciężko opisać go słowami. Nigdy nie widziałam takiego pingwina, po prostu
zachwyca.
Z trudem powstrzymywałam śmiech.
Szatyn złapał mnie za nadgarstek gwałtownie przyciągając do siebie. Zachłysnęłam
się powietrzem patrząc na niego ze strachem. Wystraszył mnie swoim zachowaniem,
chociaż powinnam się już do tego przyzwyczaić. Przycisnął mnie do ściany tuż
obok naszych podpisów i rysunków. Uśmiechnął się niewinnie zaplatając ręce
wokół mojej talii. Pocałował mój prawy, a później lewy policzek, czubek nosa i
czoło. Zaśmiałam się patrząc na niego. Był taki szczęśliwy. Wyglądał zdrowo,
radośnie, nie było śladu po tej złości z przed kilu godzin. Mogłabym spędzić
wieczność tylko i wyłącznie wpatrując się w jego idealną twarz. Skierował swoje
karmelowe oczy na moje usta, przez co automatycznie lekko je przygryzłam. Oh, chyba
troszkę go prowokuję, prawda?
- Przestań - skarcił mnie.
- Z czym mam przestać? - spytałam
trzepocząc rzęsami.
- Z tymi spojrzeniami, zagryzaniem
ust i bawieniem się włosami - powiedział nachylając się do mnie tak blisko, że
jego nos stykał się z moim. Z trudem przełknęłam ślinę nagromadzoną w ustach
nie mogą oderwać od niego spojrzenia. - To strasznie rozprasza i przez ciebie
chcę coś zrobić.
- Może chcę żebyś coś zrobił? -
odpowiedziałam kokieteryjnie. To przychodziło naturalnie, niczego nie
planowałam, większość słów, które opuszczały moje usta padały samoistnie.
Czułam się sobą, prawdziwą Emily O'Connell, która w końcu nie musi nikogo
udawać ani niczego ukrywać.
- Na przykład?
- Pocałuj mnie - poprosiłam. Justin
zaśmiał się przesuwając palcem po mojej szczęce. Nie mogłam się opanować,
uwielbiałam jego pocałunki i chciałam powtórki z popołudnia. Skinął głową
całując linię mojej szczęki, liczyłam na to, że przejdzie wyżej w kierunku
moich ust ale zamiast tego skierował się na szyję. Tym razem po przeciwnej
stronie pamiętając, że mam łaskotki. Jego mokre, delikatne pocałunki sprawiły,
że zmiękły mi nogi. Odchyliłam lekko głowę pozwalając, by włosy opadły do tyłu.
Dłonie zaciskałam na jego barkach, z każdą sekundą temperatura rosła, nawet nie
wiem kiedy zamknęłam oczy i kiedy marker wypadł z jego rąk, które znalazły się
pod moją koszulką. Jego duże dłonie błądziły pod moją koszulką sunąc po plecach
i po brzuchu w przeróżnych kierunkach. Zacisnęłam mocniej palce na jego barkach
przez co zachichotał. Stopniowo szedł w górę, aż w końcu zakończył pocałunek
buziakiem w usta.
- Chodźmy stąd - powiedział odsuwając
się do tyłu. Nie mogłam wykrztusić z siebie słowa, więc jedynie uśmiechnęłam
się figlarnie powoli podnosząc na niego spojrzenie wiedząc jak ta sztuczka
dobrze działa na wszystkich chłopaków. Zresztą, dopiero co sam to potwierdził.
Szatyn rozchylił usta kręcąc głową z niedowierzaniem, od razu wrócił na swoje
miejsce ujmując moją buzię w dłonie. Całując mnie przejechał językiem po
podniebieniu sprawiając, że zachichotałam. Pomimo to nie były niewinne
pocałunki, to nie były już niewinne spojrzenia czy dotykanie. Odepchnęłam od
siebie Justina pomimo tego, że widziałam, że jest nastawiony na coś więcej i ja
chyba też... Odetchnęłam schylając się po marker i wolnym krokiem z
przepraszającą miną podeszłam do blondynki, która miała trochę zniesmaczony
wyraz twarzy. No tak. Praktycznie obściskiwaliśmy się przy niej, a przecież
nikt tego nie lubi. Podziękowaliśmy jej szybkim krokiem zmierzając w stronę
motelu. Ciągle byliśmy blisko siebie, przez całą drogę czułam ręce Justina to
na talii, to na swojej szyi, to zatrzymywał się tylko po to, by powiedzieć mi
jaka piękna jestem. Był jak wariat. Jak zakochany wariat. Ale czy aby na pewno
był zakochany? Mocno zaciskając wolną dłoń w pięść próbowałam pozbyć się
wrednego głosu z mojej głowy.
*
Wspinałam się po stopniach na górę
czekając, aż Justin mnie dogoni i przyniesie klucz, który wcześniej musieliśmy
zostawić w recepcji. Pisnęłam, gdy mocno szarpnął za moje ramię powodując tym
samym utratę równowagi, poleciałam do tyłu wpadając prosto w ramiona Justina.
Czy on kiedyś z tym skończy? Chciałam już coś powiedzieć ale moje usta zostały
zamknięte przez jego. Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Wariat - skomentowałam jedynie.
Szatyn zachichotał i wspólnie wbiegliśmy
na piętro. Próbowałam mu uciec, ale to było niemożliwe. Justin ciągle trzymał
mnie blisko siebie. Z ustami przy mojej szyi, którą ciągle owiewały jego gorące
oddechy otworzył drzwi. Chciałam wejść normalnie jak człowiek do środka, ale
wtedy Justin wsunął rękę pod moje kolana unosząc do góry. Przeniósł mnie przez
próg pokoju, a następnie zamykając kopniakiem drzwi przycisnął do ściany tuż
obok nich. Chyba zaczyna mi się to podobać. Zrobił krok w tył patrząc uważnie w
moją stronę jakby szukając odpowiedzi na pytania, które miał w swojej głowie.
Uśmiechnęłam się w najbardziej pociągający sposób na jaki było mnie tylko stać,
a następnie nachyliłam się zaciskając palce na kołnierzyku jego koszulki i
mocno pociągnęłam w swoją stronę. Nie przeszkadzało mi to, że przez to
spowodowałam samej sobie trochę bólu, bo ponownie wpadłam na ścianę przez
zdezorientowanego Justina, który w ogóle się tego nie spodziewał. Delikatnie
muskałam jego usta swoimi, aż do momentu, w którym szatyn jęknął niezadowolony.
Zachichotałam pod nosem. Chyba jestem mistrzynią droczenia. Rozchyliłam wargi
pogłębiając pocałunek. Justin był nachalniejszy, pewniejszy siebie i samymi
pocałunkami sprawił, że z ledwością oddychałam. Moje nogi jak z waty z coraz
większym trudem utrzymywały ciężar mojego ciała. Zaciskał dłonie na moich
biodrach jakby niepewny tego na co może sobie pozwolić, ale gdy tylko wplotłam
palce w jego włosy przypadkiem za nie pociągając od razu poczułam jak szybko z
bioder przeniósł się na talię podciągając materiał koszulki. Jego dłonie były
wysoko, wiedziałam, że pod opuszkami palców wyczuwa materiał mojego koronkowego
biustonoszu i znowu zrobił się niepewny. Dyskretnie cofnął się do tyłu. Czułam
się jakby w pokoju nie było niczego, żadnych mebli, okien, ścian, podłogi.
Byliśmy tylko my dwoje, nasze serca, rozgrzane ciała i coś dziwnego w
powietrzu. Nie potrafiłam już trzeźwo myśleć. Zależało mi tylko na nim. Justin
był dla mnie całym światem, czułam coś w klatce piersiowej, w nogach, w
podbrzuszu. Jakby wszystkie komórki mojego ciała chciały coś powiedzieć.
Zagryzłam drżące wargi obserwując jak klatka piersiowa chłopaka unosi się i
opada uświadamiając sobie, że mój oddech jest równie nierówny co jego. Co
teraz? Podniosłam spojrzenie na niego, górował nade mną wzrostem, więc zadarłam
nieco wyżej głowę.
Justin przesunął wierzchem dłoni po
moim policzku ledwo go dotykając.
- Kocham cię Emily - powiedział. I
tak po prostu sprawił, że miałam ochotę rozpłakać się z radości. Gdzieś nad
moją głową wybuchły fajerwerki, a ich iskierki obsypały naszą dwójkę. Moje
dłonie zaczęły się trząść, rozchyliłam usta w kompletnym szoku ale pomimo to
moje kąciki wciąż unosiły się do góry. Chciałam krzyczeć, wrzeszczeć, skakać.
Moje serce zalała fala gorąca. Patrzyłam na niego w osłupieniu. Zauważyłam, że
jego ciało odrobinę się spięło. Powiedz
coś kretynko - usłyszałam w zakamarkach mojego umysłu. Bałam się tych słów.
Ale życie jest jak film, może trochę jak książka i nie powinno się
przyśpieszać, omijać fragmentów, bo czasami nawet te najnudniejsze później
okazują się najważniejszymi. Justin stał przede mną, a jego twarz wyglądała z
każdym momentem na coraz smutniejszą i niepewną.
- Kocham cię - powtórzyłam.
Wiedziałam, że moje oczy muszą teraz błyszczeć bardziej niż zwykle. Byłam
szczęśliwa. Wszystko było piękne! Cały świat był teraz nasz. Justin znowu
przyciągnął mnie do siebie, całował mnie inaczej ale mało mnie to teraz
obchodziło. Kochał mnie. A ja kochałam jego. Byliśmy w największym bagnie i
teraz wiedziałam, że wszystko będzie dobrze, że Logan z czasem to zaakceptuje i
wszystko będzie w porządku.
Wolnym krokiem zmierzaliśmy w jakąś
stronę. Przygryzł delikatnie płatek mojego ucha, zaraz po tym jak opadłam na
miękki materac. Obsypał pocałunkami całą moją szyję, a gdy tylko odchyliłam
głowę do tyłu poczułam jak uśmiecha się pod nosem. Nawet nie wiem kiedy z moich
ust wydobyło się jęknięcie ale gdy tylko to się stało Justin zassał moją skórę,
a później lekko ją przygryzł zostawiając malinkę. Zabiję go. Podniósł się zadowolony ze swojego dzieła i skrzyżował
ręce łapiąc za materiał swojej koszulki, którą zręcznie przeciągnął przez
głowę. Zaciągnęłam się powietrzem przez nos próbując dotlenić mózg. Przysięgam,
Justin naprawdę musiał słyszeć moje dudniące serce. Utkwiłam wzrok na jego
umięśnionym ciele i przesunęłam opuszkami palców po jego torsie. Mruknął cicho
podczas gdy jego mięśnie napięły się pod moim dotykiem. Chłopak z łatwością
pozbył się mojej koszulki i nim zdążyłam zakryć swoje ciało rękami przywarł swoimi
ustami do moich uniemożliwiając mi to. Czułam rumieńce na swoim policzkach,
byłam trochę zawstydzona ale gdy tylko jego pocałunki zaczęły schodzić niżej
całkiem o tym zapomniałam. To dobry chłopak. To odpowiednia osoba. Rozumiejąc,
że tego właśnie chcę przesunęłam dłoń po jego torsie kierując się w dół, gotowa
na wszystko teraz i na ewentualne konsekwencje później.
* * *
Wystarczy zwykłe czytam :)
- Jesteeeeeem! Wiem, wiem, czekaliście na tą scenę, a ja ją tak bezczelnie ucięłam, hehe. Ale spokojnie dostaniecie ją - tyle, że z perspektywy Justina, która pojawi się tutaj za jakiś zas, jeszcze się zobaczy kiedy dokładnie
- Powinnam się wytłumaczyć, prawda? Ale z drugiej strony wcale nie czuję się zobowiązana przed Wami wszystkimi, jedynie przed osobami, które są tutaj regularnie i, które zawsze albo prawie zawsze potrafiły poświęcić te 2 minuty na napisanie komentarza czy tweetnięcie #Jemsy. Te osoby przepraszam - o ile w ogóle tu zostały. Resztę też ale już nie tak bardzo. Pisanie nie jest dla mnie obowiązkiem, traktuję to jako zabawę i piszę głównie dla siebie bez względu na to czy się to komuś podoba czy nie. Nigdy nie miałam w planach robienia takiej przerwy, ale ja muszę czuć, że to co piszę jest dobre. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale osoby, które piszą powinny wiedzieć jak to wygląda - trzeba czuć tą historię. Zazwyczaj jak piszę w ogóle nie czuję się jakbym była w domu. Czuję się tak jakbym była razem z Emily i Justinem i jeśli tego nie odczuwam - zostawiam pisanie na kilka dni. Z jakiegoś powodu nie potrafiłam się w nich wczuć w ostatnich miesiącach, ale już jestem i jak już kilka razy mówiłam - dokończę to opowiadanie. Do tego doszło jeszcze kilka problemów, ale nie chcę o nich pisać. Pamiętajcie, że Was kocham, przepraszam i że nie będzie już takiej przerwy.
- Yup, rozdział miał być za tydzień ale pomyślałam, że dodam go wcześniej :) Jest trochę krótki, tak jak następny ale jakoś to przeżyjecie, szczególnie, że po tych "krótszych" dostaniecie nieco dłuższe ;)
- Pytania tutaj. Buziaki i jeszcze raz przepraaaaszam! Zapraszam Was też na PURE.
czytam i jest świetny ten rozdział :)
OdpowiedzUsuńomg cudooo! *.*
OdpowiedzUsuńczyżby w następnym gorący seks? :D
o bożeee , wreszcie :)
OdpowiedzUsuńO boże, tak się cieszę, że wróciłaś. Jesteś świetna, a ta przerwa odeszła w zapomnienie od razu po przeczytaniu takiego wspaniałego rozdziału jaki napisałaś. Kocham to opowiadanie, a Justin z Emily są tacy słodcy, że askjahsjoidjofihos. Aż brak mi słów. ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie: tlumaczenie-ewb.blogspot.com/
"Jesteśmy jak przyjaciele od seksu. Ale bez części przyjaciele."
Kocham, kocham <33
OdpowiedzUsuńwreszcie! taki asdgfsas rozdział po prostu brak słów
OdpowiedzUsuńdziękuje że napisałaś go <3
czekam na kolejny
Cudowny <3 @_fidelidad
OdpowiedzUsuńkochamkochamkocham kocham twoje opowiadanie, i Ciebie. Jezu miałam łzy w oczach jak zobaczyłam że napisałaś o nowym rozdziale ♥ /@luvukidrauhlyo
OdpowiedzUsuńdsjniasjjabajks nareszcie sie doczekałam
OdpowiedzUsuńjezu ♥ jak zwykle wszystko takie idealne
ugh jak ja to koooocham ♡
@asvpcyrxs
Yeah! Czytam! Koocham ♥
OdpowiedzUsuńile na to czekałam!
OdpowiedzUsuńNajlepszy <3
OdpowiedzUsuńNic dodać nic ująć masz poprostu talent :) @EmiliaWojta
OdpowiedzUsuńczekałam na to o Boże tak bardzo tęskniłam z Justinem i Emily *.*
OdpowiedzUsuńMiałam wrażenie że rozdział jest strasznie długi, a ty piszesz, że krótki. Nie, nie, nie. Jego długość jest naprawdę świetna. A cały ten rozdział asdffgh. Ich związek jest najlepszy na świecie. I jak powiedzieli sobie że się kochają. Jeju. Kocham to opowiadanie, warto było czekać na ten rozdział.
OdpowiedzUsuńomg kocham ich *-*
OdpowiedzUsuńOMB OMB <3 kocham to i rozumiem cie tez kiedys probowalam pisac opowiadanie i podziwiaam osoby ktorym to wychodzi
OdpowiedzUsuńi blllllaaaagggaaammmm dodaj jak najszybciej rozdzial <3
Rozdział świetny! Szkoda tylko, że koniec w takim momencie wrrr :P
OdpowiedzUsuńNormalnie wiesz jak nas przetrzymać :P
Cieszę się, że wróciłaś! Straaasznie długo Cię nie było!
Tęskniłam! <3
@ameneris
codziennie od września tu wchodziłam i miałam nadzieje że w końcu napiszesz rozdział proszę pisz częściej
OdpowiedzUsuńnie da się wczuć w opowiadanie jeżeli robi się taki odstęp, bo przez tyle czasu można zapomnieć główny wątek historii, ogólnie rozdział ciekawy i cieszę się, że wróciłaś, mam nadzieję, że więcej nie zrobisz takiej przerwy
OdpowiedzUsuńA ja się wczułam :) Wszystko zależy od tego czy czytałaś to opowiadanie dla zabicia czasu czy się wciągnęłaś i zawsze możesz się cofnąć. ja się nie cofałam ale kocham tą historię więc nie miałam problemu z wczuciem ;pp Propsy dla Cb, bo bałam się że będzie słabo ale jest jak zawsze dobrze!
UsuńJej! Jak się cieszę że już jesteś!
OdpowiedzUsuńAleż to ucielas! Jak mogłaś?!
Cuuuudo <3
suuuuuuuuper!
OdpowiedzUsuńJejku, jest rozdział! Aaaaaaaa <3 jaki cudowny ;) oni są tak słodcy <3 Strasznie się cieszę, że wróciłaś do nas, jesteś kochana :) buziaki, do następnego xx
OdpowiedzUsuń#Jemsy <3 jeju nie kończ tego związku, błagam Cię. ♥
OdpowiedzUsuńNajlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam ! Niesamowicie piszesz. Rozdział jest świeeetny <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńJejku jak zobaczyłam, że jest nn to myślałam, że zaraz zacznę skakać z radości ;D Kocham to opowiadanie i nareszcie doczekała się rozdziału, który jest (zresztą jak zawsze) genialny! Z wielką niecierpliwością czekam na nowy ;) Mam nadzieje, że pojawi się szybciej niż poprzedni ♥♥
OdpowiedzUsuńHej :) Bardzo się cieszę, ze rozdzial już się pojawił, w zupełności opłacało się na niego czekac. Uh, było bardzo fajnie, szczególnie, że jestem fanką rozdziałów oświęconych tylko głównym bohaterom. Czasem mam tylko wrażenie, że mogłabyś oddac więcej emocji w scenach zbliżenia i było mi dość dziwnie kiedy padły słowa 'kocham', nie lubie gdy są wypowiadane przed seksem, zawsze mam wrażenie, że to taki myk 'czary mary'; ja ci powiem że cie kocham a ty się ze mną prześpisz. Spokojnie, wiem, że tutaj tak nie jest, ale to moje nawyki skojarzeniowe ;). Czekam spokojnie na kolejny rozdział, gdy zapewniłaś że na pewno się pojawi, życzę właśnie takiego 'wczuwania się' w historię, o którym pisałaś, buziaki! :) :) Aga.
OdpowiedzUsuńświetny:)
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
Jestem cały czas tutaj i czekałam.Doskonale Cię rozumiem jak to jest jak nie ma się weny.. jak poprostu się tego nie czuję. Ale widze że wróciłaś , bardzo się cieszę i dziękuję. zapraszam do siebie :http://loanonimjb.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńi tu : http://meganbensontoday.blogspot.com/
Czytam <3
OdpowiedzUsuńUbustwiam tego bloga <3<3<3<3<3<3<3<3
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział i ogólnie cały blog.!!!<3
OdpowiedzUsuńAghfahscajaca Jeju *.* wiedzialam, wiedziałam, ja po prostu wiedziałam, że przerwiesz w takim momencie. Jeju kocham kocham kochaaaam <3
OdpowiedzUsuńCieszę się że wrocilas, ale musiałaś na takim momencie noooooooo
OdpowiedzUsuńTak ! W koncu ! Omg nie moge uwierzyc ze w koncu jest :D uwielbiam to ! Po prostu kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńWreszcie nowy rozdział <3 I taki słodki<33
OdpowiedzUsuńhttp://he-is-back-tlumaczenie.blogspot.com/
CUDNE OMG SGFDJSJHDSDGFD
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne. <3 Kocham to :D
OdpowiedzUsuń@_ily_craze
kocham twoje blogi ! Jesteś najlepsza, pamiętaj o tym <3
OdpowiedzUsuńKoooooooooooocham tooooo <3
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale mam przeczucie, że stanie się coś złego :/
Zajebisty i jeszcze raz zajebisty poprostu hxvhvddchvghjvfaxhffsadhbbnk =brak słów <3
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział??
Mogę wiedzieć kiedy będzie next.Wiem, że masz lekcje, szkołę itp. Ale spróbuj dodać następny.! Plisssssssss. ;3
OdpowiedzUsuńGenialne *-*
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdzial xD kiedy nn ?
OdpowiedzUsuńboże jakie wspaniałe <3
OdpowiedzUsuńOmg. Wreszcie to sobie powiedzieli hajajsjjwhdnjjhw
OdpowiedzUsuńOd dodania rozdziału codziennie sprawdzam czy nie dodałaś nowego. Musiałaś na takim momencie ?!
OdpowiedzUsuńsuper <3
OdpowiedzUsuńCudowny *o*
OdpowiedzUsuńNatknęłam się na twojego bloga przypadkiem , i powiem ci że piszesz fantastycznie :3
I żałuję że dopiero teraz odkryłam tak wspaniałe opowiadanie <3
Do następnego : *
Jeju! Kiedyś zgubiłam link do tego opowiadania ale nareszcie go odzyskałam (dosłownie przez przypadek) i jestem z powrotem! Kocham o opowiadanie jak i ciebie <3 Już zapisałam się do informowanych bo serio warto <3
OdpowiedzUsuńduuuużo weny ci życzę i żebyś już nie robiła takich ogromnych przerw xd
wspaniały rozdział kochana!wspaniały! <3
Kiedy następny rozdział.?!v:-/
OdpowiedzUsuńCzekam od 16 lutego + taki moment SERIO ? XDDD nie znecaj się już daj następny
OdpowiedzUsuńCzy to już koniec tego bloga? Czy jeszcze będzie jakiś rozdział? :**
OdpowiedzUsuńCudowny jest <3 xx
OdpowiedzUsuńKocham to.! Jesteś cudowna <3
OdpowiedzUsuńKiedy będzie kolejny rozdział ? ;(
OdpowiedzUsuń#JEMSY awwwwwwwww feahvbhurgtvhrtj kocham ♥
OdpowiedzUsuńawwwwwww :3 genialne *.*
OdpowiedzUsuń